Wzrost liczby zachorowań na dżumę

| Medycyna

W czasach gdy prasa straszy nas w sezonie ogórkowym ptasią grypą, ludziom może zagrażać prawdziwe niebezpieczeństwo. Naukowcy informują o rosnącej liczbie zachorowań na dżumę.

Czarna Śmierć, która pustoszyła Europę w średniowieczu, nie przeszła do historii. W ciągu ostatnich 20 lat każdego roku zabijała 100-200 osób na świecie. To niewiele, jednak ostatnio zauważono wzrost liczby zachorowań. Uczeni przestrzegają, że dżuma wyjątkowo łatwo się rozprzestrzenia, jest bardzo zaraźliwa i śmiertelna. Jeśli wymknie się spod kontroli możemy być świadkami epidemii.

Dżumę przenoszą głównie gryzonie, może też rozprzestrzeniać się drogą kropelkową. A populacji gryzoni ani ich przemieszczania się nie jesteśmy w stanie kontrolować w skali globalnej.

Światowa Organizacja Zdrowia informuje, że od wielu lat liczba chorych utrzymuje się na poziomie 1-3 tysięcy. Większość przypadków zachorowań ma miejsce na Madagaskarze, w Tanzanii, Mozambiku, Malawi, Ugandzie i Demokratycznej Republice Konga. Ale i w Stanach Zjednoczonych zdarzają się przypadki dżumy. Choruje tam 10-20 osób rocznie.

Specjalistów martwi jednak fakt, że po dziesięcioleciach spokoju znowu zanotowano wzrost liczby chorych.

Ponadto uczeni przestrzegają, że brak badań nad dżumą może okazać się zgubnym, gdy zostanie ona użyta jako broń biologiczna. W takiej roli stosowano ją w średniowieczu, gdy za pomocą katapult to obleganych miast wstrzeliwano ciała zmarłych na dżumę. W czasie II wojny światowej Japończycy eksperymentowali z bombami w których znajdowały się zakażone pchły. Po wojnie wykorzystanie dżumy jako broni biologicznej rozważały USA i ZSRR.

Przy obecnym stanie techniki możliwe jest wyprodukowanie aerozolu zawierającego bakterie dżumy. Stąd też niepokój niektórych lekarzy.

dżuma