Ołów ciągle groźny

| Zdrowie/uroda
Wikimedia Comons, lic. Public Domain

Joel Schwartz z Harvard School of Public Health powiedział uczestnikom corocznej konferencji American Association for the Advancement of Science, że konieczne jest dalsze ograniczenie ekspozycji człowieka na ołów. Niektórzy słuchacze byli zaskoczeni takim postawieniem sprawy, gdyż kwestia obecności ołowiu w środowisku naturalnym wydawała się rozwiązana.

W 1976 roku w USA zakazano stosowania benzyny ołowiowej, a w 1978 wycofano z rynku farby zawierające ołów. Od tego czasu koncentracja ołowiu we krwi przeciętnego Amerykanina spadła 10-krotnie. Mimo to, jak zauważają uczeni, jest ona ciągle o 2 rzędy wielkości wyższa niż naturalny poziom ołowiu w organizmie człowieka. Poziom ten wyznaczono, badając szkielety Indiach zmarłych przed rewolucją przemysłową.

Ostatnie badania wykazały, że nawet niewielka ilość ołowiu, z jaką stykamy się obecnie, jest niebezpieczna. Obecnie akceptowalny poziom ołowiu we krwi wynosi w USA 1,3 mikrograma na decylitr. Jednak i to wydaje się zbyt dużo.

Coraz więcej badań sugeruje, że ołów jest odpowiedzialny m.in. za starczą demencję. Gdy się starzejemy, dochodzi do mineralizacji kości i uwalniania się z nich się wapnia oraz ołowiu, który gromadził się w szkielecie przez całe życie. Być może jest to źródło ołowiu powodującego demencję. Nie wiemy, czy mózg jest w stanie dostosować się do podwyższonego poziomu ołowiu. Musimy się tego dowiedzieć - powiedział Schwartz.

Ołów przyczynia się też do zaburzeń psychicznych, obniżenia inteligencji, problemów ze skupieniem uwagi, problemów poznawczych, podwyższonego ciśnienia krwi czy arytmii. Zdaniem Jessiki Reyes, ekonomisty z Amherst  College, straty spowodowane ekspozycją na ołów wynosza w USA 209 miliardów dolarów rocznie. To koszty spowodowane zarówno zwiększonymi wydatkami na leczenie, zwiększonym zapotrzebowaniem na szkolnictwo specjalne, jak i większą liczbą przestępstw z użyciem przemocy.

Należy przy tym odróżnić długotrwałą ekspozycję na ołów od zatrucia ołowiem. To ostatnie bardzo rzadko zdarza się w krajach rozwiniętych. Ekspozycja na ołów to bardziej jak chroniczna choroba, której skutki akumulują się w czasie - mówi A. Russel Flegal z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Barbara.

Ołów z przeszłości ciągle jest obecny wokół nas. Nie ulega on rozkładowi, więc odczuwamy skutki emisji, do której dochodziło przed laty. Jest on uwalniany z gleby, z budynków podczas pożarów, benzyna lotnicza ciągle go zawiera. Stare rury dostarczające wodę pitną mogą zawierać ołów, a w USA dużym źródłem jego emisji jest amunicja wykorzystywana na polowaniach i na strzelnicach.

Naukowcy podkreślają, że konieczne jest wyeliminowanie możliwie jak największej liczby źródeł ołowiu.

ołów ekspozycja choroby kumulacja