Jak Zabłocki na mydle

| Ciekawostki
Steve & Jemma Copley, CC

Fałszerz, który zdecydował się rozprowadzać wśród wikingów fałszywe miecze, musiał być nie lada śmiałkiem. Z drugiej strony, nie ryzykował aż tak bardzo, ponieważ różnica stawała się widoczna, a właściwie wyczuwalna, dopiero w bitwie. Podrabiany oręż rozpadał się w niwecz, podczas gdy oryginalne wyroby sprawują się doskonale po dziś dzień.

Dr Alan Williams, archeometalurg i konsultant Kolekcji Wallace'a, londyńskiego muzeum mogącego się poszczycić jedną z największych kolekcji broni starożytnej na świecie, od jakiegoś czasu zastanawiał się, skąd takie różnice w jakości, skoro wszystkie miecze Skandynawów były sygnowane przez niejakiego Ulfberhta. W rozwiązaniu zagadki pomógł mu Tony Fry, badacz z Narodowego Laboratorium Fizycznego.

Podpis mistrza widniał zawsze w pobliżu rękojeści. Ponieważ jedne miecze zachowały się w całości, a inne znajdowano w częściach na polach bitew lub grobach, było jasne, że musiały się czymś różnić. Gdy klient brał je do ręki, oba zachwycały ostrością klingi, lecz jeden nie sprawdzał się w warunkach bojowych. Czemu?

Wykonano je z różnych rodzajów metalu. Podróbki wykuto w Europie Północnej z miejscowego żelaza, a dzieła mistrza powstały ze sprowadzanej w sztabkach irańskiej i afgańskiej stali. Oryginalne miecze Ulfberhta zawierały nieprawdopodobnie dużo węgla: 3-krotnie więcej od fałszywych i tylko o połowę mniej od współczesnej broni białej.

Podróbki produkowano przy zastosowaniu zaawansowanych jak na owe czasy technik metalurgicznych. Naśladowca (lub naśladowcy) uciekał się do hartowania. Zanurzanie rozpalonej do czerwoności klingi w zimnej wodzie zapewniało odpowiednią ostrość, ale miało też jedną poważną wadę: skutkowało łamliwością.

Techniki pozyskiwania broni zmieniły się, gdy w XI wieku Rosjanie zablokowali szlaki handlowe ze Wschodem i nie można już było importować stali. Prawdziwe miecze Ulfberhta znajdowano najczęściej w rzekach, ale Williams nie sądzi, że były to rytualne ofiary. Bardziej prawdopodobna jest, wg niego, zupełnie inna wersja wydarzeń. Ponieważ broń leżała na dnie w pobliżu dawnych osad, została zapewne zgubiona przez wracającego po pijanemu do domu żołnierza, który wpadał do wody i wydostawał się stamtąd, tyle że już bez oręża.

Testy wykazały, że wiele mieczy Ulfberhta ze znanych kolekcji na całym świecie to podróbki.

wikingowie miecz podróbka dr Alan Williams Tony Fry testy Ulfberht