Człowiek w Ameryce Południowej jak gatunek inwazyjny

| Humanistyka
one dead president

Gdy ludzie zasiedlali Amerykę Południową, proces ten przebiegał w sposób typowy dla pojawieniu się w środowisku inwazyjnego gatunku - po początkowym gwałtownym wzroście populacja doszła do granic wytrzymałości środowiska i nastąpiło załamanie jej liczebności. Rozwój rolnictwa i osiadły tryb życia doprowadziły do pojawienia się drugiej fazy wykładniczego wzrostu populacji.

Gdy obecnie widzimy ruiny wspaniałych miast Ameryki Południowej - tutaj warto pamiętać, że Tenochtitlan był w swoim czasie jednym z największych miast świata - możemy sądzić, że populacja Homo sapiens rozwijała się bez większych przeszkód. Jednak okazuje się, że początkowo była ona mocno ograniczona lokalnymi zasobami.

Z artykułu w Nature dowiadujemy się, że przez większą część obecności Homo sapiens w Ameryce Południowej nasz gatunek zasiedlał kontynent tak, jak czyni to gatunek inwazyjny. Po pierwszej fali kolonizacji liczba ludności błyskawicznie rosła, później doszło do załamania populacji, która z czasem minimalnie się odrodziła i przez tysiące lat nie rosła z powodu nadmiernego wyeksploatowania środowiska naturalnego. Zasadnicze pytanie brzmi: czy i dzisiaj przekroczyliśmy pojemność Ziemi - mówi jedna z głównym autorek badań, profesor Elizabeth Hadly. Jako, że ludzie rozwijają się podobnie jak inne gatunki inwazyjne, możemy przypuszczać, że przed ustabilizowaniem globalnej populacji dojdzie do jej załamania - wyjaśnia uczona.

Wspomniane powyżej badania to pierwsze z serii badań dotyczących interakcji pomiędzy ludźmi, zwierzętami a klimatem w ciągu ostatnich 25 000 lat w Ameryce Południowej. Wszystkie badania zostaną zaprezentowane jesienią podczas Południowoamerykańskiego Kongresu Paleontologicznego.

Badania te mają pomóc w zrozumieniu, w jaki sposób ludzie przyczynili się do wyginięcia wielkich ssaków pleistocenu i odtworzyć historię populacji w Ameryce Południowej na podstawie danych z ponad 1100 stanowisk archeologicznych. Dzięki spojrzeniu w skali całego kontynentu naukowcy znaleźli dowody na dwie fazy wzrostu demograficznego człowieka w Ameryce Południowej. Pierwsza faza miała miejsce 14000 - 5500 lat temu i rozpoczęła się od gwałtownego wzrostu populacji. Wzrost ten spowodował nadmierną eksploatację ekosystemu i doszło do załamania populacji człowieka. Zbiega się to z wytępieniem na kontynencie ostatnich wielkich ssaków. Doszło do załamania populacji, której liczebność ustabilizowała się na tysiące lat. Następnie pomiędzy 5500 a 2000 lat temu mamy do czynienia z szybkim wykładniczym wzrostem populacji. Taki wzorzec demograficzny jest odmienny od tego, co zauważono w Ameryce Północnej, Europie i Australii.

Co ciekawe, naukowcy uważają, że przyczyną drugiej fazy gwałtownego wzrostu nie było - jak można by przypuszczać - początkowe udomowienie zwierząt i roślin. Ich zdaniem to tryb osiadły, rolnictwo i wymiana handlowa miały największy wpływ na zwiększenie liczby ludności. Jak się okazuje, niekontrolowany wzrost liczby ludności do bardzo świeże zjawisko. W Ameryce Południowej dopiero osiadły tryb życia, a nie dostęp do stabilnych źródeł żywności zapewnianych przez rolnictwo, głęboko zmienił sposób interakcji człowieka ze środowiskiem i pozwolił się mu doń dostosować - mówi druga z autorek, Amy Goldberg.
Obecnie liczba ludności wciąż gwałtownie rośnie. Postęp technologiczny, niezależnie od tego, czy umożliwia go obróbka kamienia czy komputery, jest zasadniczym elementem umożliwiającym człowiekowi kształtowanie otaczającego go świata. Nie wiemy jednak, czy jesteśmy w stanie ciągle wymyślać nowe sposoby zwiększania produktywności planety - dodaje Goldberg.

Ameryka Południowa człowiek Homo sapiens gatunek inwazyjny