Antarktyda była cieplejsza niż sądzimy
Najnowsze badania wykazały, że w przeszłości Antarktyka była znacznie cieplejsza niż dotychczas przypuszczano. Klimat był na tyle ciepły, że na obrzeżach Antarktydy mogły rosnąć karłowate drzewa. Do takiego wniosku doszli uczeni z NASA i Louisiana State University pracujący pod kierunkiem profesor Sarah J. Feakins z University of Southern California.
Naukowcy przeanalizowali wosk z liści znalezionych w liczących sobie 15-20 milionów lat osadach spod szelfu lodowego Rossa. Analiza dowiodła, że Antarktyda była w okresie letnim cieplejsza średnio o 11 stopni Celsjusza, a temperatury mogły sięgać +7 stopni. Opady były wielokrotnie większe niż dzisiaj.
Ostatecznym celem naszych badań jest próba lepszego zrozumienia przyszłych zmian klimatycznych. Tak jak z historii wyciągamy wnioski na przyszłość, tak też możemy wyciągać je z dawnego klimatu. [...] To jeden z pierwszych dowodów pokazujących, jak ciepło było w przeszłości - mówi Feakins.
Naukowcy zaczęli podejrzewać, że w środkowym miocenie było znacznie cieplej niż sądzimy, gdy Sophie Warny odkryła w osadach znaczne ilości alg i pyłków. Gdy planeta się ogrzewa największe zmiany zachodzą na biegunach. Obszary opadów przesuwają się na południe, co spowodowało, że obrzeża Antarktydy nie wyglądały jak współczesna polarna pustynia, a bardziej przypominały współczesną Islandię - stwierdził Jung-Eun Lee z NASA. Szczyt środkowomioceńskiego ocieplenia miał miejsce 16,4-15,7 milionów lat temu. Żyjące wówczas na Ziemi zwierzęta w dużej mierze przypominały zwierzęta współczesne.
Naukowcy szacują, że w środkowym miocenie poziom dwutlenku węgla w atmosferze wynosił 400-600 ppm. W bieżącym roku zanotowano już 393 ppm. To najwyższy poziom CO2 od wielu milionów lat.
Komentarze (3)
przemo, 21 czerwca 2012, 18:51
To pewnie przez owczesny przemysl, samochody i inne takie ludzkie wynalazki co to spowodowaly efekt cieplarniany.
A tak na powaznie, to coraz wiecej dowodow na to co przecietny czlowiek powie bez profesury, ze klimat sie zmienia cyklicznie a obecny efekt cieplarniany to naturalny process w tym cyklu.
romero, 22 czerwca 2012, 11:03
Nie ma czegoś takie jak proces naturalny, w którym coś bierze się z niczego. W każdym procesie musi byc zwiazek przyczynowo-skutkowy. I są zjawiska, które przyczyniają się do obniżenia tempertury atmosfery jakiejś planety, i są takie które powodują jej wzrost. Na przestrzeni dziejów też nic nie działo się "samoistnie".
To że te procesy dzieją się cyklicznie, znaczy tylko że zachodzi sprzężenie zwrotne i jedne przeciwdziałaja drugim. Gdyby następował tylko wzrost temperatur i nie wystapiły mechanizmy samoregulacji, tylko średnia temperatura wzrosła np. powyżej stu stopni, to nie było by nas na tej planecie.
Tak jak nie ma życia na Wenus.
W latach 70-tych ub. wieku z powodu wzrostu zapylenia atmosfery związanego ze wzrostem produkcji przemysłowej, spece od klimatu prognozowali "epokę lodowcową". Ci sami specjaliści teraz mówią o ociepleniu, a to z powodu emisji gazów cieplarnianych i ograniczenia zapylenia i zasiarczenia.
Jeśli osiągamy teraz stężenie CO2 390 ppm, a nie "wierzymy" (nie umiemy policzyć?) że przyczynia się do tego człowiek, to słucham co spowodowało ten wzrost?
Samoistnie? Deux et machina?
Najprościej chyba to połączyć ze spalaniem paliw kopalnych nagromadzonych w przeciągu milionów lat.
Po drugie ten wzrost jest bardzo szybki, przynajmniej kilkaset razy szybsze niż te niby "samoistne". Jakieś inne wytłumaczenie tej szybkości niż działanie człowieka?
Mariusz Błoński, 22 czerwca 2012, 11:43
Fakt, że klimat zmienia się w sposób naturalny nie oznacza, że obecne zmiany klimatyczne zachodzą naturalnie. Tak jak fakt, że ludzie umierają z przyczyn naturalnych nie oznacza, że człowieka nie można zabić.