Obama zawiódł Partię Piratów
Dotychczasowi zwolennicy prezydenta-elekta Baracka Obamy z pewnością nie będą zadowoleni z jego ostatnich decyzji. Obamę otwarcie popierał profesor Larry Lessig, gwiazda ruchu "wolnej kultury", czy też amerykańska Partia Piratów. Przyszły prezydent zawiódł ich oczekiwania.
Thomas Perrelli, jeden z najważniejszych prawników RIAA, został właśnie powołany do Departamentu Sprawiedliwości, gdzie obejmie trzecie co do znaczenia stanowisko. Do obowiązków Perrellego będzie należał nadzór nad wydziałami zajmującymi się prawami obywatelskimi, antytrustowymi i prawem cywilnym. To jednak nie koniec. Wiceprokuratorem generalnym, czyli drugą najważniejszą osobą w Departamencie, będzie David Ogden, prawnik, który skutecznie bronił ustawy Copyright Term Extension Act, przed obaleniem jej przez Lessiga i jego zwolenników. Ogden bronił też przepisów kontrowersyjnej ustawy COPA (Child Online Protection Act), którą przez dziesięć lat bezskutecznie próbowała obalić organizacja American Civil Liberties Union.
Specjaliści zwracają uwagę, że decyzje Obamy nie powinny dziwić. Czym innym jest bowiem wyborcza retoryka, a czym innym konkretne działania. Zwolennicy ograniczenia bądź zniesienia praw autorskich powinni przecież zwrócić uwagę na fakt, że Obama wybrał na wiceprezydenta Joe Bidena, zwolennika zdecydowanego zwalczania piractwa.
Komentarze (10)
ciembor, 7 stycznia 2009, 23:22
Proponuję nie mieszać piractwa z "wolną kulturą", która kojarzy się raczej z wolnym oprogramowaniem.
thibris, 8 stycznia 2009, 08:36
No straszne - partia złodziei cudzych utworów/wytworów poczuła się zawiedziona. Skandal !
Mariusz Błoński, 8 stycznia 2009, 10:23
Pan Lessig to ikona "wolnej kultury", a z jego dzieł jasno wynika, że jest zwolennikiem piractwa.
ZolV, 8 stycznia 2009, 11:29
To nie jest takie proste. Prawo nie nadąża za technologią, a wytwórnie filmowe i fonograficzne rozważają nowe modele dystrybucji. Aktualne prawo autorskie, które miało chronić artystów, obraca się przeciwko nim samym. Dochodzi do paradoksow takich jak pozywanie niezyjacych staruszek za sciaganie nielegalne rapu, czy tez pozywanie na YouTube jakiejs mamuski za to ze umiescila filmik z 3 letnim dzieciakiem ktory tanczy do muzyki Prince. Wierz mi nie tylko "partia złodziei" jest zawiedziona.
Ile rodzajow rytmow bitowych czy prostych linii melodycznych mozna wymyslec? Aktualnie istnieja bazy danych takich prostych rytmow, melodyjek, samplow itp do ktorych ktos ma prawa autorskie. Istnieja firmy ktore stale analizuja nowe utwory pod wzgledem lamania praw.
Aktualnie niemozliwe, nieoplacalne jest legalne stworzenie utworu ktory np : sklada sie z miksu innych znanych utworow. Tworzac rap narazasz sie na to, ze wykorzystujesz fragment rytmu ktory juz ktos zrobil. Istnieja genialne kompilacje muzyczne ktore nigdy nie ujrza swiatla dziennego, bo ktos sie w nich dopatrzyl lamania praw. Na szczescie jest internet gdzie mozesz wystawic takiego hita, niestety jego autor nie moze na nim legalnie zarabiac.
Dla chcacych wiedziec wiecej polecam film :
Good copy Bad copy :
http://www.goodcopybadcopy.net
O lamaniu praw autorskich na moim softwarowym podworku juz nie bede pisal, bo to zupelnie inna historia.
thibris, 8 stycznia 2009, 16:10
Ależ zdaję sobie sprawę że nie jest to takie proste. Mało spraw dzieje się tylko w jednej płaszczyźnie i można je określić jako czarne lub białe. Sample samplami, linie melodyczne liniami... Ale piractwo to zawoalowana kradzież i tyle. Jasne, że zdarzają się absurdy w egzekwowaniu tych praw - tylko gdzie się nie zdarzają ?
Sebaci, 8 stycznia 2009, 22:06
Thibrisie, a czytałeś postulaty tej Partii Piratów? Bo ja bym to zrobił zanim nazwałbym ją "partią złodziei". ZolV zwrócił uwagę na kilka problemów i z tego co wiem, takimi właśnie problemami tego typu partię się zajmują. Sprzeciwiają się także delegalizacji sieci p2p.
Mariusz Błoński, 9 stycznia 2009, 09:11
Tylko, że te tzw. partie piratów, to nie są żadne partie, a tylko i wyłącznie grupy lobbingowe. Ich celem jest zmiana konkretnych rozwiązań prawnych. Czyli niczym się nie różnią od lobbystów krążących po parlamentach całego świata, którzy też próbują załatwić swoim patronom korzystne dla nich rozwiązania prawne.
thibris, 9 stycznia 2009, 12:10
Więc mówmy na nich "partie zwolenników wolnego oprogramowania", bądź coś w ten deseń. Jeśli jakaś grupa ludzi nazwie się partią pedofili, to nic dziwnego, że ludzie będą podejrzewać ich o to że są pedofilami. Piraci w zestawieniu do "rynku zero-jedynkowego" mają pełne prawo kojarzyć się ze złodziejstwem.
mikroos, 9 stycznia 2009, 12:30
Jeżeli partia nadała sobie taką, a nie inną nazwę, to można, a nawet należałoby ją nazywać używając tej nazwy. Prawo i Sprawiedliwość też ma swoją nazwę i niestety czasem trzeba jej używać
thibris, 9 stycznia 2009, 12:58
Tylko skoro wiadomo że nie chodzi o piratów z Karaibów czy innej Somalii, a o piratów komputerowych, to inne słowa niż złodziejstwo nie przychodzą mi do głowy Swoją drogą PiS można rozwijać różnie, zależy z jaką odnogą tej partii się spotkało.