Europejska Agencja Kosmiczna musi się zreformować

| Astronomia/fizyka
ESA

Niedawne lądowanie próbnika Philae na komecie 67P/Czuriumow-Gierasimienko było olbrzymim sukcesem, jednak nie oznacza to, że w ESA wszystko działa jak należy. Zbiurokratyzowane struktury Europejskiej Agencji Kosmicznej zaczynają przegrywać konkurencję z amerykańskim prywatnym przemysłem kosmicznym na polu komercyjnego wystrzeliwania satelitów. Karim Michel Sabbagh, dyrektor wykonawczy operatora satelitów, firmy SES, mówi, że jeśli do 2 grudnia nie zapadną zdecydowane decyzje, to Europa może stracić tak duży dystans, którego nie uda się już nadrobić. Tymczasem ESA, którą tworzy 20 państw Starego Kontynentu, od 2 lat nie potrafi podjąć decyzji na temat skutecznego konkurowania z takimi firmami jak SpaceX. Ostatnio jednak pojawiło się światełko nadziei. Niemcy przestały się bowiem upierać przy pomyśle modernizacji rakiet Ariane 5. Możliwe zatem, że ESA podejmie w końcu decyzję o pracach nad Ariane 6, która miałaby taniej niż jej poprzedniczka wynosić satelity w przestrzeń kosmiczną. Gra, w której zdecydowanie wybijają się prywatne amerykańskie firmy, toczy się o olbrzymie kwoty, a – jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że prywatny przemysł kosmiczny dopiero raczkuje – możemy z całą pewnością stwierdzić, że w przyszłości kwoty te będą coraz większe. Tymczasem ESA ograniczana przez rozbudowaną biurokrację, może wypaść z wyścigu o przyszłość. Już jutro – 2 grudnia - w Luksemburgu rozpocznie się jednodniowe spotkanie, na którym może zapaść decyzja o pracach nad Ariane 6. Stworzenie nowej rakiety wydaje się niezbędne, jeśli ESA chce konkurować z prywatnymi firmami. Dość wspomnieć, że SpaceX oferuje swoje usługi wynoszenia satelitów na orbitę już za 50 milionów euro. Te same usługi w przypadku Ariane 5 kosztują aż 130 milionów euro. Dzięki Ariane 6 ich cena ma spaść do 70-90 milionów.

Jednak nawet jeśli zapadnie decyzja o budowie Ariane 6, nie rozwiąże ona problemów, z jakimi boryka się ESA. Przedstawiciele europejskiego przemysłu kosmicznego mówią, że potrzebna jest gruntowna reforma i odbiurokratyzowanie Agencji. Inaczej nie będzie ona w stanie konkurować z amerykańskimi firmami, a to oznacza, że z czasem i europejskie przedsiębiorstwa będą szukały za oceanem partnerów, którzy umieszczą ich urządzenia na orbicie. Na coraz bardziej konkurencyjnym rynku usług kosmicznych pochodzenie firmy wystrzeliwującej satelity liczy się wyłącznie przy kontraktach związanych z obronnością.

Podczas jutrzejszego spotkania ma zapaść też inna ważna decyzja. Będzie ona dotyczyła przyszłości Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Stany Zjednoczone ogłosiły, że chcą utrzymywać ją co najmniej do 2024 roku. Rosja podtrzymuje wcześniejsze stanowisko o wycofaniu się z ISS w 2020 roku, gdyż chce budować własną stację kosmiczną. Jeśli ESA pójdzie w ślady Rosji USA mogą nie chcieć samodzielnie finansować ISS po roku 2020.

Warto tutaj przypomnieć, że ESA dysponuje znacznie mniejszymi środkami niż NASA. Tegoroczny budżet Europejskiej Agencji Kosmicznej to 5,12 miliarda USD. NASA ma do dyspozycji 17,6 miliarda. Część z pieniędzy NASA mogłoby trafić do ESA, gdyż amerykańska agencja ma zamiar wycofać się z bliskiej przestrzeni kosmicznej i zlecać prace na niej firmom prywatnym. ESA mogłaby liczyć na zlecenia, o ile będzie w stanie konkurować ze SpaceX.

ESA Europejska Agencja Kosmiczna Ariane Philae SpaceX