Projekt naukowy zmienia się w militarny
Amerykańscy politycy zdecydowali, że najpotężniejszy na świecie zespół laserów znajdujący się w National Ignition Facility, ma w większym niż dotychczas zakresie zajmować się badaniami nad bronią jądrową.
Pierwotnym zadaniem NIF, który w lipcu bieżącego roku wygenerował 192 wiązki laserowe o łącznej mocy 500 terawatów, było badanie nad nowymi źródłami energii. Jednak pomimo tego, że od 1997 roku na projekt wydano 4 miliardy dolarów dotychczas nie udało się uzyskać nawet wata dodatkowej energii.
W NIF 192 gigantyczne lasery skupiają wiązki na niewielkiej "pigułce" zawierającej wodór. W zamierzeniach twórców NIF ma być pierwszym systemem, który wyprodukuje więcej energii niż zużyje. Ma umożliwić rozpoczęcie pierwszej kontrolowanej reakcji termonuklearnej.
Lasery NIF pobiły już kilka światowych rekordów - wygenerowały wiązki o największej łącznej mocy, jako pierwsze dostarczyły ponad megadżul energii. Niestety, dotychczas wszelkie próby pozyskania dodatkowej energii spaliły na panewce.
Dlatego też Kongres zdecydował, że NIF może wydawać na badania nad energią termonuklearną 50% przyznawanych mu środków, a pozostała połowa ma zostać przeznaczona przede wszystkim na badania nad bronią jądrową.
Komentarze (23)
adamly, 13 listopada 2012, 20:20
Obrzydliwe jest to wykorzystywanie środków i osiągnięć technologicznych na ogólnie pojęte zbrojenie się. Chociaż te lasery to kropla w morzu tego, co wykorzystuje się na rozwój sztuki zabijania. Ciekawe, czy uda się osiągnąć ten cel związany z pozyskiwaniem energii.
Piotr_, 13 listopada 2012, 21:31
Spójrz na to z tej strony: spośród zbioru państw {A, B, C, ..., Z} kilka, powiedzmy pięć pierwszych, jest największych. Ze względów, nad którymi nie będę się rozwodził, wciąż się biją - czy powód jest, czy go nie ma. Państwo A wynalazło nagle broń, która może spowodować zrównanie pozostałej czwórki z poziomem, powiedzmy, Rowu Mariańskiego (choć, oczywiście, użycie jej byłoby bezsensem, ze względów, nad którymi nie będę się rozwodził). Państwa B, C, D i E natychmiast rozpoczynają pracę nad wzmiankowaną bronią oraz systemami ochrony przed bronią rywali. Wszystkie pięć państw w krótkim czasie zyskuje arsenał zdolny pięć razy z okładem wytłuc całą ludzkość, dysponując równocześnie przeciwbronią wystarczającą do rzekomej ochrony swoich terytoriów. Uzyskaliśmy błogą równowagę.
Każde państwo jednak chce być najlepsze, więc arsenały są wciąż udoskonalane - ot i wszystko.
Zatem - National Ignition Facility gwarantem pokoju na świecie (no, w pewnej skali).
Ave NIF!
P_.
mikroos, 13 listopada 2012, 21:47
Przykro jest mi się z Tobą nie zgodzić, ale moim zdaniem nie masz racji.
Broń zdolną do całkowitego zniszczenia świata ma już co najmniej kilka krajów, więc można śmiało założyć, że ich ewentualny konflikt zakończyłby się końcem świata jaki znamy - tym samym upada argument o tym, jakoby chodziło o bycie lepszym od przeciwnika (bo skoro można zniszczyć wszystko, to po co chcieć niszczyć więcej i na czym miałaby polegać wyższość któregoś kraju - na tym, że zniszczy "bardziej wszystko"?).
Jednocześnie zwróć uwagę, że żadne z mocarstw nie inwestuje w najskuteczniejsze rozwiązanie defensywne na wypadek wojny atomowej, czyli w system schronów i obrony cywilnej wystarczający przynajmniej dla znacznej części społeczeństwa, ani nawet w globalny system antyrakietowy (bo wybacz, ale obecne rzekome plany projektowania tarczy antyrakietowej to bujda na resorach, na zbudowaniu której najwidoczniej nikomu nie zależy, sądząc po szybkości jej powstawania). Tym samym upada drugi argument - ten sugerujący, jakoby chodziło o zniszczenie przeciwnika i uratowanie własnego społeczeństwa.
O co więc chodzi? Ano nie wiadomo. A kiedy nie wiadomo, o co chodzi... Resztę dopowiedz sobie sam.
radar, 14 listopada 2012, 10:53
Zamiast się tak rozwodzić napiszcie:
Si vis pacem, para bellum
Skoro od zamierzchłych czasów było prawdziwe dlaczego miałoby być nieprawdziwe teraz?
radar
mnichv10, 14 listopada 2012, 11:14
Z powodów, które- słusznie- przytoczył mikroos.
Tolo, 14 listopada 2012, 11:37
Polacy nie gęsi:
Przestańmy własną pieścić się boleścią
Przestańmy ciągłym lamentem się poić
Kochać się w skargach jest rzeczą niewieścią
Mężom przystoi w milczeniu się zbroić
Jak to napisał Asnyk
Mysle ze ten projekt od początku powstał jako projekt wojskowy a jedynie finansowanie miał mieć cywilne co było dodatkową przykrywka przez pewien czas. Cywilne badania to nie pierwsza przykrywka i nie ostatnia.
Projekt przekroczył jakiś punkt i został zmilitaryzowany jak pewnie planowano od początku.
Skotos, 14 listopada 2012, 13:51
Nie jestem przekonany do tego czy schrony dałyby nadzieję na uratowanie znacznej części społeczeństwa - garstki pewnie tak.
Brak nam technologii do wyżywienia masy ludzi na przez wiele lat, brak pracy, ciągły stan zagrożenia.
Przeciwnie do Ciebie uważam systemy przeciwrakietowe za akceptowalnie skuteczne. Zestrzelenie pocisków przeciwnika najszybciej jak się da (najlepiej nad jego terytorium) i możliwie najszybsza odpowiedź to dobra strategia na przeżycie. Straty będą ale na akceptowalnym poziomie, jakiego nie da się osiągnąć próbując zagonić ludzi do bunkrów - rakiety balistyczne dają na to ok. 12 minut od odpalenia, do 2 godzin od wykrycia przygotowań, to zbyt mało na ewakuację, zwłaszcza masową.
Nic dodać, nic ująć.
mikroos, 14 listopada 2012, 17:21
Schrony w ich obecnej formie na pewno dadzą szansę tylko garstce. I właśnie o tym mówię.
To jest w zasadzie fizycznie awykonalne, chyba masz tego świadomość? Poza tym jeżeli dowolne mocarstwo wystrzeli wszystkie swoje głowice, to żaden system na świecie ich nie przechwyci i nie zniszczy (a nawet jeśli zniszczy je na wysokości, to zagęszczenie pyłu radioaktywnego będzie takie, że prędzej czy później wszystkich wybije).
Co tym bardziej potwierdza, że obie strony ewentualnego konfliktu mają siebie ciągle w szachu i mogą w dowolnej chwili unicestwić Ziemię. To tylko potwierdza moją wcześniejszą tezę.
Piotr_, 14 listopada 2012, 21:37
Niestety, wojna atomowa jest nierealna - nici z mojego grzybobrania...
Schrony oczywiście nie są budowane na masową skalę, z prostego powodu - irracjonalnych kosztów per capita. Jedynie jeden kraj wybudował ćwierć bunkra na mieszkańca (bunkra - nie schronu atomowego) i była to Albania, jednak to całkiem inna sytuacja.
Co do tarczy rakietowych - nie chodzi o tarcze międzynarodowe. Mocarstwu wystarczy (a nawet będzie lepsza) taka na własny użytek, tyle że z globalnym zasięgiem. A takimi informacjami się nikt raczej nie dzieli.
Broń należy wciąż odnawiać z prostego powodu - inaczej zardzewieją i nici z naszego szantażu.
Dochodzi jeszcze kwestia propagandowa - co by się stało, gdyby nagle społeczeństwo amerykańskie (na przykład) dowiedziało się, że Kongres zezłomował wszystkie głowice? A co by się stało, gdyby taka informacja dotarła do uszu wywiadów innych mocarstw (a dotrze oczywiście szybciej niż do obywateli)?
Całkowita likwidacja arsenału atomowego też byłaby mało realna - równowaga chwiejna powstała w wyniku podparcia światowej polityki głowicami przestałaby przypuszczalnie istnieć.
A po co właściwie coraz to nowe kraje chcą mieć grzybki? Żeby się liczyć w polityce - przecież nikt normalny (a nawet nikt z Korei U Nasady) nie wyśle rakiety w którekolwiek inne państwo (z oczywistych względów).
Aha, tylko jedno państwo w historii zlikwidowało swój zapas głowic - RPA za przemian. To jednak przypadek specyficzny.
Myślę, że takie szachy potrwają jeszcze trochę. A może i dłużej.
Wierny widz grzybochmurek
P_.
mikroos, 14 listopada 2012, 21:55
W sprawnie bunkrów: zapominasz o Szwajcarii.
W sprawie tarczy: argument o zestrzeleniu rakiet przytoczyłem już wcześniej; przy odpaleniu i zdetonowaniu wszystkich głowic naprawdę nie robi różnicy, czy bomba wybuchnie nad Twoją głową w Polsce, czy nad Japonią. W krótkim czasie opad i tak dotrze nad Twoją głowę i tylko schron Ciebie (być może) uratuje.
W sprawie propagandy: tylko potwierdzasz to, co napisałem wcześniej; chodzi wyłącznie o pieniądze, propagandę (czyli pieniadze) i jeszcze o wpływy, czyli o pieniądze.
romero, 14 listopada 2012, 23:11
Na szczęście dla nas było też drugie takie państwo. To Białoruś przedłukaszenkowa.
Piotr_, 15 listopada 2012, 08:41
Białoruś miała broń atomową w takiej formie, jak Polska - głowice stacjonowały "na zaś", a pod koniec Układu Warszawskiego zostały wywiezione na Wschód - przynajmniej taką mam nadzieję.
Mikroosie: obecnie broń jądrowa ma, tak , jak mówisz, wymiar wyłącznie propagandowy, więc tym bardziej mocarstwa nie mogą sobie pozwolić na, na przykład, znaczną i niesymetryczną redukcję arsenału, bo straciłyby w ogóle pozycję w dyplomacji.
Tarcza - efekt propagandowy, niemal wyłącznie po to, by pokazać, że się nie boimy. Nie musi nawet zbytnio strzelać.
Co do schronów: nie wiem, czy istnieje bunkier chroniący przez wiele tygodni lub miesięcy przed pyłami radioaktywnymi w powietrzu, a wojna i tak szybko spowoduje eliminację ludzkości na drodze zagłodzenia - a schrony są chyba niejadalne.
Prosząc o rozwinięcie kwestii Szwajcarii
P_.
mikroos, 15 listopada 2012, 11:28
Nie wiem skąd w Tobie przekonanie, że myślę inaczej Ani razu ani słowem nie zaprzeczyłem, że własnie o to chodzi - wszak propaganda to wpływy, a wpływy to pieniądze. Wszystko kręci się wokół tej kwestii.
MrVocabulary (WhizzKid), 15 listopada 2012, 13:04
Z tego, co się orientuję, to bomby atomowe nie lecą uzbrojone, tylko się uzbrajają blisko celu. Ryzyko zestrzelenia takiej bomby nad własnym terytorium jest jednym z argumentów za tym. Wysadzenie nieuzbrojonej głowicy nie wygenerowałoby chmury atomowej, tylko lekko skażony obłoczek, bo moc ładunków wybuchowych w takiej rakiecie - których funkcją jest wywołać reakcję termonuklearną na punkciku przy idealnej synchronizacji ładunków łącznym ciśnieniu - jest stosunkowo niewielka. Największą moc ma chyba piorunian rtęci, który pozwoliłby wysadzić 2-3 bloki na osiedlu. Innymi słowy, cały arsenał nuklearny świata, jeśli nieuzbrojony, byłby minimum kilkadziesiąt razy słabszy od Hiroszimy czy Nagasaki, a i tak zaokrąglam w górę. Czyli ledwo Warszawę byśmy zrównali z ziemią. A oprócz Warszawiaków nikt chyba nie sądzi, że bez Warszawy świat jaki znamy przestanie istnieć
Biorąc pod uwagę, że łatwiej zrobić pociski nieatomowe niż atomowe, teoretycznie skuteczna obrona antyrakietowa jest możliwa, bo - przy dobrym systemie - można wysłać 20 rakiet konwencjonalnych na jedną atomówkę. Muszą być tylko wszędzie rozmieszczone i mieć dobry system radarowy.
Podczas planów budowy amerykańskiej tarczy antyrakietowej w Polsce prezydent Rosji przyznał w telewizji, że na Białorusi, zaledwie 60 km od granicy Polskiej, jest wyrzutnia rakiet atomowych permanentnie wycelowana w Warszawę.
mikroos, 15 listopada 2012, 13:40
Ale ja nie mówię o ryzyku wybuchu, a skażenia. To ogromna róznica.
Tolo, 15 listopada 2012, 13:57
Rakieta wystrzelona skazi świat o wiele skuteczniej niź rakieta zestrzelona.
System przechwytywania ma głowice kinetyczną żeby minimalizował skrzenie.
Broń atomowa i każda inna służy po pierwsze do tego żeby straszyć po to był wyścig zbrojeń i loty w kosmos.
Chodzi o podbudowanie morale swojego i zmniejszenie morale wroga.
To tak jak w tym kawale w którym pacjent chwycił dentyste za jaja i stwierdził zapytany o to co robi ze to jego zabezpieczenie bo przecież nie chodzi o to żebyśmy robili sobie krzywdę.
Bron atomowa w pewnych rekach jest niebezpieczna pies jak sie boi to ugryzie dla tego ważne jest zeby taki piesek nie miał zębów szczególnie jeśli sie planuje zagonić go w kozi róg.
Można sie rozwodzić nad bronią atomowa ale samych kałasznikowów wyprodukowano tyle ze wystarczyło by to na wielokrotne uśmiercenie całej ludzkiej populacji.
Jajcenty, 15 listopada 2012, 14:13
A jednocześnie większość gier wojennych pokazuje dużą łatwość użycia atomówek od głowic taktycznych poczynając.
Wnioski są takie: wojskowi nie mają oporu i łatwo naciskają spust. Nic dziwnego, w końcu do tego są szkoleni.
Piotr_, 15 listopada 2012, 14:44
Skażenie będzie mniejsze bez reakcji łańcuchowej - terytorialnie i pod względem natężenia.
Co do białoruskiej wyrzutni - nie ma ani potwierdzenia ani zaprzeczenia, taka dyplomacja.
Gier wojennych może nie będę komentował, bo w takie nie grywam, ale warto wspomnieć, że wizje konfliktów atomowych w tak zwanych filmach katastrofalnych są chyba nieco przesadzone.
Osobom lubiącym specyficzny humor polecam w związku z bronią dyplomatyczną takie opowiadanko: "2012 - zdarcie tytanów" Jacka Dehnela.
Zróbmy schedę narodową...
P_.
Jajcenty, 15 listopada 2012, 15:31
Hm. Tak formalnie to nic innego nie robimy.
MrVocabulary (WhizzKid), 15 listopada 2012, 17:47
Chyba nie zrozumiałeś mojej wypowiedzi, albo ja nie rozumiem Twojej. Bomby atomowe mogą skazić tylko przy wybuchu uzbrojonych głowic. Zestrzelenie głowicy równa się wybuchowi na 95%. Wybuchła nieuzbrojona głowica może skazić tylko najbliższe otoczenie. Bo jak inaczej może skazić, jak nie wybuchem? Przeciekiem stałego metalu? Zapachem?
mikroos, 15 listopada 2012, 18:14
Wybacz, głowica uderzona przy takiej prędkości i na takiej wysokości nie spadnie na ziemię jako jeden kawałek metalu, który wystarczy wrzucić na ciężarówkę i zapomnieć o problemie. Oczywiście skażenie i zniszczenie nie będzie takie, jak przy pełnym wybuchu jądrowym, jednak wciąż będzie poważne. O konsekwencjach spadnięcia takiej głowicy do wody wolę nawet nie myśleć.
Jeszcze raz powtarzam też, że żaden kraj nie dysponuje systemem zdolnym do bezpiecznego zatrzymania ataku całym arsenałem jądrowym przeciwnika, więc w razie konfliktu i tak część głowic wybuchnie z wyzwoleniem pełnej energii eksplozji, która rozsieje materiał radioaktywny po całym świecie. Możemy też bezpiecznie założyć, że jeżeli odpalona zostanie choćby jedna głowica, to w ruch natychmiast pójdą setki. Różowo to więc nie wygląda.
MrVocabulary (WhizzKid), 15 listopada 2012, 18:19
Pisząc o tarczy antyrakietowej, miałem na myśli system teoretyczny, ale możliwy. Natomiast jeśli średnio jedna elektrownia węglowa wyrzuca rocznie 28 000 ton pyłu zawierającego pierwiastki promieniotwórcze, to rozwalona bomba atomowa (nieuzbrojona) nie wydaje mi się aż takim problemem. Fukushima miała materiału radioaktywnego znacznie więcej, a przecież ponoć woda z reaktora, która spłynęła do oceanu, po dobie była tak rozproszona, że średnie skażenie wzrosło o tyle, o ile dasz radę napromieniować ucho w trakcie 40 minut rozmowy przez komórkę.
Oczywiście mam świadomość, że nie biorę pod uwagę wielu czynników, ale nie sądzę, żeby stan faktyczny odbiegał o więcej niż 2 rzędy wielkości od moich eksplanacji.
mikroos, 15 listopada 2012, 18:36
OK, ale uran nie tworzy w wodzie roztworu - woda z oceanu co najwyżej wypłukała tę część metalu, która została rozdrobniona na tyle, by woda była w stanie ją porwać. Tutaj z kolei mówimy o upadku na ziemię z co najmniej kilku kilometrów - mam dziwne przeczucie, że konsekwencje byłyby nieciekawe, szczególnie jeśli mamy mówić o masowym ataku atomowym.