Nieśmiertelna meduza
Meduza Turritopsis dohrnii prawdopodobnie żyłaby w spokoju morskich głębin Morza Śródziemnego, gdyby nie fakt, że potrafi zmieniać się z formy dorosłej w młodą. Czyli dokładnie tak samo, jak goszczący właśnie na ekranach Benjamin Button. Z tą jednak różnicą, że parzydełkowiec jest w stanie robić to cały czas!
Zwierzę, które nie ma nawet oficjalnej polskiej nazwy, zostało opisane już w 1883 roku, ale o jego zdolnościach, unikalnych nie tylko dla królestwa zwierząt, a dla wszystkich form żywych w ogóle, dowiedzieliśmy się dopiero w latach 90. ubiegłego wieku. Natomiast same mechanizmy, dzięki którym regularne odmładzanie jest możliwe pozostają niejasne do dziś, chociaż ostatnie badania naukowe rzucają nieco światła.
Biolodzy morscy wysunęli hipotezę, która może tłumaczyć dlaczego meduza wraca do "dzieciństwa" zamiast umierać. Zazwyczaj Turritopsis dohrnii rozmnaża się w typowy dla form wolno żyjących parzydełkowców - ulegają zapłodnieniu przez pływające w morskiej toni plemniki samców swojego gatunku. W większości przypadków umierają także w typowy sposób. Wszystko zmienia się, gdy nadchodzi kryzys - brak pożywienia lub ciężkie uszkodzenie ciała. Zamiast pewnej śmierci zmienia ona wszystkie swoje komórki w młodsze stadium - mówi Maria Pia Miglietta, autorka badań z Uniwersytetu Stanowego Pensylwanii. Meduza zamienia się wtedy w wolno pływającą, orzęsioną larwę - planulę, która osiada na dnie i przemienia się w polipa. Oznacza to, że "resetuje" swój cykl życiowy, tak, aby zacząć go jeszcze raz.
Co jeszcze ciekawsze podczas tego procesu wszystkie komórki ulegają całkowitemu zredukowaniu do form zarodkowych. Parzydełkowce, będące pierwszymi tkankowcami, są w stanie zmienić na przykład komórkę nerwową w gametę lub komórkę parzydełkową w ropalium (ciałko brzeżne odpowiedzialne za odbieranie bodźców świetlnych). Taka zdolność jest niezwykłym przystosowaniem, które umożliwia podbicie wszystkich mórz i oceanów świata. W dodatku podczas strobilizacji polipów powstają setki idealnych kopii małych efyr (młodych meduz). Skalę tego zjawiska naukowcy uświadomili sobie dopiero po porównaniu DNA meduz z Japonii, Hiszpanii, Florydy, Panamy i wielu innych stacji, gdzie prowadzono badania. Miglietta i Harilaos Lessios, współautor odkrycia z Instytutu Badań Tropikalnych w Panamie, nie mogli uwierzyć w wyniki - okazało się, że osobniki z różnych półkul i stref klimatycznych miały praktycznie to samo DNA!
Taki zasięg może być spowodowany przenoszeniem meduz i polipów w zbiornikach balastowych statków - mówi Miglietta. Jedną z najbardziej ciekawych rzeczy dotyczących badań jest fakt, że ta inwazja na wszystkie wody świata pozostawała niezauważona - komentuje John Darling z Amerykańskiej Agencji Na Rzecz Ochrony Środowiska, który nie brał udziału w projekcie. Na tym jednak nie koniec. Nie wiadomo jak meduzy "cofają się w czasie". Prawdopodobnie mają bardzo dobrze rozbudowany system napraw komórek - tłumaczy Miglietta - jednak nie sądzę, aby ktokolwiek znalazł w tych stworzeniach coś co będzie mieć wpływ na człowieka - odpowiada na pytana o możliwość zastosowania odkrycia w kosmetykach typu anti-age. Z drugiej strony poznanie mechanizmu odnowy komórek może wpłynąć na leczenie raka. Część z komórek, które miały umrzeć, są zdolne do wyłączania niektórych genów i włączania innych (...) reaktywując procesy typowe dla młodych stadiów rozwoju - mówi Stefano Piraino z Uniwersytetu Salentio we Włoszech - a dzięki dokładnemu poznaniu sposobu w jaki robią to komórki naukowcy mogą odkryć lekarstwa na inne, rozwijające się szybko i niezauważenie, choroby - kończy.
Komentarze (5)
inhet, 16 lutego 2009, 22:37
Skoro coś takiego jest możliwe, to powinniśmy znaleźć więcej takich gatunków.
mikroos, 16 lutego 2009, 23:15
Odkrycie jest z pewnością ciekawe, ale w odniesieniu do ludzi jego zastosowanie będzie bardzo ograniczone. Bo co z tego, że ciało może się odnawiać, skoro mózg albo pozostanie stary (i narażony na liczne choroby wieku starczego), albo będzie musiał wymazać wszystkie swoje wspomnienia? Na tak radykalne zmiany struktury i fizjologii mogą sobie pozwolić wyłącznie organizmy bardzo prymitywne.
inhet, 16 lutego 2009, 23:31
Ale nowotwór, gdyby go odmłodzić, cofnąłby się do wstępnego stadium i łatwiej byłoby ukręcić mu łeb - jak to zresztą sugerują w artykule. No i zastosowania pozamedyczne też mi się zwidują...
mikroos, 16 lutego 2009, 23:44
Problem w tym, że zaburzenie apoptozy i/lub naprawy DNA w komórce rakowej zwykle nie bierze się z zaburzenia ekspresji genów, lecz z mutacji samej sekwencji kodującej. A jeśli sekwencja danego genu jest uszkodzona, to nawet ponowne jego uruchomienie nic nie da. Co więcej, genów tych jest cała wielka grupa, więc uruchomienie ich może być sprawą bardzo ciężką.
Nie jestem specjalistą, ale wydaje mi się, że jakąś tam wiedzę na temat nowotworów posiadam... ogólnie moja opinia na ten temat jest taka, że leczenie nowotworu własnymi siłami patologicznej tkanki to lekka naiwność - nie ma czegoś takiego, jak jednolita tkanka nowotworowa, więc jakakolwiek terapia genowa takich komórek będzie dawała bardzo niejednolite efekty nawet w obrębie pojedynczego guza. W efekcie leczylibyśmy chorobę zamiast ją wyleczyć, a nie o to nam przecież chodzi.
O ile stosowanie własnych sił organizmu (na czele z układem odpornościowym - ale to pewnie zboczenie zawodowe ) popieram i jestem jego wielkim zwolennikiem, o tyle korzystanie z usług tkanki, która już raz okrutnie nawaliła, nie bardzo mi się uśmiecha.
waldi888231200, 17 lutego 2009, 20:03
Też tak kiedyś myślałem.