Zabawka z farmy Wikingów
Latem 2016 roku archeolodzy odkopujący zasypaną studnię z okresu Wikingów dokonali niespodziewanego odkrycia. Wśród ziemi, którymi właściciele zasypali studnię, znaleziono starannie wyrzeźbiony miniaturowy okręt, którym bawiło się dziecko. Zabawka była kopią okrętu Wikingów, a na środku miała wywierconą dziurę, w której zapewne znajdował się maszt.
Ta zabawka sporo nam mówi o ludziach, którzy tutaj mieszkali. Po pierwsze, niezbyt często znajdujemy przedmioty, które należały do dzieci. Ale to pokazuje, że dzieci na tej framie mogły się bawić, że pozwalano robić im coś innego poza pomocą w gospodarstwie domowym - mówi Ulf Fransson, archeolog z Norweskiego Uniwersytetu Nauki i Technologii.
Znalezienie liczącej 1000 lat zabawkowej łodzi to rzadkie wydarzenie. Nie jest jednak wyjątkowe. W 1900 roku w Trondheim znaleziono podobną zabawkę z okresu Wikingów. Jednak to zupełnie inna historia. W średniowieczu Trondheim – zwane wówczas Nidaros – było ważnym punktem handlowym, siedzibą władców i stolicą Norwegii. W bogatym mieście z pewnością byli ludzie, których stać było na zabawki dla dzieci i których dzieci miały czas się bawić. Inna warunki panowały na farmie w Ørland.
Średniowieczna farma położona jest z dala od wybrzeża, nie jest też strategicznie ulokowana. W Ørland znajdują się lepiej położone farmy, stwierdziła archeolog Ingrid Ystgaard. Oznacza to, że farma, na której znaleziono łódź, zapewne nie była najbogatszą w okolicy. Mimo to, poziom życia na niej był wystarczająco wysoki, by ktoś znalazł czas, żeby wykonać zabawkę, a dziecko miało czas i możliwości, by się nią bawić.
Zabawka z pewnością podobała się dziecku. Łodzie były jednymi z najbardziej zaawansowanych technologicznie obiektów Wieków Średnich. A ktoś włożył dużo, by zabawka wyglądała podobnie, jak oryginał. Dzięki temu była zapewne postrzegana jak naprawdę fajna. To tak jak dzisiejsze dzieci uważają, że realistycznie wyglądający miniaturowy samolot czy samochód są świetne - dodaje Fransson.
Komentarze (0)