Alkohol spożywamy od milionów lat
Od tysięcy lat alkohol stanowi istotną część kultury człowieka. Jest i był używany zarówno podczas obrzędów religijnych, spotkań towarzyskich, jak i zabiegów medycznych. Dlaczego jednak ta trucizna stała się najbardziej rozpowszechnionym środkiem odurzającym używanym przez człowieka?
Nowe badania dowodzą, że już przed 10 milionami lat wspólny przodek szympansa, goryla i człowieka mógł trawić alkohol. To oznacza, że alkohol był częścią diety na miliony lat wcześniej, zanim ludzie nauczyli się go wytwarzać. Niewykluczone, że pozwolił na pojawienie się i przetrwanie naszego gatunku.
Pojawienie się zdolności do trawienia różnych pokarmów pozwala na korzystanie z nowych źródeł pożywienia. I tak, jak około 7500 lat temu nabyliśmy możliwość trawienia laktozy, dzięki czemu mleko stało się jednym ze źródeł pożywienia, tak zdolność do strawienia alkoholu pozwalała naszym przodkom jeść przejrzałe owoce, które spadły z drzewa i sfermentowały. Jako że niewiele zwierząt toleruje alkohol, owoce takie stały się bogatym źródłem pożywienia, o które nie było konkurencji. To mogło być też jedną z przyczyn, dla których człowiek zszedł z drzewa.
Podczas najnowszych badań naukowcy skupili się na enzymie ADH4, który odgrywa ważną rolę w blokowaniu przedostawania się alkoholu do krwiobiegu. AHD4 obecne w organizmie szympansów, goryli i ludzi jest 40-krotnie bardziej skuteczne niż jego forma znajdowana u innych gatunków. ADH4 pozwala też na trawienie roślin produkujących związki odstraszające zwierzęta. Okazało się jednak, że w parze z możliwością trawienia alkoholu idzie zmniejszona zdolność do trawienia wielu innych związków chemicznych. To oznacza, że żywność zawierająca alkohol była dla naszych przodków ważniejsza niż inne rodzaje żywności.
Enzym ADH4 odpowiada też za kaca. Wraz z podobnymi mu enzymami rozkłada alkohol do aldehydu octowego, którego obecność w organizmie objawia się m.in. bólem głowy.
Komentarze (13)
Astroboy, 5 lutego 2015, 16:34
Czy mógły mi ktoś wytłumaczyć, czy oznacza to, że wcześniej ludzkie niemowlęta odżywiały się inaczej, niż ssąc mleko matek? A może mleko było inne? Za wiki (mleko), zawartość laktozy w ludzkim mleku jest dość spora (w krótkiej tabelce trzecia pozycja, między szympansem i koniem; pod tabelką jest ciekawe źródło danych – "skład mleka dzikich zwierząt" ).
Oj tam, oj tam:
http://kopalniawiedzy.pl/ogonopior-uszasty-alkohol-nektar-zwierze,5351
http://www.tygodnikprzeglad.pl/zwierzeta-na-kacu/
http://nauka.newsweek.pl/czy-zwierzeta-sie-upijaja-i-narkotyzuja-na-newsweek-pl,artykuly,279996,1.html
…
Nie pamiętam kiedy i gdzie o tym czytałem, ale czasem upijają się i słonie, i guźce, i w ogóle się upijają.
TrzyGrosze, 5 lutego 2015, 17:31
Słuszna wątpliwość. W artykule powinno być zaznaczone, że te 7500 lat temu możliwość trawienia laktozy zyskały ( a w zasadzie UTRZYMAŁY po okresie niemowlęcym, czyli zachowały wydzielanie laktazy -enzymu rozkładającego laktozę) osobniki dorosłe. Oseski oczywiście nie miały z nią problemu od chwili, gdy laktoza pojawiła się w mleku ssaków. Zresztą o laktazę trzeba dbać. Nie pijąc mleka, traci się zdolność do jej sekrecji.
antykwant, 5 lutego 2015, 18:39
A czy to nie jest tak, że upijanie się to właśnie efekt braku tolerancji alkoholu?
glaude, 5 lutego 2015, 19:12
Raczej "wspólny przodek"- a nie "wspólny człowiek".
To akurat najbardziej bzdurna część interpretacji faktu posiadania aktywnej dehydrogenazy alkoholowej. Naczelne nie jedzą zgniłych owoców (chyba że w klęsce głodowej- ale czy ktoś to potwierdził?). ADH4 wyewoluowała po to, żeby zjadać najbardziej wartościowe (dojrzałe) owoce. Po prostu najdojrzalsze owoce, czyli najsłodsze (mające najwięcej cukru), zaczynają w bardzo niewielkim stopniu fermentować dzięki drożdżom kolonizującym ich skórkę. Jak każdy wie cukry fermentują w etanol. W pewnym momencie ten proces ustaje (wytwarza się stan równowagi) i owoc dalej jest słodki, a jednocześnie zawiera śladowe ilości alkoholu. Oczywiście piszę o owocach pełnowartościowych z nierozerwaną skórką, nieobtłuczonych i niegnijących.
Żeby dobrze rozpoznawać takie owoce z największą ilością cukru sam kolor nie wystarczy. Stąd mechanizm nakierowany na rozpoznawanie alkoholu. Im szybciej więc ADH4 usunie alkohol z krwi, tym większa szansa na zjedzenie większej ilości wartościowych owoców, kiedy jest ich największy "wysyp". Oczywiście żeby całość działała wspaniale, zostało to włączone (jak wszystko, co zapewnia przetrwanie) w tzw. ukł. nagrody.
Problem w tym, że jedni ludzie mają ten mechanizm bardziej wydajny- a inny mniej. Nie było to problemem, gdy spożywano tylko owoce. Stało się okropnym problemem, gdy zaczęto fermentować alkohole (wino) w starożytności. Wtedy to okazało się, że zbyt silny ów mechanizm prowadzi ludzi go posiadających do zespołu uzależnienia alkoholowego. Co gorsza dotyczy to też naczelnych i u populacji, które mają dostęp do alkoholi (np. małpy na karaibskich plażach dopijające drinki plażowiczów). U nich odsetek alkoholików w populacji, jest taki sam jak u ludzi. Stąd widać jak stary jest to ewolucyjnie mechanizm.
TrzyGrosze, 6 lutego 2015, 10:42
Alkohol "daje przyjemność" ludziom przypadkiem, niechcący , bez fizjologicznego i ewolucyjnego uzasadnienia. Na tej samej zasadzie działają inne substancje (opioidy, kanabinoidy itp), znów przypadkiem ( pododna struktura), będące mimetykami endogennych neurotransmiterów.
glaude, 6 lutego 2015, 15:12
To co napisałeś to prawda. Ale gdy oprócz widoku (najczęściej kolor czerwony) owocu, mozesz wyczuć jeszcze zapach dojrzałych owoców i to z odległości kilku metrów przy bezwietrznej pogodzie. Sprawdzasz jeden gatunek owoca organoleptycznie- to jednak nie ten. Szukasz w pobliżu dalej. Znajdujesz, zjadasz go i juz wiesz, ze to ten. Szukasz pozostalych owoców tego gatunku i zjadasz tyle ile mozesz. Tak to działa. A wydajna dehydrogenaza szybko usuwa alkohol z krwi, zeby układ nagrody nie poczuł "sytości" alkoholowej- bo wtedy przerwie jedzenie.
Bodaj tu w kopalni był artykuł o wypijanej ilości napojów prze ludzi bez pragnienia. Jedni ochotnicy pili czysty sok, inni z odrobiną (niewyczuwalną) ilością alkoholu. Badani o niczym nie wiedzieli. Mieli tylko wypić tyle soku ile zechcą. Okazało się, ze nawet śladowa ilość alkoholu stanowi nagrodę, bo nieświadomi niczego ochotnicy wypili więcej "drinka" niz ci co pili sam sok.
TrzyGrosze, 6 lutego 2015, 18:23
Nie wiem ile alkoholu było w tym doświadczeniu, ale w przejrzałych owocach jest tego bardzo mało ( do1%- ale do sprawdzenia) ze względu na niekorzystne warunki do fermentacji alkoholowej: za dużo tlenu i znikoma zdolność drożdzy przenikania tkanek owocu; to nie kadź fermentacyjna. Z taką ilością etanolu radzi sobie dehydrogenaza alkoholowa w żołądku ( fakt nie powszechnie znany), jest to metabolizm pierwszego przejścia etanolu. W konsekwencji ( a i po drodze jeszcze dehydrogenaza w wątrobie) do ośrodka nagrody w mózgu etanol z takich owoców może w ogóle nie trafić aby stymulować ich większe spożycie.
Hmmm, robiłem kiedyś doświadczenie , aby ten układ nagrody nasycić etanolem. Nie dało się. Prawie cały mózg wysiadł, a ten chciał jeszcze i jeszcze.Astroboy, 6 lutego 2015, 18:36
Nie wiem, jak mój ośrodek nagrody, ale mój ośrodek radości podpowiada, że wszystko jest ok, bo wino (sięgnąłem – z braku możliwości – po młody rocznik 2013) jest dobre i zostało otwarte (wyjątkowo – bywają i takie zachcianki) przez Damę. Papryczki z farszem już dochodzą, ale sądzę, że w tej zabawie alkohol ma jednak znaczenie drugorzędne.
glaude, 6 lutego 2015, 19:58
Mam inne zdanie.
Alkohol potrafi wchłaniać się nawet przez skórę- szczególnie u małych dzieci. Dlatego nie należy ich smarować spirytusem na dużej powierzchni. On nie podlega transportowi biernemu, a już na pewno czynnemu. On po prostu przenika swobodnie przez błony komórkowe składające się w głównej mierze z lipidów. A etanol rozpuszcza się w tłuszczach fenomenalnie. Dlatego zaczyna to robić już od górnego odcinka przewodu pokarmowego, czyli jamy ustnej. Przypomnij sobie, że z jamy ustnej (zwłaszcza obszar podjęzykowy) świetnie wchłaniają się nawet leki w postaci tzw. lingwetki (np. nitrogliceryna, kaptopryl). Tak samo w przełyku. To nie są duże ilości- ale jednak. A efekt pierwszego przejścia (to pojęcie typowo metaboliczne), z tego co ja się uczyłem dotyczy wątroby. Bo z przewodu pokarmowego wszystko wchłania się z ukł, żyły wrotnej i przechodzi przez nią, podlegając (jak m.in. alkohol) redukcji i dopiero trafia do krwiobiegu. Ale nie wszystko w ukł. pokarmowym leży w zlewisku wrotnym. Część górna ( z przełykiem włącznie) i dolna (z odbytnicą)- dlatego czopki są tak skuteczne, omija je.
Zgadza się.
Proces jest znikomy. A do tego nawet w idealnych warunkach (kadź fermentacyjna) zachodzi do określonego poziomu- bodaj 11%-12 %. A i przy tym poziomie drożdże są już zabijane przez alkohol i ustala się stan równowagi. Bardziej stężone alkohole nie powstają już naturalnie, ale w procesie destylacji, który powszechny zaczął być chyba dopiero od średniowiecza.
I w tym jest wlaśnie problem.
System ten powstał u naczelnych w tropikalnym leśnym habitacie, których dieta składała się głównie z owoców, a dopiero w dalszej kolejności z owadów. Jedne przystosowanie do wyszukiwania dojrzałych owoców dotyczyło widzenia barwnego, które póżniej wyewoluowało daleko poza pierwotne przystosowanie. Drugie zaś to superczuły mechanizm rozpoznawania śladowych ilości alkoholu w zapachu, smaku i we krwi (czy przez nerw błędny?- nie jest ustalone dotychczas). Niestety wraz z powstaniem mocnych trunków (od win wzwyż) spożycie ich w pewnej ilości wywołuje (różnej dla różnych ludzi), powoduje, że dehydrogenaza nie radzi sobie z utylizacją- bo nie nadąża. Natura nie przewidziała że takie ilości dostaną się kiedyś do organizmu. Na nasze nieszczęście, zbyt duża ilość alkoholu zaczyna jednak działać na mózg i tam wywołuje efekty, które same w sobie sa nagradzające i odprężające (podkorze), a do tego działa depresyjnie na korę (stan upojenia).
Dehydrogenaza robi coś jeszcze, do czego nie została zaprogramowana. Trawi metanol, którego normalnie przecież nie ma w diecie zwierząt i ludzi. To chemia go wytwarza współcześnie. A jest on bardzo toksyczny ('pijmy szybciej, bo się ściemnia") i może prowadzić w krótkim czasie do śmierci- aldehyd jest bardzo szkodliwy. Na szczęście etanol ma o wiele większe powinowactwo do tego enzymu- dlatego najprostsze leczenie polega na podaniu wódy. A w tym czasie niemetabolizowany metanol jest bezpiecznie usuwany z organizmu. Nadużywali to alkoholicy w stanie wojennym. Przychodzili na pogotowie i mówili, że wypili metanol (np. płyn Borygo i inne wynalazki). Ponieważ nie istniał żaden test na potwierdzenie, podawano im spirytus 70% do wypicia. Gdy proceder sie nasilił w kraju, zaczęto podawać im ten spirytus przez sonde wkładaną do żołądka- a to dośc nieprzyjemne I proceder zmalał.
Jajcenty, 6 lutego 2015, 20:41
Borygo składa się głównie z glikolu (etano-1,2-diol) i myślę że dość łatwo to oznaczyć w laboratorium, ale że również jest metabolizowany przez dehydrogenazę więc można o nią konkurować z użyciem etanolu.
Jednak, jeśli dawkowanie podane przez wiki jest prawdziwe, to nie ma się o co bić: 50-100 ml 40 % etanolu ( no chyba że co 10 minut przez 2 godziny).
W kontekście szkodliwości metanolu, propanolu czy glikolu nieszkodliwość glikolu propylenowego jest zastanawiająca.
TrzyGrosze, 6 lutego 2015, 21:17
Skąd założenie, że DAH ma na celu przede wszystkim rozkład etanolu?!
Dehydrogenaza alkoholowa wykazuje dużą swoistość substratową i oprócz etanolu katalizuje przemiany wielu innych alkoholi i aldehydów, mających znaczenie fizjologiczne. Podstawową funkcją ADH jest udział w oksydacji toksycznego aldehydu mrówkowego, który powstaje podczas fizjologicznych przemian metabolicznych (w wyniku zatrucia alkoholem metylowym również), katalizuje przemiany retinolu, jej izoenzymy biorą udział w przemianie serotoniny, katalizuje przemiany bioamin, dioli, kwasów żółciowych, tłuszczowych, steroidów, digitoksyn, gitoksyn.
Uff. Wystarczy.
Przy moim osobistym założeniu, że alk.etylowy działa " przypadkiem" na układ nagrody, jego rozkład przez ADH też wydaje się być jej "poboczną" funkcją.
glaude, 7 lutego 2015, 08:10
@Jajcenty
Tak na serio nie wiem z czego składa sie Borygo. Natomiast przytoczyłem słowa starego psychiatry o tym, jak postępowali w stanie wojennym alkoholicy. Na dobrą sprawę nie musieli nic wypić. Mogli przyjść i zaszantażować, że to zrobili i trzeba ich ratować wódą.
O,j to rano wyjdź przed sklep osiedlowy gdy go otwierają i zobacz jak się trzęsą miejscowe "siniaki", żeby kupić te malutkie buteleczki z wódką (mają po 50-100 ml). A potem zaobserwuj jak szybko zmienia się ich nastrój z "depresyjno- kompulsywnego" na błogostan.
To już czysta chemia, na której się nie znam. Ale może temat jest wart zbadania?
Na dobrą sprawę w wielu wypadkach wystarczy, że coś poczujesz (powonieniem) i już mózg to odbiera i przetwarza na działanie. Jeśli chodzi o węch, stężenia sa niewyobrażalnie małe- a potrafią działać jak bodźce bezwarunkowe. Z nerwem błędnym też bym był ostrożny w negacji. Po podaniu np. do jamy otrzewnej patogenów (jakichkolwiek: wirusów, bakterii) i to w małej ilości, zanim jeszcze dojdzie do miejscowej reakcji zapalnej (a co dopiero do uogólnionej!) już jest odpowiedź mózgu i człowiek/zwierzę zachowuje sie jak chore. Jest rozbite, szuka spokoju i odosobnienia, depresyjne w zachowaniach. Dlatego etanol też może tak działać- a może silniej i to już od początku ukł. pokarmowego: jama ustna (nos też), gardło, przełyk, a może i krtań- bo jako niezwykle lotny może się dostawać być może z wdychanym powietrzem do ukł. oddechowego. Tego jednak na 100% nie wiem. Na pewno etanol wydala się w czystej postaci przez płuca. Stąd po pijaństwie, na drugi dzień pokój śpiącego jest przepełniony zapachem alkoholu, a z ust skacowanego dalej go czuć. Po prostu ilość z jaką nie radzi sobie na raz ADH wydalają z płuc gazy oddechowe. To też metoda eliminacji.
Być może. Tego nie wiem. Wzbogaciłeś moją wiedzę w tym zakresie. Dziękuję.
I być może nawet katalizowanie procesów, o których piszesz jest ewolucyjnie wcześniejsze. Natomiast dopiero później ewolucja poprzez mutacje uczyniła rozkład etanolu bardziej aktywnym i znalazła dla ADH zupełnie nowe przystosowanie. Takie mechanizmy w ewolucji to norma. Dlatego nie dziw się, ze coś "stworzone" do jednej rzeczy może niezbyt wydajnie robić rzecz drugą. A w wyniku mutacji po wielu zmianach robi wydajniej rzecz drugą niż tę, dla której powstała. W ewolucji wszystko jest przypadkowe i przyjmuje się jeśli jest przystosowaniem do warunków środowiska.
Na koniec (tak na "trzeźwo" ) coś o nagradzającym działaniu alkoholu. Stare porzekadło ludowe mówi, że na weselu może zabraknąć żarcia, może zabraknąć ciasta a wesele i tak będzie udane. Warunek- nie może zabraknąć wódy.
Jakiś książę angielski, bodaj w późnym średniowieczu, odbywający podróż po Szkocji stwierdził, że stypy są tam bardziej radosne niż wesela w Anglii. A wszystko za sprawą whisky.
Jajcenty, 7 lutego 2015, 10:15
Znałem jedynie czterech alkoholików. Nie potrafili funkcjonować mniej więcej do czterech takich dawek. Stąd nisko oceniłem atrakcyjność pojedynczego strzału - mój błąd.
Osoba uzależniona, z syndromem odstawienia zapewne zupełnie inaczej ocenia wartość 100 ml wódki.