Pod wpływem tego hormonu komórki beta mnożą się jak króliki

| Medycyna
Jill A. Brown, CC (Flickr)

Naukowcy z Harvardzkiego Instytutu Komórek Macierzystych odkryli hormon (betatrofinę), który powoduje, że w porównaniu do zwykłego tempa, organizm myszy nawet 30-krotnie nasila produkcję wytwarzających insulinę komórek beta.

Co istotne, nowe komórki β produkują insulinę tylko wtedy, gdy organizm jej potrzebuje, wspomagając naturalną regulację glikemii oraz ograniczając ryzyko powikłań cukrzycy.

Gdyby hormon można było stosować u ludzi, oznaczałoby to, że wykonywane 3 razy dziennie zastrzyki z insuliny zostałyby zastąpione cotygodniową, comiesięczną, a w najlepszym razie coroczną iniekcją z betatrofiny - wyjaśnia prof. Doug Melton.

Nasz pomysł jest stosunkowo prosty. Po dostarczeniu hormonu pacjenci z cukrzycą typu 2. wytwarzaliby więcej własnych komórek beta, co spowolniłoby, a może i nawet zatrzymało chorobę. Nigdy dotąd nie widziałem terapii, która prowadziłaby do tak dużego skoku replikacji komórek β.

Choć, wg Meltona, betatrofina miałaby być lekiem przede wszystkim na cukrzycę typu 2., Amerykanin nie wyklucza, że sprawdziłaby się także przy cukrzycy typu 1., zwiększając liczbę komórek beta i spowalniając chorobę autoimmunologiczną po jej zdiagnozowaniu.

Wszystko zaczęło się od myszy, ale później naukowcy odkryli odpowiedni gen u ludzi. Udało się go sklonować, a w osoczu znaleziono samą betatrofinę.

Odkryciem Meltona i doktora Penga Yi szybko zainteresowały się firmy biotechnologiczne. Obecnie nad betatrofiną pracuje 15-osobowy zespół z niemieckiego Evoteku. Licencją na hormon dysponuje koncern Janssen Pharmaceuticals.

Melton i Yi początkowo nazywali betatrofinę królikiem. Do odkrycia doszło bowiem w Roku Królika, poza tym naukowcy skojarzyli tempo namnażania komórek beta z możliwościami reprodukcyjnymi kicających ssaków.

Amerykanie przyznają, że "zdemaskowanie" betatrofiny to w dużej mierze kwestia szczęścia. W owym czasie zespół głowił się bowiem nad nieco innymi zagadnieniami, m.in. dotyczącymi ciąży. Kiedy kobieta zachodzi w ciążę, przez potrzeby wagowo-energetyczne płodu rośnie jej obciążenie węglowodanowe. By poradzić sobie z tą sytuacją, trzeba większych ilości insuliny (większej liczby komórek beta). Okazuje się, że ciąża rzeczywiście prowadzi do wzrostu stężenia betatrofiny [takie właśnie zjawisko zaobserwowano u myszy] - podkreśla Yi.

Harvardczycy pracowali nad projektem przez 4 lata, ale do przełomowego odkrycia doszło 10 lutego 2011 r. Zobaczywszy namnażające się komórki beta, Yi uwiecznił widok spod mikroskopu i pokazał zdjęcie Meltonowi.

betatrofina komórki beta insulina produkcja hormon Doug Melton Peng Yi