Dron utrzyma się w powietrzu przez 5 dni i przywróci przerwaną łączność

| Technologia
Veronica Padron/MIT

W przypadku katastrofy naturalnej, gdy zostaną przerwane połączenia telefoniczne i internetowe, łączność mogłyby potencjalnie zapewniać drony. Problem jednak w tym, że bezpilotowe samoloty mogą pozostawać w powietrzu przez 1 lub maksymalnie 2 dni, a możliwości takie mają drony szpiegowskie wykorzystywane przez US Air Force. Utrzymanie za ich pomocą łączności na dużym obszarze byłoby zadaniem bardzo skomplikowanym, wymagającym koordynacji pracy wielu dronów, ich startów i lądowań, a koszty takie operacji byłyby liczone w tysiącach dolarów za godzinę.

Inżynierowie z MIT-u stworzyli więc znacznie tańsze drony, które mogą pozostawać w powietrzu znacznie dłużej. Urządzenia o rozpiętości skrzydeł nieco większej niż 7 metrów, może zabrać na pokład sprzęt telekomunikacyjny o wadze do 18 kilogramów i wznieść się na wysokość 4500 metrów. Dron napędzany jest silnikiem benzynowym o mocy 5 KM i może przebywać w powietrzu przez ponad 5 dni.

Oczywiście można zadać pytanie, dlaczego drona nie zasila energia słoneczna. W 2016 roku amerykańskie Siły Powietrzne rozpoczęły z MIT-em współpracę w celu stworzenia drona zasilanego energią słoneczną. Sądzono, że taki pojazd mógłby bezterminowo pozostawać w powietrzu. Jednak po zbadaniu i przeanalizowaniu problemu okazało się, że napędzany energią słoneczną dron nie jest dobrym rozwiązaniem. Taki pojazd dobrze będzie działał w lecie. Jednak w zimie, szczególnie z dala od równika, noce są dłuższe, a w ciągu dnia nie ma wystarczającej ilości słońca. Zatem dron musiałby zabierać więcej akumulatorów, a to powoduje, że jest większy i cięższy. W przypadku katastrof naturalnych takie drony sprawdziłyby się tylko w lecie na niskich szerokościach geograficznych. To po prostu nie działa, mówią autorzy nowego drona.

Naukowcy wykorzystali specjalne narzędzie o nazwie GPkit, które pozwala na określenie optymalnych właściwości pojazdu przy wzięciu pod uwagę wszelkich ograniczeń i wymagań misji. W modelu zawarto ponad 200 różnych ograniczeń oraz modeli fizycznych. Otrzymaliśmy wszelkie informacje potrzebne do skonstruowania optymalnego drona. Mogliśmy też sprawdzić, jak musimy zmienić pozostałe parametry drona, jeśli postanowimy zmienić jeden z nich i jak wpłynie to na jego wydajność, dodają naukowcy.

Gdy GPkit wskazał, że dron na energię słoneczną nie sprawdzi się, postanowiono sprawdzić podobny pojazd ale z silnikiem spalinowym. Na podstawie uzyskanych danych stworzono prototypowy samolot, zbudowany z włókna węglowego oraz Kevlaru. Dron został zaprojektowany tak, by można było go łatwo przechowywać i transportować standardowymi metodami. Dron startuje ze specjalnej rampy umieszczonej na dachu samochodu. Kierowca pojazdu musi osiągnąć odpowiednią prędkość, a wówczas zdalny pilot kieruje dziób pojazdu w górę i zwalnia pojazd z rampy.

Podczas przeprowadzonych testów prototyp z powodzeniem startował, latał i lądował. Jego twórcy zwracają uwagę, że podczas wykorzystywania go w praktyce konieczne będzie zapewnienie odpowiedniej liczby osób, które będą w stanie nadzorować drona przez ponad 5 dni. Takie pojazdy mogą przydać się nie tylko podczas katastrof naturalnych. Można je będzie wykorzystać też do monitorowania stanu środowiska,  sprawdzania kompleksów leśnych pod kątem pożarów, monitorowania przepływu rzek, mówią naukowcy z MIT-u i dodają oczywistym jest, że w ciągu kilku lat ktoś stworzy drona znacznie lepszego od naszego.

dron silnik spalinowy katastrofa naturalna MIT