Wielcy nieuczciwi

| Ciekawostki
Rybson, sxc.hu

Najwięksi emitenci gazów cieplarnianych - USA, UE i Chiny - postępują nieuczciwie wobec innych krajów, uważają badacze z MIT-u i norweskiego Centrum Międzynarodowych Badań nad Klimatem i Środowiskiem. Redukcja emisji, do jakiej zobowiązują się giganci, pozostawia niewielkie pole manewru całej reszcie świata.

Światowi przywódcy deklarują, że chcą zapobiec sytuacji, w której średnie światowe temperatury wzrosną o ponad 2 stopnie Celsjusza w porównaniu do temperatur sprzed epoki przemysłowej. USA zobowiązały się, że do roku 2025 zmniejszą swoją emisję o 28%, a do roku 2050 - o 83%. Unia Europejska deklaruje zmniejszenie emisji o 40% do roku 2030 i o 80% do roku 2050. Chiny zaś nie mówią o redukcji, jednak obiecują, że po roku 2030 nie będą zwiększały emisji, a jednocześnie zwiększą efektywność swojej energetyki. Zdaniem naukowców, takie deklaracje oznaczają, że cała reszta świata, a zatem głównie kraje najbiedniejsze, będą musiały zmniejszyć swoją emisję do poziomu 7-14 raza mniejszego w przeliczeniu na mieszkańca niż emisja amerykańska, chińska czy europejska. Bez tego średnie światowe temperatury wzrosną bardziej niż o 2 stopnie Celsjusza. Na świecie żyje około 7 miliardów ludzi, z czego około 1 miliarda żyje na dobrym poziomie. Pozostałych 6 miliardów z trudem poprawia swoje warunki życia. Jeśli rozwijaliby się oni dzięki spalaniu węgla, tak jak rozwinęliśmy się my, to na Ziemi zrobi się naprawdę gorąco. A wzrost temperatury to byłby dopiero początek problemów związanych ze zmianami klimatycznymi - mówi profesor Susan Solomon z MIT-u.

Z wyliczeń wynika, że jeśli chcemy utrzymać wzrost temperatury poniżej 2 stopni Celsjusza w porównaniu z epoką preindustrialną, to w sumie możemy wyemitować do atmosfery 3,7 biliona ton dwutlenku węgla. Biorąc pod uwagę to, co już wyemitowaliśmy, możemy wysłać do atmosfery jeszcze około 1 biliona ton. To mniej więcej 30-letnia światowa emisja. Jeśli nawet USA, UE i Chiny dotrzymają swoich obietnic dotyczących redukcji emisji, to cała reszta świata będzie musiała dokonać takich cięć, że emisja na przeciętnego mieszkańca będzie tam wielokrotnie niższa niż w USA, UE i Chinach. To zaś oznacza, że te słabo rozwinięte kraje będą miały jeszcze większe problemy rozwojowe.

Oczywiście można się zastanawiać, czy założone 2 stopnie Celsjusza uczynią tak wielką różnicę. Solomon mówi, że tak i przypomina upalne lato 2003 roku, kiedy to wysokie temperatury zabiły ponad 10 000 osób w Europie. Średnie temperatury były wówczas około 2 stopnie wyższe niż temperatury przeciętnego europejskiego lata. Jeśli nadal będziemy emitowali tyle, co obecnie, to do roku 2050 każde lato w Europie będzie prawdopodobnie o 2 stopnie cieplejsze niż średnia - mówi uczona.
Zdaniem profesor Solomon należy znacznie szybciej odchodzić od węgla niż obecnie, a społeczność międzynarodowa musi skupić się na badaniach umożliwiających wykorzystywanie odnawialnych źródeł energii.

gaz cieplarniany globalne ocieplenie emisja USA UE Chiny