Dynamiczne opłaty remedium na korki drogowe?
Grupa naukowa z Kolonii i Nowego Jorku zaprezentowała oryginalną koncepcję poradzenia sobie z korkami na drogach. Ich problem mógłby zostać rozwiązany, zdaniem naukowców, za pomocą dynamicznie zmieniających się opłat drogowych.
Peter Cramton i Axel Ockenfels z Uniwersytetu w Kolonii oraz Richard Geddes z Cornell University opisują, w jaki sposób kierowcy płaciliby zmienną stawkę za korzystanie z dróg. Stawka taka byłaby dostosowywana w czasie rzeczywistym do liczby samochodów na drodze oraz do ich typu i ilości emitowanych spalin. Dzięki niej, jak wierzą naukowcy, nie tylko zmniejszyłyby się korki, ale również redukcji uległoby zanieczyszczenie środowiska.
Szacuje się, że w ubiegłym roku straty gospodarcze spowodowane korkami drogowymi wyniosły w Niemczech 80 miliardów dolarów. Obecnie ci użytkownicy dróg, którzy przyczyniają się do korków, większego zanieczyszczenia środowiska i innych kosztów, płacą tyle samo co ci, którzy takich zjawisk nie wywołują. Bez odpowiednich opłat oznacza to, że społeczeństwo dopłaca do takich kierowców. A to nie jest uczciwe, mówi Ockenfels. Jeśli opłata drogowa będzie dostosowywana do warunków, na przykład w czasie godzin szczytu będzie wyższa niż poza nimi, każdy wybierze tę porę podróży, która mu najbardziej pasuje. To już działa w przypadku systemów nawigacji. To zmniejszy korki na drogach, usprawni ruch i zmniejszy emisję dwutlenku węgla, dodaje Cramton.
Z technicznego punktu widzenia tego typu system mógłby powstać już dzisiaj. Naukowcy nie obawiają się, że uderzyłby on w uboższych użytkowników dróg. Ceny musiałyby być dynamicznie zmieniane, a kierowca musiałby mieć wybór. Wyobraźmy sobie, że pobieramy opłatę tylko za poruszanie się lewym, zwykle bardzo obleganym, pasem wielopasmowej drogi. Wówczas zwiększy się ruch na prawym pasie. Wszyscy na tym skorzystają, stwierdza Ockenfels.
Komentarze (17)
Ksen, 6 sierpnia 2018, 11:46
Naukowcy powinni się raczej kierować nauką. Może wówczas zobaczyliby rzeczywiste przyczyny korków i podali sensowniejsze rozwiązania. Np. takie, żeby firmy, który mogą zatrudniać telepracowników, ale tego nie robią, płaciły te właśnie powiększone stawki, nie mogąc nimi jednocześnie obciążać końcowego produktu lub wypłat pracowników. Inaczej mówiąc, to właściciele (lub akcjonariusze) powinni obrywać tęgo po kieszeni.
Jajcenty, 6 sierpnia 2018, 15:56
A kto sfinansuje urzędnika, który będzie ustalał domiary? Telepraca sama się upowszechnia w firmach które wynajmują biura, gdy pracownik jest skłonny pracować za niższą stawkę, gdy nie ma spadku wydajności. Ten ostatni aspekt wymaga od pracodowcy wdrożenia dodatkowych mechanizmów kontrolnych. Czasami skórka niewarta wyprawki.
Korki biorą się z tego, że po drodze o przepustowosci 100 sam/min próbuje jechać 150 sam/min. Korek rośnie w tempie 50sam/min. Jeśli przeciętny samochód ma 4 metry długości, to korek rośnie w tempie 200 metrów/min (podzielić przez liczbę pasów), ot i cała tajemnica. Doskonały przykład tego zjawiska można zobaczyć na przykład na bramkach płatniczych.
Jeśli nie zdołamy ludzi przekonać do idei, że samochód jest najgorszym środkiem transportu miejskiego, to nic miast nie odkorkuje. Podatki i opłaty są prostym sposobem. Ja jednak skłaniałbym się do zniesienia opłat za komunikację miejską - przynajmniej miejscowym. Za 80 miliardów dolarów rocznie można naprawdę nieźle zainwestować w publiczną infrastrukturę. Tak, thikim , wiem, socjalista ze mnie, ale na razie kapitalizm nie radzi sobie z tym problemem, chyba nigdzie?
Ksen, 6 sierpnia 2018, 17:01
Domiary powinny być ustalane automatycznie jako procent od dochodu firmy w taki sposób, aby, jak to raczyłeś określić, skórka się znacznie bardziej opłacała. Np. trzykrotnie. Kalkulowane centralnie wg najwyższych stawek.
Z takiej samej przyczyny, z jakiej obciążane są domiarami elektrownie węglowe przy jednoczesnym dopłacaniu do elektrowni ekologicznych.
Tiaa... Jeszcze w PRL był taki projekt. Żeby kierowcy płacili specjalny podatek od długości samochodu. Za podstawę byłby brany najkrótszy samochód produkowany seryjnie. W PRL to był maluch, teraz pewnie Smart. Za każdy centymetr przewyższający jego długość np. złotówka. Dziennie. Przepis nie dotyczyłby komunikacji miejskiej. Że też nigdy tego nie zrealizowano...
Nie, nie przekonamy. Nie zdołasz tego zrozumieć, bo jesteś właśnie socjalistą. A socjaliści uważają ludzi za bydło, które trzeba poganiać batem. Np. podatkowym. Nie próbując zrozumieć przyczyny i skutku.
Przyczyną korków jest to, że ludzie jednocześnie chcą dojechać do pracy, a nie to, że akurat wybierają samochód. Trzeba wyeliminować przyczynę, czyli wprowadzić pracę zdalną.
Jajcenty, 6 sierpnia 2018, 17:15
Ale zdajesz sobie sprawę, że osoby pracujące przy biurku to jakieś 10-15% całego przeciętnego przedsiębiorstwa? I pewnie mniej niż połowa z nich może świadczyć pracę zdalnie. Jak sobie wyobrażasz zdalną pracę tokarza ?
Samochód w mieście się kończy. Na przykładach amerykańskich widać, że nawet budowanie 12 pasmowych dróg nie rozwiązuje problemu w mieście. Dodatkowo, Twoje wnuki to prawdopodobnie ostatnie pokolenie prowadzące samochód (autonomiczne przejmą rynek), tak jak mój dziadek należał do ostatniego pokolenia używającego konia jako środka bojowego.
Krzychoo, 6 sierpnia 2018, 17:26
Ciekawe, czy doczekam autonomicznych samochodów w sprzedaży. Jeżeli cena mnie nie zabije to kupie od razu.
Ksen, 6 sierpnia 2018, 17:27
Widziałeś nowoczesne tokarki, czy też masz na myśli zabawkę dla domowego hobbysty?
A może myśląc o tokarce, masz na myśli zabytek w tym rodzaju:
Krzychoo, 6 sierpnia 2018, 17:36
U mnie w pracy mamy ok 50 pracowników: magazynierów, technologa, projektantów, spawaczy, piaskarza, malarza, monterów, kontrolę jakości, serwis maszyn, programistę maszyn. Dla nich też masz pomysł na prace zdalną haha?
ksalem, 7 sierpnia 2018, 00:09
Liczę na to, że wypowiadali się tu kierowcy. Na szczęście ja nie jestem. Czytając niektóre wypowiedzi odbieram, że piszą je masochiści, którzy chcą wręcz płacić więcej nie dostając nic dodatkowego.
Czy nie widzicie, że to opracowanie to kolejna próba usprawiedliwienia wykorzystania ludzi pracujących by inni mogli żyć na ich koszt? Takie opłaty są formą daniny (dajesz i nic w zamian). Jeśli ktoś liczy, że zmniejszy to ilość samochdów na drodze to się wg. mnie myli. Wprowadzając taką formę opłat, z automatu musi utworzyć się lista wyjątków. Ludzie i tak muszą się przemieszczać w mieście i poza nim.
Czy jak coś jest możliwe technicznie to można mówić, że można to wprowadzić? Czy ktoś słyszał o automatycznym poborze opłat na płatnych drogach w Polsce? Ile milionów publicznych pieniędzy poszło na projekty? Na autostradach są tylko pojedyncze bramki niepołączonych systemów, z których korzystają nieliczni.
Ogólnie jestem za zachętą dla ludzi do komunikacji publicznej, która docelowo powinna być opłacana z podatków. Wszelkie problemy związane z nieopłacalnością już widać od dawna w miejscowościach ościennych większych miast. Ludzie zmuszani są do korzystania samochodów osobowych przez brak sensownych połączeń.
raweck, 7 sierpnia 2018, 12:23
Spójrz na zakorkowaną ulicę. Co widzisz? w większości aut siedzi jedna osoba: kierowca. Dlaczego?
- Wygodniej wsiąść do auta w garażu i wysiąść w miejscu docelowym zamiast dojść na przystanek i czekać na autobus, szczególnie jeśli pogoda nie jest sprzyjająca, a przystanek odległy.
- Przemieszczający zmoknie po drodze albo ugotuje się w środku transportu, często w niewybrednie pachnącym towarzystwie.
- Autobus z reguły też stoi w korkach. Tramwaj i metro oczywiście w tej kwestii mają przewagę.
Czyli niezależnie od tego czy podróżny przemieszcza się sam czy z kimś wybiera najwygodniejszy dla siebie scenariusz.
Jestem kierowcą. Korzystam także z komunikacji publicznej. Podpisuję się pod powyższym. Karanie mandatami, bo tak postrzegam dodatkowe opłaty za przejazd o "niewłaściwej godzinie", to infantylne rozwiązanie. Jestem w stanie zrozumieć opłaty za przejazd pustym autem osobowym prowadzonym tylko przez kierowcę, tylko jak to egzekwować?
System automatycznego poboru opłat na autostradzie powinny być maksymalnie proste, aby ludzie chcieli ich używać. Powinny bazować na istniejących rozwiązaniach technicznych, np na aplikacjach w smartfonach. GPS, dostęp do internetu, Blutooth, Wi-Fi, opcjonalnie OCR tablicy rejestracyjnej - te technologie powiązane ze sobą mogą dawać precyzyjną informację o aktualnym samochodzie zbliżającym się do bramki na autostradzie. Zakładam, że auto nawet nie musiałoby się zatrzymywać. Na pasie którym przejechałoby auto bez aplikacji może działać coś w rodzaju fotoradaru i odpowiedniej opłaty po fakcie za nieopłacony przejazd.
100 osób w autobusie a 100 osób w samochodach. Załóżmy średnio po 1,5 osoby na samochód, czyli około 60 samochodów zaokrąglając w dół. Ile miejsca zajmuje jeden autobus, a ile zajmuje 60 samochodów?
Czy komunikacja powinna być opłacana z podatków? Nie wiem... Na pewno brak sensownego połączenia powoduje, że często wybieram auto zamiast komunikacji publicznej.
Wydaje się, że metro najlepiej rozwiązuje korki. Nie jeździ na trasach kolizyjnych. Jest niewrażliwe na pogodę. Niestety jest drogie w realizacji.
Jajcenty, 7 sierpnia 2018, 16:32
Mam 4,4 km do pracy. Próbowałem jeżdzić autobusem ale przez 3/4 roku załapałem się na przeziębienie sześć razy. Próbowałem chodzić, ale w zimie przekroczenia w pyłach sięgają 500-800% Żeby było zabawniej, moje 1.9TDi jest na tym dystansie tańsze od biletu miesięcznego. Zapewne zainwestuję w dobrą maskę ppyłową i wrócę do chodzenia.
Według artykułu same Niemcy tracą 80 mld dolarów rocznie. Można za to budować 400 kilometrów metra rocznie. Trudnym jest sposób uzyskania tej kasy. Argumentacja: rocznie w korku spalasz 1000$, daj nam 500 $ a my zbudujemy metro, żebyś miał zakazane jeżdzić samochodem - bo masz metro - Czujesz ból typowego miejskiego króla szos?
KONTO USUNIĘTE, 7 sierpnia 2018, 20:51
W korku nie w korku, POŁOWA ceny paliwa to danina dla państwa. Przecież to logiczne: im więcej stoisz jeżdżąc, tym budżet ma więcej na swoje fanaberie. Metro to głupota dla państwowych finansów.
mankomaniak, 7 sierpnia 2018, 22:54
Ci naukowcy, zamiast tracić czas na obmyślanie nowych (bzdurnych) podatków, powinni się skupić na opracowaniu technologii latających samochodów. To już na świecie się dzieje (żyrokoptery).
Ergo Sum, 8 sierpnia 2018, 01:46
BARDZO MĄDRZE NAPISANE! BRAWO
Dodam jeszcze, że opłaty zależne od godzin są skrajnie niesprawiedliwe bo niektórzy mogą sobie godziny wybrać a inni nie. Z kolei opłaty zależne od spalin uderzają głównie w grupę najbiedniejszą. Takie pomysły powinny kwalifikować do zakazu publikacji naukowych przez parę lat.
Najlepszym znanym mi rozwiązaniem na korki jest sieć 3D do poruszania się małych, autonomicznych, publicznych pojazdów. Taka sieć jest dowolnie skalowalna i bezkolizyjna. Możliwa do produkcji tylko jeśli pojazdy będą małe. Ogólna dostępność tych pojazdów zapewni wielokrotne używanie ich w ciągu dnia. To jest rozwiązanie na miarę XXI wieku a nie jakieś przestrzałem przepisy komunistycznych opłat.
kamel, 8 sierpnia 2018, 10:25
200-tysięczne miasto. Odległość do pokonania: 5 km, pomiędzy dwiema z większych dzielnic miasta, relatywnie blisko centrum, nie jakieś obrzeża.
Czas dojazdu samochodem: 10 minut.
Czas dojazdu komunikacją publiczną: 90 minut, w tym 2 przesiadki (jedziemy radośnie przez centrum).
I w zasadzie od razu widać, że z transportu indywidualnego ludzie nie zrezygnują, bo albo będzie zła pogoda, albo będzie niewłaściwa trasa. Nie da się zrobić przystanków co kilometr, nie da się takiej siatki nałożyć na całe osiedla. Zawsze skądś będzie do przystanku daleko.
Rozwiązanie przyszłości? Rezygnacja z komunikacji własnej, ale przy utrzymaniu indywidualnej. Czyli:
1. samochody autonomiczne i zakaz samodzielnego prowadzenia pojazdów w miastach - kierowcy muszą utrzymywać odstępy, kierowcy muszą zwalniać na skrzyżowaniach (albo całkowicie się zatrzymywać), kierowcy potrzebują sygnalizacji świetlnej. Samochody autonomiczne działające w porozumieniu ze sobą mogą zaplanować przejazdy tak, aby mijać się w locie. Pozostałaby jedynie sygnalizacja świetlna przy przejściach dla pieszych.
2. samochody autonomiczne wypożyczane - do sklepu jadę jakimś mikro-trójkołowcem, ze sklepu meblowego wracam dostawczakiem. Nie ma marnowania miejsca na drogach dużymi pojazdami, bo dzisiaj jedziesz takim samochodem, jaki masz - posiadając samochód rodzinny po bułki także jadę taką krową.
3. pojazd autonomiczny dowożący lokalnie ludzi do miejsc zgrupowania (przystanków, centrów przesiadkowych).
I to są najważniejsze punkty - nie da się przesiąść do komunikacji zbiorowej, bo ona jest sprawna jedynie na trasach o wysokiej koncentracji ruchu, a tam się nie zawsze można wygodnie dostać (brzydka pogoda, półtora kilometra z buta itp.). Nie można się skupić na rowerach, bo raz - pogoda..., a dwa - zanieczyszczenie powietrza, które będzie zawsze. Bo jak nie spaliny, to starte opony czy okładziny hamulców.
Powyżej o rozwiązaniach, a teraz o przyczynie: przyczyna korków jest zupełnie inna, niż nam się wydaje. Korki w miastach powodują samochody, którymi poruszają się ludzie. Praprzyczyną korków jest więc ...zbyt duża koncentracja ludzi.
Poszerzysz ulice, żeby mogło przejechać więcej samochodów?
Wybudujesz piętrowe parkingi, żeby mogło zaparkować więcej samochodów?
Stworzysz idealną komunikację publiczną/autonomiczną/telepatyczną/magiczną?
To w odpowiedzi na zwiększoną pojemność miasta ...zaraz zamieszka w nim więcej ludzi i znowu będzie ciasno. Zamiast bloków 10 piętrowych zbudują 20 piętrowe i wracamy do stanu zakorkowania.
Aby rozwiązać problem korków należy wprowadzić ograniczenia na koncentrację biznesu i przemysłu (miejsca pracy). Tak, aby nie tworzyły się olbrzymie klastry typu warszawski mordor, gdzie rano chce się dostać 100 tys. ludzi, a wieczorem stamtąd wyjechać. Należy rozrzucać równomiernie biznes po dostępnym obszarze tak, aby nie koncentrować codziennych migracji. Zakazać "biurowych" biznesów w centrach miast, na starówkach. Stworzyć kompleksowe klastry urzędowe, żeby w jednym miejscu, poza centrum miasta, dostępne były wszystkie urzędy w jednym miejscu. Pozostawić centra dla wypoczynku mieszkańców i nie-masowej rozrywki (masową również lokalizować w specjalnych strefach).
raweck, 8 sierpnia 2018, 12:55
To było tak nierozsądnie napisane, że nawet tego nie komentowałem, ale jeżeli ktoś to jeszcze pochwala, to muszę się do tego odnieść. Firma nie korzysta z telepracy, bo ma taką fanaberię. Utrzymywanie stanowiska pracy w siedzibie firmy kosztuje. Jeżeli telepraca będzie opłacalna, to będzie rozprzestrzeniać się na rynku, ponieważ każda zdrowa firma dąży do maksymalizacji zysku. Nie zawsze jest jednak możliwa. Współpracuję z programistami. Często pojawia się tutaj telepraca, ale nie jako stała forma współpracy. Telepraca ma wiele zalet, ale ma też wady. Nie integruje pracowników tak jak praca na miejscu. W moim konkretnym przypadku wykształcenie nowego pracownika jest bardzo kosztowne i czasochłonne. Z tego powodu ważna jest niska rotacja pracowników. Jednym ze sposobów osiągnięcia tego jest budowanie odpowiedniej atmosfery pracy i integracji pracowników.
Abstrahując od tego, że Państwo powinno jak najmniej wtrącać się w biznes ponieważ zarówno subsydia i dodatkowe podatki wypaczają rzeczywistość: Zwroty typu:
- "firmy, które mogą zatrudniać telepracowników, ale tego nie robią"
- "płaciły te właśnie powiększone stawki, nie mogąc nimi jednocześnie obciążać końcowego produktu lub wypłat pracowników"
są infantylne Nie da się ani tego obiektywnie ocenić, ani wyegzekwować.
raweck, 9 sierpnia 2018, 12:54
Jak to jest, że w jednym fragmencie chcesz wprowadzać podatki nie próbując zrozumieć przyczyny (braku powszechności telepracy), a w drugim zarzucasz innym (że poganiają podatkami oraz nie próbują zrozumieć przyczyny i skutku korków)?
kamel, 9 sierpnia 2018, 15:14
@raweck - Ksen po prostu nie wie, że jest socjalistą, bo nie rozumie tej filozofii, a jednocześnie ktoś mu natłukł do głowy, że jest zła (sam raczej do tych wniosków nie doszedł, skoro jej nie zna).
Nie rozumie, że ludzie również nie spędzają 1,5h dziennie w korkach z wrodzonego masochizmu albo uwielbienia dla pracy w biurze, tylko z konieczności - jeżeli ktoś na swoim stanowisku widzi zastosowanie do telepracy, to sam z siebie, osobiście, ma podstawy do wywierania odpowiedniej presji na pracodawcy, aby taką formę współpracy mu umożliwił.
Te jego brednie o "nowoczesnych tokarkach" to również objaw tego, że "nie zna się, to się wypowie" - tak, fajnie że istnieją nowoczesne tokarki, ale do nich trzeba coś włożyć, a później z nich coś wyjąć. Że istnieją roboty? Oczywiście - każdy zakład ma na wyposażeniu armię autonomicznych robotów. Dlatego zawód tokarza zaniknął 100 lat temu. A zakłady zatrudniają tylko programistów i automatyków, a te durnie nie chcą pracować zdalnie. Że jak? Że sterowniki do robotów oprogramowuje się lokalnie? Kablem szeregowym? Że czujniki kalibruje się lokalnie? No co za średniowiecze Ksenie, prawda? A pisałeś może kiedyś program na takiego robota? Wydasz 1000 euro programiście i będziesz czekał 2 dni, żeby sobie wytoczyć tulejkę? Nie? Bo... może tokarz to zrobi w 3 minuty ...stojąc przy takiej "zabytkowej" tokarce?
@Ksen - zanim zaczniesz się dalej ośmieszać swoim futurologicznym socjalizmem (gdzie korków nie ma, bo do pracy nikt nie jeździ), to radzę więcej sceptycyzmu wobec kolorowych gazetek, z których czerpiesz wiedzę.