Autonomiczny ślizgacz a la krokodyl śledzi jakość wód

| Nauki przyrodnicze
Carnegie Mellon University

Autonomiczne ślizgacze przypominające krokodyle pozwoliły naukowcom z USA zbadać jakość wody w kenijskiej rzece Mara. Biolodzy zdecydowali się na ten podstęp, podejrzewając, że skoro rzeka jest toaletą dla ok. 4000 hipopotamów, może to mieć niekorzystny wpływ na żyjące w dalszym jej biegu ryby.

Ślizgacze przemknęły przez hipopotamie baseny, skanując dno w poszukiwaniu osadów z odchodów i prowadząc pomiary jakości wody.

Ludzie nie zapuszczają się do będących królestwem hipopotamów wód, ale brunatne łodzie były przez giganty dość dobrze tolerowane, całkiem jak krokodyle. Zdarzył się tylko jeden krótki atak. Nigdy nie zapomnimy tych 30 sekund - twierdzi prof. Paul Scerri z Carnegie Mellon University, dodając, że koniec końców ślizgacz wymknął się 2,5-t hipopotamowi. To niezły wyczyn, jak na wypełniony workami z powietrzem obiekt z formowanego próżniowo polimeru.

Amanda Subalusky, Christopher Dutton i David Post z Uniwersytetu Yale oraz Emma Rosi-Marshall z Carnegie Mellon University badają jakość wody w Marze od 2008 r. Naukowcy przypuszczali, że hipopotamy, które spędzają noce, żerując na sawannie, a dnie, pluskając się i defekując w rzece, odpowiadają ze problemy z jakością wody, zwłaszcza w okresach zmniejszonego przepływu. Subalusky wylicza, że każdego dnia hipopotam wytwarza ok. 10 kg mokrych odchodów. Gdy poziom wód jest wysoki, są one z łatwością zmywane w dół rzeki, ale w czasie niskiego przepływu osadzają się na dnie hipopotamich basenów, gdzie żerują na nich zużywające tlen bakterie. Kiedy później przepływ wody się zwiększa, stężenie O2 w leżących niżej odcinkach rzeki spada, co może prowadzić do masowego śnięcia ryb. Subalusky i Dutton sądzą, że dzieje się tak przez wymywanie odchodów z basenów hipopotamów. Dotąd jednak nie było jak sprawdzić, czy to prawda.

Hipopotamy to znane z atakowania łodzi bardzo terytorialne i agresywne zwierzęta. Wchodząc do rzeki, musimy pracować z uzbrojonymi strażnikami, a i tak nigdy nie dostalibyśmy się do hipopotamiego basenu - opowiada Subalusky.

W marcu br. do Kenii trafiły 3 autonomiczne ślizgacze, które wykorzystują smartfony z Androidem. W czasie 3-tygodniowego pobytu zespół Scerriego dotarł ślizgaczem (za każdym razem jednym) do ponad 10 hipopotamich basenów. Dzięki sonarowym czujnikom stworzono mapy głębi basenów oraz oceniono głębokość osadów z fekaliów. Inne sensory mierzyły temperaturę wody, zawartość tlenu i przewodnictwo elektryczne. Dane są nadal analizowane i jeszcze ich nie opublikowano. Choć nie można więc wyciągać wniosków, wszyscy mają nadzieję, że uda się ustalić parę istotnych rzeczy, bo w przypadku kilku basenów pomiary przeprowadzono przed i po epizodzie wymywania.

Łodzie ucharakteryzowano na krokodyle, bo tak zasugerował będący Masajem przewodnik.

 

ślizgacz krokodyl Mara rzeka woda odchody osady śnięcie ryb bakterie tlen Paul Scerri Amanda Subalusky Christopher Dutton