Spory o władzę nad internetem
Komitet Senatu USA przegłosował ustawę, która, jak twierdzą jej krytycy, pozwoli prezydentowi na wyłączanie części internetu. Teraz ustawa trafi pod obrady Senatu.
Zwolennicy Protecting Cyberspace as a National Asset Act mówią jednak, że nowe przepisy w rzeczywistości ograniczają władzę prezydenta nad Siecią. Obecnie obowiązująca Communications Act z 1934 roku daje bowiem prezydentowi prawo do wyłączenia każdego urządzenia lub stacji komunikacyjnej na wypadek wojny.
Nowe przepisy przewidują, że prezydent ma prawo do podjęcia natychmiastowej akcji w celu ochrony krytycznych części internetu. Wykonując je prezydent może nakazać właścicielom infrastruktury, by w szczególnych sytuacjach podjęli konkretne działania w celu obrony sieci przed cyberatakiem. Ma on też prawo ogłosić, trwający maksymalnie 120 dni stan cyberzagrożenia. Przedłużenie tego stanu będzie możliwe jedynie za zgodą parlamentu.
Krytycy twierdzą jednak, że nowe przepisy bardziej zaszkodzą niż pomogą. Zwracają uwagę na fakt, że rynek zabezpieczeń najlepiej rozwija się bez interwencji państwa, dzięki konkurencyjności i rosnącym wymaganiom. Aż 24 organizacje walczące o wolności obywatelskie skierowały do Senatu list, w którym zauważają, że ustawa przewiduje powołanie Narodowego Centrum Cyberbezpieczeństwa i Komunikacji, daje mu dużą władzę nad krytyczną infrastrukturą, ale nie definiuje, które części krytycznej infrastruktury podlegają tej władzy. Natomiast bez zdefiniowania krytycznej infrastruktury istnieje obawa, ze urzędnicy zyskają władzę nad elementami internetu, które są codziennie używane przez Amerykanów do korzystania z prawa do swobodnej wypowiedzi i dostępu do informacji. Potrzebne jest wprowadzenie zmian, które dadzą gwarancję, że cyberbezpieczeństwo nie będzie sprzeczne z wolnością słowa, prywatnością i innymi wolnościami obywatelskimi - apelują autorzy listu.
Komentarze (27)
marc, 25 czerwca 2010, 23:44
To jest jakas patologia absolutna ... ten chory kraj - pod przykrywka demokracji - lamie wiele praw podstawowych i wolnosciowych. Dobrze, ze internet ma strukture zdecentralizowana, a jego pozostale obszary nie podlegaja zadnej jurysdykcji USA.
Jurgi, 26 czerwca 2010, 05:14
Kilka krajów i tak już wcześniej przebąkiwało o stworzeniu własnego internetu. Teraz temat pewnie powróci.
marc, 26 czerwca 2010, 10:44
Oby! popieralbym taka inicjatywe OpenSourced Internet! w zasadzie to bylaby szansa dla wprowadzenia wolnych technologii na szeroka skale. Wtedy istnialby ten 'oplacany, komercyjny internet' z reklamami, a takze ten wolny, w ktorym funkcjonuja swiadomi ludzie. Naturalnie ci z 'platnego' traktowaliby innych jak sobie gorszych, ale kogozby to wtedy obchodzilo? to oni traciliby najwiecej.
Mariusz Błoński, 26 czerwca 2010, 13:16
W każdym kraju są przepisy nadające władzy nadzwyczajne uprawnienia w pewnych sytuacjach. Róznica jest taka, w USA kwestie tego typu są szeroko dyskutowane, interesują się nimi media, dużo do powiedzenia mają liczne i bardzo potężne organizacje społeczne. Dzięki temu sytuacja jest jasne, a najważniejsze kwestie jawne. Skąd wiesz, jakie jest prawodawstwo w innych krajach? Założę się, że w zdecydowanej większości państw władze mają znacznie większe uprawnienia, chociażby dlatego, że społeczeństwo obywatelskie jest w nich znacznie słabsze, rynek mediów uboższy, więc władzy łatwiej jest robić to co chce.
A "krajowego internetu" nie stworzysz. Internet jest tym, czym jest dzięki temu, że nie jest "narodowy" a ponadpaństwowy. A że w USA znajdują się najważniejsze elementy struktury internetu, to wynika zarówno z historii - to w USA powstawał internet - jak i z faktu, że Amerykanie wykładają kasę na utrzymanie tej infrastruktury.
I nie łudź się, że działania władz USA nie wpłyną na internet w innych krajach. Obecnie w Internecie działa 13 root serverów. Aż 10 z nich znajduje się na terenie USA.
Jurgi, 26 czerwca 2010, 18:14
Sądzisz, że niemożliwe jest postawienie własnego systemu dns, obsługiwanego przez własne serwery? Niby dlaczego, skoro takie inicjatywy nawet są i działają (albo przynajmniej działały), oferując „nieoficjalne” TLD.
Spowodowałoby to oczywiście rozpad Internetu na logicznie oddzielne struktury. Kilka państw, niezadowolonych z kontroli USA nad siecią na poważnie przygotowywało plan stworzenia czegoś takiego. Jeśli dobrze pamiętam, nazwy domen miały być pozbawione TLD. Nie wiem, jak daleko zaszli w zamierzeniach, zanim nie doszli do wniosku, że to nieco mało sensowne. Ale wykonalne jest.
Mariusz Błoński, 26 czerwca 2010, 18:34
Czyli robimy "internet" tylko za pomocą własnych polskich zasobów. Bez Google'a, YouTube'a, Facebooka, CNN, BBC i tysięcy innych witryn, tak?
Proponuję od razu odrzucić wszystkie inne amerykańskie imperialistyczne wynalazki, poczynając od tranzystorów...
czesiu, 26 czerwca 2010, 19:04
Masz rację odnośnie nierealności fizycznej separacji sieci. Nawet jeżeli jest to teoretycznie możliwe, to jednocześnie oznacza też powrót do internetowej epoki kamienia łupanego. Jednak w odniesieniu do tranzystorów za wikipedią:
dlaczego należy z nich rezygnować, skoro w USA zostały po prostu opatentowane... ;D
czesiu, 26 czerwca 2010, 19:19
Eh, szkoda, że nie zdążyłem z edycją posta, doczytałem i już wiem, że faktycznie pierwszy tranzystor został skonstruowany przez amerykańców
marc, 27 czerwca 2010, 00:08
True. Warto podkreslic slowo "pewnych". ale nie pod pretekstem walki z terroryzmem, zacma, czy uzaleznieniem sie obywateli od medium.
Jestes pewny, ze w USA jest to takie oczywiste, a organizacje sa swiadome? spoleczenstwo USA jest jednym z najmniej swiadomych spoleczenstw w swiecie ... [patrz arg. z odp. powyzej]
Spoleczenstwem swiadomym nazwalbym polskie spoleczenstwo, ktore - choc duzo mniejsze od USA - zareagowalo blyskawicznie na proby wprowadzenia indeksu stron zakazanych. Paradoksalnie wielkosc USA wplywa na ich niekorzysc. Takze ich podzial administracyjny rujnuje wiele inicjatyw ogolnokrajowych i warto o tym pamietac. Odmienne prawodastwo, ustawodastwo ... etc.
Nie podazajmy bezmyslnie tropem wyidealizowanego obrazu USA sprzedawanego w mediach. Rzeczywistosc jest odmienna. Ten kraj boryka sie z cala masa wewnetrznych problemow.
Dostrzegam sprzecznosc. Jesli ponadpanstwowy, to moze istniec i bez USA. USA moze sie sama wylaczyc zakladajac, ze cokolwiek kontroluje. Argument o [braku] jurysdykcji jest wciaz aktualny, Panie Mariuszu.
Sadzisz, ze trudno jest przeniesc 'centrum' czegos, co z racji swej natury jest zdecentralizowane? to, ze projekt DARPA zostal zainicjowany w USA nie oznacza, ze bez nich sie nie obejdzie ... ja moge sie obyc bez calego tego plastiku internetowego, z ktorego i tak nie korzystam - CNN, YT, Spolecznosciowki ... zasoby, ktore mnie interesuja znajduja sie na calym swiecie [sa rozlokowane na roznych serwerach]. Kwestie indeksowania globalnego i przegladania wynikow tez dalaby sie rozwiazac stosunkowo szybko.
Haslo klucz: decentralizacja. Poza tym nikt nie mowi o wycinaniu Polski z internetu. To amerykanie wycieliby sie z internetu, ale pozostale struktury wciaz by funkcjonowaly, jak punkty wielkiej pajeczyny ...
Technologicznie zatem jak najbardziej wykonalne.
Przeceniasz mozliwosci USA. Powrot do slowa-klucza - decentralizacja. Nie doceniasz zas uzytkownikow internetu nie bedacych de facto amerykanami ... a bedacych specjalistami i posiadajacymi srodki. Sadzisz, ze sieci akademickie, medyczne, bankowe, etc moglyby sobie pozwolic na paraliz? nie. To umocniloby jedynie - po poczatkowej chwilowej panice - zdecentralizowana strukture internetu.
W swiecie OSS stworzenie infrastruktury nie wiaze sie juz z uzyskiwaniem pozwolen. Wystarczy sprzet, oprogramowanie i wiedza.
Mariusz Błoński, 27 czerwca 2010, 11:00
@marc: odniosę się tylko do tej "świadomości" - na jakiej podstawie stwierdzasz, że obywatele USA są jednymi z najmniej świadomych? Dysponujesz jakimiś badaniami na ten temat?
Przykład z PL jest kompletnie nietrafiony. Co takiego niby zrobili obywatele - oprócz popyskowania sobie na forach, co robią codziennie i na najróżniejsze tematy - by cenzura internetu nie stała się faktem? Nic.
W USA istnieją tysiące organizacji społecznych, z czego kilka tak potężnych, że są w stanie wydać miliony na kampanie propagandowe, wynajęcie lobbystów czy w końcu spory sądowe z najpotężniejszymi koncernami na świecie lub administracją prezydencką. Masz w Polsce coś takiego?
No i najświeższy przykład z Polski - ostatnie naloty skarbówki na sklepy z dopalaczami. W USA takie działanie władz spotkałoby się z ostrym protestem w Kongresie, potężną awanturą w mediach, oskarżeniami o łamanie obywatelskich oraz procesami sądowymi.
Dlaczego? Ano dlatego, że to działanie typowe dla różnych dyktatur - władzy nie podobają się obywatele, więc szuka na nich haka, by ich zniszczyć (a raczej zniszczyć ich LEGALNIE DZIAŁAJĄCĄ firmę). W normalnym kraju, gdzie obywatel jest podmiotem, jest traktowany jak partner, takie działania są nie do pomyślenia. Władza nie może wyznaczać sobie obywateli, którzy jej się nie podobają i wysyłać do nich policję/skarbówkę/służby specjalne by znalazły coś, co pozwoli obywatela zniszczyć.
Pokaż mi, jak to się nasze wspaniałe społeczeństwo wykazało w tej sprawie świadomością?
Świadomość obywatelska nie polega na pyskowaniu na forach, bo to niczego nie daje. PO nie wycofało się z projektów cenzury internetu dlatego, że ktoś coś w internecie napisał. Podobnie jak nie wycofali się projektów płatnych obwodnic miast z tego powodu. Wszystko zbiegło się z terminem wyborów.
Świadomość obywatelska polega na tym, że obywatele walczą o swoje prawa, mają cele, które chcą zrealizować. Starają się kontrolować władzę. I pomagają sobie nawzajem.
O poteżnych organizacjach (np. ACLU) już wspominałem. Ale to się odbywa też na szczeblu lokalnym. Ot, prosty przykład. Ostatnio widziałem program o dziewczynce, która cierpi na jakieś tajemnicze zaburzenia polityki energetycznej organizmu. Niby jest zdrowa, ale jej organizm nie potrafi się chłodzić. W efekcie nie może wychodzić na słońce, temperatury powyżej dwudziestu kilku stopni są już dla niej zagrożeniem.
Dziewczynka mieszka w jakimś niewielkim miasteczku. Gdy o jej problemie dowiedzieli się sąsiedzi, lokalne kółko weteranów wojskowych zrobiło wśród swoich członków zrzutę i kupiło jej jakąś specjalistyczną kamizelkę chłodzącą używaną w wojsku. To jest społeczeństwo obywatelskie, a nie wielka polska akcyjność od przypadku do przypadku, gdy coś w telewizji nagłośnią i jedyny wysiłek, jak trzeba zrobić, to wysłać SMS-a.
Świadomość obywatelska polega na tym, że jak widzę syfiarza wywożącego śmieci do lasu, to dzwonię na policję, a nie odwracam się i udaję, że wszystko jest w porządku.
Jurgi, 27 czerwca 2010, 14:24
Nie mówiłem, że „robimy”, tylko że kilka krajów planowało. I nigdzie nie mówiłem, że „bez”.
I nigdzie nie wspominałem o fizycznej separacji sieci, a nawet wyraźnie wręcz przeciwnie.
Alternatywne serwery DNS istnieją od dawna, kierując ruch wg własnych zasad i własnej listy TLD i jakoś nikt nigdzie się nie cofnął do internetowej epoki kamienia łupanego, a nawet przeciwnie.
Tolo, 27 czerwca 2010, 15:18
Jeśli idzie o "wyłączenie internetu" to jestem zdania ze jak by nie USA to by go nie było i jednak coś do powiedzenia w tej sprawie maja. GPS tez jest made in USA i tez mogą go w każdej chwili wyłączyć to ze korzysta z niego cały świat nie daje podstaw żeby się komuś wpieprzać z butami do ogródka. Co więcej nikt nie protestował jak amerykanie wprowadzali odbiorniki "w błąd" by zmniejszyć dokładność.
Kolejna sprawa "wyłączyć internet" co oni wyłącza? Sami siebie wyłączą domeny przestaną działać może. W najgorszym wypadku taki "wyłączony internet" będzie oferował to co narodowy w najlepszym. Przecież siec w Rumuni nie przestanie działać dlatego ze ktoś tam coś w USA wyłączył przecież ona miała przetrwać atak jądrowy. Open internet może i by mi się podobał ale to nie ma szans działać wydajnie o ile wcale. Nie te czasy jak by powstawał równolegle to tak dziś nic z tego nie będzie, poza tym nawet jak by coś takiego było technicznie możliwe to zostało by to ukręcone prawnie jeśli nie było by nad tym kontroli.
Wyobraźcie sobie ping Kraków Warszawa z data center do data center a wyobraźcie sobie taki ping lecący jakaś struktura rozproszoną otwarta po sieciach wifi lanach i tak dalej w ogóle jak to routować żeby się to nie rozsypało albo samo siebie nie zatkało?
A narodowy internet to pomysł tak genialny jak biblioteka tylko na to już ktoś wpadł. A jesli zakładamy dostęp do całej reszty natywnego internetu to cóż z grubsza to mniej wiecej w ten sposób działa. Przecież infrastruktura w Polsce nie jest własnością USA. Generalnie tu tez kwestia jest taka na jakim poziomie rozmawiamy o internecie.
Kolejna sprawa to my tez mieszkamy w rezerwacie. Jeszcze niedawno był bym skłonny spieprzać kajakiem do Australii ale nawet na to mi ochota ostatnio przeszła.
Służb mogących pchać się z buciorami w nasze życie jednym tchem nie wymienię
Ale kilka szybkich przykładów z głowy wolności w naszym państwie:
Co ciekawe słyszałem o przypadku zwrotu listu z dwoma adresatami z tego samego adresu
I tak dalej i dalej a wy się martwicie tym ze sobie prezydent USA może Facebooka wyłączyć którego mógł wyłączyć zawsze. Może jak by nie miał guzika atomowego pozwalającego na wyłączenie świata to był by to problem wart zainteresowania.
marc, 27 czerwca 2010, 16:36
Nie jestem badaczem socjologii, ale z takimi badaniami mozna sie zetknac na co dzien. Nie mam specjalnie czasu, aby w tej chwili szukac, jednak niejednokrotnie takowe widywalem i jasno stanowily one, ze poziom edukacji w USA jest nieporownywalnie mniejszy, niz w pozostalych krajach swiata, co wiecej - wciaz spada. Dlaczego mowie o edukacji? a no dlatego, ze przeklada sie ona na swiadomosc obywatelska niemal we wszystkich dziedzinach zycia.
Hm, sadzilem, ze skoro odnosisz sie do tej kwestii, to zdajesz sobie sprawe z faktu debaty, ktora miala miejsce w tamtym czasie, a w ktorej uczestniczyl Donald Tusk, czesc oficjeli rzadowych i przedstawiciele srodowisk okolo-internetowych. Jesli nie - odsylam do google dyskusja byla interesujaca, choc wg mnie 'internet' nie byl w pelni doreprezentowany.
Otoz w Polsce - w razie powaznych problemow - istnieje zjawisko pospolitego ruszenia, co mozna bylo zaobserwowac w przypadku wspomnianej proby wprowadzenia blokady internetu [mowiac w skrocie]
Powoli ... widze, ze reprezentujesz taki oglad pojecia WOLNOSCI, ktory nie uwzglednia ODPOWIEDZIALNOSCI. Ten typ interpretacji tego pojecia jest przynalezny Amerykanom. Spoleczenstwo amerykanskie sadzi, ze ma prawo posiadac bron, ale juz kwestia wziecia odpowiedzialnosci za jej nieprawidlowe uzycie nie jest w ogole rozpatrywana przez jednostki. W Polsce sprawa wyglada na szczescie inaczej, bo tutaj WOLNOSC=WOLNOSC dzialania + ODPOWIEDZIALNOSC za siebie i innych. Jesli ktos takiej odpowiedzialnosci nie przejawia, to jest za to - slusznie - karany i nie jest to ograniczanie jego praw, lecz egzekwowanie szeroko pojetej sprawiedliwosci, a przynajmniej faktu, iz naruszyl on nietykalnosc innego czlowieka. Kwestia dopalaczy nie jest w ogole kontrowersyjna. Jesli handlujesz towarem, ktory szkodzi ludziom, a nie zostal dopuszczony do uzytku, to mozesz sie spodziewac nieprzyjemnosci i przymusowego zamnkniecia biznesu. Mowienie w tym przypadku o lamaniu prawa przedsiebiorcy jest niedorzecznoscia i odwroceniem zwiazku przyczynowo-skutkowego. To ty szkodzisz, wiec prawo cie powstrzymuje. Rozumiem, ze na handel bronia tez bys sie zgodzil? na czarno naturalnie ... 'ot, uczciwy handel bronia na ulicach Warszawy' ... dlaczego ktos mialby miec ci to za zle?
Nie mozna dochodzic do absurdow, gdy np prawa mordercy do zachowania anonimowosci, etc sa wazniejsze, niz prawa ofiary, lub jej rodzin. Ten blad czynia amerykanie wlasnie poprzez niewlasciwe rozumienie pojecia wolnosci, ktore pozbawione jest w ich przypadku odpowiedzialnosci.
Niepotrzebnie ostre slowa. Swiadomosc obywatelska polega na reagowaniu. W demokraji sluza temu celowi petycje, dzialania zbiorowe, manifestacje, protesty, projekty uchwal. Zgadzam sie z toba w kwestii reagowania na lamanie prawa - w pelnej rozciaglosci
Przyklad dziewczynki to dobry przyklad, a takich inicjatyw jest w Polsce, ale i na calym swiecie wiele. Nie za bardzo rozumiem dlaczego go w tym miejscu zastosowales. To oczywistosc.
W kwestii argumentu o pochodzeniu danego rozwiazania: to, ze internet zostal stworzony w USA [koncept] nie oznacza jeszcze, ze USA maja nad nim kontrole. Wiesc gminno-reklamowa glosi, ze wycieraczki samochodowe stworzyli Polacy, a mimo to nie kontrolujemy ich produkcji na calym swiecie. Znow brniemy w absurdy z takimi niedorzecznosciami, panowie. Po to internet powstal jako siec zdecentralizowana, aby bylo mozliwe komunikowanie sie nawet pomimo padu wiekszosci segmentow sieci. Sadzilem, ze to oczywiste dla osob znajacych historie powstania internetu, a tymczasem wciaz przetacza sie tutaj tez bezmyslny argument o pochodzeniu.
waldi888231200, 27 czerwca 2010, 16:41
Nikt takiego guzika nie ma (to ściema) .
Mariusz Błoński, 27 czerwca 2010, 18:04
@marc:
1. Poziom edukacji spada? Aha.... Harvard, Stanford, Princeton, MIT, UCLA, Caltech... rzeczywiście, tragedia. Dobrze, że w Polsce aż tak nie spadł, bo inaczej UJ nie wypuszczałby dziesiątkow noblistów.
2. I co z tej debaty? Powtarzam - przedwyborcza zagrywka. Robi się to tak: najpierw puszcza się głupi pomysł, który nie będzie się ludziom podobał. A potem KONKRETNA osoba, kojarzona z naszym środowiskiem, odwołuje pomysł. A lud szaleje z radości i wdzięczności. Popatrz sobie np. w sieci... tysiące ludzi narzeka na służbę zdrowia. Czy mamy w PL jakąkolwiek potężną organizację społeczną, która domaga się jej reformy? Czy mamy wielotysięczne demonstracje, wymuszające na rządzących zrobienia czegoś?
A zobacz co się dzieje w USA, gdy im się coś bardzo nie podoba. Kolosalne demonstracje za i przeciw wojnie, za i przeciw przymusowym ubezpieczeniom społecznym. Walka na każdym poziomie. Od demonstracji ulicznych, poprzez spory sądowe, po profesjonalny lobbing w parlamencie. Na tym właśnie polega społeczeństwo obywatelskie. Tego o nas nie ma.
3. Najwyraźniej różnimy się poglądem na to, czym jest wolność. Otóż w normalnym kraju dozwolone jest to, co nie jest zabronione. Sklepy handlujące dopalaczami nie łamią prawa. Handlują całkowicie zgodnie z prawem. Nie podobają się władzy, która szuka na nich haka.
A wolnosć to nie jest odpowiedzialność za INNYCH. To odpowiedzialność za SIEBIE. Jakie masz prawo do decydowania o tym, co jest dobre dla INNYCH? Żadne. I co znaczy odpowiedzialność za INNYCH? Ze ponosisz konsekwencje za czyny innych? To jesteś ich niewolnikiem. Że masz prawo decydować, co inni mogą robić - to oni są Twoimi niewolnikami. Odpowiadać możesz tylko za siebie i osoby pozostające pod Twoją opieką (dzieci).
Dałeś się nabrać na stare brednie władzy o tym, że robi to "dla dobra" innych. A co, jeśli ci inni nie chcą tego dobra? Dorosły człowiek ma prawo sobie szkodzić.
Zauważ, że taki sposób myślenia, jaki prezentujesz, daje władzy prawo do zrobienia dowolnej rzeczy. Mogą zabronić alkoholu, papierosów, tłustego jedzenia, ruchu samochodowego - przecież to wszystko zabija każdego roku dziesiątki tysięcy ludzi.
Natomiast dopalacze są sprzedawane w Polsce CAŁKOWICIE zgodnie z prawem. Gdyby tak nie było, toby władzuchna już te sklepy pozamykała. A tak nasyła służby państwowe, by szukały haków. Przy tak biernej postawie społeczeństwa, czy wręcz przy akceptacji takich działań, możemy wkrótce doczekać czasów, gdy coś napiszesz w Sieci, co nie spoodba się władzy i nagle skarbówka zacznie przyglądać się Twojemu majątkowi, inspekcja budowlana wpadnie Ci do domu poszukać jakichś nieprawidłowości, a drogówka dostanie prikaz, coby przy każdej możliwej okazji sprawdzać, czy masz w pełni sprawny samochód i wozisz ze sobą apteczkę.
W ogołe mieszasz pojęcia. To właśnie u nas najróżniejszego rodzaju bandyci są lepiej chronieni niż obywatele. To u nas gdy np. producent sprzedaje przeterminowaną, zepsutą żywność, to nazwa producenta nie jest nigdy podawana do wiadomości publicznej. Sanepid - państwowa instytucja zobowiązana do ochrony zdrowia społeczeństwa, ukrywa taką informację, a zatem szkodzi społeczeństwu.
To w USA obywatel może sprawdzić czy w jego okolicy nie mieszka pedofil i chronić dzięki temu swoje dzieci. W Polsce obowiązuje ochrona wizerunku bandytów i jest to uchylane wyjątkowo.
4. Co do pochodzenia. W praktyce jest tak, że USA w chwili obecnej sprawują kontrolę nad internetem. I taki jest fakt, niezależnie od tego, czy nam się to podoba, czy nie. Być może z czasem, gdy inne kraje będą na siebie przejmowały obowiązek utrzymywania istotnych segmentow sieci, to się to zmieni. Ale obecna pozycja USA jest taka a nie inna. To co zrobią z internetem odbije się na calym świecie. Podobnie jak to, co zrobią z gospodarką. Wypracowali sobie taką pozycję na świecie i ją mają. Inne kraje starają się o to samo.
MrVocabulary (WhizzKid), 27 czerwca 2010, 18:53
Ochlokracji.
Jurgi, 27 czerwca 2010, 21:40
To mamy chyba po PRLu.
W tym z kolei celują maniacy religijni.
marc, 27 czerwca 2010, 22:03
Kazdy kraj ma kilka swietnych uniwersytetow i politechnik i to jeszcze o niczym nie swiadczy. Ponadto: warto zauwazyc, ze doktoranci. profesorowie i studencji amerykanskich uczelni to na ogol ludnosc naplywowa, imigranci. To nie czyni *amerykanow* bardziej swiadomymi jako narod, ale Panstwo amerykanskie lepiej rozwinietym. Warto miec na uwadze ten *drobny* fakt.
Jesli wszedzie doszukujemy sie ukladow i zagrywek, to tak. Jesli nie, to mozna smialo powiedziec - bez karmienia fobii i uprzedzen - ze bylo to demokratycznie wypracowane porozumienie. Warto tez dodac, ze projekt tej ustawy wyplywal z niewiedzy. Trudno zarzucic tutaj politykom zla, intencjonalnie zla wole. Mieli kiepskich doradcow. Calosc wyszla wlasnie w tej debacie, o ktorej wspominalem.
Drogi Mariuszu, dostrzegam twoje zauroczenie amerykanskim modelem 'demokracji', ale zareczam ci, ze model ten jest polowiczna trescia opakowana w pelne i kolorowe opakowanie. Prawda jest nieco mniej optymistyczna - wyborcy amerykanscy na niewiele rzeczy maja wplyw, wybory sprowadzaja sie do powierzchownej oceny wygladu kandydatow i - z rzadka - dwoch sloganach, zas liczy sie 'marketing polityczny', a wiec cos, co powstalo wlasnie w Stanach ... trudno wiec mowic o swiadomosci amerykanow jako narodu. Amerykanie sa wciaz manipulowani, a zabieg, ktory zarzucasz Polskiemu rzadowi w sprawie blokady internetu [umowny skrot] wykonuja bezustannie na swoim podworku: rzuca sie haslo terroryzm, po czym pod pozorem walki z fikcyjnym zjawiskiem ogranicza sie podstawowe prawa i wolnosci obywateli, jednak ci nie buntuja sie, ze zaczyna sie kazdego z nich traktowac jak kryminaliste i potencjalnego zamachowca-samobojce, gdyz to 'w imie bezpieczenstwa kraju - Homeland Security' ... to bardzo slabe zagranie, ktore dostrzeze kazdy myslacy czlowiek. Amerykanie preferuja czuc - strach, radosc, wiare, dume; anizeli logicznie myslec. Szkoda mi tylko tej minimalnej warstwy amerykanskich intelektualistow, ktorzy znajduja sie w potrzasku populizmu i razacego naduzywania przez wladze kompetencji w imie walki 'ze zlem'.
Ameryka to kraj sprzecznosci: jednosc kraju przy podziale na 51 stanow [w jednym kara smierci obowiazuje, w innym nie, itd. Nie ma to jak jednomyslnosc], wolnosc bez udzialu odpowiedzialnosci ... itd.
Gdyby tak jeszcze mlodziez, ktora nie ma w pelni uksztaltowanej osobowosci i poczucia odpowiedzialnosci wiedziala, ze nie powinna w tych sklepach kupowac i zazywac srodkow, to nie byloby koniecznosci blokowania inicjatyw ich sprzedawania. A pojecie wolnosci 1 lub 0 jest nielogiczne. Mam rozumiec, ze jesli nie jest zabronione wykorzystywanie seksualne zwierzat, to mozna je wykorzystywac? gdzie w tym logika?
Widzisz, w gruncie rzeczy mowimy o tym samym, ale nie do konca sie rozumiemy. Otoz chodzi o to, ze konsekwencje moich czynow wplywaja na innych i w tym rozumieniu jestem za nich odpowiedzialny. Jesli kupie sobie bron i zaczne strzelac do ludzi [co ma - nota bene - czesty udzial w USA - poklosie opacznego rozumienia *wolnosci* i braku odpowiedzialnosci] to wyrzadzam im krzywde, jesli zrobilem to bez poczucia odpowiedzialnosci za swoje czyny, ktore wplywaja na innych, a wiec posrednio i za nich. Podobna sytuacja ma miejsce w przypadku prowadzenia samochodu, ktory stanowi kilkaset kg broni na kolkach usmiercajacej tygodniowo mnostwo osob - przez brak swiadomosci kierowcy, ze samochod to nie tylko wygoda i wolnosc, ale i odpowiedzialnosc za pieszych, za swoje dzialania, etc. Wolnosc to nie tylko bezmyslne szumienie, ale i odpowiedzialnosc.
Ciesze sie, ze to zauwazyles, a przy tym popadles w sprzecznosc, Mariuszu. Pare linijek wyzej piszesz o bezpeczenstwie i odpowiedzialnosci za swoje dzieci, a kiedy Panstwo przychodzi ci z pomoca i chce zamknac dzialalnosc czlowieka, ktory naraza na szwank zdrowie i byc moze zycie twoich dzieci poprzez sprzedaz dopalaczy, to twierdzisz co nastapilo w tym akapicie.
Sugerowalbym, abys nie wydawal sadow na moj temat. Nie znamy sie. Ja uwazam sie za jednostke swiadoma i sam rezygnuje z tego, co mi szkodzi. Problem przytoczonego przez ciebie przykladu polega na tym, ze [w kontekscie wolnosci i odpowiedzialnosci] pijac, zazywajac narkotyki szkodzisz bezposrednio sobie, zas *handlujac* narkotykami [w tym dopalaczami jako dalekimi pochodnymi] szkodzi sie innym ludziom tak, jak szkodzisz im jezdzac nieumiejetnie samochodem, czy dostajac w USA bron do 'obrony wlasnej' nie bedac nawet przebadanym psychologicznie.
Alez Mariuszu - wladza wlasnie robi to, o czym napisales. Bada szkodliwosc, nowelizuje ustawy i zamyka dzialalnosc, ktora stwarza zagrozenie.W takich sytuacjach wazne jest szybkie reagowanie, bo twoje dzieci nie beda czekaly rok z zazywanieam chemii ze sklepiku osiedlowego do momentu, az rzad uchwali stosowna ustawe.
Mariuszu, 'ale to juz bylo' - za rzadow PiS ... kazdy byl z miejsca podejrzany, panstwo przybieralo niebezpieczne totalitarnego charakteru, wszedzie doszukiwano sie mitycznego 'klasowego wroga', pobudki o 6 rano, wejscie z bronia ... mozna mnozyc. Warto pamietac, naprawde. Nie chcemy chyba powtorki z IV Rzeszy Niemieckiej? Do tego prowadzi nieufnosc, strach, zawisc, frustracja i mania wielkosci.
Nie znam takich przypadkow, ale chetnie sie z nimi zapoznam, jesli dysponujesz konkretnymi przypadkami. Twoje uogolnienie wskazywaloby na to, ze jest to dzialanie nagminne i powszechne, na polkach sklepowych znajduja sie zatem - jak rozumiem - same towary, ktorych nie powinno tam byc?
Pedofil jest wg ciebie pedofilem od urodzenia? jesli nim zostaje, to rejestruje sie w Urzedzie ODchylen Psychicznych? Nie kazdy pedofil siedzi 'od pierwszego dziecka' w wiezieniu, a wielu z nich to szanowane osobistosci - patrz, afera doktora S. ... Pomijam fakt, ze kazdy czlowiek ma swoje prawa podstawowe. Widze zatem kolejna sprzecznosc - mowisz o wolnosci jednostki do granic absurdu, ale odmawiasz jej pedofilom w rozumieniu sprawiedliwego osadu i mozliwosci kontynuowania zycia, ze sie tak wyraze, po odsiedzeniu swojego? bo to w USA problem, jak sam zauwazyles ...
Nie moge sie zgodzic z ta opinia. Moge powtorzyc jedynie po raz kolejny haslo 'zdecentralizowany charakter stryuktury internetu' ...
Pozdrawiam
MrVocabulary (WhizzKid), 27 czerwca 2010, 22:12
Teraz Ty sam sobie przeczysz. Zauważ, że pedofile prawie zawsze są seryjni. Po drugie - gdyby umieli się kontrolować, to by ani razi nie trafili do więzienia i ochrona ich wizerunku byłaby zbyteczna. A rzecz najważniejsza, ostatnia: jako jednostka mam gdzieś dobro pedofila - ba, czerpałbym pewien rodzaj satysfakcji z jego niedoli, czasem nazywany "poczuciem sprawiedliwości".
Rozumiem, że każdy powinien mieć prawo nie zapinać pasów, jego życie. Ale drogi są wspólne, więc pijakom za kierownicą powinno się odbierać prawo jazdy, samochód i ew. dom, bo narażają na śmierć innych. Tak samo ja - i chyba spora grupa ludzi - postrzega problem pedofilii. Nawet 12-letnie dziecko wie, że pedofilia krzywdzi i że konsekwencją jest więzienie albo sterylizacja. Prawa jednostki = odpowiedzialność za swoje czyny.
Dlatego sądzę, że publikowanie danych pedofili - tych zweryfikowanych - jest jak najbardziej wskazane.
marc, 27 czerwca 2010, 22:32
Zdecydujciez sie zatem - drodzy rozmowcy - chcecie anarchii i wlasnorecznego zarzynania wszelkich 'odchylen', czy tez oczekujecie, aby to Panstwo sprawowalo nad tym kontrole?
Chcecie samosadow i wieszaniu na drzewach, czy sprawiedliwego osadu przed trybunalem do tego powolanym?
Otoz to.
Ja nie powiedzialem, ze nie. Osobiscie uwazam, ze tak, ale po osadzeniu. Moja odpowiedz i przyklad byla odpowiedzia na argumentacje Mariusza.
marc, 27 czerwca 2010, 22:53
Dla Mariusza:
Zasadniczo warto przeczytac calosc, by zrozumiec to, o czym pisalem wyzej.
marc, 27 czerwca 2010, 22:54
Generalnie uwazam takze, ze tytul tego newsa powinien brzmiec nastepujaco:
"Spor o wladze nad amaerykanska czescia infrastruktury sieciowej"
czesiu, 27 czerwca 2010, 23:32
Z erą kamienia łupanego chodziło o dostęp do zasobów, przykład z wikipedią - wyobraź sobie, że nagle masz dostęp tylko do polskiej wersji, oczywiście o ile wikipedia była by jeszcze dostępna, bo kraj z ich serwerami mógł się "odciąć" od reszty świata.
Jurgi, 28 czerwca 2010, 15:46
Rozumiem, że o to ci chodziło, nie rozumiem tylko, skąd wziąłeś to „odcięcie”, skoro nic o nim nie pisałem? Ani wspomniana przeze mnie inicjatywa (głównie werbalna i traktowana jako argument przetargowy imho) nie planowała żadnego odcięcia, ani nie wynika ono z samej idei alternatywnych serwerów DNS/alternatywnej hierarchii domen. Istniejące obecnie lub w przeszłości takie inicjatywy, typu rozszerzenie sieci o „nieoficjalne” TLD nie powodowały żadnego odcięcia.