Śmieciowe produkty nie napędzają epidemii otyłości w USA?

| Zdrowie/uroda
jeffreyw, CC

Mimo że stale powtarza się, że za epidemią otyłości w USA i nie tylko stoi tzw. śmieciowe jedzenie, np. słodycze czy frytki, najnowsze badanie Food and Brand Lab Uniwersytetu Cornella na reprezentatywnej próbie dorosłych wykazało, że dla 95% populacji nie ma związku między wskaźnikiem masy ciała (BMI) a spożyciem takich produktów.

Cornell University Food and Brand Lab

Doktorzy David Just i Brian Wansink wykazali, że w porównaniu do ludzi z prawidłową wagą, osoby z nadwagą, ciężką otyłością, a nawet otyłością olbrzymią wcale nie konsumują więcej słodkich/słonych przekąsek, frytek i burgerów. Często jest dokładnie na odwrót. Jedynymi grupami, które średnio spożywają więcej śmieciowego jedzenia, są skrajności wagowego kontinuum - osoby z przewlekłą niedowagą i superotyłością. Badani z niedowagą spożywają ok. 70% więcej słodkich napojów, ok. 30% więcej słonych przekąsek i ok. 5% więcej słodkich przekąsek, natomiast pacjenci z superotyłością ponad 50% więcej frytek.

Uwzględniając fakt, że nie ma znaczącej różnicy w spożyciu badanych produktów między ludźmi z nieprawidłową wagą i mieszczących się w granicach normy, Just i Wansink postulują, że większość problemów z wagą nie jest spowodowana samą konsumpcją słodkich napojów, słodyczy i fast foodu.

To oznacza, że przez skoncentrowanie na demonizowaniu specyficznych produktów diety i kampanie zdrowotne wymierzone w zwalczanie i zapobieganie otyłości mogą nie spełniać swojej roli. Jeśli chcemy prawdziwej zmiany, musimy się przyjrzeć ogólnej diecie i aktywności fizycznej. Wąskie obieranie na cel tylko śmieciowego jedzenia jest nie tylko nieskuteczne, ale i wręcz szkodliwe, bo odwraca uwagę od prawdziwych przyczyn otyłości - podsumowuje Just.

wskaźnik masy ciała BMI śmieciowe jedzenie fast food spożycie otyłość Brian Wansink David Just