Szkodliwe oszczędności
Kraje europejskie stopniowo wprowadzają obowiązek używania energooszczędnych żarówek. Tymczasem doktor Robert Sarkany ostrzega, że u osób z uczuleniem na światło tego typu urządzenia wywołują bolesną wysypkę i opuchliznę. Pacjenci w Wielkiej Brytanii tworzą grupy wsparcia, które domagają się, by rząd zezwolił na używanie tradycyjnych żarówek ze względów medycznych. Problem narasta, gdyż sklepy, dostosowując się do wymagań UE, wycofują żarówki zastępując je energooszczędnymi świetlówkami. Już we wrześniu bieżącego roku w Wielkiej Brytanii nie będzie można sprzedawać żarówek o mocy 100 watów, niedługo później ze sklepów znikną 60- i 40-watowe. Unia Europejska wymaga, by w roku 2012 nie sprzedawano w ogóle tradycyjnych żarówek.
Specjaliści ostrzegają, że energooszczędne żarówki mogą wywoływać migreny, epilepsje i wysypki. Doktor Sarkany, fotodermatolog z St John's Institute of Dermatology w Londynie mówi, że zetknął się już z pacjentami, u których energooszczędne żarówki wywoływały wysypkę. Niektórzy z nich chorowali na toczeń, a objawy były wzmacniane ekspozycją na światło fluorescencyjne.
Również i inni specjaliści przyznają, że forsowane przez UE oświetlenie stanowi problem ze względu na emitowane przez siebie duże porcje światła ultrafioletowego. Ono właśnie powoduje cierpienia u osób z chorobami skóry.
Komentarze (15)
anty, 16 marca 2009, 16:58
Niestety wszyskim tdogoogodzić się nie da :'(
Sam wymiwymieniłem wszystkie domowe zarowki na energooszczedne, powiem wiecej ze czuje sie lepiej w swietleietle energooszczednych swietlowek niz w pomieszczeniach z tradycyjnymi zarowkami ktore powoduja u mnie przygnebienie.
I jak tu wszystkim dogodzic???!!!
mikroos, 16 marca 2009, 17:02
Trochę dziwne jest tworzenie takich wymogów, gdy wiadomo od bardzo dawna, że w rzeczywistości jest to światło pulsujące. Rozumiem promocję świetlówek kompaktowych, ale nie popadajmy w skrajności.
Przemysław, 16 marca 2009, 19:51
Dobre żarówki energooszczędne są bardzo drogie, a te tańsze po prostu mrugają i dają zimne światło przy którym nie daje się czytać przez dłuższy czas. Mnie np. boli głowa jak pracuję przy tych mrugających światłach. W dwuch lapach wkręciłem żółte światła diodowe, które nie mrugają.
A najlepiej to jest chodzić spać z kurami i używać świeczek.
mikroos, 16 marca 2009, 19:59
Ale nawet te drogie i dobre męczą oczy bez porównania bardziej od zwykłych żarówek (przynajmniej moim zdaniem, rzecz jasna).
Rowerowiec, 16 marca 2009, 23:22
Są już od kilkunastu miesięcy do kupienia "żarówki" na diodach wysokiej mocy Cree itp.
Mają o wiele lepszą barwę od świetlówek i żarówek. Najbardziej bliską światłu naturalnemu.
Takie oświetlenie powinno być w sklepach. W końcu pobierają też mniej energii od świetlówek, są odporne na częste włączanie i mają dłuższą żywotność.
j50, 17 marca 2009, 00:20
Mam kolegę elektronika, który jakieś kilkanaście lat temu wynalazł nowy rodzaj półprzewodnika. Opatentował go w Polsce. Niestety, gość potem ciężko zachorował i z tego co wiem - prace zostały wstrzymane. Materiał półprzewodnikowy został przez niego nazwany alon.
Cechą tego półprzewodnika była niemal zupełna zamiana energii elektrycznej na światło. Kolejną cechą była możliwość kształtowania powłok świecących. Tak więc można było z tego uformować np. świecącą powierzchnię sufitu. Inną, ważną cechą był bardzo niski koszt wytwarzania tego materiału półprzewodnikowego - na bazie związków glinu. Koszt ten był niski, pomimo laboratoryjnej skali wytwarzania - kiedy koszty są o rzędy wielkości wyższe niż w przypadku produkcji na skalę przemysłową. W przewidywaniach wynalazcy żywotność materiału była ograniczona, co było powodowane istnieniem zjawiska wyładowań koronowych. Twierdził on jednak, że jest to mankament możliwy do usunięcia lub znacznego ograniczenia w dalszym rozwoju technologii.
Osobiście widziałem działanie takiego źródła światła. Była to rurka o średnicy ok 1 cm i długości 1-1,5 m. Świeciła intensywnym światłem o barwie czerwonej. Wynalazca twierdził jednak, że jest w stanie uzyskać kolory z szerokiego spektrum, gdyż są one zależne od modyfikacji powłoki świecącej. Całość była zasilana z urządzenia wielkości połowy telefonu komórkowego, zawierającego jedną lub dwie małe bateryjki 1,5V. Podejrzewam, że charakterystyka prądu zasilania była elektronicznie modyfikowana przez to urządzenie.
W dyskusjach z tym gościem roztaczał on perspektywy mozliwości produkcji na bazie takich powłok także ekranów barwnych o mikrometrowej rozdzielczości piksela. Gość twierdził także, iż ten półprzewodnik mógłby dokonać rewolucji nie tylko w oświetleniu, ale także w całej optoelektronice - a zwłaszcza w światłowodach.
mikroos, 17 marca 2009, 00:28
Nie chcę być złośliwy...
gdyby wynalazek został opatentowany, jego opis byłby upubliczniony. Jeśli było to kilkanaście lat temu, patent już wygasł. A to by oznaczało, że każda firma zrobiłaby wszystko, żeby ten wynalazek wypuścić na rynek, tym bardziej, że po wygaśnięciu patentu mogłaby to zrobić za darmo, tj. bez płacenia za wykorzystanie licencji. A mimo to do niczego takiego nie doszło. Albo więc kolega troszeczkę Tobie nazmyślał, albo materiał wcale nie okazał się tak dobry, jak mogło się wydawać.
j50, 17 marca 2009, 02:27
Łatwo mógł mi nazmyslać, bo ja przecież nie jestem elektronikiem. Rzecz jednak w tym, że ja widziałem to w działaniu. Nie są mi znane żadne inne urządzenia świecące tego rodzaju.
Co do tych spraw patentowych - wiem o tym. Ale jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach. W tym przypadku szczegóły te mogą skutecznie odstraszyć. Część z nich znam, części tylko się domyślam. Nie są one oczywiście częścią wniosku patentowego.
Wyjaśniam przy tym, że o ile dobrze pamiętam chodziło tu o patent na półprzewodnik typu p-n-p. Robiłem nawet memu koledze rysunki schematu półprzewodnika do tego patentu. Gdzieś na kompie mam plik tego do dzisiaj.
j50, 17 marca 2009, 03:07
Pardon mikroos! Typ tego złącza półprzewodnikowego jest inny! Jest to złącze typu p-n-c. Możesz mnie jednak zastrzelić nawet - a nie wiem o co w tym symbolu chodzi. Rzecz bowiem w tym, że w symbolach złącz dotąd znanych nie ma takiego. Symbol i rysunek złącza był także patentowany wtedy. Nie wiem jak tu się rysunki wstawia, więc opiszę ten symbol złącza. Dwie strzałki skierowane dośrodkowo z lewej i prawej. Pomiędzy strzałkami coś w rodzaju nawiasów w lewo i w prawo. Wtedy byłem mocno zdziwiony, że taki symbol może być przedmiotem wniosku patentowego - i to potwierdzonego patentem.
W sieci nigdzie nie ma czegoś takiego jak złącze typu p-n-c.
j50, 17 marca 2009, 03:30
Początkowo ten mój kolega uznał, że najłatwiej będzie byznesowo wykorzystać ten swój wynalazek w reklamie. Zeszło jednak na to, że praktycznie za friko robił na swoim osiedlu świecące numery poszczególnych bloków. To było gdzieś na świętym Śląsku (Górnym). Przy okazji tego wynalazku była sprawa sądowa. Bo jakiś byznesmen próbował ukraść ten patent i przedstawiał go jako swój własny wynalazek. Ponieważ jednak zupełnie nie potrafił przed sądem wyjaśnić na jakiej zasadzie to działa - toteż sąd uznał go za hochsztaplera. To jest przykład na to, że w takich sprawach byle kto nie ukradnie nic. Choćby nie wiem jak się nabzdyczył.
Ten koleś wynalazca jest bardzo wszechstronny w sensie wiedzy. Nie jest tylko elektronikiem, choć to jest jego dziedzina wykształcenia.
mikroos, 17 marca 2009, 07:04
Będę drążył temat: złożenie wniosku patentowego wymaga, by osoba wykształcona, lecz nieznająca projektu bezpośrednio, była w stanie odtworzyć go wyłącznie na podstawie dokumentacji. W żaden sposób nie staram się podważyć kwalifikacji Twojego kolegi, tylko wygląda na to, że projekt chyba nie był aż tak dobry, skoro nikt go nie wdrożył nawet po wygaśnięciu patentu. Może wymagał poprawek, może w praktyce wyszły jakieś inne trudności - tego nie wiem. Ale jeżeli ochrona patentowa się skończyła, a ten sam byznesmen nie wziął sobie tego projektu i nie wykorzystał go teraz, gdy bezkarnie może to zrobić, to chyba coś jest jednak na rzeczy. Chociaz nie zmienia to faktu, że Twój kolega mógł mieć świetny pomysł na wynalazek i jakieś przeróbki mogłyby go uczynić jeszcze lepszym.
Jurgi, 17 marca 2009, 07:23
j50, skoro to twój kumpel, to znasz jego nazwisko — zatem chyba można po prostu sprawdzić w urzędzie patentowym, o co chdzi. Z twoich słów wynika, że jeszcze żyje, czemu go nie zapytać?
Kilkanaście lat to dużo w technologii, trudności i problemy, jakie kiedyś były nie do pokonania, mogą być dziś mało znaczące.
Wracając do meritum. Jestem przeciwnikiem wymuszania przejścia na świetlówki przy pomocy nakazów i zakazów. Oprócz kwestii zdrowotnych, pozostają techniczne: np. w wielu przypadkach żarówka jest niezastąpiona właśnie ze względu na swoje wady (emitowanie dużej ilości ciepła). Poza tym, gdzie wolność wyboru? W normalnym społeczeństwie człowiek powinien mieć prawo wyboru: mam kaprys używać tradycyjnej żarówki i nikomu nic do tego.
Dopuszczalne jest np. promowanie energooszczędnych technologii przy pomocy podatków (ulgi na jedne technologie, jakieś podatki ekologiczne na inne, itp), ale w ten sposób, jak chce to przeprowadzić UE, to skandal.
mikroos, 17 marca 2009, 07:34
Inna rzecz, o której często się zapomina: LED-y o mocy powyżej 3W wymagają solidnego chłodzenia. W przeciwieństwie do świetlówek, które mają ogromną powierzchnię wymiany ciepła z otoczeniem, LED-y są przymocowane na miniaturowej płytce PCB lub MCPCB, więc powierzchnia wymiany jest maleńka. Trzeba kombinować z dodatkowymi radiatorami, co nie zawsze jest wygodne. A wydajność liczona w lumenach na wat i tak jest obecnie porównywalna z świetlówkami, więc dla zastosowania przy zasilaniu sieciowym szkoda zachodu. Za parę lat być może będzie to miało sens, ale w moim odczuciu przechodzenie na LED-y np. do oświetlania domu to bardziej gadżeciarstwo niż realna innowacja.
Fafi, 17 marca 2009, 16:22
co myślicie o tych produktach? http://www.betterlifegoods.com/SearchResults.asp?Cat=1
Jurgi, 19 marca 2009, 12:35
Hah, podziękuję. Po ilu latach by mi się zwróciło w rachunkach? Nawet jeśli (jak wynika z deklaracji) pobiera połowę tej energii, co świetlówki kompaktowe, to nie jest to opłacalne. Jak ceny spadną, to owszem. Ale byc może szybciej doczekamy się oświetlenia OLED.