Niepokojące zmiany na Bałtyku. Dr Tomasz Kijewski z PAN o przeszłości i przyszłości morza

Teraz też zamyka się plaże - dlaczego?

To chyba największa bolączka Bałtyku: zakwity sinic. Niestety są skutkiem ludzkiej działalności. Używanie nawozów w rolnictwie, melioracja pól i redukcja terenów podmokłych poprzez regulację rzek dostarczają do Bałtyku spory ładunek fosforu i azotu. Niestety, wzrost temperatury wody również sprzyja sinicom. Te bakterie, jeżeli poddawane są stresowi, szczególnie w dużym zagęszczeniu przy brzegu, wydzielają toksyny szkodliwe tak dla zwierząt morskich jak i ludzi.

Zakwit glonów na Bałtyku, © Europejska Agencja Kosmiczna

Zresztą nawet jeśli nie dotrą do plaży, sinice stanowią problem dla ekosystemu Bałtyku. Tam gdzie występuje zakwit, światło nie dociera w głębsze warstwy wody, co ogranicza wegetację. Co więcej – gdy jesienią sinice giną, ich ogromna biomasa opada na dno, gdzie rozkładając się zużywa cały dostępny tlen, a dalszy rozkład beztlenowy generuje siarkowodór. To wraz z ograniczonymi możliwościami mieszania warstw bałtyckiej wody prowadzi do rozwoju stref beztlenowych. Te strefy obejmują już blisko 1/5 powierzchni dna, szczególnie w najgłębszych obszarach. Osłabienie wlewów słonej i natlenowanej wody z Morza Północnego dodatkowo pogarsza tę sytuację.

Jak może wyglądać przyszłość Bałtyku w obliczu ocieplenia klimatu? Czy mógłby Pan nakreślić scenariusz najbardziej prawdopodobny oraz najbardziej pesymistyczny?

Nie lubię opowiadać pesymistycznych scenariuszy. Najbardziej realny jest taki, że dolna warstwa morza będzie coraz bardziej beztlenowa, a górna coraz mniej słonowodna. Morskie gatunki będą w odwrocie, ale zaczną pojawiać się gatunki słodkowodne. Zresztą sandacza i okonia już się w Bałtyku łowi. Zapanujmy nad spływem biogenów pozwalając rzekom na tworzenie rozlewisk, a w ten sposób pomożemy spowolnić rozwój stref beztlenowych. Zaznaczam, że nie można wykluczyć, że dalsze zmiany klimatu stworzą warunki do częstych i obfitych wlewów morskiej wody do Bałtyku. Wtedy tylko temperatura będzie rosła.

Od kilku lat na Bałtyku obowiązuje zakaz połowu dorsza. Na jakim obszarze i dlaczego go wprowadzono?

Zakaz połowów dorsza wprowadzono gdy okazało się, że ten gatunek jest w Bałtyku przetrzebiony. Trochę za późno moim zdaniem. Obecnie nie jest dozwolony połów dorsza na całym obszarze Bałtyku. Przyczyny tej sytuacji są wielorakie i sprowadzają się do dwóch głównych nurtów: środowiskowego i eksploatacyjnego. Środowiskowy to czynniki takie jak ocieplanie wody, które nie sprzyja tej chłodnolubnej rybie i utrata miejsc gdzie dochodziło do składania ikry i wzrostu narybku. To są głębsze warstwy wody, gdzie jest większe zasolenie a obecnie brakuje tlenu. Te okoliczności wpływają też na dostępność ulubionych przez młodociane dorsze skorupiaków. Niestety bałtyckie warunki uniemożliwiają swobodne migrowanie dorsza z Morza Północnego. W przeciągu kilku tysiącleci doszło bowiem w Bałtyku do ustabilizowania się populacji dorsza, który jest przystosowany do lokalnych warunków i jest to przystosowanie na poziomie genetycznym. Na odnowienie stad przez imigrantów nie możemy liczyć.

Czynniki eksploatacyjne to rybołówstwo. Masowe połowy jakie umożliwiło udoskonalenie technik rybackich przetrzebiły populację dorsza pod koniec XXw. Wystarczy wspomnieć, że w latach 80. poławiano w Bałtyku nawet 200 tys. ton dorsza rocznie.

Rybactwo to także ograniczenie dostępności pokarmu dla drapieżnika jakim jest dorsz. Działania tzw. paszowców – trawlerów wyławiających szprota i inne drobne ryby do produkcji pasz dla akwakultur - z całą pewnością naruszyły delikatną równowagę w morzu zmieniającym się na niekorzyść tego drapieżnika.

Tomasz Kijewski Polska Akademia Nauk Instytut Oceanologii