Niepokojące zmiany na Bałtyku. Dr Tomasz Kijewski z PAN o przeszłości i przyszłości morza

Czasem media przypominają nam o broni chemicznej zatopionej w Bałtyku. Skąd się ona tam wzięła, ile jej jest i czy zagraża samemu morzu oraz nam?

Międzynarodowe konwencje podpisane po II wojnie światowej zabraniają produkcji, przechowywania i stosowania broni chemicznej. Sprawiło to, że znaczne zasoby tych substancji, zgromadzone na całym świecie, należało w jakiś sposób zlikwidować. Z początku próbowano je spalić, ale natychmiast okazało się, że podpalanie stosów pojemników ze związkami arsenu, chloru i innymi toksycznymi substancjami to zły pomysł. Nie istniała żadna infrastruktura pozwalająca takie spalanie przeprowadzić w sposób bezpieczny, wobec tego postanowiono „zniknąć” te kłopotliwe zasoby w Wielkim Błękicie. Założono przy tym, że beczki zostaną przykryte osadami i w ten sposób skutecznie odizolowane od środowiska, stając się depozytami o charakterze geologicznym. W ten sposób około miliona ton broni chemicznej trafiło na dno Oceanu. Nieznaczną część tej masy, bo około 50 tys. ton zatopiono w Bałtyckich głębiach. Kilka razy zdarzyło się, że bryły tych substancji były wyrzucane na brzeg przez sztorm lub wyławiali je rybacy, nie obyło się bez poparzeń.

Dziś wiemy, że po kilkudziesięciu latach w wodzie beczki skorodowały i uwalniają fosgen, sarin, gaz musztardowy, tabun, adamsyt, clark i inne wysoko toksyczne związki chemiczne. Warto jednak zaznaczyć, że te substancje w zimnej przydennej wodzie nie mają formy gazowej, tylko są mazią, która szczęśliwie dla nas niezwykle słabo rozpuszcza się w  wodzie. Okazało się też, żyją tam bakterie, które są w stanie metabolizować niektóre z nich i w ten sposób wprowadzają pochodne tych chemikaliów do sieci troficznej. Nadal nie są to związki bezpieczne dla środowiska, ale poziomy w jakich występują w ciałach bezkręgowców czy ryb nie są na tyle wysokie by wywołać zagrożenie. Mówiąc wprost – dysponujemy tak czułymi metodami analitycznymi że można wykryć śladowe ich ilości. Instytut Oceanologii PAN, we współpracy z innymi jednostkami naukowymi, w tym z Wojskową Akademią Techniczną, od lat prowadzi katalogowanie tych składowisk, ocenia bezpośrednio stan beczek i monitoruje przedostawanie się tych chemikaliów do środowiska.

Poszukujemy też rozwiązań które w przyszłości pozwolą na bezpieczną utylizację broni chemicznej lub ostateczne jej zabezpieczenie w miejscach zrzutu. Są to jednak przedsięwzięcia bardzo delikatnej natury, z uwagi na znaczące ryzyko katastrofalnego skażenia podczas wykonywania operacji. Oczywiście Polska nie jest sama w tych poczynaniach, są one koordynowane przez stowarzyszenie państw bałtyckich HELCOM, które zostało założone w celu prowadzenia wspólnych akcji zmierzających do ochrony Bałtyku, zresztą nie tylko względem broni chemicznej. Podsumowując tę kwestię powiem, że broń chemiczna jest pod stałą obserwacją za pomocą licznych metod i chociaż wycieka z beczek, nie stanowi obecnie zagrożenia dla środowiska i ludzi. Jednak jej śmiercionośny potencjał może zostać uwolniony w wyniku nieodpowiedzialnych działań przemysłowych czy militarnych, bądź wypadków, więc na całym świecie kraje w pobliżu których są takie składowiska, pracują nad metodami bezpiecznej ich utylizacji lub zabezpieczenia.

Jest Pan zaangażowany w program poszukiwania morszczynu. Jaki jest cel tego programu i dlaczego morszczynu trzeba szukać?

Morszczyn jest makroglonem z gromady brunatnic. Plecha jest przytwierdzona do stałych elementów dna i wznosi się ku górze dzięki gazowi zamkniętemu w pęcherzykowatych strukturach. Na całym świecie występuje około 20 gatunków morszczynu, niektóre z nich tworzą podwodne lasy, dorastając do 65 metrów długości. W Bałtyku spotykamy cztery gatunki, z których dwa występują jedynie w zachodniej części morza, gdzie woda jest bardziej słona. Pozostałe dwa są endemitami, które przystosowały się do bałtyckich warunków. Nie rosną tak wielkie jak np. u wybrzeży Kanady, osiągając metr długości, ale stanowią istotny element ekosystemu dając siedlisko wielu gatunkom.


Morszczyn; © IO PAN

Powinienem użyć czasu przeszłego. Pod koniec XX wieku morszczyn zniknął z polskiej strefy Bałtyku, w szczególności z Zatoki Gdańskiej i Puckiej. Był to, wraz z zanikiem łąk trawy morskiej, sygnał o niepożądanych zmianach w środowisku. Od około 10 lat obserwujemy powrót trawy morskiej w Zatoce i spodziewamy się, że także morszczyn wrócił na terytorium morskie Polski, jednak nie znaleziono stanowisk gdzie rośnie. Instytut Oceanologii PAN zainicjował więc akcję nauki obywatelskiej, w ramach której turyści i mieszkańcy nadmorskich miejscowości raportują nam znaleziska gałązek morszczynu wyrzucanych na brzeg. Te informacje zostały wykorzystane do obliczeń w modelach matematycznych prądów morskich z uwzględnieniem warunków wiatrowych, by wskazać prawdopodobne pochodzenie kawałków plechy znajdowanych na plażach.

Wyniki niebawem zostaną opublikowane w fachowym czasopiśmie, ale mogę dziś zdradzić że model wskazał okolice Bornholmu jako źródło tych urywków, więc prawdopodobnie póki co morszczyn jeszcze u nas nie rośnie. Tym nie mniej, poprawa warunków przyrodniczych osiągnięta dzięki upowszechnieniu oczyszczalni ścieków, jest dostrzegalna szczególnie w Zatoce Puckiej, gdzie łąki trawy morskiej pięknie się rozrastają. A informacje o znaleziskach morszczynu nadal zbieramy. Można je przesyłać wraz ze zdjęciami na mój adres tkijewski@iopan.pl.

Czy i jak stan mórz i oceanów wpływa na ludzkie zdrowie? Jakie korzyści zdrowotne przynosi przebywanie nad morzem?

To dobre pytanie; wielu ludzi bezrefleksyjnie nie dopuszcza do świadomości, że mimo zdobyczy technologii, które niejednokrotnie przerosły wyobrażenia pisarzy SF, jesteśmy częścią natury i nasz dobrostan zależy od stanu środowiska. Musimy pamiętać, że to co do środowiska uwalniamy – wraca do nas. Ocean to duże i bardzo ważne środowisko, które wpływa na nas na wiele sposobów. Choćby przez to, że około 17% zwierzęcych białek zjadanych przez ludzi pochodzi od organizmów wodnych. Stan tego środowiska w sposób oczywisty wpływa na dostępność i jakość produktów które spożywamy. A niestety stopień zanieczyszczenia plastikiem, także tym w skali mikro i nano, jest niebagatelny i stale rośnie.

W wodnych organizmach znaleźć można także metale ciężkie. Szczęśliwie pewna ich zawartość jest naturalna i w toku ewolucji organizmy żywiące się zwierzętami morskimi wykształciły mechanizmy pozwalające oczyszczać się przy niskich dawkach. Szkoda że w wielu miejscach na świecie udało nam się doprowadzić do poważnych zanieczyszczeń metalami, a i generalnie podnosimy ich poziom w przyrodzie. Spalanie węgla to nie tylko CO2.

Poważnym zagrożeniem są też bakterie, które trafiają do Oceanu światowego, często wyposażone w geny oporności na antybiotyki.  Co powiecie na Vibrio cholerae w Bałtyku? Ale to nie znaczy, że przebywanie nad morzem i korzystanie z jego uroków nas zabija. Tak spożywanie owoców morza, których bezpieczeństwo jest szeroko testowane przed wprowadzeniem na rynek, jak i wypoczynek nad wodą stanowią bardzo dobre sposoby na utrzymanie dobrej kondycji zarówno fizycznej jak i psychicznej. Dla wielu ludzi Wielki Błękit jest najlepszym źródłem relaksu. Jeżeli korzystamy z Morza w sposób zrównoważony, czerpiemy z jego dobrodziejstw nie zagrażając przyrodzie.

Tomasz Kijewski Polska Akademia Nauk Instytut Oceanologii