Ebola zabijała w starożytności?
Epidemiolog Patrick E. Olson z Naval Medical Center w San Diego uważa, że wirus Ebola atakował ludzi już w starożytności. W liście skierowanym do pisma Emerging Infectious Diseases Olson przywołuje świadectwo Tukidydesa i twierdzi, że podczas pierwszej fazy II wojny peloponeskiej (431-421 p.n.e.) zakończonej pokojem Nikiasza, Ebola zabiła co trzeciego mieszkańca Aten.
Tukidydes pozostawił szczegółowy opis objawów choroby. Na tej podstawie historycy spekulowali, że w Atenach szalała dżuma, tyfus lub grypa. Jednak, jak zwraca uwagę Olson, z żadną z tych chorób nie jest związane – przypominające wygłodzenie – wyczerpanie organizmu. Choroba pojawiła się w Atenach latem 430 roku przed Chrystusem i zabiła m.in. Peryklesa. Zachorował też sam Tukidydes, jednak udało mu się przeżyć. Przekazał on nam, że choroba rozpoczynała się od silnego bólu głowy i zapalenia spojówek, które przybierały czerwonego zabarwienia. Wiele osób umierało z powodu gorączki.
Olson zauważa, że choroba, która pojawiła się w Atenach oraz gorączka krwotoczna wywoływana przez Ebolę, pojawiają się i znikają bardzo szybko. W obu przypadkach ofiary szybko umierają. Chorowali też ludzie, którzy opiekowali się chorymi. Tymczasem choroba nie dotknęła oblegających Ateny Spartan, co wskazuje, że nie przenosiła się za pomocą powietrza, a do zarażenia dochodziło wskutek bezpośredniego kontaktu. Jednak objawem, który najbardziej zwrócił uwagę Olsona, jest... czkawka. O męczącej czkawce wspomina Tukidydes. Cierpi na nią też 15% pacjentów zarażonych zairską odmianą Eboli. To jeden z najbardziej śmiercionośnych szczepów wirusa.
Olson powołuje się też na Tukidydesa, który twierdził, że choroba przybyła do Aten z portu w Pireusie. Niewykluczone, że przyniósł ją z Afryki jeden z marynarzy.
Twierdzeń Olsona nie jesteśmy dziś w stanie zweryfikować. Grecy palili swoich zmarłych, zatem ewentualne ślady wirusa w ciałach zostały zniszczone.
Komentarze (0)