Szukał miksera, kupił za bezcen kartkę z podzielonego w XX w. średniowiecznego manuskryptu
Na początku września Will Sideri wybrał się na domową wyprzedaż w Waterville w środkowym Maine, by kupić mikser. W pewnym momencie w jadalni domu przy Pleasant Street jego uwagę przykuł jednak inny przedmiot: wisząca na ścianie oprawiona kartka z manuskryptu. Na naklejce umieszczonej w prawym dolnym rogu napisano: „1285 AD. Iluminowany manuskrypt na pergaminie; 75 $”.
Sideri przypomniał sobie kurs dot. średniowiecznych manuskryptów, który ukończył kiedyś na Colby College. Zrobił więc telefonem zdjęcie strony z wyprzedaży i przesłał je swojej byłej wykładowczyni - prof. Megan Cook.
Ta przesłała je dalej do Lisy Fagin Davis, dyrektorki wykonawczej Medieval Academy of America. Razem specjalistki ustaliły, że mają do czynienia z brakującą stroną z Beauvais Missal, 309-stronicowego mszału z końca XIII w. Jak nazwa wskazuje, powstał on w lub w pobliżu Beauvais we Francji.
Warto dodać, że w zbiorach Colby College znajduje się inna strona z tego manuskryptu, dlatego prof. Cook szybko zorientowała się, z czym ma do czynienia.
Davis, prof. badań nad manuskryptami na Simmons University w Bostonie, podkreśla, że dobrze zachowana strona z Waterville może być warta między 5 a 10 tys. dol.
Kompletny mszał należał do Williama Randolpha Hearsta, amerykańskiego magnata prasowego, jednego z największych w historii prasy. W 1942 r. księga została sprzedana. Marszandzi zdecydowali, by sprzedawać ją po stronie, co było powszechną praktyką na początku ubiegłego stulecia.
Na przestrzeni lat w stodołach, piwnicach, muzeach czy jak w opisywanym przypadku, na domowych wyprzedażach Davis i współpracownikom udało się wyśledzić aż 114 stron Beauvais Missal (tutaj można obejrzeć efekty ich pracy). Wypływają one w najprzedziwniejszych miejscach. Ta konkretna odnalazła się, na przykład, w domu zmarłego w tym roku byłego dyrektora ds. pomocy finansowej w Colby. Wiadomo też, że wcześniej należała do pewnej pary z Pensylwanii.
Sideri, który pracuje w biurze rekrutacji Colby College, przyniósł swój zakup na uczelnię. Na Twitterze można zobaczyć wykonane przez prof. Cook zdjęcie, na którym wyraźnie widać, że spośród 2 kartek - kupionej przez Willa i znajdującej się w zbiorach specjalnych college'u - ta pierwsza jest w o wiele lepszym stanie. Kartka z kolekcji Colby była co prawda konserwowana, ale dostrzegalne są na niej ślady uszkodzeń środowiskowych. Natomiast egzemplarz Willa znajduje się w ramce od lat 40. XX w. Efekt jest widoczny gołym okiem. Spójrzcie tylko, jak biały jest pergamin - napisała specjalistka.
Dwudziestoczterolatek nie planuje sprzedaży swojego nabytku. Jak sam mówi, lubi historię, piękno pergaminu oraz, oczywiście, opowieść o tym, jak natknął się na tak cenne i niecodzienne znalezisko. Ponieważ boi się, że zabytek mógłby ulec zniszczeniu podczas przeprowadzki, planuje przewieźć kartkę do domu rodziców. Gdy gdzieś osiądzie na stałe, powiesi ją na ścianie własnego domu...
Ponieważ wieść o znalezisku Willa rozeszła się po całym świecie, do Lisy Fagin Davis odzywają się ludzie, którzy mają kartki z manuskryptów. Na razie nie zidentyfikowano żadnej z francuskiej księgi, ale i tak są one interesujące. Davis tłumaczy, w jaki sposób zorientować się, czy karty mogą pochodzić z Beauvais Missal. W tym przypadku mierzą one ok. 295x205 mm i zawierają - w 2 kolumnach - 15 lub 21 linii tekstu albo 10 pięciolinii zapisu nutowego. Mogą wyglądać w ten sposób.
Komentarze (3)
Ergo Sum, 5 października 2022, 09:33
Na całym świecie jak widać potrzebne są zmiany w prawie dotyczącym zbiorów historycznych. Owszem, kartka - o ile pozyskana legalnie - powinna pozostawać we własności osoby, która ją nabyła, ale ponieważ jest to element dziedzictwa ludzkości musi być wręcz obowiązek udostępniania jej do badań i zakaz wykonywania fotografii ograniczonych prawem autorskim. Z drugiej strony osoby które posiadają takie rzeczy automatycznie tworzą rodzaj prywatnego mikro-muzeum, powinny podlegać zasadom muzealnym powinny mieć obowiązek ochrony takich rzeczy, ale też i możliwość pozyskania funduszy na zapewnienie tej ochrony (np. temperatury, wilgotności, bezpieczeństwa).
W Polsce jest tak, że ludzie posiadający stare manuskrpty mogą je trzymać w ukryciu latami, a nawet je zniszczyć.
thikim, 5 października 2022, 12:20
Czy Ciebie też powinniśmy wpisać na listę dziedzictwa ludzkości? Czy nie? Kto ma o tym zdecydować?
W Polsce było tak że niewyobrażalne zbiory przechywane w muzeach w Warszawie spłonęły w czasie wojny, a prywatne w większej części ocalały.
Nawet w tym artykule podkreślono że lepiej dbano o egzemplarz przechowywany prywatnie.
Mariusz Błoński, 5 października 2022, 13:19
Generalnie tak. Ale... jeśli ktoś jest legalnym właścicielem czegoś, co uznajemy za dziedzictwo narodowe i w związku z tym ograniczamy jego prawa dysponowania tą rzeczą (poprzez np. zakaz sprzedaży, wywożenia za granicę, nakaz przetrzymywania w odpowiednich warunkach czy udostępniania do badań), to nie powinno być tak, że właściciel "ma możliwość pozyskania funduszy", ale tak, że państwo mu te fundusze po prostu zapewnia. Wraz z wszelkimi potrzebnym know-how na temat postępowania z zabytkiem. Bo "możliwość pozyskania" będzie oznaczała, że większość ludzi i tak funduszy i pomocy nie otrzyma, ale karę za niewłaściwe obchodzenie się z zbytkiem już tak.