Senatorowie oburzeni programem dla smartfonów
Niewielka aplikacja dla smartfonów stała się powodem zainteresowania amerykańskich senatorów. Program Checkpoint Wingman pozwala użytkownikom ostrzegać się nawzajem o patrolach drogówki. Trzech senatorów z ramienia Partii Demokratycznej wysłało wspólny list do RIM, Apple'a i Google'a domagając się usunięcia programu z ich sklepów.
Kanadyjski RIM natychmiast spełnił żądania senatorów, a specjaliści twierdzą, że wkrótce zrobi to Apple. Koncern Jobsa jest bowiem znany z usuwania wywołujących kontrowersje aplikacji. Ostatnio, wskutek nacisku organizacji homoseksualistów, z App Store zniknął program stworzony przez chrześcijańską organizację Exodus International, który miał pomagać przezwyciężyć skłonności homoseksualne.
Wątpliwe natomiast, by żądania senatorów spełnił Google. Tym bardziej, że politykom trudno będzie wskazać podstawy prawne, na jakich firma miałaby usunąć wspomniany program.
Komentarze (5)
wilk, 25 marca 2011, 13:58
Zabronić instalacji urządzenia ostrzegającego o oświetleniu wiązką z „suszarki”, urządzenia fałszującego wynik czy tablic rejestracyjnych uniemożliwiających odczytanie numeru, to rozumiem, ale takiej aplikacji? To u nas map fotoradarów i CB radio też powinni zakazać, bo „miśki” lub „krokodylki” w pobliżu.
pogo, 25 marca 2011, 18:12
nie zapominaj o mruganiu światłami...
swoją drogą słyszałem wywiad z policjantami, którzy mówili że dzięki takiemu mruganiu ludzie choć na jednym odcinku jadą bezpieczniej...
więc na ich miejscu zamiast blokować aplikację lepiej byłoby wysyłać fałszywe alarmy... albo ludzie przestaliby używać programu albo jeździliby bezpieczniej...
chyba ze jedynym problemem jest zarobek na mandatach...
Mariusz Błoński, 25 marca 2011, 18:39
Panowie senatorowie mogą sobie... prosić i apelować. Nic więcej.
To nic innego jak wymiana informacji, która nie jest informacją nielegalną ani tajną, więc pewnie jakby panowie senatorowie fikali, to prawnicy Google'a podciągną to pod Pierwszą Poprawkę i po zawodach.
Tolo, 26 marca 2011, 12:28
Ja nie specjalnie widzę miejsce na prawników googla. Po prostu za takie rzeczy reprezentanci społeczeństwa powinni zostać w toalecie spuszczeni. Oni z jakiś powodów mają czelność takie głupoty wygadywać. Albo istotnie są debilami albo wiedza ze im to na sucho ujdzie. Im po prostu takie coś przez gardło przejść nie powinno.
U nas jest dokładnie taka sama sytuacja. O tym kto się dostanie do sejmu decyduje w zasadzie lider partii przez ułożenie na listach wyborczych. To jest z jednej strony kreowanie partii wodzowskich w których trzeba być posłusznym szefostwu a z drugiej pewnej ogólnej bylejakości. Politycy wygadują głupoty po to żeby się podlizać komuś a nie reprezentować społeczeństwo a w szczelności jego interesy. I tworzy się takie towarzystwo wzajemnej adoracji które robi co chce żeby na koniec wmawiać społeczeństwu ze to dla ich dobra. Wybory to tak naprawdę konkurs bajeru. Natomiast ze strony wyborcy równie dobrze można by przydzielić miejsca w oparciu o sondaże. Co więcej ten system jest tak skrzywiony ze sam się nie zreformuje bo to jak by mieli sobie w stopę strzelić. Dlatego tez od czasu do czasu pojawia się kwestia likwidacji senatu bo pokazuje różnice w głosowaniu na partie i na ludzi.
Jeśli by założyć ze znane są wyniki ze tak powiem w formie sondażowej to znaczy która partia ile dostała to do obsadzenia miejsc wcale nie trzeba informacji na kogo ktoś postawił krzyżyk. Krzyżyk przy nazwisku jest dla poczucia demokracji przez wyborce choć zupełnie nic poza poczuciem nie wynika. Większość ludzi natomiast myśli ze glosuje na kogoś i to ze skreśli krzyżyk przy xinskim ma jakiś wpływ na jego szanse.
Edit
O właśnie o tym samym Kukiz mówi w TVN24.
Mariusz Błoński, 27 marca 2011, 17:47
Z jednym się zgadzam. Nie zyjemy w społeczeństwie demokratycznym, gdyż o wyborze Sejmu i rządu decydują tak naprawdę liderzy partyjni. Co oznacza, że państem rządzi grupa kilkudziesięciu/stu kilkudziesięciu niewybieralnych osób. Jedyny wysoki rangą wybierany w wyboraczh powszechnych - prezydent - nie ma nic do gadania. Jak to powiedział któryś z polityków: prezydent to może ordery wręczać.
Co do pierwszego to się nie zgodzę. Poseł czy inszy senator może wpaść na głupi pomysł i zaapelować, by jakaś firma go zrealizowała, a firma może to zrobić lub nie. Polityka dyskwalifikuje, gdy tego typu pomysł (tutaj: ograniczenie wolności komunikowania się) spróbuje siłą przeforsować.