Chile i Argentyna kontra bobry
Zwykle skłócone ze sobą Chile i Argentyna podjęły wspólny projekt ekologiczny. Do porozumienia doszło dzięki... bobrom, niszczącym lokalne środowisko naturalne.
Historia tych bobrów to jeden z najbardziej znaczących i najlepiej udokumentowanych przypadków negatywnego wpływu inwazyjnego gatunku zawleczonego przez człowieka.
W 1946 roku za rządów Juana Perona na Ziemię Ognistą przywieziono 20 bobrów. Złowione w Kanadzie zwierzęta trafiły na wyspę na zamówienie rządu Argentyny, który miał nadzieję, że bobry rozmnożą się, a dzięki nim na wyspie rozwinie się przemysł futrzarski. Na filmie z tamtych czasów słyszymy reportera mówiącego, że bobry, które jedzą gałęzie oraz korę, znajdą tutaj dużo pożywienia. W tym czasie kamera pokazywała olbrzymie lasy Tierra del Fuego. Zwierzęta wypuszczono, a 60 lat później stwierdzono, że w całej Patagonii liczba bobrów może sięgać nawet 100 000 osobników. Przepłynęły one z Ziemi Ognistej na kontynent, zasiedliły niezamieszkałe wyspy u wybrzeży Ameryki Południowej i ruszyły na północ, niszcząc lokalne lasy.
Specjaliści z Ameryki Północnej byli zaskoczeni, gdy okazało się, że bobry mają katastrofalny wpływ na lasy Patagonii. W Kanadzie czy USA bobry reintrodukuje się właśnie w celu odbudowy środowiska naturalnego.
Jednak lasy Patagonii nie składają się z wierzb, osik czy brzóz. Żaden z miejscowych gatunków nie jest w stanie przetrwać na podmokłym terenie. Jak mówi Christopher Anderson z argentyńskiego Południowego Centrum Badań Naukowych (CADIC), bobry dokonały już zniszczeń w połowie pierwotnych lasów Terra del Fuego. Gdy przegrodzą rzekę tamą, w rzece pozostaje o 75% materii organicznej więcej niż wcześniej, co prowadzi do zmiany całego cyklu obiegu węgla w zasobach wodnych. W takich warunkach pojawiają się inwazyjne gatunki roślin. Anderson informuje, że bobry odpowiedzialne są za największe zmiany środowiskowe na Tierra del Fuego od czasu ostatniej epoki lodowej. Nawet człowiek nie doprowadził tam do takich zmian.
Bobry pojawiły się też na pampie, gdzie pozostawiają po sobie zdradliwe bagniste obszary, w których więzną zwierzęta hodowlane. Grupy drzew, które celowo sadzono, by osłabić wiatry wiejące na pampie, potrafią zniknąć w ciągu jednej doby.
Chile i Argentyna próbowały radzić sobie z problemem już wcześniej. Jako, że mieszkańcy Ziemi Ognistej nie byli chętni, by zmienić się w traperów handlujących futrami, zaczęto niszczyć bobrze tamy za pomocą dynamitu. W latach 90. ubiegłego wieku i pierwszej dekadzie wieku XXI w obu krajach zaczęto płacić za upolowanego bobra, zachęcano restauracje, by bobrze mięso znalazło się w menu. W latach 2005-2006 w Chile upolowano 11 700 bobrów, kolejne tysiące zabito w Argentynie.
Program ten nie tylko nie wpłynął zbytnio na liczebność bobrów, ale miał negatywne skutki dla środowiska naturalnego. Bobry są zwierzętami terytorialnymi. Gdy zabito jedną kolonię, na jej miejsce wprowadzała się inna. Jednak nowa bobrza rodzina nie wykorzystuje budowli poprzedników. Tworzy nowe tamy, niszcząc kolejne drzewa i powiększając tereny zalewowe. Myśliwi stracili też zainteresowanie bobrami, gdy rządy przestały płacić za ich zabijanie. Alejandro Valenzuela z Parków Narodowych Południowej Patagonii mówi, że lepszą taktyką byłoby pozostawienie na danym obszarze jednej niewielkiej kolonii bobrów, które będzie używała swoich tam i broniła terenu przed innymi bobrami.
W 2006 roku Chile i Argentyna utworzyły wspólną komisję, która oszacowała, że uwolnienie środowiska od bobrów będzie kosztowało 35 milionów dolarów. Rządy otrzymały dofinansowanie programu pilotażowego. W ostatnich dniach, po wieloletnich opóźnieniach spowodowanych sporami politycznymi, Argentyna rozpoczęła projekt. Jeden dział wodny zostanie oczyszczony z bobrów, a zdobyte w ten sposób doświadczenia pozwolą na zastosowanie odpowiednich rozwiązań na szerszą skalę.
Jeśli uda się usunąć bobry, oba kraje będą musiały opracować plan odnowienia lasów zniszczonych przez zwierzęta. Wstępne badania nie napawają optymizmem. Z posadzonych drzew przetrwała tylko połowa, a i one mają poważne problemy z prawidłowym rozwojem.
Specjaliści mają nadzieję, że miejscowa ludność pomoże w realizacji ich planów, a przynajmniej nie będzie przeszkadzała. Bobry są fajne - mówi Valenzuela. Trudno będzie wyjaśnić ludziom, że takie piękne zwierzęta mogą sprawiać poważne problemy, a jedynym sposobem na ich rozwiązanie jest zabicie zwierząt. To nie wina zwierząt. Bobry nie są złe. To ludzie są źli. Próbujemy naprawić nasze własne błędy.
Komentarze (0)