Korzenie śnieżne
Wysoko w górach Kaukazu odkryto zupełnie dotąd nieznany rodzaj korzeni. Należą one do niewielkiej rośliny o łacińskiej nazwie Corydalis conorhiza i w odróżnieniu od swych zwykłych odpowiedników, nie wrastają w grunt, lecz rosną ku górze, by przebić się przez śnieg. Z tego powodu nazwano je korzeniami śnieżnymi.
Na ich ślad natrafili członkowie rosyjsko-holenderskiej ekipy profesora Hansa Cornelissena z Vrije Universiteit w Amsterdamie. Naukowcy wspominają o spektakularnym fenomenie ewolucyjnym.
Corydalis conorhiza występuje w rejonach, gdzie niemal przez cały rok leży śnieg. W środku lata, kiedy biała pierzynka zaczęła topnieć, biolodzy zaobserwowali, że roślinę otacza delikatna sieć nadziemnych korzonków. Sterczały one z każdej strony, a ich długość – mierzona od powierzchni gruntu – sięgała nawet 50 cm. Wygląda więc na to, że wydłużały się one zimą i wiosną, a latem obumierały i rozkładały się. Fachowcy sądzą, że to dlatego nikt ich jeszcze nie widział.
Poza korzeniami śnieżnymi C. conorhiza ma też zwykłe korzenie, które m.in. pełnią funkcję kotwicy. Zespół Cornelissena przypuszcza, że dodatkowe korzenie pozwalają czerpać azot bezpośrednio ze śniegu. Rośliny górskie często pobierają azot, polegając na wodzie wsiąkającej w ziemię podczas roztopów. Gdy jednak roztopy są rzadkie i wszystko skuwa lód, trzeba uczynić użytek z tego, co dostępne, czyli śniegu.
Rosjanie i Holendrzy postanowili sprawdzić, czy tak jest rzeczywiście. Dodali do śniegu otaczającego C. conorhiza nieco nawozu, który zawierał rzadki izotop azotu – 15N. Po jakimś czasie okazało się, że w różnych częściach roślin, w tym korzeniach śnieżnych, bulwach i listkach, występowały wysokie stężenia 15N. W mniszkach, które rosły nieopodal, nie wykryto testowego izotopu. Dalsze analizy potwierdziły, że korzenie śnieżne mają inną budowę anatomiczną od zwykłych korzeni i są przystosowane do szybkiego wychwytu oraz transportu azotu.
Komentarze (1)
Jarek Duda, 13 czerwca 2009, 19:31
Niezależnie jak je nazwiemy, organizmy wykorzystują wszystkie swoje części jak się da najlepiej...
Artykuł mi się skojarzył z drzewem oplecionym przez własny korzeń, które ostatnio zauważyłem w lasku w Skawinie. Myślałem że to może pojedynczy przypadek, ale okazało się że w tym lesie jest wiele takich. Korzenie mają pełno włosków do pobierania wilgoci - pnący się w górę drzewa chyba lepiej działa niż kora ... więc może to jakaś odmiana przyniesiona do nas z suchego klimatu?