Bliżej zrozumienia płaziej grzybicy
Australijsko-amerykański zespół badaczy zidentyfikował przyczynę śmierci płazów zakażonych chytridiomycosis - tajemniczą grzybicą odpowiedzialną za wyginięcie lub znaczne zmniejszenie liczebności co najmniej 200 gatunków należących do tej gromady.
Chytridiomycosis, wywoływana przez grzyba z gatunku Batrachochytrium dendrobatidis (Bd) zaskakiwała badaczy niemal od momentu odkrycia. Prawdopodobnie najbardziej nietypową cechą tej choroby jest wysoka śmiertelność - zjawisko co najmniej nietypowe w przypadku grzybic skóry. Choroba ta jest jednak nie tylko biologiczną ciekawostką - w ostatnich latach zaczęła ona zagrażać całym ekosystemom na terenie Australii i obu Ameryk, przez co stało się oczywiste, że dokładne poznanie przebiegu schorzenia jest niezbędne dla uratowania wielu gatunków.
Jednym z zespołów zaangażowanych w badania nad płazią grzybicą była grupa powołana wspólnie przez amerykański University of New Mexico oraz dwie uczelnie australijskie: James Cook University oraz University of Sydney. Badacze, kierowani przez dr. Jamiego Voylesa, nadzorowali w warunkach laboratoryjnych stan zdrowia żab Litoria caerulea znajdujących się w zaawansowanym stadium choroby wywołanej przez Bd.
Jak wykazano na podstawie analizy krwi i moczu oraz funkcji serca, chytridiomycosis powoduje głębokie upośledzenie funkcji skóry. Jednym z efektów obecności grzyba było ograniczenie zdolności naskórka do transportu elektrolitów, czego konsekwencją było obniżenie poziomu jonów sodowych w osoczu krwi o ok. 20% oraz jonów potasowych aż o 50%. Obciążenie związane z utratą równowagi wodno-elektrolitowej było tak duże, że prowadziło do zatrzymania akcji serca i zgonu zwierząt.
Niestety, pomimo poznania przyczyny śmierci zwierząt zakażonych Bd walka z szalejącą epidemią pozostaje niezwykle trudna, a jedyną skuteczną terapią chytridiomycosis pozostaje umieszczanie zwierząt w terrariach o temperaturze powietrza przekraczającej 28°C. Najnowsze badania pomogą jednak w objęciu płazów skuteczniejszą ochroną weterynaryjną, dzięki czemu możliwe będzie uratowanie większej liczby osobników schwytanych w naturze i przetrzymanie ich w niewoli do czasu ustąpienia epidemii.
Komentarze (6)
j50, 26 października 2009, 02:31
Skoro wysoka temperatura działa zabójczo na tego grzyba, to ocieplenie klimatu może być dla tych gatunków ratunkiem (zależnie od ich zachowania). A tak przy okazji. Czy uszkodzenia dużej powierzchni skóry u człowieka nie powodują też zakłóceń w gospodarce sodem i potasem?
mikroos, 26 października 2009, 02:38
Raczej nie na taką skalę. U człowieka skóra nie odgrywa aż tak istotnej roli w gospodarce wodnej (nie licząc, rzecz jasna, pocenia się). Poza tym ciężko jest mi wyobrazić sobie osobę, u której grzybica ogarnia tak wielką połać skóry, żeby rzeczywiście mogło to spowodować tak drastyczne zmiany.
czesiu, 26 października 2009, 10:05
Czyżby grzyb okazał się ratunkiem dla Australii?!
A ja myślałem, że właśnie ropuchy niszczą ekosystem Australii, szczególnie że ponoć nie mają naturalnego wroga (ze względu na swoją toksyczność).
cyberant, 26 października 2009, 12:16
a może nie tyle sama temperatura zwalcza grzyba, co przy 28 stopniach metabolizm płazów i gadów podnosi się na tyle, że jest sobie w stanie poradzić z intruzem? Ludzie są stałocieplni, a przy infekcjach bakteryjnych i wirusowych często podnosi się temperatura, nie tylko jako czynnik uboczny choroby, często jako mechanizm obronny przyspieszający nasz metabolizm i powodujący szybszą i skuteczniejszą walkę z chorobą.
Tak więc samo zbijanie temperatury nie zawsze jest dobrym rozwiązaniem dla walki z chorobą.. jak to reklamują w TV. Masz gorączkę to ją zmniejsz, będziesz miał uczucie że jesteś zdrowy... leczenie objawów nie oznacza leczenia choroby! Może żabki mają tak samo w przypadku tego grzybka ? chm... ?
mikroos, 26 października 2009, 14:47
@czesiu
o ile dobrze wiem, w Australii żyją także żaby endemiczne dla tego kontynentu, a więc bardzo cenne. Rzeczywiście ta grzybica mogłaby pomóc w wytrzebieniu zawleczonych tam ropuch, ale trzeba by jednocześnie ochronić te płazy, które powinny przeżyć.
czesiu, 26 października 2009, 20:44
Naukowcy zawsze mogą postąpić tak jak Noe - kilkadziesiąt "endemicznych" żab zamknąć w laboratorium, być może nawet uodpornić na grzybicę, a resztę wytruć w cholerę "w imię lepszej rasy". No cóż, gdyby tylko wszystko było takie proste...
W nowej angorze jest artykuł o waranach, które prawie zostały wytrzebione, aż się nad nimi człowiek zlitował. W efekcie warany załatwiły już kilkunastu lokalnych, ale Indonezja ma dodatkową "atrakcję turystyczną".
The point is: nie zawsze warto dany gatunek ochraniać jedynie w imię zasad. Choć przyznaję, nie znam roli żab w ekosystemie Australii, więc nie jestem w stanie przewidzieć konsekwencji.