DSM-5 już w maju
Po ponad 11 latach pracy Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne (APA) opublikuje kolejną wersję "biblii" psychiatrii - Diagnostic and Statistical Manual of Mental Disorders. DSM to podręcznik zaburzeń psychicznych, zawierający kryteria diagnostyczne pozwalające na ich zidentyfikowanie. Jego pierwsza wersja ukazała się w 1952 roku. Składała się ona ze 130 stron i wymieniała 106 zaburzeń. Ostatnia edycja, DSM-IV, wymiania 297 zaburzeń i opisuje je na 886 stronach.
W najnowszym DSM wprowadzono kilka istotnych zmian. DSM-IV uznaje zbieractwo za jedno z zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych (OCD), jednak dobrze udokumentowane badania, które ukazały się w ciągu ostatnich 10 lat dowodzą, że wiele osób cierpiących na zbieractwo nie wykazuje innych objawów OCD, a samo zbieractwo może być bardziej rozpowszechnione w populacji niż OCD. Badania sugerują też, że OCD i zbieractwo różnią się pod względem genetycznym i neurologicznym. Na przykład u rodziców i rodzeństwa zdiagnozowanych zbieraczy zdarza się więcej przypadków zbieractwa niż zanotowano przypadków OCD u krewnych pierwszego stopnia osób ze zdiagnozowanym OCD. Ponadto wiele leków, które pomagają w przypadku OCD jest mało skutecznych w leczeniu zbieractwa. Z kolei skany mózgu dowodzą, że w czasie podejmowania decyzji u zbieraczy aktywuje się on w inny sposób niż u osób OCD i ludzi zdrowych. Wyniki takich badań skłoniły autorów DSM-5 do uznania zbieractwa za osobne zaburzenie.
Posłuchano również głosów krytyków, którzy od 30 lat zwracali uwagę na nieścisłość i niejednoznaczność terminów dotyczących nadużywania substancji i zależności od substancji. W DSM starano się unikać słowa "uzależnienie", co prowadziło do wielu niejasności. DSM-IV traktuje jako nadużywanie substancji jej przyjmowanie w takich dawkach, że powoduje to problemy w życiu społecznym czy osobistym. Z kolei definicja "zależności" jest podobna do tego, co wielu rozumie jako "uzależnienie" - spędzanie dużej ilości czasu na poszukiwaniu danej substancji, zwiększoną tolerancję na jej działanie, niemożność uwolnienia się od niej, objawy wycofania oraz fizyczne i psychologiczne szkody wyrządzane przez tę substancję. Tymczasem wielu specjalistów, np. Amerykańskie Towarzystwo Medycyny Uzależnień, definiuje uzależnienie nie jako chemiczną zależność, a jako przemożną chęć poszukiwania i używania substancji, niezależnie od oczywistych negatywnych następstw takich działań. Zgodnie z tą definicją osoby, które muszą przyjmować środki antydepresyjne, przeciwbólowe czy obniżające ciśnienie są osobami zależnymi od substancji, ale nie uzależnionymi. APA w końcu się poddała i zrezygnowała z wykorzystywania mylących terminów "nadużywanie" i "zależność". Wszystkie uzależnienia uznano za "zaburzenia wynikające z przyjmowania substancji". Doprecyzowano też ich kryteria diagnostyczne i podzielono na trzy grupy uzalenień: łagodne, umiarkowane i ciężkie. Zrezygnowano również z pierwotnie proponowanego rozdziału "Uzależnienia behawioralne". Po raz pierwszy włączono zaburzenia związane z uzależnieniem od hazardu do tego samego rozdziału co zaburzenia spowodowane uzależnieniami od substancji. Taka decyzja może być bardzo kontrowersyjna, gdyż nie wszyscy zgadzają się co do tego, czy hazard uzależnia tak, jak narkotyki, jednak APA kierowała się wynikami badań neurologicznych, które wykazały, że mózgi osób uzależnionych od hazardu zmieniają się podobnie, jak mózgi narkomanów. Ponadto obie grupy odnoszą korzyści z podobnych metod leczenia.
W sekcji 3. wspomnianego rozdziału umieszczono uzależnienie od internetu. Wpisanie go do tej sekcji oznacza, że przed oficjalnym uznaniem takiej jednostki chorobowej konieczne są dalsze badania nad nią.
Kolejną kontrowersyjną decyzją jest stworzenie nowej jednostki chorobowej dotykającej dzieci. Mowa tutaj o destrukcyjnej labilności emocjonalnej (disruptive mood dysregulation disorder). To zaburzenie podobne do zaburzeń dwubiegunowych (zwanych dawniej maniakalno-depresyjnymi). W poprzednich edycjach DSM uznawano, że zaburzenia dwubiegunowe dotykają niemal wyłącznie dorosłych. Jednak w ostatnim dziesięcioleciu w samych Stanach Zjednoczonych liczba diagnoz takich zachowań u dzieci wzrosła czterokrotnie. Wielu psychiatrów nie zgadza się z tymi, którzy diagnozują u dzieci zaburzenia dwubiegunowe, wskazując, że dzieci wykazują inny typ zaburzeń, co sugeruje inną jednostkę chorobową. APA przychyliła się do tej opinii tworząc taką jednostkę. Jednak wielu specjalistów krytykuje takie posunięcie, twierdząc, iż lekarze posługując się DSM-5 nie będą w stanie postawić prawidłowej diagnozy, gdyż kryteria są, zdaniem niektórych, mało użyteczne. APA najprawodpodobniej jednak pozostawi destrukcyjną labilność emocjonalną w ostatecznej wersji DSM-5.
Nie uporządkowano też mocno krytykowanego rozdziału dotyczącego zaburzeń osobowości. Specjaliści od lat zwracali uwagę na mylący bałagan i nakładanie się na siebie wielu kryteriów diagnostycznych różnych chorób. Pomimo tego, że mamy tu do czynienia z bardzo skomplikowanymi problemami, a emocje były na tyle duże, iż dwóch członków grupy roboczej zrezygnowało, w pewnym momencie wypracowano całkiem dobrze przyjęty plan wprowadzenia zmian. Jednak z nie do końca jasnych powodów, po kilkunastogodzinnych negocjacjach zrezygnowano ze zmian i rozdział pozostał praktycznie taki sam jak w DSM-IV.
DSM-5 ukaże się w maju bieżącego roku.
Komentarze (9)
Qwax, 29 stycznia 2013, 06:47
A jest w tym zestawieniu jednostka chorobowa objawiająca się religijnością?
Neirol, 29 stycznia 2013, 09:12
Najbliżej będzie zaburzenie opętaniowe
Alek, 30 stycznia 2013, 13:04
Ciekawe, że temat od razu przyciągnął obsesję antyreligijną... Nic tu o religii nie było mowy, ale OCD nie śpi.
Qwax, 2 lutego 2013, 08:39
Było o zaburzeniach umysłowych - a to jest najczęstsze, i mam wrażenie, że z powodów pozamedycznych nie rozpatrywane. I nie mówię tu o przypadkach krańcowych zaburzeń "opętaniowych" lecz o typowym efekcie Pawłowa {dzwonią dzwony/muezin śpiewa/rogi wyją-> pieniądze w łapkę i do kościoła/meczetu/...).
Czy ktoś potrafi, abstrahując od wiary, rozpatrzyć religię jako efekt psychologiczny działania marketingu firmy zwanej kościołem. Przecież to jest taki sam efekt jak zakupoholizm, palenie papierosów, narkomania, alkoholizm, czy inny kupa innych holizmów (np. uzależnienie od fast foodów ;-) ). Za każdym z nich stoi ktoś kto na tym zarabia. Badania nie są prowadzone jedynie w przypadku religijności - i stąd moje pytanie.
romero, 2 lutego 2013, 13:40
No ale jeśli kościół uznać za firmę, to gdzie tu zaburzenia psychiczne. Śluby, pogrzeby, chrzciny i płacisz za konferansjerkę, oprawę muzyczno-oratorską, wynajem sali- ławki w kosciele, lub pleneru w przypadku pogrzebu. Niedzielne msze nie różnią się od uczestnictwa w imprezie sportowej, koncercie, teatrze itd. Działania marketingowe kościoła są niewątpliwie oparte na psychologii ludzkiej, doskonalone od tysiącleci, by jak najlepiej służyć ludziom/wyciągać pieniądze (niepotrzebne skreślić), ale tam gdzie nie ma skrajnego przegięcia, nie ma choroby umysłowej, tak jak kupno flaszki to nie alkoholizm, a fajne ciuchy to nie zakupoholizm.
Tylko tak jak w przypadku wszystkich izmów, leczy się tylko chcących uwolnić się z uzależnienia, względnie po sądownym nakazie, tak w przypadku dewotów, jeśli delikwent nie zgłosi takiej chęci to nie będzie przymusowej odgórnej pomocy państwa. Ludziom uciekającym ze wszelkiego rodzaju sekt jest oczywiście taka pomoc udzielana, ale w wyznawaniu wiary działa maksyma, że chcącemu nie dzieje się krzywda.
Myślę że gdyby za jednostki chorobowe uznać każde działanie nieracjonalne człowieka, to byś nie znalazł ani jednego normalnego człowieka na ziemi. Bycie nienormalnym to ogólnie przyjęte norma.
Qwax, 2 lutego 2013, 20:31
Właściwie trudno nie przyznać Ci racji, z drobnym ale...
W większości przypadków 'pieski Pawłowa' nie mają świadomości wdrukowywania im uzależnienia, bo czyni im się to od dziecka.
A ktoś kto ma mózg wyprany nie ma świadomości prania. I tu powstaje pytanie: czy uwolniony, po praniu mózgu, jeniec wymaga leczenia? Czy jest chory psychicznie? Jak się nazywa ta choroba?
voga1, 8 maja 2013, 13:20
Czym jest choroba?
Czym jest normalność?
Czy normalność można uznać za chorobę?
Czy choroby psychiczne są efektem naszej nietolerancyjności?
Czy nazywamy kogoś chorym gdy jego działania ingerują w normalność innych a gdy takiego wpływu na innych nie ma to nazywamy go dziwakiem?
Dlaczego w jednych kręgach dostrzega się chorych a w innych ta sama choroba jest wyznacznikiem normalności? itd.
Tyle pytań a tyle opowiedzi ile odpowiadających. W starciu wielu opiń staramy się wypracować złoty środek zadowalający większość a jednostkowe poglądy w danym czasie
zostają wykluczone i uznane za niewłaściwe.itd
Z tekstu można wysunąć wiele wniosków zaprzeczjacych wielkości człowieczeństwa.
Człowiek może być ludzki ale społeczpaństwo to wciąż drapieżnik.
Czy odszedłem od tematu?
Czy ktoś odpowie na moje pytania?
Czy jestem chory? i dla ilu z Was ?
humbug!, 19 czerwca 2013, 18:54
Publikujac kolejne wznowienie tego zestawu bzdur chopaki maja tupet, nie powiem...
Wszak:
1) choroby psychiatryczne sa chorobami fikcyjnymi, i to wiadomo w sumie od dawna, a odkrywane przez "naukowcow" korelaty "chorob psychicznych" to nie zadna patologia (a przedstawia sie je jako patologie tylo dlatego, ze koreluja z diagnoza).
2) dosc dobrze udokumentowany jest schemat patologicznych powiazan psychiatrii z przemyslem farmaceutycznym i zwiazanej z tym patologii, polegajacej na kreacji fikcyjnych chorob, by pasowaly do "terapii".
Nowe "choroby" powoluje sie jako wiazanki "symptomow". Symptomy, to rzekomo patologiczne cechy wykazywane przez jednostki poddawane diagonzie. W rzeczywistosci sa to normalne stany, pojawiajace sie w pewnych okolicznosciach zyciowych. Nie ma w nich nic patologicznego, okolicznosci zyciowe moga byc po prostu trudne.
Mariusz Błoński, 20 czerwca 2013, 00:18
@humbug!: innymi słowy twierdzisz, że mózg nie może się zepsuć, tak?