Menedżerowie Intela i IBM-a staną przed sądem
Menedżerowie Intela i IBM-a zostali oskarżeni przez amerykańską komisję giełd (SEC) o nielegalne wykorzystywanie poufnych informacji do gry na giełdzie. Dzięki temu różne osoby zarobiły nielegalnie około 25 milionów dolarów.
Jednym z oskarżonych jest dyrektor firmy Intel Capital Rajiv Goel, innym, wiceprezes IBM-a Robert Moffat. Oprócz nich oskarżono jeszcze cztery osoby.
Goel jest podejrzewany o to, że wykorzystując informacje dotyczące kwartalnych wyników finansowych Intela oraz planowanego połączenia firmy Clearwire zarobił nielegalnie 250 000 dolarów. Z kolei Moffat miał przekazać na zewnątrz informacje na temat firmy Sun Micrososystems, którą IBM uzyskał gdy rozważał zakup tego przedsiębiorstwa, co skutkowało nielegalnymi zarobkami w wysokości miliona USD.
Wiadomo też, że w sprawę zamieszany jest Raj Rajaratnam, menedżer z funduszu hedgingowego Galleon Group czy dyrektorzy funduszu New Castle Partners. Do nieprawidłowości dochodziło w latach 2006-2009 i dotyczyły one handlu papierami AMD, Akamai, Clearwire, Google'a, Hiltona, Polycomu, Sun Microsystems i wielu innych firm.
Cała sprawa jest dość tajemnicza. Wiele informacji zdobyto dzięki podsłuchom i skrupulatnemu kojarzeniu poszczególnych części układanki. Jednym z licznych pytań, na które będzie trzeba odpowiedzieć są i takie, dlaczego miliarder Raj Rajaratnam miałby ryzykować dla niewielkiej kwoty sięgającej 20 milionów dolarów, i co skłoniło Roberta Moffata, wymienianego wśród kandydatów na prezesa IBM-a, do popełnienia przestępstwa, na którym nie zarobił wielkich pieniędzy.
Komentarze (25)
Tomek, 20 października 2009, 01:27
Cała sprawa jakoś śmierdzi, nie sądzicie?
Może ktoś ich wrabia?
Przemek Kobel, 20 października 2009, 10:23
Zwykle ci bogatsi nie siedzą na górze pieniędzy, tylko obracają kapitałem. Szybko dostępnej gotówki mają stosunkowo niewiele. No ale to nie wyjaśnia tego fenomenu do końca.
Tomek, 20 października 2009, 15:30
Kilka milionów rocznie przychodu, po co mu 250k $?! Zarabiasz 250k miesięcznie, ryzykowałbyś utratę wszystkiego dla jednej wypłaty?
Przemek Kobel, 21 października 2009, 11:31
Wyobraź sobie, że niewielkim wysiłkiem i przy niewielkim ryzyku (tacy ludzie są dla łapek Temidy bardzo "śliscy") możesz dostać o jedną pensję więcej. To mniej więcej tak, jak u filmowych taksówkarzy: wsiada klient i mówi że da dwieście dolców za szybkie dowiezienie na lotnisko.
Tomek, 21 października 2009, 16:54
Czyli uważasz że to taka chciwa mentalność pracowników korporacji, czy uproszczając natury człowieka?
Przemek Kobel, 23 października 2009, 10:25
Zawsze uważałem, że rasę ludzką należy oceniać na podstawie zjawisk ekonomicznych. Szczerze mówiąc, wychodzi obraz dość przerażający, np. jedną z podstawowych prawd jest to, że wygrywa zawsze naśladowca a nie innowator. Próby zrobienia "profilu psychologicznego" korporacji dają zwykle obraz socjopaty.
mikroos, 23 października 2009, 11:24
Przemek Kobel, 23 października 2009, 13:22
Nie chodzi o podszywanie się. Dlaczego wygrała Toyota, a nie General Motors?
mikroos, 23 października 2009, 15:55
Akurat podałeś przykład, w którym Toyota jest na czele w kwestii innowacji (od elektroniki po bezpieczeństwo i niezawodność), a Amerykanom do dziś nie udało się stworzyć choćby auta zdolnego do żwawego pokonywania zakrętów.
Przemek Kobel, 26 października 2009, 13:05
Akurat elektronikę to do oporu pakują właśnie Amerykanie. Amerykańskie samochody są przystosowane do amerykańskich dróg. Z autem po europejsku "nerwowym" i "lewarkowym" to byś tam się po prostu mordował.
Natomiast Toyota po prostu wzięła linię technologiczną fabryki samochodów skopiowaną od ówczesnych potentatów i zaczęła ją udoskonalać, udoskonalać, udoskonalać... Zasada była bardzo prosta - po odkryciu usterki cała linia stawała i stała, aż usunięto nie problem, a przyczynę problemu. Początkowo przystanki zdarzały się do 100 razy dziennie. Co było potem już wszyscy wiedzą.
Uczą o tym na uniwerkach ekonomicznych i to jest podręcznikowy przykład "zwycięskiego naśladowcy".
mikroos, 26 października 2009, 14:00
Amerykanie pakują ELEKTRYKĘ, a nie elektronikę. Masz więc np. elektryczne otwieranie klapy bagażnika (wymagające zainstalowania przycisku i silniczka), ale elektroniczne systemy kontroli trakcji itp. nie są bynajmniej typowym dodatkiem do aut amerykańskich.
Przemek Kobel, 27 października 2009, 10:57
Przykro mi, ale nie. Pierwsze samochodowe urządzenia elektroniczne pojawiły się w 1952 roku w pojazdach amerykańskich. Pierwszy komputerowy ABS: Chrysler, rok 1971. Gadające komputery pokładowe są tam znane od jakichś 20 lat. Elektroniczne systemy sterujące zapłonem to efekt amerykańskiej ustawy o ograniczeniu szkodliwości spalin (znowu lata siedemdziesiąte).
A co do zaawansowanych systemów jezdnych, to na razie słyszałem tylko o jednym aktywnym zawieszeniu do samochodów cywilnich, i znowu jest to amerykańskie zawieszenie:
http://www.bose.com/controller?event=VIEW_STATIC_PAGE_EVENT&url=/learning/project_sound/bose_suspension.jsp
Ameryka jest postrzeagna jako kraj dość siermiężny, a zapomina się, że to jeden z najbardziej zaawansowanych technologicznie krajów świata.
mikroos, 27 października 2009, 15:07
Tylko powiedz mi, dlaczego te wszystkie amerykańskie systemy się nie przyjęły na świecie? Wygląda na to, że jednak są mniej wydajne.
Przemek Kobel, 27 października 2009, 15:51
Po pierwsze, amerykański rynek jest największy na świecie - być może w tym roku dogoni go Azja (Chiny+Indie) - więc jeśli tam się przyjęło, to już jest ponad ćwierć rynku globalnego.
Po drugie, samo postawienie tego pytania oznacza, że właśnie się zgodziłeś ze "zwycięstwem naśladowcy" (Toyota vs GM).
mikroos, 27 października 2009, 15:55
Otóż nie, bo samo wprowadzenie nowości nie oznacza jeszcze, że ta nowość jest innowacją. Innowacja jest innowacją wyłącznie wtedy, kiedy faktycznie się przyjmuje i pomaga ludziom. W innym wypadku jest to co najwyżej ciekawostka i ja osobiście (wiadomo, kwestia gustu) tak właśnie oceniam amerykańskie wynalazki.
Przemek Kobel, 27 października 2009, 16:29
Coś mi to trąci filozofią... Z takim podejściem raczej byś nie dostał pracy w urzędzie patentowym (tam właśnie rozpatruje się wnioski pod kątem innowacyjności, i kryteria są czysto techniczne).
I pytanie pomocnicze: urządzenia wykorzystujące energię rozszczepienia atomu to była innowacja czy nie?
mikroos, 27 października 2009, 21:51
Wprost przeciwnie W urzędzie patentowym nie rozstrzyga się tylko tego, czy urządzenie/technologia jest nowością, ale też czy jego/jej wyprodukowanie/wdrożenie przyniesie postęp technice.
Co do pytania: gdyby wykazano, że urządzenie to może się w praktyce sprawdzić (i jednocześnie wskazać jednoznacznie zastosowanie!), wówczas tak. Ale gdyby było to tylko urządzenie do pokazania i wywołania na widzach uczucia "wow, ale fajne" (podobnie jak w przypadku nieskutecznych systemów kontroli trakcji produkowanych przez Amerykanów - w końcu do dziś ich samochody słyną z fatalnego prowadzenia się), wówczas nie sądzę.
Przemek Kobel, 28 października 2009, 11:17
No ale po co to gdybanie? Przecież ja pytałem o konkretne urządzenia, znane i stosowane od dobrych siedemdziesięciu lat. Czy według Twoich kryteriów ich pojawienie się było innowacją, czy nie? Czy bomba atomowa pomogła mieszkańcom Hiroszimy? Czy siłownia jądrowa pomogła mieszkańcom Czernobyla? Niestety, bronisz stanowiska, które jest całkowicie nieprzemyślane.
Fatalne prowadzenie się amerykańskich samochodów... Zależy, do czego samochód ma służyć. Pytasz o Corvettę, Vipera, Mustanga, czy może Lincolna? Ten samochody mają mnóstwo elektroniki i przeróżnych systemów, ale tam typowym samochodem jeździ się długo i daleko. Dlatego większość kupujących wybiera tradycyjne, miękkie zawieszenie i automaty. (Spóbowałbyś w jeden dzień przejechać po ich drogach 1200 kilometrów Golfem, bo byś od razu inaczej śpiewał ) Zresztą, wszystkie wymienione przeze mnie systemy przyjęły się, tylko dużo później w Europie niż w Stanach. ABS się nie przyjął? System kontroli mieszanki jest teraz w każdym silniku, a to pierwsze elektroniczne urządzenie z 1952 roku to automat przełączający światła z dziennych na nocne. U nas jest montowany w co lepszych wersjach wyposażenia - podejście wręcz żenujące. To aktywne zawieszenie jest dość nowe, więc zaraz nie uznasz go za innowację (bo nie jest w masowej produkcji i przez kryzys prędko nie będzie), ale właśnie ono jest zrobione typowo po amerykańsku - bardzo zaawansowane, zapewniające maksymalny komfort, tyle że tym razem także bardzo dobre prowadzenie.
A co do urzędu patentowego, tam w żadnym wypadku nie osądza się "postępowości". A nawet przeciwnie, bo nie wolno opatentować teorii czy odkryć naukowych, choć te jako żywo przynoszą postęp technice. Wynalazek musi być istotnie różny od czegokolwiek spotykanego do tej pory, i musi się dać zbudować. Żadnego myślenia normatywnego w stylu "pomagania ludzkości".
mikroos, 28 października 2009, 12:19
Wprost przeciwnie. Popatrz na rynek leków: możesz opatentować np. lek dwukrotnie, zależnie od tego, jakie ma zastosowanie. A co do bomby atomowej: " Patentów nie udziela się na: (...) wynalazki, których wykorzystywanie byłoby sprzeczne z porządkiem publicznym lub dobrymi obyczajami", więc nie sądzę, żebyś dostał w Polsce na nią patent.
Generalnie żaden z nich nie ma opinii szybkiego w zakrętach Ogromna moc, ale z fatalnym zawieszeniem, z którym na torze nie masz szans.
I to zarówno w Toyotach, jak i w autach amerykańskich. Żadnej innowacji więc nie ma.
Oczywiście, że się osądza: "Patenty są udzielane na wynalazki, które są nowe, posiadają poziom wynalazczy i nadają się do przemysłowego stosowania, bez względu na dziedzinę techniki."
Ale ja nie powiedziałem, że sama "postępowość" jest wystarczającym warunkiem, tylko że wynalazek musi być innowacyjny. Tylko jeśli wynalazek ma poprawiać stan techniki, to trudno go nie uznać za "postępowy". Mało tego - niektóre patenty (te na substancje chemiczne i geny) MUSZĄ zawierać zastosowanie, a to oznacza, że możesz kilkakrotnie opatentować ten sam wynalazek, o ile tylko znajdziesz dla niego różne zastosowania. A to już bardzo mocno wymusza, by był postęp.
Ale później sam to sprecyzowałem jako "przyniesie rozwój technice", bo faktycznie napisałem to tak, jakby chodziło o działalność charytatywnąPrzemek Kobel, 28 października 2009, 12:27
- Ta papuga jest martwa!
- Ależ skąd! Ona tylko śpi.
Przemek Kobel, 28 października 2009, 12:45
Sorki że to ciągnę. Chciałem skończyć na Monty Pythonie, ale akurat wyczynami motoryzacyjnymi troszeczkę się interesuję...
Znowu źle. Są diabelnie szybkie.
http://en.wikipedia.org/wiki/Nürburgring_lap_times
W tym roku podczas wyścigu 24-godzinnego na Nürburgringu Ford GT prowadził do momentu awarii. A samochód został przygotowany "w biegu", bo ten właściwy (bodaj europejski) się spalił, więc na szybko przystosowali samochód cywilny.
Chrysler Viper przez wiele lat dominował w mistrzostwach GT, w sumie w swojej klasie jest groźny do dzisiaj (teraz to chyba GT3). A w tym roku Corvetty były najszybszymi samochodami GT1 na Le Mans 24h (podwójne pole position w kwalifikacjach, drugie i czware miejsce w wyścigu).
mikroos, 28 października 2009, 12:47
Tylko zapominasz o tym, jak gigantyczne przeróbki przeszły te auta. Porównywanie samochodu w wersji Le Mans z jego wersją produkcyjną jest co najmniej śmieszne
Przemek Kobel, 28 października 2009, 14:00
Słowo 'gigantyczne' zarezerwowane jest dla kategorii LMP1 i LMP2. Tam to startował nawet Caterpillar (pierwszy diesel w Le Mans!). Corvetty startowały w GT1 - to trzecia kategoria z czterech jeśli chodzi o stopień udziwnień konstrukcyjnych, ale fakt, że zezwala się tu na sporo.
Przy czym ja też wspomniałem o GT3 - startujący w tej kategorii Viper nie ma problemu z Ferrari, Porsche, czy Ginettą. A tutaj zezwala się na minimalne przeróbki konstrukcyjne. Wspomniany Ford GT z niemieckiego wyścigu powstał w jakieś dwa tygodnie, i to też było GT3.
Ja się troszkę tym interesuję na tyle, że jeszcze widziałem ostatnie podrygi grupy B w rallycrossie - np. RS 200, 6R4 (o ile wiesz co to znaczy). Ale zgodzę się, niektóre padające tu argumenty też odbieram jako co najmniej śmieszne.
mikroos, 28 października 2009, 14:20
Ale sam wiesz, że przeróbki zawieszenia to podstawa, a na to się b. często pozwala i to w dość szerokim zakresie (choć faktycznie precyzyjnych przepisów obowiązujących w poszczególnych klasach nie znam). Bo silniki to one faktycznie mają niezłe i temu nie przeczę.
Swoją drogą, chyba daleko zadryfowaliśmy od tematu Intela i IBM-a Chyba czas kończyć.