Zaskakująca decyzja ws. wilków z Isle Royale
Na Isle Royale trafi nowa wilcza krew. US National Park Service ogłosiła właśnie zaskakującą decyzję, która zmienia dotychczasowe postępowanie w sprawie niezwykłej populacji wilków z Isle Royale. Urzędnicy chcą wprowadzić tam 20-30 nowych zwierząt w ciągu najbliższych 3 lat.
Na Isle Royale, położonej na Jeziorze Górnym wyspie, żyje mocno odizolowana populacja wilków. Badania prowadzone na Isle Royale to wyjątkowe jedne z najstarszych na świecie eksperymentów dotyczących dynamiki łowca-ofiara, podczas których stworzono jedną z najlepszych baz danych na ten temat. Wyspa jest niewielka, migracja zwierząt praktycznie nie istnieje, jedynym wrogiem łosia jest wilk, a niemal jedynym pożywieniem wilka łoś. To stwarza idealne warunki do obserwacji bez ludzkiej interwencji.
Globalne ocieplenie spowodowało, że coraz rzadziej pojawia się lód, po którym nowe wilki mogłyby przejść na Isle Royale. Tamtejsza populacja wilków jest z tego powodu skrajnie zagrożona. Od kilku lat zastanawiano się, czy ludzie powinni podjąć interwencję, czy też należy dopuścić do wyginięcia wilków.
Decyzja o sprowadzeniu nowych wilków ucieszyła naukowców. Miałem nadzieję, że tak się stanie, mówi Rolf Peterson z Michigan Technological University, który od 45 lat bada interakcje pomiędzy wilkami a łosiami na wyspie. W bieżącym roku sytuacja zwierząt stała się tam katastrofalna. Gdy w 2013 roku wilki z wyspy uznano za skrajnie zagrożone, żyło tam 8 zwierząt. Obecnie pozostały tylko 2 i brak jest dowodów, by narodziło się jakieś młode.
Wilki reintrodukowano już wielokrotnie na innych obszarach. Jednak na Isle Royale dotychczas tego nie robiono. Niedopuszczenie do wyginięcia tamtejszej populacji to nie tylko interwencja na rzecz jednego gatunku, ale całego ekosystemu wyspy.
Komentarze (2)
AlexiaX, 19 grudnia 2016, 10:47
Dlaczego giną tylko wilki, a łosie nie? Łosie lepiej pływają czy nie potrzebują dostaw świeżej krwi?
Stanley, 19 grudnia 2016, 11:31
Tak myśl przemkneła, że o losie wilków, czy np. lisów decyduje sie ot tak po gospodarsku: odstrzelić bo za dużo, pomóc bo za mało.. O losie bezpańskich psów i kotów w ten sposób się nie dedyduje ile to zabiegów o uratowanie pojedynczej sztuki, ile schronisk byle tylko przetrwały, mimo że nie jest to w żaden sposób "gatunek" zagrożony.
thikim, 19 grudnia 2016, 13:03
Nie tyle po gospodarsku co po urzędniczemu. Co do psów i kotów to także jest problem urzędniczy w rodzaju trzeba zapłacić hyclowi 100 tys. albo i więcej żeby się zajął łapaniem w jakiejś gminie.
AlexiaX, 19 grudnia 2016, 14:13
@Stanley - bo bezpańskich psów i kotów "naprodukowali" ludzie, to powinni wziąć za to odpowiedzialność. Gdyby wszystkie nierasowe psy i koty (za wyjątkiem tych na wsiach) były obowiązkowo sterylizowane i chipowane, to by takiego problemu nie było. Tak samo gdyby skuteczniej tępiono wszelkie pseudo-hodowle i pokątnych handlarzy szczeniakami.
Swoją drogą też mnie wkurza, że wydaje się mnóstwo kasy na ratowanie jednego ciężko chorego, bezdomnego psa, zamiast go humanitarnie uśpić, a zaoszczędzone pieniądze przeznaczyć na bardziej sensowną i skuteczną pomoc, czyli właśnie m.in. na sterylizację i walkę z pseudo-hodowlami. Mam wrażenie, że te wszystkie zbiórki na schroniska i ratowanie piesków, to jakiś podejrzany biznes.