Sąd o wyszukiwaniu plików
W Kanadzie trwa interesujący proces sądowy, który może zakończyć się olbrzymimi problemami dla Google'a, Yahoo czy Microsoftu. Firma IsoHunt Web Technologies, producent oprogramowania IsoHunt wniosła sprawę przeciwko Kanadyjskiemu Stowarzyszeniu Przemysłu Nagraniowego (CRIA).
Przedsiębiorstwo chce, by sąd rozstrzygnął, czy wyszukiwarki mogą być pociągnięte do odpowiedzialności za nielegalne udostępnianie materiałów chronionych prawem autorskim. Sprawę wniesiono po tym, jak RIAA i CRIA wysłały do IsoHunt Web Technologies listy ostrzegające o możliwych krokach prawnych, jakie podejmą w związku z bittorrentowym oprogramowaniem IsoHunt.
Firma odpowiedziała wnioskiem do sądu o rozstrzygnięcie czy Google, Yahoo czy MSN są odpowiedzialne za to, że podają odnośniki do nielegalnych treści. Podobnie robi przecież IsoHunt.
Prawnik wynajęty przez IsoHunt Web Technologies zademonstrował sądowi, że Google może zostać użyte do wyszukania każdego rodzaju nielegalnych plików, które można znaleźć też w IsoHunt. Jedyna różnica jest taka, że IsoHunt służy do wyszukiwania specyficznych typów plików, a Google - do wszystkich typów plików.
Komentarze (30)
mikroos, 19 marca 2009, 13:45
No to ciekawy argument znaleźli... przyznać trza, że naprawdę mocny.
Fatalna argumentacja. IsoHunt ma przecież na swojej stronie reklamy, więc także umożliwia wyszukanie innych treści. Poza tym to by oznaczało, że gdyby w serwisach torrentowych umieszczano np. link do księgarni internetowej, byłyby czyste.
thibris, 19 marca 2009, 13:54
Inne treści - nie są argumentem na korzyść innych przeglądarek. To tylko jedna/jedyna różnica wykazana pomiędzy obiema wyszukiwarkami.
Analogicznie argumentem obrony złodzieja nie jest i nie może być, że inaczej niż inni złodzieje nie tylko kradnie, ale także jest bibliotekarzem.
azzzzz, 19 marca 2009, 13:55
literowka
Mariusz Błoński, 19 marca 2009, 13:57
Argument słaby i łatwy do obalenia. IsoHunt służy niemal wyłącznie do wyszukiwania nielegalnych treści, Google - niemal wyłącznie do treści legalnych.
Podobnie jak różnica pomiędzy nożem kuchennym a pistoletem. Nóż kuchenny jest w zdecydowanej większości przypadków wykorzystywany do krojenia chleba/warzyw/mięsa, a w nielicznych przypadkach - do zabijania ludzi. Pistolet jest przeznaczony wyłącznie do zabijania ludzi. O ile pozwolenie kilkunastolatkowi na użycie noża kuchennego nie jest niczym nierozsądym, to tyle nie dałbym mu do ręki pistoletu.
Gość simian raticus, 19 marca 2009, 15:16
A jakie zdanie oze mic czlek o prawie gdyz jego intelektualne badz mprywatne wartosci pogwalcili inni? Sady tlumacza sie niska szkodliwoscia spoleczna nie majac dobra pokrzywdzonej jednoski? Logiki w tym zero, a na kamiennych tablicach zapisane przykazania sa zaklamane.
mikroos, 19 marca 2009, 15:18
Ok, ale Google świadomie indeksuje także torrenty i nic z tym nie robi. Jeżeli więc IsoHunt dystrybuuje nielegalne treści, to Google jest pośrednikiem.
Poza tym idąc Twoją logiką można by stwierdzić, że torrenty same w sobie także nie są niczym nielegalnym, bo sam plik torrent nie oznacza automatycznie treści kradzionek. OO.o i Linux też są przecież dystrybuowane przez torrenty i nikt nie narzeka.
este perfil es muy tonto, 19 marca 2009, 17:46
a może zapomnimy o wirtualnym prawie autorskim i po kłopocie?ciekawe co by było gdyby umieszczanie łatwych do ściągnięcia wszelkich plików było legalne,spora zmiana kulturowa by zaszła(już zachodzi przy nielegalnym)
mikroos, 19 marca 2009, 17:49
Gdyby zalegalizowano morderstwa, też by było prościej.
este perfil es muy tonto, 19 marca 2009, 17:52
hmm a kserujesz książki jak jesteś na studiach?bo ja tak i dużo,zapewne część nielegalnie jednak się to robi,nie pozbawia się kogoś książki(to byłaby tradycyjna kradzież)tylko pozbawia się twórcy i wydawcy potencjalnego zysku,w zamian za zysk punktu ksero,wytworzenie tańszego odpowiednika legalnego egzemplarza jest bardzo proste,w przypadku czegoś cyfrowego jeszcze bardziej.inny przykład kopiowanie rozwiązań opatentowanych przez chińskie firmy.myślę że roztrząsając sprawę właśnie takie przykłady powinno się też brać pod uwagę.choć nie potrafię wypracować jeszcze jednoznacznego stanowiska w sprawie własnoći intelektualnej-głośno myślę i szukam argumentów,a na razie z przyczyn praktycznych duużo kradnę własności intelektualnej,choć innych form kradzieży nie popełniałem(np.ze sklepu nic nie kradłem)
mikroos, 19 marca 2009, 17:56
Nie Nie mam takiej potrzeby - dostaję slajdy z seminariów, w necie mam mnóstwo podręczników dostępnych w sporych fragmentach na stronach wydawców (polecam też Google Books), zawsze można też kupić używane egzemplarze na Amazon.com (też polecam - zdarza się dostać egzemplarze za 10% ceny ;D) ... a ponad wszystko mam świadomość tego, że uczę się z myślą o przyszłości i podręczniki będą mi nieraz potrzebne, więc zwyczajnie kupuję wiele z nich.
este perfil es muy tonto, 19 marca 2009, 17:59
toś szczęściarz bo ja mam świadomość że do większości książek już nigdy nie zajrzę(w wikipedii łatwiej znaleźć podstawowe informacje,a szczegóły rzadko są mi potrzebne)jeśli już coś zostawiam sobie na stałe to z dziedziny w której się specjalizuję,a reszta staje się tylko makulaturą-a nie mam kasy na oryginalną makulaturę
mikroos, 19 marca 2009, 18:03
Tak naprawdę, to trzeba kombinować, ale zwykle się udaje. Nie wiem, jak jest w Twojej branży, ale u mnie jest np. tak, że podręczniki warte nieraz po 200$ (!) są udostępniane w necie w ten sposób, że wyszukujesz w nich określone hasło, a strona wyrzuca Tobie indeks wszystkich stron, na których pojawia się to słowo, wraz z zawartością tych stron. Naprawdę fajne rozwiązanie.
A druga kwestia jest taka, że od samego początku studiów świadomie olewam przedmioty, które nie będą mi w przyszłości potrzebne. Uczę się absolutnego minimum, za to kładę bardzo duży nacisk na te sprawy, które za X lat mogą mi się naprawdę przydać w codziennej pracy.
este perfil es muy tonto, 19 marca 2009, 18:17
ja olewam przedmioty nudne(to nieco błąd bo często jest tak że najnudniejsze są najpraktyczniejsze lub najwięcej ECTS mają)
a tak w ogóle co do studiów to ich upowszechnienie i umożliwienie nawet osobom ubogim studiowania powoduje że teraz rolę studiów dawnych(pod względem prestiżu) spełniają jakieśtam doktorskie,MBA,podyplomowe,kursy doszkalające(te naprawdę cenione przez pracodawców są drogie).może to i słusznie-bo w dzisiejszym świecie sporo wiedzy trzeba mieć specjalistycznej(kiedyś większość orała pole,a to mało skomplikowane).niestety jako osoba uboga nie mam kasy na drogie kursy(np. językowe)więc do elity pod tym względem nie doskoczę.a do tego nie jestem pracowity,czym mógłbym nadrobić brak kasy,ale to już zależy głównie ode mnie i sam mogę sobie pluć w brodę.
Mariusz Błoński, 19 marca 2009, 18:40
Innymi słowy, proponujesz pozbawianie ludzi ich własności?
Proponujesz też, by autorzy nie otrzymywali wynagrodzenia za swoją pracę, a wielkie koncerny medialne mogły zniszczyć małe wydawnictwa.
este perfil es muy tonto, 19 marca 2009, 19:45
nie wiem co proponuję,bo nie wiem jakby się potoczyło bez prawa własności intelektualnej,co do mediów elektronicznych to byłby cios chyba dla wielkich wydawnictw,co do książek chyba dla małych,ale nie wiem
mikroos, 19 marca 2009, 19:46
nie no, świetnie... zróbmy rewolucję, a potem jakoś to będzie... przepraszam, jeśli poczujesz się dotknięty, ale Twoje podejście jest w tym momencie kompletnie niepoważne.
Mariusz Błoński, 19 marca 2009, 20:49
Przede wszystkim byłby to cios dla ludzi, którzy próbują utrzymać się z własnej twórczości.
Dlaczego w Internecie miałoby być inaczej, niż w "realu"?
Małe portale, takie jak KW, szybko by zniknęły, bo wielcy braliby sobie dowolnie naszą treść. A więc nikt nie odwiedziłby nieznanej KW, bo miałby wszystko na wielkim Onecie, Gazecie, WP czy Interii.
mikroos, 19 marca 2009, 21:04
Z tym się akurat nie zgodzę. To wynika z polskiego prawa (Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych, art. 25):
Bieżace odkrycia naukowe jak najbardziej są aktualnymi wydarzeniami.
XASYX GH-ar, 19 marca 2009, 23:15
Czy aby na pewno??
To do czego jest używana dana wyszukiwarka jest wyłącznie kwestią tego jak jej używają odwiedzający ja internauci i jakiego hasła wyszukują.
mikroos, 20 marca 2009, 00:02
Dokładnie. Poza tym można w ten sposób stwierdzić, że jeżeli w kiosku Ruchu będą sprzedawali 1000 tytułów prasowych i jeden rodzaj broni maszynowej, kiosk i tak będzie czysty, bo broń jest tylko jedną z nielicznych pozycji w ofercie.
Mariusz Błoński, 20 marca 2009, 00:44
Oki, ale jakby duże portale mogły sobie po prostu kopiować od nas treści (bo nie byłoby prawa autorskiego), to szybko byśmy zamknęli KW, bo nikt by nas nie odwiedział, a wielcy by zarabiali na naszej pracy.
Mariusz Błoński, 20 marca 2009, 00:45
W przypadku narzędzia, które w 99,9% przypadków jest używane do popełniania przestępstw też?
mikroos, 20 marca 2009, 00:59
Wiesz doskonale, że Hoga.pl bez pytania przepisuje niemal wszystkie notki z KW i jakoś jeszcze im nie wytoczyliście procesu, bo nawet nie macie podstaw.
Mariusz Błoński, 20 marca 2009, 13:35
Gdyby tak robili to mielibyśmy podstawy. Kupują od nas notki.
Pamiętaj, że prawo autorskie nie chroni "prostych informacji prasowych". Chroni formę i treść, a nie informację jako taką. Czyli ktoś, kto zdobył informację, nie może sobie jej zatrzymać na podstawie prawa autorskiego.