Sprzeciw wobec międzynarodowej kontroli nad internetem
W amerykańskiej Izbie Reprezentantów złożono rezolucję numer 1775, którą jej autorzy nazywają "ręce precz od Internetu". Ma ona związek z proponowanym przez ONZ powołaniem międzyrządowego panelu, który miałby regulować Internet.
Rezolucję złożyła Many Bono Mack, a jej celem jest uniemożliwienie organizacjom międzyrządowym regulowania sieci.
Internet powstał i rozwinął się właśnie dzięki temu, że nie był poddany rządowym regulacjom. Próby kontrolowania przez ONZ czegoś tak istotnego dla gospodarki jak internet, posuwają się zbyt daleko. Już i tak mamy sporo problemów z powstrzymaniem zakusów Federalnej Komisji Komunikacji, która chce regulować internet. W jaki niby sposób mielibyśmy powstrzymywać rządu Syrii, Iranu czy Wenezueli? - mówi pani Mack.
Kongresmen Mack wezwała też prezydenta i jego administrację do sprzeciwienia się wszelkim próbom przekazania kontroli nad internetem do ONZ-u lub innej organizacji międzyrządowej.
Mack może liczyć na wsparcie innych członków amerykańskich władz ustawodawczych, którym również nie podoba się, że rządy różnych państw, używając przykładu Wikileaks jako ostrzeżenia, próbują ograniczać swobodę sieci.
Sprzeciw amerykańskich polityków może mieć znaczenie praktyczne, jednak protestują także i ci, których głos jest przede wszystkim głosem symbolicznym. Propozycję ONZ-u skrytykował też Vint Cerf, uznawany za jego z ojców internetu. Sądzimy, że rządom nie powinno się dawać monopolu na zarządzanie internetem - stwierdził Cerf. Poparł jednocześnie obecny model zarządzania internetem, gdyż ma nań wpływ wiele organizacji, w tym firmy prywatne i uczelnie.
Komentarze (0)