Do Komisji Europejskiej wpłynęła skarga na oprogramowanie Teams
Twórcy Slacka, usługi internetowej zawierającej zestaw narzędzi do pracy grupowej, złożyli w Komisji Europejskiej skargę na postępowanie Microsoftu. Twierdzą, że koncern, dołączając narzędzia do pracy grupowej Teams do swojego pakietu Office 365, nadużywa swojej pozycji rynkowej i zagraża konkurencyjności.
Microsoft nielegalnie dołączył Teams do dominującego na rynku pakietu Office, zmuszając miliony użytkowników do zainstalowania Teams, blokując możliwość jego odinstalowania i ukrywając przed użytkownikami korporacyjnymi jego prawdziwe koszty, stwierdzili przedstawiciele Slacka.
Oprogramowanie Teams zadebiutowało przed trzema laty. Jest dostępne w ramach subskrypcji Office 365. Obecnie Teams ma 75 milionów aktywnych użytkowników dziennie. W ciągu miesiąca liczba jego użytkowników zwiększyła się o 31 milionów osób.
Slack pojawił się w 2015 roku i ma około 12 milionów użytkowników.
Microsoft już wcześniej miał kłopoty z powodu włączania swoich programów w inne oprogramowanie. Przed laty głośna była sprawa dołączenia przeglądarki Internet Explorer do systemu Windows. W 2009 roku Komisja Europejska i Microsoft zawarły ugodę, w ramach której koncern miał ułatwiać i propagować dostęp do przeglądarek konkurencji. Jednak w 2013 roku KE uznała, że firma nie spełniła warunków ugody i ukarała ją grzywną w wysokości ponad 500 milionów euro.
Microsoft wraca do swojego dawnego zachowania. Stworzyli słaby produkt, który naśladuje nasze rozwiązania, dołączyli go do dominującego na rynku Office'a, wymusili jego instalowanie i zablokowali możliwość jego odinstalowania. To kopia ich nielegalnego postępowania z czasów sporu o przeglądarki, mówi David Schellhase, główny prawnik Slacka.
Komisja Europejska zbada złożoną skargę i podejmie decyzję, czy wszcząć oficjalne śledztwo w tej sprawie.
Microsoft zauważa, że Teams zyskał wielką popularność w czasie pandemii, gdyż ma opcję organizowania wideokonferencji, której Slack nie posiada. Stworzyliśmy Teams by połączyć możliwość pracy grupowej z wideokonferencjami, gdyż tego chcieli klienci. W czasie pandemii rynek bardzo szybko zaakceptował Teams, a Slack ucierpiał, gdyż nie posiada modułu telekonferencji, oświadczyli przedstawiciele Microsoftu.
Nie dziwię się, że Slack złożył skargę, gdyż uważa, że ma szansę na jej pozytywne rozpatrzenie. Szef Slacka, Stuart Butterfield, mówił w przeszłości, co prawda nie postrzegają Microsoftu jako swojej bezpośredniej konkurencji, jednak czują, że Microsoft chce ich zniszczyć, mówi Irwin Lazar, dyrektor firmy analitycznej Nemertes Research.
Komentarze (5)
Warai Otoko, 24 lipca 2020, 10:14
To jest ciekawy temat. Człowiek, jeśli jest zwolennikiem kapitalizmu (a większość rozsądnych chyba jest) widząc coś takiego najpierw się krzywi. Ale jest w tym pewien haczyk. Nasze neoliberalne poglądy (oczywiście nie kazdego) zawierają pzreświadczenie że rynek się sam steruje (zasada wolnego rynku) i że najlepiej pozostawić go samemu sobie. Natomiast z tego co gdzies kiedyś czytałem na temat teorii ekonomicznych, teorii gier etc. takie założenie jest generalnie słuszne, ale musze być spełnione dwa warunki (!) - 1. Runek musi być stabilny; 2. Rynek musi mieć regulację antymonopolistyczną, ponieważ przy zbyt małej liczbie producentów rynek sam sobei nie poradzi z monopolistami (to podobno wynika z teorii gier). W tym kontekście jasno widać, że "pozostawiony sam sobie rynek" to jest nie tylko mrzonka, ale jakiś Korwinistyczny mit
Nie twierdzę przy tym, że zagranie firmy Slack jest słuszne czy nie słuszne. Twierdzę natomiast, że o ile przedstawione przeze mnie informacje o założeniach konieczncyh do optymalnego funkcjonowania wolnego rynku sa prawdziwe to konieczne są jakieś rządowe regulacje antymonopolistyczne i to nie są elementy polityki/gospodarki socjalistycznej tylko kapitalistycznej!
Jak te regulacje powinny wygladać w szczegółach to już kolejna kwestia ale wygląda na to, że chyba dopiero się tego uczymy.
Antylogik, 15 sierpnia 2020, 21:43
Rzeczywistość nie wynika z żadnych teorii, teoria jedynie może opisać rzeczywistość. Zamiast patrzeć schematami, powinieneś przeanalizować sprawę zdroworozsądkowo i logicznie. Monopolizacja rynku jest dobra dla danej firmy, każda firma powinna dążyć do monopolizacji rynku, bo to zapewnia maksymalizację zysków. Sprawa jest bardziej skomplikowana gdy chodzi o dobrobyt społeczny. Z jednej strony, jeżeli firma dąży do uzyskania monopolu, to znaczy, że chce by jej produkt był najlepszy i wyprzedził konkurencję. A zatem monopolizacja poprawia jakość produktu oraz jest źródłem postępu technicznego, w konsekwencji wzrostu gosp. Jeśli firma zdobywa patent, to dzięki niemu uzyska monopol na produkt i może znacznie więcej zarobić. Nie ma w tym nic złego, to pozytywna strona monopolu. Z drugiej strony taki monopol będzie wykorzystywał swoją pozycję rynkową zawyżając ceny lub obniżając podaż (co na jedno wychodzi). Chociaż firma na tym zyska, to społeczeństwo straci (można byłoby przy niższej cenie więcej wytworzyć). W omawianym przypadku rzecz dotyczy mniejszej produkcji innych podobnych programów: Microsoft może być droższy, przez to mniej dostępny, ale z powodu marki czy jakości, masowo wybierany spośród innych rozwiązań. Dzięki swojej sile monopolistycznej, wywołuje asymetrię informacji o istnieniu innych powiązanych programach (jak Teams).
Czy można za to winić Microsoft, że zwiększa pakiet swoich programów? Ta skarga to jakieś kuriozum. Jak wyżej wskazałem, kwestia monopolu nie jest zero-jedynkowa i przykładem jest właśnie patent. Żeby nie zniechęcać firmy do tworzenia innowacji, prawa autorskie powinny być zapewnione, a autor powinien mieć prawo do ochrony przed kopiowaniem produktu. Jeżeli jednak brać pod uwagę stratę społeczną jaka powstaje, gdy ludzie nie mogą kupić danego programu, maszyny, leku itd. taniej, to długość okresu patentu nie powinna być nieskończona. Np. M. Dore et al. ("The optimal length of a patent with variable output elasticity and returns to scale in R&D", 1993) oszacowali optymalną długość patentu. Wg ich modelu przy elastyczności popytu równej 1 dla R&D jest to 10-11 lat - jeżeli zyski z tego patentu są stałe w czasie. Jeżeli są rosnące, wtedy,w zależności od tempa wzrostu jest to od 13 do 34 lat. Dla spadkowych zysków - poniżej 10 lat.
darekp, 16 sierpnia 2020, 09:45
Państwo też jest monopolistą - w zakresie używania (legalnej) przemocy fizycznej (https://pl.wikipedia.org/wiki/Monopol_legalnej_przemocy_fizycznej), więc rodzi się pytanie, który "monopolista" jest gorszy - korporacyjny czy państwowy Podejrzewam, że autorzy tego modelu z teorii gier nie brali pod uwagę takich zawiłości A "życiowa" odpowiedź pewnie jest taka, że zależy od sytuacji. Każdy pewnie chociaż raz w swoim życiu poczuł, że Komisja Europejska za dużo się wtrąca w różne sprawy tworząc te swoje rozmaite zawiłe i niejednoznaczne dyrektywy, więc kwestia ograniczenia "monopolu" KE to także coś, co jest do rozważenia;) Świat nie jest czarno-biały;)
A tak poważniej, to ekonomia chyba nie wartościuje, czy coś jest dobre, czy złe, więc, jeżeli sobie postawimy cel, że chcemy uniknąć monopoli, bo monopole uważamy za zawsze złe, to możliwe, że dojdziemy do takich wniosków jak z tego modelu. Natomiast gdyby patrzeć z punktu widzenia interesu konsumenta, to dla niego najprawdopodobniej jest korzystne, że MS dostarcza "za darmo" w ramach licencji na MS Office także komunikator do pracy grupowej. Nie ma zakazu wytwarzania produktów konkurencyjnych do tych dostarczanych przez MS, więc jeśli by się pojawił produkt lepiej zaspokajający potrzeby klientów niż MS Teams, to ludzie by na niego przeszli. Wielu ludzi woli używać płatnego Total Commandera od darmowego Eksploratora Windows. Tak samo przeglądarka Chrome wygrała z Internet Eksplorerem/Edge (a wcześniej wygrywał w wielu sytuacjach Firefox).
Chyba po prostu występują takie sytuacje, gdy dla konsumenta jest korzystne to, co równocześnie wiąże się ze zdobywaniem dominującej pozycji przez pewnego producenta.
Antylogik, 16 sierpnia 2020, 12:49
Oczywiście, że brali. Z tym że wplatasz do tego problemu regulacje prawne, a nimi kieruje państwo, UE czy inny nadrzędny organ. Czyli z monopolisty rynkowego przechodzisz do monopolisty na władzę. A różnica jest skrajna: rynkowy monopolista działa w ramach prawa i nie nakazuje konsumentom kupować jego produkty. Natomiast monopolista na władzę odwrotnie: sam tworzy prawo i nakazuje ludziom i firmom jemu podlegać. W przypadku tego drugiego można mówić o dobrym lub złym monopoliście w sposób obiektywny: prawo jest potrzebne dla zachowania porządku, zmniejszenia kosztów każdorazowego ustalania zasad przy nawiązywaniu umowy między stronami oraz zmniejszenia niepewności co do przyszłych relacji między stronami (np. pracownik i pracodawca mają pewne obowiązki). To oczywiście dobra władza. Zła władza powstaje wtedy gdy zamiast pomagać, przeszkadza: prawo staje się zbyt surowe i nieefektywne, przykładami są systemy komunistyczne, gdzie prywatne przedsiębiorstwa nie mają racji bytu, i socjalistyczne, gdzie prywatny przedsiębiorca jest z góry traktowany jak czyste zło, które trzeba mocno kontrolować.
Ponadto gdy mowa o władzy państwowej i monopolistach rynkowych, trudno nie skojarzyć innego rodzaju monopolisty, którego można nazwać rynkowo-państwowym: chodzi o branże użyteczności publicznej, jak energia, woda. To są tzw. monopole naturalne (bo przetwarzają naturalne zasoby, których właścicielem często jest państwo). Jest to zupełnie inny rodzaj monopolu w stosunku do rynkowego, jak Microsoft, bo one nie zarabiają za dużo (jeśli w ogóle). Są wysoko kapitałochłonne i często mało opłacalne, ale jednocześnie niezbędne dla ludzi. Przez to łatwo sobie wyobrazić, jakie ceny ustaliłaby firma prywatna, gdyby miała taki monopol. Stąd w tym przypadku niezbędne jest albo upaństwowienie albo wprowadzenie ograniczeń prawnych, m.in. dot. stawki cenowej. To drugie rozwiązanie wydaje się lepsze, bo ze względu na postęp techniczny i potencjalną konkurencyjność firm zewnętrznych koszty produkcji powinny spadać.
peceed, 15 września 2020, 16:43
W przypadku oprogramowania naturalnym stanem do którego dąży rynek jest monopol.
Im więcej klientów ma firma tym większe możliwości na obniżenie ceny produktu ze jednej strony, a jednocześnie większa baza użytkowników zaznajomionych z programem ułatwia jego dalszą adaptację. Formaty plików ją wymuszają po przekroczeniu pewnego progu.
Do tego dochodzi sprzedaż wiązana w postaci pakietów czy ekosystemów.
Właściwie jedynym sensownym rozwiązaniem jest podatek antymonopolowy: im większy udział w rynku, tym większy podatek, w takich stawkach które istotnie obniżają rentowność i umożliwiają start konkurencji. A nawet zachęcają do podziału firm. Nie ma jednak pewności czy konsumenci na tym skorzystają: w sytuacji kiedy i tak brakuje programistów nie potrzeba nam chyba dodatkowego duplikowania zasobów.
Konsumenci obronili się tworząc wolne oprogramowanie w sytuacjach, gdzie komercyjni dostawcy naprawdę jechali po bandzie.
Jeszcze skrajniejszym przykładem są sieci społecznościowe. Tam zwycięzca bierze wszystko, tylko że użytkownicy nie są konsumentami. To sprzedawany towar. Jest jednak bardzo możliwe, że AI rozwiąże ten problem, tworząc wirtualną warstwę dostępu pomiędzy użytkownikiem a światem, filtrując i agregując treści według jego indywidualnych preferencji. Można też potraktować takie firmy prawem telekomunikacyjnym ograniczającym personalizację reklam (wiele patologii znikłoby na świecie po zakazie reklam, i agresywnej informacji która szuka ciebie a nie odwrotnie ), sprowadzając je do poziomu zwykłych firm niszowych.
Przyjęliśmy, że większość dziedzin z naturalnymi monopolami może należeć do państwa, różnice w efektywności zarządzania są znikome (bo know-how jest znane a sytuacja rynkowa jest stabilna), a państwo nigdy nie zażąda tak wysokiej premii monopolistycznej jak prywatny właściciel (który zażąda maksimum). Być może taka sama przyszłość czeka sieci społecznościowe - staną się usługami publicznymi zarządzanymi przez Ministerstwo
KontroliWspierania Wymiany Myśli.