Zmienili tłuszcz "zły" na "dobry"
Uczeni z Universytetu Johnsa Hopkinsa stłumili ekspresję białka, które w mózgu szczura odpowiada za apetyt. Zauważyli wówczas, że nie tylko spadła ilość spożywanych kalorii oraz waga zwierzęcia, ale doszło do zmiany rodzaju tłuszczu z białego na brązowy. Tłuszcz brązowy jest uznawany za „dobry".
Jeśli udałoby się zmienić u człowieka ‚zły' tłuszcz w ‚dobry', który spala kalorie zamiast je przechowywać, moglibyśmy zyskać nowe narzędzie do walki z epidemią otyłości w USA - stwierdził Sheng Bi, główny autor badań.
Naukowcy badali dwa typy tkanki tłuszczowej - białą i brązową. Tkanka biała przechowuje dodatkowe kalorie które jemy, odkłada się w ciele i to ona jest odpowiedzialna za otyłość. W jej komórkach znajduje się duża pojedyncza kropla lipidów. Tymczasem tkanka brązowa służy do spalania energii, a jej komórki zawierają wiele niewielkich kropli lipidów. Tkanka ta występuje przede wszystkim u dzieci, a z wiekiem w większości zanika.
Bi wraz z kolegami chcieli sprawdzić, czy supresja stymulującego apetyt neuropeptydu Y (NPY) znajdującego się w podgórzu grzbietowo-przyśrodkowym doprowadzi do zmniejszenia ilości tłuszczu u szczurów.
Przez pięć tygodni dwie grupy szczurów były żywione taką samą dietą, ale jednej z nich podawano wirusa, który tłumił NPY. Po zakończeniu eksperymentu stwierdzono, że grupa z wytłumioną ekspresją NPY waży mniej, co wskazywało, że zwierzęta mniej jadły.
Następnie każdą z grup podzielono na dwie części, tworząc cztery grupy. Jedna z wytłumioną ekspresją i jedna bez wytłumionej ekspresji była karmiona zwykłą dietą, a dwie pozostałe były na diecie wysokotłuszczowej.
Po 11 tygodniach stwierdzono, że w grupach karmionych zwykłą dietą, zwierzęta bez stłumionej ekspresji ważyły więcej od tych ze stłumioną ekspresją. Natomiast w grupach pozostających na diecie wysokotłuszczowej zwierzęta bez stłumionej ekspresji stały się otyłe, a te ze stłumioną ekspresją przybrały na wadze znacznie mniej.
Uczeni spodziewali się takich wyników, ale zdumiały ich wyniki autopsji zwierząt. U szczurów ze stłumioną ekspresją NPY znaleziono bowiem nie biały, a ślady brązowego tłuszczu. Szczegółowe badania na poziomie mitochondriów potwierdziły, że tam, gdzie powinien normalnie znajdować się żółty tłuszcz, pojawił się tłuszcz brązowy.
Bi spekuluje, że stłumienie ekspresji NPY doprowadziło do uaktywnienia się komórek macierzystych brązowego tłuszczu zawartego w białej tkance tłuszczowej.
Uczony uważa, że należy przeprowadzić dalsze badania, by sprawdzić, czy możliwe jest wprowadzanie pod skórę komórek macierzystych brązowego tłuszczu i doprowadzenie w ten sposób do likwidacji tłuszczu białego.
Badania, niejako przy okazji, wykazały, że supresja NPY z podwzgórza prowadzi do zwiększenia spontanicznej aktywności fizycznej, poprawia wskaźniki cukru we krwi oraz zwiększa odpowiedź organizmu na insulinę. Nie wiadomo jednak, czy za te zjawiska jest odpowiedzialne pojawienie się w organizmie brązowego tłuszczu.
Komentarze (17)
Kukis, 8 maja 2011, 09:55
Co na to szczury? Zapewne większość z nich zmarła w wyniku eksperymentu, ponadto na pewno większość z nich cierpiała.
Korzyści z wyników takich doświadczeń w większości są nikłe dla człowieka. Tym bardziej, że organizm szczura, a człowieka to zupełnie dwie inne przestrzenie, światy, jak zresztą pokazała przeszłość.
mikroos, 8 maja 2011, 10:21
To podłóż swoją własną głowę zamiast szczurzej, jak jesteś taki wygadany i pewny swego
Kukis, 9 maja 2011, 15:09
Nie chodzi o podkładanie głowy zdrowego, młodego, a przede wszystkim czującego człowieka. Mocno wątpliwy jest sens takich badań. Dla takiej błahej sprawy jak sprawdzenie działania przemiany "złego" tłuszczu na "dobry" poświęca się najważniejszą sprawę (interes) szczura - przeżycie. Albo życie bez zbędnych cierpień. To jest okropne. Jeszcze bardziej to przeraża gdy spojrzy się na skalę i zakres takich badań ale to temat na inną rozmowę, eot.
mikroos, 9 maja 2011, 20:40
Oj, ale nie tchórz i miej odwagę ciągnąć dyskusję, którą zacząłeś A gdybyś był tak uprzejmy, zaproponuj jakąś alternatywę dla eksperymentów na zwierzętach. Wykrzykiwać lewackie hasła potrafi byle idiota, a Ty masz szansę się wykazać jako człowiek inteligentny i zdolny do zaproponowania alternatywy
Jajcenty, 10 maja 2011, 10:50
Proponuję skazańców. Uważam, że to uczciwa wymiana. Zamiast prażyć, wieszać, ścinać, dusić, gazować i usypiać, co z reguły podnosi koszty wymiaru sprawiedliwości, używać do badań. Można by bardziej penalizować - 3 wykroczenia drogowe - do utylizacji
Albo spadnie przestępczość albo nam się medycyna rozwinie.
Kukis, 10 maja 2011, 11:49
Nie chciałem ciągnąć dyskusji, gdyż uważałem, że w tym przypadku trzeba by po prostu założyć nowy wątek, a nie "podpinać" się pod ten. Ale skoro sam moderator pozwala tu rozmawiać o alternatywie eksperymentów na zwierzętach to podnoszę rękawice .
Nie ma żadnego moralnego usprawiedliwienia "takich" eksperymentów (tzn. takich których przynoszą znikome lub żadne korzyści dla ludzkości, a w wyniku których cierpią i giną (inne od człowieka) zwierzęta). Nie ma, nie znajdziesz takiego usprawiedliwienia. Moje uzasadnienie powyższej tezy opiera się na zapewne nieznanej Ci etyce i filozofii utylitarystycznej Jeremego Benthama czy Petera Singera.
Wykorzystywanie innych zwierząt do eksperymentów jest niemoralne, niespójne, nielogiczne - szowinistyczne. Dlaczego (w tym przypadku) myszy mają cierpieć, a nie zdrowy dorosły człowiek w imię mało sensownych eksperymentów (dających małe korzyści)? Zapewne odpowiesz: "bo nie potrafią myśleć", "bo są dużo mniej inteligentne od nas", "bo nie potrafią mówić", "bo nie potrafią liczyć". Zapewne tak samo jak przy opiniowaniu tego eksperymentu, również przy eksperymentach na małpach, psach, świniach i innych nie będziesz mieć nic przeciwko wykorzystywaniu zwierząt. Gdybyś to jednak Ty miał wcielić się w rolę "królika doświadczalnego", myślę, że miałbyś pewne pretensje. I właśnie to jest szowinizm gatunkowy - przeświadczenie, że bez względu na interesy różnych gatunków - twój jest lepszy, ma władze i może robić z innymi co mu się podoba odbierając nawet innym gatunkom podstawowe prawo, które jest interesem wszystkich istot czujących i samoświadomych - prawo do życia.
Wróćmy jednak do kryterium "mowy", "inteligencji" czy "zdolności liczenia". Dlaczego takie kryteria są złe? Są arbitralne i powodują duże problemy w określeniu tej "gorszej" grupy która nie ma prawa do życia. Weźmy pierwszy z przypadków skrajnych - ludzi schorowanych, upośledzonych, z choroboami autystycznymi itp. Osoby te także nie są same świadome, nie potrafią porozumiewać się z nami, nie potrafią rozwiązać podstawowych równań matematycznych. Twoja argumentacja, zezwala zatem na poddawanie ich tego rodzaju eksperymentom, czyli de-facto torturowanie ich, cierpienie, a na końcu zabijanie. Z drugiej strony w takim razie trzeba by przyznać wszystkie prawa, w tym polityczne, społeczne (np. zasiłek, w tym miejscu doszlibyśmy do tego, że należy tym małpom dawać pieniądze, czy przygotować dla nich karty do głosowania) które ma człowiek wszystkim orangutanom czy szympansom - one potrafią się porozumiewać (również z innymi gatunkami np. z człowiekiem) konstruując spójne, poprawnie gramatyczne zdania z setek poznanych przez nie słów, nie wspominając już o ich inteligencji.
Czy jest jakaś alternatywa?
Można tak jak kolega na górze zaproponował - eksperymentom poddawać osoby, które nie przestrzegają żadnego kodeksu etycznego i moralnego, nie szanują drugiego człowieka mimo, że dostali taką możliwość w życiu. Trzeba by jednak się zastanowić nad rozsądną argumentacją przemawiająca za tym.
Przede wszystkim należy jednak zdecydowanie ograniczyć liczbę mało sensownych eksperymentów na zwierzętach. Trzeba przy tym zaznaczyć, że większość z organizmów innych zwierząt znacznie różni się od naszych i rzadko przemiany chemiczne i fizyczne w organizmie myszy będą odpowiadały funkcjonowaniu naszego organizmu.
Polecam lekturę "Wyzwolenia Zwierząt" Singera, lub chociaż "Spór o prawa zwierząt" Tomasza Pietrzykowskiego. Tą pierwszą zapewne trudno będzie Ci dostać. W księgarniach jej nie ma, wydawnictwo już jej nie produkuje, a w bibliotekach są pojedyncze sztuki (na cały Poznań dwie sztuki do wypożyczenia na zewnątrz).
mikroos, 10 maja 2011, 18:55
Udowodnisz, że korzyść jest znikoma lub żadna? Bo ja jednak mam wrażenie, że gdyby nie bezpieczny dla ludzi "poligon doświadczalny" w postaci zwierząt, albo śmiertelność ludzi by drastycznie wzrosła, albo też doszłoby do całkowitego paraliżu jakichkolwiek badań.
Wprost przeciwne: usprawiedliwieniem jest obniżanie śmiertelności ludzi dzięki badaniom, których na ludziach nikt by nie pozwolił prowadzić.
A moje na praktyce w szpitalu onkologicznym
W najgorszym wypadku: moralnie wątpliwe, chociaż jeśli odniesiesz to do korzyści odnoszonych przez "ludzką" medycynę, korzyść jest ogromna.
Proszę udowodnienie na przykładzie badań zostatnich 5 lat lub od okresu wprowadzenia na terenie UE aktualnego prawa regulującego prowadzenie badań na zwierzętach.
Również proszę o dowód.
Tu się właśnie potwornie mylisz, bo zanim ktokolwiek do badań dopuści, trzeba udowodnić (np. na przykładzie badań na hodowlach komórkowych), że dany eksperyment ma szansę przynieść korzyści np. w postaci rozwoju medycyny.
Jak wyżej: proszę o dowód. Najprawdopodobniej nie zdajesz sobie w ogóle sprawy, jak wiele badań nad nowymi lekami jest zawieszanych na etapie badań na zwierzętach ze względu na zbyt duże ryzyko dla ludzi.
Nie napisałem, że nie mam nic przeciwko. Po prostu uważam, że nie ma alternatywy.
Pewnie takie same, jak w przypadku zwierzęcia hodowanego na ubój - a mimo to uważam to za mniejsze zło. Nie zachwyca mnie to rozwiązanie, ale nie widzę lepszego, a gadaniem i żalem jeszcze nikt świata nie uratował.
No proszę, i jakim prawem akurat sobie rościsz prawo do orzekania, kto nie szanuje kodeksu etycznego? I co to w ogóle jest kodeks etyczny - to, co akurat Tobie się podoba? Raczej nie przekonuje mnie ta argumentacja
Udowodnij proszę, że przy obecnym prawodawstwie mają one miejsce. Prawdopodobnie nie masz żadnego pojęcia o tym, ile trzeba się napocić, żeby w ogóle otrzymać zezwolenie na jakikolwiek eksperyment na zwierzętach.
To jest akurat pospolita bzdura Gdyby tak było, wyniki badań na zwierzętach nie pokrywałyby się tak porażająco często także na ludziach. I przede wszystkim: gdyby nie dawały efektów, wówczas żadna firma farmaceutyczna - przedstawiciel biznesu parszywego i pazernego jak żaden inny - nie inwestowałaby w rozwój metod nieopłacalnych, bezsensownych i niedających realnych korzyści.
A ja polecam wizytę na oddziale onkologii. Zamiast czytać wymysły ludzi zamkniętych w szczelnym bąbelku własnych wyobrażeń zobaczysz rzeczywistość, która niestety nie jest kolorowa.
BTW ciągle nie przedstawiłeś konkretnej alternatywy - rzuciłeś jedynie kilka zdań o tym, że trzeba by się zastanowić nad rozwiązaniem, a ja pytam: jakie widzisz konkretne wyjście z tej sytuacji?
mikroos, 10 maja 2011, 18:59
Słabo.
Ilu masz skazańców w terminalnej fazie nowotworów mózgu? Ilu masz niewidomych skazańców? Ilu masz chorych na zaawansowaną postać choroby Huntingtona?
Skazańcy mogliby co najwyżej wystąpić w roli grupy kontrolnej, a więc ludzi generalnie zdrowych. A jak testować skuteczność terapii?
Jajcenty, 10 maja 2011, 20:03
Wiem, że cienko I nie mówiłem poważnie. Ale do badania skutków ubocznych...
mikroos, 10 maja 2011, 22:24
Tylko po co, skoro nie brakuje ochotników zdolnych do zrobienia tego samego za pieniądze?
Jajcenty, 11 maja 2011, 09:04
Tego nie wiedziałem Przypuszczałem, że ludzie ze źle rokującymi chorobami skłonni są poddać się eksperymentalnej terapii i nawet za nią zapłacić ale nie sądziłem, że są ochotnicy. Prawobodobnie gdyby to wyglądało tak: "hej mam tu botulinę. Nie wiem co robi i jaka dawka jest bezpieczna ale wstrzyknę ci kilka miligramów to się dowiemy...", to ochotników byłoby znacznie mniej
Kukis, 11 maja 2011, 14:37
Już spieszę z odpowiedzią i rozmaitymi dowodami na poparcie powyższego. Na wstępie tylko jedno pytanie: rozumiem, że skoro przeanalizowałeś moją wypowiedź w miarę uważnie i "wypunktowałeś" rzeczy, które budzą twoje wątpliwości czy nawet sprzeciw, to z pozostałą częścią (dotycząca traktowania zwierząt jako podmioty moralne, a nie przedmioty) generalnie się zgadzasz?
Ponadto na samym początku mojej wypowiedzi jasno ustaliłem, że rozmawiamy (na razie) o takich eksperymentach jak ten powyższy.
Nie rozumiem. Masz wyraźnie postawione w artykule:
mikroos, 11 maja 2011, 19:26
Traktuj to raczej jako przejaw tego, że wolałbym się skupić na dyskusji nad (nie)słusznością prowadzenia badań na zwierzętach.
Czyli: generalizujesz kilka akapitów później i wszystko jest ok, ale w razie krytyki masz wygodny d,..chron?
W zasadzie sam fakt, że nie odróżniasz nadwagi od otyłości, mógłby Ciebie zdyskwalifikować jako partnera do dyskusji o medycynie, ale przeżyję to jakoś Ale jeśli już twierdzisz, że otyłość nie jest "sprawą życia i śmierci", to najprawdopodobniej nie masz bladego pojęcia o tym, jak gigantyczne są koszty (zarówno zdrowotne, jak i czysto finansowe) związane z otyłością - a to już jest karygodne. I tu właśnie bardzo często pojawia się problem z wieloma tzw. humanistami - kochają siedzieć w wygodnym fotelu i oderwaniu od rzeczywistości i gadać godzinami na tematy, o których ani nie mają zielonego pojęcia w teorii, ani nie mają z nimi styku w praktyce.
A mimo to nie proponujesz żadnej alternatywy, ciągle jesteś na "nie", ale żadnego konstruktywnego rozwiązania ciągle nie podajesz.Brzmi jak wybór mniejszego zła - ale to już kwestia subiektywna.
Zgadzam się, ale tylko wtedy, kiedy mówimy o tych zjawiskach na płaszczyźnie międzyludzkiej.
Upraszczasz - napisałem bardzo jasno, że uważam to za moralnie wątpliwe, ale jest to mniejsze zło, niż pozwalanie ludziom na umieranie tylko dlatego, że lewackie umysły wolą, żeby ludzie ginęli z powodu chorób (a tak przecież jest - z dwojga opcji wybierasz właśnie powstrzymanie rozwoju badań i tym samym spowolnienie rozwoju medycyny, ponieważ wciąż nie przedstawiasz żadnej alternatywy[/b[)
Mam nadzieję, że masz świadomość, że cierpią nie bardziej niż ludzie chorzy na śmiertelne, bolesne lub wyjątkowo upośledzające funkcje życiowe choroby. I jednocześnie że masz świadomość, że założenia dobrej praktyki badawczej i dobrej praktyki laboratoryjnej obejmują bardzo jasne wskazania dotyczące dążenia do minimalizacji cierpienia zwierząt.
Ba, wiem nawet, że w praktyce dąży się do jego minimalizacji.
I tu właśnie strzelasz sobie w stopę, bo nie masz żadnej świadomości tego, że wywoływanie cierpienia u zwierząt bywa (mówię to z przykrością) NIEZBĘDNYM WARUNKIEM PRZEPROWADZENIA EKSPERYMENTU. Niestety, nie da się zbadać raka bez wywołania raka, nie da się zbadać ślepoty bez wywołania ślepoty, nie da się badać niczego bez podjęcia pewnego ryzyka - bo gdyby rozwiązanie było znane z góry, badania w ogóle nie byłyby potrzebne. I tu właśnie upada całkowicie Twoja argumentacja, bo siedzisz sobie w wygodnym bąbelku własnych przekonań i naiwnie wierzysz, że da się prowadzić badania tak, żeby wszyscy byli szczęśliwi, włącznie ze zwierzętami - a najlepiej w Twoim bąbelku byłoby, gdyby rak nie powodował u zwierząt cierpienia, albo jeszcze lepiej - gdyby raka dało się leczyć bez raka
I w ten oto sposób docieramy do nieuchronnego wniosku, że skoro tak bardzo cenisz jakość życia laboratoryjnych myszy (w końcu nie zgadzasz się na to, żeby zwierzęta cierpiały), że chcesz zakazać eksperymentów np. nad rakiem u myszy (w końcu powoduje on cierpienia, a więc jest wg Ciebie niedopuszczalny), które realnie prowadzą do postępów (i są na to tysiące dowodów, bo każde badania nad nowym lekiem od czasów końca "kariery" dr. Mengele i jemu podobnych prowadzi się najpierw na zwierzętach) w "ludzkiej" medycynie, to równocześnie wyrażasz zgodę na to, by ludzie cierpieli z powodu raka i na niego umierali. I oczywiście masz do tego prawo, ale w moich oczach na pewno nie będziesz człowiekiem ani mądrym, ani nawet przejawiającym objawy kontaktu z rzeczywistością.
Kukis, 11 maja 2011, 19:30
Zgodni jesteśmy co do tego, że jest to zło. A skoro jest to złe, to należy tego nie robić lub znaleźć alternatywę.
Skąd ta pewność, że oprócz gadania i pisania nic nie robię w tym kierunku? I nie rozumiem "przypadku zwierzęcia hodowanego na ubój" - jestem wegetarianinem.
Napisałem o tym wyżej, ale wyciąłeś to (jaki sens?) - najpierw należałoby się mocno zastanowić nad porządną argumentacją tego. Nie podejmę się tego zadania.
To mnie zasmuciło. Skoro 'praktykant' (pracownik?) szpitala onkologicznego nie ma pojęcia o milionach (miliardach) cierpiący zwierząt w laboratoriach na całym świecie to skąd ma o tym wiedzieć przeciętny Kowalski? Naprawdę wystarczy poszukać 5 minut w internecie by się o tym całym procederze dowiedzieć. Nie zamierzam wklejać tego całego gówna łącznie z przykładami i filmikami testów LD50, testów Dreize'a czy wiwisekcji. To już funkcjonuje jako jeden wielki przemysł - są nawet firmy, które sprzedają narzędzia ułatwiające takie pseudonaukowe badania, klatki, rondle itp. Nie mówi się o tym w gazetach, mediach itd. Też mam tłumaczyć dlaczego?
Zdecydowana większość tych badań jest bezsensownych, a wnioski z tych badań wiele razy mają tragiczne skutki dla człowieka:
mikroos, 11 maja 2011, 19:38
Gorzej, kiedy humanista-teoretyk nie zauważa, że "tego nie robić" oznacza "pozwalać umierać ludziom".
Ależ ja mam tego pełną świadomość. Problem w tym, że Ty z kolei nie masz świadomości, jak wiele zmieniło się w prawodawstwie i ile pozwoleń trzeba zdobyć nawet na to, żeby w ogóle zacząć hodować myszy, a co tu mówić o eksperymentach na nich! Ale tego już w lewackich gazetkach nie piszą
No ba, bo przecież lepiej robić te same eksperymenty na ludziach
Zapewne dlatego, że lata 70. XX wieku się skończyły i mamy dziś inne realia, inne prawo i inne procedury. Ale tego też już Tobie nie powiedzieli w mądrych gazetkach
Trudno o bardziej kretyńskie przykłady (ale to nie Twoja wina, tylko autora artykułu - Twoją karygodną winą jest za to kompletna ignorancja i naiwna wiara w idiotyzmy pisane w Sieci), bo wszystkie te leki były testowane wg bardzo starych procedur i nikt dzisiaj by tych leków nie dopuścił do użytku. Bardzo mi przykro, argument jest do bani i przestał być aktualny dobrych kilka lat temu.
OK, w takim razie znajdź mi 50 ochotników z tą samą odmianą raka nerki, którzy będą mieli podobny przebieg choroby i zgodzą się na przeprowadzenie leczenia w jednym ośrodku, pod okiem jednego zespołu, w warunkach całkowitej izolacji od czynników zewnętrznych, bo tego wymaga metodologia poprawnego prowadzenia badań... Albo po prostu naucz się milczeć zamiast wygadywać bzdury na tematy, o których nie masz żadnego pojęcia.
Kukis, 11 maja 2011, 20:35
Nie należy rozmawiać o (nie)słuszności prowadzenia badań na zwierzętach nie rozmawiając przy tym o traktowanie zwierząt jako podmioty lub przedmioty.
Zaczekaj, otyłość w USA jest przecież w większości spowodowana przez wygodnictwo tamtejszych ludzi. Pomijając czynniki biologiczne zdecydowanie częściej przyczynami tej choroby jest przecież nadmierne objadanie się i brak aktywności ruchowej. Zapewne istnieje jakiś % osób, którzy są otyli niezależnie od stylu życia jaki przyjęli. Na pewno w tym punkcie lepiej rozeznajesz się niż ja.
Wypraszam sobie - do humanisty mi bardzo daleko (zupełnie inne zainteresowania).
Myślę, że wśród innych zwierząt(innych od człowieka) nie ma rasistów, mogę się mylić . Także rasizm można rozpatrywać chyba tylko na płaszczyźnie międzyludzkiej .
Cierpią tak samo. Co do drugiego zdania również mam świadomość - nie usprawiedliwia to jednak eksperymentów na zwierzętach, które nigdy nie doprowadzą do zmniejszenia śmiertelności wśród ludzi na choroby genetyczne(i inne, nie spowodowane stylem życia człowieka, a nie jako wrodzone czy raczej niezależne od niego). Przypominam, że przede wszystkim należy mocno się zastanowić przed takim badaniem czy jest w ogóle szansa, że zachowanie organizmu innego zwierzęcia przełoży się na zachowanie organizmu ludzkiego.
Nie. Nie wykluczam przecież, używania zwierząt (nawet jeśli by miały cierpieć) jako "królików doświadczalnych" w badaniach nad wynalezieniem naprawdę ważnych leków na raka, HIV, AIDS itp. Lepiej jednak w tym wypadku używać do tego ludzi - np. psychicznie chorych, czy osób które nie są samoświadome, ponieważ cierpienie innych zwierząt i tych osób będzie takie samo, natomiast wnioski lepsze, bardziej autentyczne gdy eksperyment przeprowadzimy na tych drugich.
Wystarczy jednak zastanowić się nad przykładowo - badaniami nas znalezieniem leku na HIV. Policz ile już lat Gallo i spółka szukają szczepionki czy czegokolwiek co pomogło by wygrać z wirusem - bez skutku. Do takich badań czy prób najczęściej używane są naczelne (z reguły szympans). Pomyśl ile małp cierpiało, ile zostało żyć zostało zmarnowanych? Jakie są tego efekty?
mikroos, 12 maja 2011, 07:03
A gdzie napisałem, że jest inaczej?
Oj, nawet nie wiesz, jak niektóre ptaki potrafią tępić grupy o innym ubarwieniu skrzydeł lub innym pochodzeniu...
A mimo to wybierasz, żeby cierpieli ludzie.
OK, z tym jestem w stanie się zgodzić. Problem w tym, że podział nigdy nie jest prosty. Nawet jeżeli np. 90% (liczba wzięta z kapelusza) otyłych zawdzięcza swój stan samym sobie, to pozostaje np. 10% osób niemal skazanych na otyłość. Poza tym sama otyłość (bardzo wysoka masa ciała) nie jest szkodliwa - szkodliwe jest np. przeciążenie układu krążenia czy powstawanie płytek miażdżycowych, a te same zmiany mogą się zdarzyć także u osób cierpiących na zupełnie inne choroby. W nauce niestety droga do przełomowych rozwiązań i innowacji rzadko jest prosta.
Na przykładach tysięcy leków udowodniono, że z dużym prawdopodobieństwem można się tego spodziewać. Powtarzam jeszcze raz: gdyby było inaczej, żadna firma farmaceutyczna nie pakowałaby miliardów dolarów w badania, które nie dostarczają użytecznej wiedzy. Poza tym w ostatnich latach stworzono coraz więcej tzw. modeli zwierzęcych, czyli np. szczepów myszy o ściśle określonej charakterystyce - takie modele sprawdzają się jeszcze lepiej od tzw. zwierząt typu dzikiego i są na to twarde dowody, więc ten argument odłóż proszę na bok, bo obniżasz swoją wiarygodność.
Jeszcze w poprzednim poście mówiłeś, że 1. badania = cierpienie 2. cierpienie niewinnnych zwierząt jest niedopuszczalne. Z tych dwóch argumentów niestety wynika bardzo jasno, że jesteś przeciwny prowadzeniu badań.
Nie wierzę w to, co czytam. PRAWA MYSZY WAŻNIEJSZE OD PRAWA DO SZACUNKU DLA LUDZI CHORYCH? Zawsze mówiłem, że lewactwo to choroba, ale tym razem po prostu mnie przeraziłeś - twierdzenie, że można prowadzić eksperymenty na chorych, cofa nas co najmniej o kilkadziesiąt lat, a może nawet do średniowiecza.
Kompletna bzdura. Eksperyment na osobie chorej psychicznie nie daje możliwości prowadzenia badania w kontrolowanych warunkach. Poza tym kolejny raz wychodzi niestety Twoja niewiedza w podstawowej materii, bo jak niby zbadasz na osobach pozbawionych samoświadomości takie choroby jak depresja czy ADHD albo jak zbadasz u nich procesy myślenia? A skoro nawet ten argument Ciebie nie przekonuje, to może powiesz mi, ilu jest na świecie chorych psychicznie pozbawionych samoświadomości, którzy jednocześnie będą np. cierpieli na łagodną bądź zaawansowaną postać choroby Huntingtona czy też demielinizację neuronów? Śmiało, w swoim bąbelku masz na wszystko proste odpowiedzi, więc chętnie się dowiem
A mimo to widać bardzo wyraźny progres, o którym świadczą suche liczby, czyli np. długość życia nosicieli od infekcji do zgonu. Z tym nie da się polemizować, a - jak już mówiłem wcześniej - gdyby w badaniach było z góry wiadomo, jaki będzie wynik i który eksperyment przyniesie sukces, to badania naukowe w ogóle nie byłyby potrzebne.
Kolejna bzdura. Eksperymenty na małpach to kilkadziesiąt, może kilkaset prób rocznie. Na myszach prowadzi się z kolei tysiące eksperymentów. Mało tego - każda terapia dopuszczona do testów na szympansach musi wcześniej przejść selekcję na etapie badań na myszach, a do badań na szympansach dopuszcza się wyłącznie te eksperymenty, które dają największą nadzieję przyniesienia realnej korzyści dla medycyny. Tak więc kompletnie nie masz racji, a do tego kolejny raz zaczynam wątpić w sens dyskusji z osobą, która wyraźnie zaplątała się na nie swój obszar kompetencji.
Pomyśl ilu ludzi cierpi i ilu cierpiałoby, gdyby tych terapii w ogóle nie było?