Ryzyko otyłości jest aż 6-krotnie większe przez warianty jednego z genów
Naukowcy z University of Cambridge zauważyli warianty genów, które mają największy znany wpływ na rozwój otyłości u dorosłych. Badania, których wyniki opublikowano na łamach Nature Genetics, prowadzone były przez Medical Research Council oraz Institute of Metabolic Science. Wykorzystano podczas nich sekwencjonowanie całoeksomowe (WES) i informacje o BMI u 587 000 osób.
Uczeni odkryli warianty genu BSN (Bassoon), które zwiększają ryzyko otyłości aż 6-krotnie i są powiązane ze zwiększonym ryzykiem niealkoholowego stłuszczenia wątroby oraz cukrzycy typu 2. Znaleziono je u 1 na 6500 dorosłych osób, co oznacza, że w Polsce problem może dotyczyć około 5000 osób. Duże ryzyko stwarzają też warianty APBA1.
Otyłość ma liczne przyczyny, w tym genetyczne. Są one jednak słabo rozumiane. Już wcześniej odkryto liczne warianty genów, które powiązano z otyłością u dzieci. Geny te powiązane są ze szlakiem leptyna/melanokortyna, który odgrywa kluczową rolę w regulowaniu apetytu przez podwzgórze. Co prawda w mózgu występują białka kodowane przez BSN i APBA1, jednak nic nie wiadomo, by były one powiązane ze szlakiem leptyna/melanokortyna. Ponadto warianty BSN i APBA1 nie są powiązane z otyłością dziecięcą. Dlatego uczeni z Cambridge sądzą, że odkryli nieznany mechanizm powstawania otyłości, odmienny o mechanizmów powiązanych z dotychczas znanymi wariantami genetycznymi.
Zidentyfikowaliśmy dwa geny, których warianty wywierają największy wpływ na otyłość ze wszystkich znanych nam czynników genetycznych. Jeszcze ważniejszy jest fakt, że warianty w BSN są powiązane z otyłością u dorosłych, a nie u dzieci. Odkrycie to pozwala nam na nowo docenić związki genetyki, rozwoju układu nerwowego i otyłości, mówi profesor Giles Yeo z MRC Metabolic Diseases Unit.
Komentarze (13)
Antylogik, 21 kwietnia 2024, 15:30
A dlaczego 1000 lat temu nie istniała taka choroba? A właściwie 100 lat temu też nie było otyłości? Co, w ciągu 100 lat geny ewoluowały? Trochę logiki. Sianie lewackiej propagandy, tylko po to, by wmawiać bezmyślnej tłuszczy, że to nie jej wina, że jest gruba. Dzięki tej sprytnej propagandzie można potem tych grubasów odpowiednio programować - zagłosuj na nas, to my zagwarantujemy ci "darmowe" leki na twoją "chorobę". A potem taka Polska czy inne socjalistyczne kraje chwalą się wzrostem PKB - wzrosła konsumpcja! Możesz żreć i żreć, nie hamuj się.
Nie byłoby w tym nic jeszcze takiego, gdyby państwo nie finansowało z moich podatków leczenia tych "chorowitych". A choćby przykład podatku cukrowego pokazuje, że tak się właśnie dzieje. O ile jeszcze sensowne byłoby nałożyć ów podatek na takie portale właśnie, które pośrednio produkują tego typu "chorowitych", to niesprawiedliwością jest, że normalnie i krytycznie myślący ludzie, jak ja, muszą na bezmyślną tłuszczę dokładać ze swoich.
Astro, 21 kwietnia 2024, 16:14
Artykuł trochę na inny temat, ale niech będzie. Podobnie uważam, że bezpłatne powinny być tylko cztery lata szkółki zasadniczej (konstytucyjny zapis o bezpłatnym kształceniu i leczeniu to i tak fikcja, którą zawdzięczamy głównie komunistom i "konstytucyjnemu konsensusowi" - taki figowy listek który niczego nie przykrywa). Nie mam najmniejszej ochoty płacić na debili, którzy dzisiaj mają papier dys-coś tam... Nie zna tabliczki mnożenia? - niech psom buty podkuwa, bo jak "wieszcz" Mickiewicz prawił, i na tym można fortuny się dorobić.
P.S. @Mariusz Błoński i @venator Ile kasiorki byśmy zaoszczędzili gdyby MATURA była prawdziwym egzaminem dojrzałości? Kto powiedział, że musi to być 70%? Kiedyś było to 5% i byli to naprawdę dojrzali i inteligentni ludzie... Tak - w młodym wieku. Bez MATEMATYKI jednak ani rusz... Dyskalkulia? Nie mam ochoty do tego dopłacać.
venator, 23 kwietnia 2024, 01:33
Raczysz żartować?
Już Hipokrates zauważył, że nagła śmierć częściej dotyczy ludzi otyłych niż szczupłych. Zauważył też, że otyłość jest jest jedną z głównych przyczyn niepłodności i rzadkich miesiączek u otyłych kobiet. Hinduscy lekarze Susrata i Charak, już 2500 lat temu zauważyli związek przyczynowo-skutkowy między otyłością, a cukrzycą.
Ojciec anatomii, Galen, wyróżniał dwa typy otyłości: "umiarkowany" (nadwaga?), która uważał za naturalny i "nadmierny" - szkodliwy. W starożytności zdawano sobie jak widać sprawę z patologicznych aspektów otyłości, która i wtedy występowała jako wcale nierzadkie zjawisko.
W średniowieczu i czasach nowożytnych (zwłaszcza w tych ostatnich) otyłość stała się modna i była synonimem bogactwa i powodzenia i dotykała zwłaszcza arystokracji.
Lew Lechistanu, Jan Sobieski, podczas przegranej pierwszej bitwy pod Parkanami, musiał salwować się ucieczką z pola bitwy. Król był wówczas tak otyły, że aby nie spadł z konia, był podtrzymywany przez swego wiernego sekretarza Matuszewskiego i jeszcze jednego dragona. Ulubionym podwieczorkiem króla Jana, był rodzaj kogla-mogla składającego się z 12 jaj z cukrem...
Zachował się protokół z sekcji zwłok, rozsławionego przez Sienkiewicza, ledwie 39 letniego Jeremiego Wiśniowieckiego, który jako sprawny dowódca, sporo czasu spędzał w siodle:
"Naleziono w nim tłustość wielką, kiszki tak łojem oblane, jak u wieprza nie mogą być tłustsze, serce tak tłustość oblała, że szpilką nie było gdzie tknąć".
Ten cytat przytaczam za genialną pracą Z. Kuchowicza "Człowiek polskiego baroku", który ww. tematyce sporo poświęca miejsca. Wg. Kuchowicza, w zdecydowanie lepszej kondycji od magnaterii była średnia szlachta, która odżywiała się zdecydowanie lepiej niż chłopi, a nie przejadała się jak arystokracja. Duże znaczenia miał też styl bycia - u szlachty obżarstwo w trakcie licznych uczt i spotkań było w znaczny sposób niwelowane przez liczne dni postne (wynikające z kalendarza liturgicznego), codzienną ruchliwość powodowaną koniecznością doglądania majątku i polowaniami - jeszcze w XVII w zdarzali się szlachcice polujący na niedźwiedzia "po rycersku" - z oszczepem, co wymagało dużej sprawności fizycznej, nie mówiąc już o przytomności umysłu i odwadze. Młodzież szlachecka żywiona była zaś skromnie (liczne zachowane skargi w pamiętnikach) i kalorie zbijała w forsownych zajęciach - nauce szermierki, jazdy konnej, strzelania (również z łuku) oraz ćwiczeniach fizycznych ( w szkołach jezuickich grano min w piłkę nożną).
Tyle, że powyższe dotyczyło kilku procent społeczeństwa. Bo reszta, jeśli nie głodowała z powodu zarazy lub kolejnego przemarszu wojska (nie istotne czy obcego czy swojego ), po prostu nie dojadała.
Ludzie żrą, bo ogromna większość naszych przodków żreć nie mogła i żyła w ustawicznym niedoborze kalorii.
Nowożytnym, chłopskim rajem była Kukania (z łac. gotować), zwana Biedaszkowem, Chamchołowem. W opisie z XVII wieku tak wyglądała Kukania:
To miasto chudym pachołkom prawie jest kuchnia, bo przez nie idzie rzeka wielka, jako trzykroć Wisła, mleczna, a ma jaglane brzegi gotowe, warzone. Wół wielki, pieczony, śród rynku stoi; nóż w nim, a wielka buła chleba papieskiego między rogami. Każdemu wolno ukroić chleba i wołu tyle, ile potrzeba, a nie ubywa ani chleba, ani wołu" ( cyt. z Kacper Pobłocki " Chamstwo").
No więc o czym przez setki lat marzyła większa część naszych przodków? O jedzeniu. Ciągle o jedzeniu.
Jeszcze w poł. XIX, w wyjątkowo głodnej Galicji, na przednówku, notowano przypadki kanibalizmu głodowego, na co zachowały się dokumenty.
I teraz nagle ludzie w przeciągu raptem 3-4 pokoleń zyskują niezwykle łatwy dostęp do pożywienia. Więc jedzą, bo tysiącletnich, ewolucyjnych mechanizmów jedzenia na zapas, nie pozbędziesz się tak łatwo. W dodatku coraz mniej pracuje się fizycznie.
Oczywiście, ja nikogo nie usprawiedliwiam, choroby metaboliczne związane z otyłością są epidemią XXI w. i są pod tym kątem olbrzymim wyzwaniem. Ale ich rozpowszechnienie da się racjonalnie wytłumaczyć...
Jak wyglądało dawniej:
https://wyborcza.pl/alehistoria/7,121681,12105835,czy-zdalbys-mature-przed-wojna.html
Antylogik, 23 kwietnia 2024, 15:37
Ale ja mówię o zjawisku powszechnym, a nie jednostkowym. Oczywiste jest, że dawno temu też się spotykało grubasów. Tylko że to byli zawsze ci, którzy mieli duży dostęp do pokarmu. Tymczasem takie artykuły starają się przekonać, że otyłość jest chorobą niezależną od osoby. Czyli wg tego "twierdzenia" biedni ze starożytności też mogliby stać się otyli, jeśli tylko mieliby "złe geny". Czy znasz przypadki otyłych Słowian? Znowu podasz przykład jakiegoś króla?
Dziwne zdanie, tak jakbyś sam nie wiedział co chcesz powiedzieć. Jeżeli już się dyskutuje o nadwadze i otyłości w kategoriach "wyzwania", to skupiłbym się na kwestii zdrowej i dobrej jakości żywności. Jeśli mówisz o "wyzwaniu", to powinieneś raczej powiedzieć o stosunku ceny do jakości produktu. W swoim długim przemówieniu nie zwróciłeś uwagi, że bardzo bogaci ludzie w naszych czasach nie są grubi. Gdyby tylko chodziło o to, co napisałeś, to powinna istnieć liniowa zależność między dochodami a wagą. Taka nie występuje.
venator, 25 kwietnia 2024, 00:42
Nie ma oczywiście danych epidemiologicznych, ale w środowiskach mających w zasadzie nieograniczony dostęp do pożywienia i nie parających się pracą fizyczną lub zawodowo zajęciami wojskowymi, ten problem nie był bynajmniej jednostkowym. Teraz po prostu dużo więcej ludzi ma dostęp do pożywienia, w niemal nieograniczonej ilości.
Z Twojego zdania to nie wynika:
Dobra jakość żywności jest oczywiście niezmiernie istotna, ale najważniejszą kwestią w otyłości jest rzecz bardzo prosta - nadpodaż kalorii.
Liniowa zależność między dochodami, a wagą? Dobry temat na doktorat, a nie na wpis na forum.. A i wśród bogaczy znalazłby się nie jeden grubas...
Jednak faktycznie, spora część ludzi zamożnych dba dzisiaj o sylwetkę, zdrowie i kondycję, bo raczej wprost wynika to z ich świadomości oraz możliwości dysponowania wolnym czasem. Ci mniej zamożni na ogół tyrają, niekoniecznie fizycznie, i nie mają albo czasu albo siły, i chęci aby pójść poćwiczyć.
Nawet na stanowiskach tzw. fizycznych, pracy stricte fizycznej, wymagającej ciągłej pracy mięśni jest coraz mniej, bo nawet rowy dzisiaj się kopie przy pomocy małych koparek. A dostęp do jedzenia, niemal nieograniczony.... (mam na myśli oczywiście kraje powiedzmy UE). Słodzone napoje, coś co kiedyś zapewniało kalorię do codziennej harówki, kult fast foodów...
Jeśli chodzi o temat genów - a co z typami sylwetek? Chyba każdy z nas w swoim otoczeniu zna ektomorfika, który "zje konia z kopytami" i jest ciągle chudy, albo mezomorfika, który nie dość, że chudy to jeszcze, "od niechcenia" wysportowany? Oczywiście, to pewnego uproszczenie bo rzadko można spotkać czystą sylwetkę..
Nie, nie znam, właśnie przyleciałem z Teegarden C i się dziwie...
czernm20, 25 kwietnia 2024, 09:12
Otyłość u mnie była spowodowana lepszym trawieniem. Mam jelita, które pracują lepiej i lepiej mogę się dzięki temu lepiej odżywiać. Nie jest to kwestia genów.
Druga sprawa dosyć oczywista to skrobia, a więc cukier. Cukier jakim jest skrobia i fruktoza jest przyczyną otyłości. Cukier jest w chlebie, ziemniakach oraz ryżu. Czasami spożywamy dużo cukru i może to być problem.
Te bardzo dobre jelita, które są lepsze niż u przeciętnego człowieka nie są przyczyną nadwagi. Kocham swoje jelita, jednak to nie kwestia genów a logistyki.
Siłownia i interwały, patrzenie na indeks glikemiczny jest obowiązkowe. A i patrzenie na wagę, ale nie tylko niżej a wagę pokarmów. Kanapki naprawdę to bardzo dobry posiłek, bo mają dużo energii. To właśnie skrobia daje im energię.
Antylogik, 25 kwietnia 2024, 12:44
Wynika, bo nie traktowano otyłości jako choroby, bo po prostu nie było takiej. Medyczne określenie "otyłość" w języku ang. obesity, zostało użyte po po raz pierwszy w 1611 r. Chodziło tu o termin w sensie chorobowym, więc mówię prawdę, nie było czegoś takiego 1000 lat temu. I nie chodzi o to, że było, tylko nie było nazwy, bo jeśli ludzie dostrzegają jakieś zjawisko, to natychmiast nadają mu nazwę, aby o nim rozmawiać. Zrobiono z tego chorobę dopiero jak wielu takich zaczęto odnotowywać.
Ale tak serio, nie musimy cofać się 1000 lat, wystarczy 100. Porównanie współczesności do 100 lat wstecz jest znacznie lepsze, bo liczba ludności w Polsce była mniej więcej taka sama. Ilu wtedy było otyłych Polaków? To były jednostkowe przypadki, nie wmówisz mi, że było inaczej.
venator, 28 kwietnia 2024, 00:39
Aha, tak samo jak nie kwalifikowano tysiąca innych chorób, w tym nowotworów.
Abstrahując od tego, że liczba ludności był nieco mniejsza, to owszem, liczba otyłych była dużoo mniejsza, to fakt. Cała ludzkość zaczęła się wówczas, w XX w, wydobywać z pułapki maltuzjańskiej, co oznaczało po prostu dostęp do jedzenia, bez heroicznych wyrzeczeń, dzięki postępowy technologicznemu.. Efekty po kilku dziesięcioleciach zbieramy dzisiaj.
Antylogik, 28 kwietnia 2024, 14:22
Mylisz się i wprowadzasz w błąd.
https://en.wikipedia.org/wiki/History_of_cancer
Czyli nie tylko rozpoznawano rzadkie przypadki raka, ale i szukano sposobów na leczenie.
Nie chodzi oczywiście o nazwę, tylko opis choroby. Podałem ci fakt, że otyłość została rozpoznana jako "choroba", w każdym razie zaburzenie organizmu w XVII w. Nie stało się tak bez powodu, widocznie zaobserwowano rosnącą liczbę otyłych.
Ponadto mieszasz różne pojęcia. Nowotwory zazwyczaj rozumiane jako twory wewnątrz organizmu nie mogły być kwalifikowane, jeśli ich nie widziano. Otyłość jest widziana od razu, więc gdyby była spotykana, to byłaby też opisywana. Tylko nie jako normalną cechę, ale stan chorobowy.
venator, 29 kwietnia 2024, 01:55
Taka sama "pomyłka" jak Twoja, gdy twierdziłeś, że "nie znano otyłości". W starożytności ją znano i potrafiono wykazać jej związek np. z cukrzycą. Napisałem to w kontekście Twoich słów, że 1000 lat temu nie znano "otyłości". To, że setki lat wcześniej taki Hipokrates miał pewną wiedzę o nowotworach, nie oznacza, że w średniowieczu o tym wiedziano. Wiele rzeczy po prostu zapomniano w tzw. międzyczasie.
Ależ widziano owe guzy. Sam cytujesz Hipokratesa, który je opisał określając mianem "karkinoma" (w przypadków guzów nowotworu piersi). W starożytności licznie opisywano przypadki otyłości i jej wpływu (zwykle negatywnego) na stan zdrowia.
Jakieś dane wskazujące, że tak było? Czy może jednak rozwój medycyny (która i tak była w ogromnym zastoju), pozwalający dostrzec zjawiska występujące od wieków?
Antylogik, 29 kwietnia 2024, 14:25
Nie nazywano tego chorobą, za którą miałby odpowiadać jakiś czynnik niezależny od człowieka. Jeśli tak twierdzono, proszę o dowód. Ciągle nie rozumiesz o czym mowa. Za chorobę można uznać tylko taki stan, który jest negatywny dla organizmu i w jakimś stopniu niezależny od jednostki. Może ty panie po prostu nie rozumiesz co oznacza pojęcie choroby?
Celowo użyłem słowa "jednostki" nie człowieka, bo może to być też zwierzę. Skoro zwierzę może być też otyłe w określonych warunkach (najczęściej laboratoryjnych), to logiczne, że 1000 lat temu też mogło być. A skoro zwierzę mogło być, to tym bardziej człowiek mógł być. To czysta logika z minimalna ilością wiedzy. Więc jeśli twierdzisz, że ja mówię, że nie istniała w ogóle możliwość otyłych ludzi i zwierząt, to znaczy, że... już chciałem napisać, że nie szanujesz mnie, ale właśnie się złapałem, że trudno szanować kogoś kto nie rozumie, co znaczy słowo "choroba".
Najpierw zrozum co znaczy w ogóle choroba. Nie grzech, jak obżarstwo, które prowadzi do otyłości, tylko choroba. Opieram swoje wnioski na logice i pewnej intuicji. Liczba ludności rosła, bogactwo niektórych rosło, więc czasem zaczęły się pojawiać wynaturzenia. Ot i całe wyjaśnienie.
venator, 6 maja 2024, 01:27
Może ja jednak, w przeciwieństwie do Ciebie, rozumiem o czym mowa?
Choroba jako stan niezależny od jednostki? Zapoznaj się z polem zdrowotnym Lalonde'a, które jest obecnie powszechnie akceptowane. Wynika z niego, że głównym determinantem zdrowia jest styl życia (53%), a więc stan jak najbardziej zależny od jednostki...sama definicja choroby, pochodzi z WHO z 1946 r. i jest dyskusyjna. Tzn. same środowisko lekarsko-naukowe nie jest do końca jednolite w zdefiniowaniu tego mocno ogólnego pojęcia.
Odwracanie kota ogonem. Po prostu stwierdziłeś, że 1000 lat temu nie istniała choroba otyłości i teraz karkołomnie bronisz swojej tezy.
Antylogik, 6 maja 2024, 19:43
Aha, juz rozumiem, ty taki "nowoczesny" jesteś. Zupełnie jak Kwaśniewski, dzięki któremu odkryto chorobę filipińską czy dzięki Kierwińskiemu pogłos. Dziś już możesz mówić, że Elżbieta Kruk wcale nie była schlana wtedy, a jej "Coś tam coś tam" to był tylko pogłos.