Bez komputerów w... Krzemowej Dolinie
W sercu Krzemowej Doliny, symbolu komputeryzacji i nowoczesnych technologii, istnieje szkoła, w której nie znajdziemy ani jednego komputera. Swoje dzieci posyła tam prezes ds. technologicznych eBaya oraz pracownicy takich firm jak Google, Yahoo!, Apple czy HP.
Waldorf School of Peninsula to jedna z około 160 szkół Waldorf w USA. W przeciwieństwie do trendów panujących w szkołach na całym świecie, szkoły Waldorf nie mają zamiaru wykorzystywać komputerów, a nawet zachęcają uczniów, by nie używali ich w domu.
W szkole korzysta się z tradycyjnych materiałów - papieru, długopisów. Uczniowie uczą się też robienia na drutach i garncarstwa. Zgodnie z filozofią Waldorf School nauka ma być kreatywna, ma być związana z aktywnością fizyczną, doświadczaniem nowych rzeczy i interakcją z innymi ludźmi. Komputery, zdaniem nauczycieli i rodziców, posyłających dzieci do Waldorfa, upośledzają kreatywne myślenie, ograniczają ruch, interakcje pomiędzy ludźmi i źle wpływają na zdolność skupienia uwagi.
Odrzucam stwierdzenie, że w szkole konieczna jest technologia. Pomysł, ze aplikacje na iPadzie lepiej nauczą moje dzieci czytania czy liczenia jest śmieszny - mówi 50-letni Alan Eagle, który jest odpowiedzialny w Google'u za komunikację najwyższych rangą menedżerów i m.in. pisze przemówienia dla Erica Schmidta. Jego 10-letnia córka nie wie, jak używać Google'a, a 13-letni syn dopiero się tego uczy.
Aż 75% rodziców dzieci uczęszczających do Waldorf School of Peninsula ma ścisłe związki z przemysłem wysokich technologii. Jednak Eagle nie widzi w tym sprzeczności. Uważa, że na wszystko jest czas i miejsce. „Gdybym pracował w Miramaksie i robił świetne, artystyczne filmy dopuszczalne dla osób powyżej 17. roku życia, to nie chciałbym, żeby moje dzieci oglądały je przed ukończeniem 17 lat" - stwierdza.
Eagle wspomina, że przed kilkoma dniami jego córka uczyła się operowania drutami. Dzięki nim nabędzie umiejętności rozwiązywania problemów, tworzenia wzorów, nauczy się liczenia i koordynacji. Długoterminowym celem nauki jest... własnoręczne wykonanie skarpetek.
Jedną z metod nauki języków obcych jest synchronizacja mózgu i ciała - uczniowie powtarzają za nauczycielem zdania, rzucając jednocześnie do siebie piłką. O tym, czym są ułamki, dzieci nie dowiadują się z ekranu komputera, a samodzielnie kroją jabłka, ciastka i inne pożywienie na ósme, trzecie czy dwunaste części.
Bezpośrednie porównanie osiągnięć osób uczących się metodami tradycyjnymi oraz używającymi w szkołach komputerów nie jest łatwe. Szkoły Waldorf, jako szkoły prywatne, nie mają obowiązku wykorzystywania ustandaryzowanych odgórnie opracowywanych testów umiejętności. Ich nauczyciele nie wykluczają, że dzieci z Waldorfa mogą gorzej wypaść w takich testach, gdyż nie trenują ich rozwiązywania, a same testy przygotowywane są pod kątem standardowych szkół.
Jednak aż 94% osób, które ukończyły szkoły średnie Waldorf kontynuuje edukację w szkołach wyższych.
Jak dowiadujemy się z reportażu w The New York Times, uczniowie podstawówek Waldorfa mają inny stosunek do nowoczesnej technologii niż ich rówieśnicy. Rzadko spędzają czas przed telewizorem, okazjonalnie korzystają z komputera w celach rozrywkowych i denerwuje ich, gdy ich rodzice, znajomi czy krewni poświęcają dużo uwagi urządzeniom, rozmawiając przez telefon czy grając w gry. Jak powiedział reporterowi 11-letni Aurad Kamkar, podczas wizyty u kuzynów nie mógł wytrzymać tego, że razem z czwórką innych dzieci musiał siedzieć przy konsoli i żadne z nich, zajęte grą, nie zwracało uwagi na innych. Dla 10-letniego Finna Heiliga, syna jednego z pracowników Google'a, nauka pisania na papierze ma dodatkową zaletę. Można na bieżąco śledzić swoje postępy. Można przypomnieć sobie, jak brzydkie pismo miało się w pierwszej klasie. Nie zrobi się tego na komputerze, bo tam wszystkie litery są takie same. A poza tym, jeśli umiesz pisać na papierze, to możesz pisać nawet jak woda zaleje komputer albo nie będzie prądu - stwierdza.
Komentarze (20)
Satyr, 27 października 2011, 08:30
Standardy jak w Polskich szkołach
Łał...
Zasadniczo zamiast całkowicie pozbawiać komputerów wystarczyło by dać takie z polskiej szkoły. Nikomu by się nie chciało używać
Jajcenty, 27 października 2011, 10:04
Nie ma najmniejszych wątpliwości, że komputery zmieniają osobę korzystającą z nich. W opinii dinozaurów ta zmiana jest na gorsze. Od lat nie piszę ręcznie więc moje pismo przypomina pismo dziecka. Od pierwszego roku studiów kalkulator przyrośnięty do ręki pozbawił mnie umiejętności liczenia w pamięci. Obcowanie z ortografią internetu też nie pozostało bez śladu Wszystkie te zmiany zostałyby dawniej nazwane wtórnym analfabetyzmem.
Dla mnie ten amerykański eksperyment pachnie wstecznictwem. Nie umiem znaleźć uzasadnienia dla godzin kaligrafii tylko po to by pięknie pisać.
Piotrek, 27 października 2011, 10:15
Opieszałość polskich polityków w sprawie utechnologicznienia szkół przynajmniej tutaj się przydaje. Im mniej komputerów w młodości tym lepiej dla nich, wyłączą prąd i "biedactwa" nie mają co robić.
Postęp technologiczny idzie nie zawsze w tym kierunku co trzeba, ma ułatwiać nie wyręczać...
Mariusz Błoński, 27 października 2011, 10:37
No nie... polscy politycy ciągle gadają o "iPadzie dla każdego dziecka", "notebooku dla każdego dziecka" itp. Chętnie by to zrobili, ale że ogólnie rzecz biorąc są wyjątkowymi nieudacznikami, to nie wiedzą jak.
Mariusz Błoński, 27 października 2011, 10:38
Jobsowi się kaligrafia bardzo przydała
http://www.hollywoodreporter.com/news/steve-jobs-death-apple-calligraphy-248900
TrzyGrosze, 27 października 2011, 11:11
Silący się na dziwaczną oryginalność dorośli, eksperymentują na bezwłasnowolnych dzieciakach :-(
Wiecie jak skutkuje wychowanie dzieci bez telewizji?
W gronie rówieśnikòw nie chwytając reklamowego slangu i nie omawiając ostatniej akcji bohaterów dobranocki, stoją na uboczu powoli się alienując . Oczywiście, mają swoje niebagatelne zalety, ale czy bycie oryginałem uszczęśliwić ich w życiu?
Piotrek, 27 października 2011, 13:00
Nie chodzi o zakaz tylko umiar. Na chwilę pudełko można włączyć, tak samo jak z komputerem, ale nie jak dziecko nie widzi nic poza tym (w Polsce e-pokolenie nagminnie), gdzie jest to świetny sposób na niezajmowanie się pociechą. Rodzice zajęci bo pracują i nie mają czasu - nie masz czasu? To nie bierz się za dzieci. Ot na pozór prosta recepta bo w dzisiejszym świecie, tam gdzie wkroczyła nowoczesna technologia rodzi się depresja i patologia.
Mariusz Błoński, 27 października 2011, 13:17
Konserwatywni zwolennicy zachowania status quo zawsze tak mówią
Paradoksalne, prawda? Osoby narzekające na brak komputerów w szkołach wychodzą obecnie na konserwatystów i zwolenników pozostawienia rzeczy takimi, jakie są, bo komputery w szkołach to coś "normalnego". Na postępowców zmieniających świat wychodzą ci, którzy chcą zmian np. szkół bez komputerów.
Jajcenty, 27 października 2011, 13:23
Jako szkoła charakteru na pewno. Musiał też mieć pewien talent w tym kierunku.
Ale generalnie, upodobanie do długotrwałych, żmudnych i nudnych czynności nie kojarzy mi się dobrze.
mikroos, 27 października 2011, 13:37
Odstępstwo od normy to nie zawsze postęp.
Mariusz Błoński, 27 października 2011, 14:07
Ano. Każdy konserwatysta się z Tobą zgodzi
Mariusz Błoński, 27 października 2011, 14:10
A to źle Bo akurat faktem jest, że komputery zmniejszają zdolność skupienia i utrzymania uwagi u ludzi. A to oznacza, że ludzie mają trudności z wykonywaniem wielu zadań.
Możliwość długotrwałego skupienia uwagi, wykonywania żmudnej czynności jest potrzebna. Posiadanie takiej umiejętności jest czymś pozytywnym, jej brak - czymś negatywnym. Bo to nie dotyczy tylko i wyłącznie umiejętności robienia czegoś, ale także zdolności do oczekiwania na nagrodę, zrozumienia, że nie wszystko można mieć, że nie wszystko "się należy" i ma być od razu itp. itd. To ważna umiejętność społeczna.
mikroos, 27 października 2011, 14:14
A liberał uzna, że każde dziwactwo jest godne naśladowania, bo jest niestandardowe - dobrze rozumiem Twój tok myślenia?
Jajcenty, 27 października 2011, 14:38
Samo określenie "zdolność oczekiwania na nagrodę" pachnie pasywnym i roszczeniowym i stosunkiem do życia. Lenistwo i poszukiwanie łatwiejszych dróg to jest motor rozwoju. Rozpoznawanie mowy zamiast pisania. Jeden Gutenberg warty milionów benedyktynów, jeden linotyp warty milionów Gutenbergów
este perfil es muy tonto, 27 października 2011, 19:26
powinni zrobić sobie łuki, włócznie i uczyć się polowania na bizony
Hidden, 27 października 2011, 20:37
Ja się nie dziwię, że w miejscu gdzie komputery są wszędzie, istnieje potrzeba takiego odmiennego podejścia. Owszem komputery są codziennością dziś dla większości z nas, ale umiejętność pisania odręcznego czy liczenia bez kalkulatora czy też zdolności manualne lub zdolności interpersonalne... komputer nie pomaga w edukacji i rozwijaniu tych aspektów tylko im przeszkadza.
To prawie to samo co u nas w kraju, tylko odwrotnie, bo rodzice stają na głowie by dziecko zaznajomić z nowoczesną technologią. Choć może ta analogia jest nieco nagięta.
romero, 27 października 2011, 22:15
A mnie przyszło do głowy coś takiego: gdyby L. da Vinci chodził do "tradycyjnej" szkoły z komputerami, to Mona Liza powstała by od początku jako grafika komputerowa, czy z lenistwa byłoby to zdjęcie koleżanki obrobione w fotoszopie?
ZoodaVex, 28 października 2011, 00:45
Szkolnictwo tego typu jest od wielu lat obecne w polsce, ma także swoje nazewnictwo: szkoły waldorfskie. Są obecne w bodaj wszystkich większych miastach od poziomu przedszkoli po licea. Idea ta zrodziła się w Szwajcarii na początku XX wieku. Z innych alternatywnych metod pedagogicznych są też szkoły Montessori, nie wiem, czy jeszcze jakieś inne.
este perfil es muy tonto, 2 listopada 2011, 22:59
ale się Rand ostatnio najeździła po tych szkołach Montessori w książce co ją miesiąc temu czytałem. mogliby sprywatyzować szkoły i znieść odgórny program i przymus edukacji coby była różnorodność nauczania
gjex, 18 stycznia 2012, 20:42
Trochę późno zauważyłem ten artykuł, ale nie mogę go zostawić bez komentarze. Szczególnie czytając poniższe 'głosy'.
Nie czuję się kompetentny w dziedzinie pedagogiki waldorfskiej, która de facto od wielu lat jest wykładana na uniwersytetach (również w Polsce), ani 'komentarz pod artykułem' nie jest miejscem na prezentację takiego szerokiego tematu, ale...
Niech was nie zwiodą drewno, filc i akwarela - materiały używane przez dzieci w przedszkolach i szkołach waldorfskich! Pedagogika tam realizowana jest na wskroś nowoczesna. Opiera się na współczesnych, z początku XX wieku, osiągnięciach z dziedziny nauk społecznych. Przypomnę, że pedagogika realizowana powszechnie w polskich szkołach publicznych, to kontynuacja metod wypracowanych w oświeceniu. Poza zmianą przedmiotu nauki, co jest konsekwencją ich rozwoju, zrezygnowano tylko z 'dyscypliny' i nauki kaligrafii a wprowadzono testy i komputery. Reszta pozostała nienaruszona, mimo rozwoju takich nauk jak psychologia rozwojowa.
Chociażby sposób w jaki dzieci w szkołach waldorfskich uczą się pisać jest konsekwencją wiedzy zdobytej w dziedzinie psychomotoryki (tak krótko odpowiadając na zarzut wobec 'nudnej' kaligrafii w porównaniu z 'arcyciekawym' maszynopisaniem ).
Status pedagogiki waldorfskiej jest utrwalony w wielu krajach, jak Szwajcaria, Austria, Niemcy, Szwecja, Holandia. I nie ma tu mowy o eksperymencie. To są ściśle i konsekwentnie realizowane doświadczenia kilku pokoleń pedagogów.
Powyższy artykuł skupił się właściwie tylko na wyborze materiału, z którym pracuje się w tych placówkach, co oczywiście jest 'sensacyjne' w kontekście miejsca, gdzie znajduje się opisywana szkoła. I stąd komentarze dotyczą tylko tego aspektu. W rzeczywistości, pedagogika waldorfska nie zabrania korzystanie z współczesnych technologii, ona ich po prostu NIE POTRZEBUJE do osiągnięcia zamierzonych celów. Proste materiały, jak glina, nie stawiają takich ograniczeń jak maszyny (np. komputery) i w rękach prawdziwego pedagoga (i to jest podstawowy problem szkół) stają się genialnym narzędziem edukacyjnym. Pedagogika waldorfska uczy przede wszystkim wrażliwości oraz kreatywności.
Wychowankowie placówek waldofskich nie są dziećmi zamkniętymi pod kloszami w 'średniowiecznym świecie', po prostu współczesnych 'instrumentów' tam się nie używa, za to używa się współczesną wiedzę o psychologii i pedagogice dziecka. Poza tym, (proszę nie traktować tego jako przejaw hipokryzji, a jedynie jako dowód na to, że technologia jest tylko instrumentem a nie celem) te same dzieci, które wcześniej szydełkowały i malowały akwarelami, po szkole sięgają również po telefony i komputery. I nie potrzebna im jest szkoła, aby nauczy ich obsługi tych urządzeń. Bo chyba nikt nie wierzy w to, że tym co proponuje aktualnie polska szkoła publiczna w klasach 1-6 przygotowuje się inteligentne społeczeństwo informatyczne. Na tym etapie dzieci powinny uczyć się samodzielnego MYŚLENIA i KREATYWNOŚCI. A narzędzia obsłużą same, a potem same będą potrafiły je rozwijać. Pozwolę sobie na prostackie porównanie, żeby nauczyć się jeździć na motocyklu, to łatwiej najpierw wsiąść na rower, aby opanować równowagę, a nie ćwiczyć na symulatorze przed ekranem komputera.
W szkole waldorfskiej dzieci nabierają pewności siebie i przyswajają wiedzę o świecie takim jakim on jest, a nie jakimś alternatywnym, wyidealizowanym, encyklopedycznym. Są wrażliwe i ciekawe świata. Tu nie trzeba tworzyć specjalnych klas integracyjnych, bo tu uczucia są ciągle na wierzchu. Tutaj można czegoś nie wiedzieć i nie popaść w kompleksy, tylko nauczyć się. Każdy pracuje w swoim tempie. A jeśli wie się więcej, to można tę umiejętność spożytkować, chociażby przekazując innym.
Jestem informatykiem, fizykiem teoretyczny a jednocześnie rodzicem córek, które uczęszczały do przedszkola, a teraz jedna z nich do szkoły waldorfskiej.
Nie znam dziecka z tej szkoły, które czuje się nieszczęśliwe lub wyalienowane ze współczesnego świata przez metodę tej pedagogiki.
Nie mogę powiedzieć, że pedagogika waldorfska jest dobrą lub złą metodą, bo to przymiotniki wartościujące, a w ogólnej ocenie nie wiemy, ani co naszym dzieciom się przyda za 20 lat, ani jakimi staną się ludźmi i to właśnie dzięki/przez wybraną metodę. Wiem jakie wartości są tu kultywowane i to mnie przekonuje.
Wcześniejszym komentatorom polecam bardziej szczegółowe zapoznanie się z tematem przed wyrażeniem swojej opinii szczególnie na portalu, który jest poświęcony poszerzaniu wiedzy
Przy okazji polecam zapoznanie się z wynikami badań nad kondycją polskiej edukacji w szkołach publicznych:
http://wyborcza.pl/1...dyskutowac.html