Miał chronić, lecz nic z tego
rWbrew oczekiwaniom naukowców okazało się, że acyklowir, lek stosowany w leczeniu infekcji wirusem opryszczki, nie obniża ryzyka transmisji wirusa HIV. Badanie, przeprowadzone przez ekspertów z Uniwersytetu Waszyngtońskiego i sponsorowane przez Fundację Billa i Melindy Gatesów, zaprzecza wcześniejszym przypuszczeniom niektórych badaczy.
O korzystnym wpływie acyklowiru pisaliśmy kilka miesięcy temu. Przeprowadzone wówczas badania wykazały, że podawanie acyklowiru u chorych na AIDS nosicieli wirusa opryszczki typu 2 (HSV-2) powoduje znaczne obniżenie stężenia wirusa HIV we krwi oraz w wydzielinach dróg rodnych u kobiet. Niestety, z najnowszych testów wynika, że zaobserwowany efekt nie powoduje obniżenia ryzyka transmisji HIV.
W badaniu wzięło udział 3408 par. Na początku studium w każdym ze związków jeden z partnerów był jednocześnie nosicielem HIV oraz HSV-2. Osoby te podzielono następnie na dwie grupy. W jednej z nich pacjentów leczono acyklowirem, w drugiej zaś podawano placebo. Po niemal czterech latach obserwacji dokonano oceny częstotliwości zakażeń HIV u uczestników studium.
Testy laboratoryjne potwierdziły, że zawartość HIV we krwi osób leczonych acyklowirem była aż o 40% niższa niż w grupie przyjmującej placebo. Co więcej, udało się także obniżyć (i to aż o 73%) częstotliwość występowania wrzodów układu rozrodczego, charakterystycznych dla infekcji HSV-2. Niestety, dalsze badania nie przyniosły równie pomyślnych rezultatów.
Najważniejszym parametrem ocenianym przez badaczy z Waszyngtonu była liczba przypadków przeniesienia HIV na partnera. W grupie przyjmującej acyklowir doszło do tego 41 razy, zaś w grupie przyjmującej placebo - 43 razy. Różnica ta jest zbyt mała, by można było uznać ją za istotną statystycznie. Oznacza to, że choć miano wirusa HIV we krwi istotnie maleje pod wpływem terapii skierowanej przeciwko HSV-2, nie wywiera to realnego wpływu na prawdopodobieństwo zakażenia patogenem odpowiedzialnym za AIDS.
Dzięki wynikom tego studium rozumiemy więcej na temat poziomu HIV i możliwości jego transmisji. Wykazaliśmy, że poprzeczka jest zawieszona wyżej, niż sądziliśmy, jeśli chodzi o stopień redukcji poziomu HIV konieczny dla zredukowania zakaźności wirusa, podsumowuje dr Connie Celum, główna autorka eksperymentu. Jest to istotne dla innych interwencji, takich jak leczenie antyretrowirusowe [używane] do leczenia HIV, leczenie współistniejących chorób takich jak malaria czy szczepienia przeciwko HIV. Zrozumienie tych zjawisk jest istotnym wkładem w badania nad HIV, dzięki czemu możemy lepiej pokierować naszymi badaniami nad prewencją zakażeń HIV oraz ustalaniem strategii leczenia.
Komentarze (7)
ewunia, 9 maja 2009, 17:20
Oczywiście partnerzy osób poddanych eksperymentowi nie byli wcześniej nosicielami HIV?
odalisques, 9 maja 2009, 18:30
Zaraz zaraz...
"Najważniejszym parametrem ocenianym przez badaczy z Waszyngtonu była liczba przypadków przeniesienia HIV na partnera."
Partnerzy w ramach eksperymentu dobrowolnie próbowali się zarazić, czy jak? Przecież profilaktyka przed zarażeniem wirusem HIV jest bardzo prosta w realizacji - przypadkowe zarażenie się przez osobę świadomą tego, że partner jest nosicielem jest wręcz znikome.
mikroos, 9 maja 2009, 19:25
Wszystko się zgadza.
Rzeczywiście badano przypadki przypadkowego przeniesienia HIV w związku. Pamiętajmy jednak o tym, że indeks Pearla dla prezerwatyw wynosi aż około 4 (u 4 na 1000 aktywnych seksualnie par zabezpieczenie zawiedzie w ciągu jednego roku stosowania), a jeśli możliwe jest zapłodnienie pomimo jej stosowania, to tym bardziej możliwe jest przeniesienie HIV. Ja żadnej sprzeczności nie widzę.
odalisques, 9 maja 2009, 20:30
Ja po prostu nie do końca jestem przekonany, że z opisanego eksperymentu można wysnuć wartościowe wnioski. Znam wartość indeksu Pearla dla prezerwatyw (z tego co pamiętam jest on nawet wyższy niż podany przez Ciebie), jednak z racji przypadkowości zarażeń nie określono powodów, z jakich one nastąpiły. Część z nich mogła nastąpić inną drogą niż poprzez kontakt seksualny, a to zmienia zupełnie możliwość analizy wyników (obecność wirusa HIV tej samej wielkości u danej osoby może w różnych sytuacjach przyczyniać się w różnym stopniu do zarażenia drugiej osoby).
Grupa nie leczona acyklowirem mogła też być po prostu "mniej ostrożna", cokolwiek to znaczy. Nijak ma się to moim zdaniem do badania zależności pomiędzy ilością wirusa HIV w organizmie pacjenta a prawdopodobieństwem zarażenia drugiej osoby, a to miało przecież być celem eksperymentu.
mikroos, 9 maja 2009, 20:34
Słuszna uwaga. Bardzo dużo zależy od tego, na ile ostrożnie korzysta się z prezerwatyw. Są nawet badania, zgodnie z którymi prawidłowo używane kondomy dają indeks Pearla na poziomie zaledwie 0,3 , a więc praktycznie na równi z pigułkami.
No dobra, ale badanie miało na celu sprawdzenie ogólnego ryzyka transmisji, a nie transmisji na drodze kontaktu seksualnego.
Bardzo mało prawdopodobne, by przy 3408 parach uzyskać aż taką róznicę "ostrożności", by wpłynęła ona wyraźnie na wyniki całego studium. Poza tym pamiętaj o tym, że stosowano próbę ślepą, co dodatkowo obniża prawdopodobieństwo takiego zdarzenia, bo sami leczeni nie wiedzieli, co otrzymują.
odalisques, 9 maja 2009, 20:48
Ale przyznasz, że jeśli ryzyko zarażenia jest losowe (w przypadku prezerwatyw z jakiegoś tam określonego zakresu, ale w jego ramach również losowe), to badanie wpływu ilości HIV w organizmie na możliwość zarażenia może dać wyniki "losowe do kwadratu". Ciekaw jestem jakie wyniki dałby eksperyment, w którym zawartość HIV we krwi pacjentów obniżona byłaby o powiedzmy 20% zamiast 40%.
mikroos, 9 maja 2009, 20:53
Jest losowe, ale w obu grupach ta losowość jest identyczna. Właśnie dlatego w badaniach prowadzi się zawsze grupę badaną i kontrolną, żeby tę losowość zniwelować i uzyskać ryzyko w relacji do ryzyka z grupy kontrolnej. Przypadkowość maleje przecież wraz ze wzrostem liczności populacji, a testy statystyczne też uwzględniają zawsze p value, czyli prawdopodobieństwo popełnienia błędu.