Poziom żelaza w mózgu pozwala przewidzieć, czy i kiedy ktoś zapadnie na alzheimera
Wysoki poziom żelaza w mózgu wskazuje na zwiększone ryzyko rozwoju choroby Alzheimera (ChA). Odkrycia australijskich naukowców sugerują, że chorobę można by zahamować, stosując leki usuwające ten pierwiastek z mózgu.
Myślimy, że żelazo przyczynia się do postępów choroby Alzheimera - twierdzi dr Scott Ayton z Uniwersytetu w Melbourne. Specjalista dodaje, że po raz pierwszy zaczęto to podejrzewać w latach 50. XX w., gdy badania pośmiertne pokazały, że w mózgach chorych występują wyższe stężenia Fe. [Później] rozgorzała jednak długotrwała debata, czy ma to znaczenie, czy chodzi raczej o zwykłe współwystępowanie.
Chcąc znaleźć odpowiedź na to pytanie, Australijczycy zebrali 3 grupy: 91 osób bez zaburzeń poznawczych, 144 z łagodnymi zaburzeniami poznawczymi (ang. mild cognitive impairment, MCI) oraz 67 z alzheimeryzmem.
Na początku autorzy publikacji z pisma Nature Communications zmierzyli w płynie mózgowo-rdzeniowym poziom ferrytyny, a więc głównego białka, które kompleksuje jony żelaza Fe3+ i przechowuje je w wątrobie (uznano to za przybliżenie poziomu żelaza w mózgu). W kolejnych 7 latach akademicy przeprowadzali regularne testy poznawcze oraz badania rezonansem magnetycznym. W ten sposób monitorowano ewentualną degenerację mózgu.
Okazało się, że we wszystkich 3 grupach osoby z wysokim poziomem ferrytyny słabiej wypadały poznawczo. Poza tym obserwowano u nich przyspieszone kurczenie hipokampa, a także większe prawdopodobieństwo pogorszenia stanu do choroby Alzheimera. Ayton i inni stwierdzili, że każdemu przyrostowi stężenia ferrytyny o 1 nanogram na mililitr płynu mózgowo-rdzeniowego odpowiadało zapoczątkowanie ChA o 3 miesiące wcześniej.
Australijczycy podkreślają, że stężenie ferrytyny było równie dobrym prognostykiem rozwoju ChA, co bardziej tradycyjne biomarkery, takie jak beta-amyloid czy białko tau. Co istotne, osoby z allelem ε4 genu apolipoproteiny E (apoE4) - wariantem genu, który poza starzeniem jest najważniejszym czynnikiem ryzyka alzheimera - miały najwyższy poziom ferrytyny w płynie mózgowo-rdzeniowym. Wg Aytona, oznacza to, że wspomniany wariant zwiększa ryzyko ChA, podwyższając poziom żelaza w mózgu. Żelazo jest wysoce reaktywne, możliwe więc, że naraża neurony na stres chemiczny.
Choć opisywane spostrzeżenie nie stanowi dowodu, że zmniejszanie poziomu żelaza obniży jednostkowe ryzyko alzheimera, przeprowadzony 24 lata temu test leku chelatującego sugeruje, że hipoteza jest warta sprawdzenia. U osób z podejrzeniem ChA podawana domięśniowo deferoksamina doprowadziła wtedy do 2-krotnego zmniejszenia tempa utraty zdolności koniecznych do samodzielnego życia, jednak jej możliwości dalej już nie badano, bo nastała era teorii betaamyloidowej.
Ponieważ regularne krwiodawstwo mogłoby narażać seniorów na anemię, a poziom żelaza we krwi tylko umiarkowanie koreluje ze stężeniem tego pierwiastka w mózgu, lepiej skupić się na przedostającym się do mózgu związku chelatującym, a mianowicie na stosowanym w terapii talasemii beta deferypronie.
Komentarze (48)
glaude, 22 maja 2015, 07:13
Aż się prosiło o zwiększenie liczby grup przynajmniej o 2: ludzi z dużą ilością przetoczeń (dość częstych) i ludzi z RLS. Całość trochę chyba naciągana, ale granty na badania mogą dostać.
Cretino, 22 maja 2015, 09:07
zelazo jest wysoce reaktywne i im wiekszy poziom zelaza we krwi tym latwiej tworza sie wolne rodniki uszkadzajace komorki....
kiedys widzialem badania dotyczace korelacji meidzy powiomem zelaza w otoczu a dlugoscia zycia i zawsze wychodzila korelacja - im wyzszy poziom zelaza tym krotsze zycie...
zreszta nie tylko zelazo tak dziala - fluor/lit tez skracaja zycie i zwiekszaja podatnosc na niektore choroby - w tym neurodegeneracyjne i autoimmunologiczne....
glaude, 22 maja 2015, 12:49
Cretino, ja tego nie neguję- tylko u kogo są tak wysokie poziomy żelaza? Ludzi z hemochromatozą nie jest wielu, ludzi u których długotrwale toczy się krew też.
Z mojej obserwacji wynika, że w naszym kraju jest wręcz epidemia umiarkowanego niedoboru żelaza. A anemia, lub sama mikrocytoza to zjawisko powszechne nie tylko u kobiet obficie miesiączkujących. Tu poprę Bastarda w jego wskazówkach dietetycznych- myślę, że jest to spowodowane niedostateczną podażą czerwonwgo mięsa w diecie. Aczkolwiek to tylko moje zdanie i wiem, że wegetarianie mi tu zaraz wyjadą z zielonymi warzywami, suszonymi morelami i burakami czerwonymi.
Jajcenty, 22 maja 2015, 13:19
http://ciekawe.onet.pl/aktualnosci/zelazna-rybka-ratuje-ludzkie-zycie,1,5668163,artykul.html
Nie wiem co to warte, osobiście wolę czerwone mięso, ale kambodżański rolnik, lubo nasz wegetarianin może się tym wspomagać.
No i dziwi mnie że potrafimy przyswajać żelazo w takiej formie. Spodziewałbym się jakiegoś kompleksu chociaż, nie wspominając o metalorganicznych. A tu proszę, wystarczy ugotować kulkę z łożyska
glaude, 22 maja 2015, 15:29
Pierwsze słyszę o tym sposobie na rybkę. Brzmi bajkowo i anty-sanepidowsko. Nie wypowiadam się na ten temat. Dla mnie klasyka jest lepsza, bo sprawdzona. I dlatego żelazo hemowe uważam za najlepsze. Jest najwydajniejsze i najłatwiej przyswajalne.
Nawiasem mówiąc, to i makrocytoza nie jest w naszym społeczeństwie taka rzadka, ale to raczej nie efekt niedożywienia, tylko nadmiernego spożywania alkoholu i/lub monotonnej diety.
pogo, 22 maja 2015, 15:35
O rybce chyba na discovery słyszałem wieki temu. Jedna sztuka podobno starcza na rok czy dwa, potem nic z niej nie zostaje.
W warunkach gdzie ludzie nie mają dostępu do środków higieny osobistej to ta rybka już więcej nie zaszkodzi, a podobno pomaga. To zdecydowanie nie zostało wynalezione dla Europejczyków, którzy woleli truskawki od czerwonego mięsa sugerując się wyłącznie kolorem.
glaude, 22 maja 2015, 15:48
Masz rację pogo, ale nasze wędliny to podobnego sortu jakość, co dieta azjatyckiej biedy. A prym wiodą parówki, w których mięsa jest często poniżej 10%. Co do higieny ich produkcji, czy raczej szerzej w ogóle wędlin, też można mieć zastrzeżenia. Pokazała to kilka lat temu afera w Constarze.
Cretino, 22 maja 2015, 15:54
glaude - masz racje ale dla komorek zelazo jest trucizna i nie tylko zelazo bo i tlen i wapn - choc wszystko zalezy od stezenia .... caly proces oddychania tlenowego powstal niejako ubocznie ...
za niski poziom zelaza uposledza oddychanie i transport tlenu ale to jest szkodliwe dla organizmu - anemiai i te sprawy ale komorki na pozywkach z ograniczona iloscia zelaza zyja dluzej tak jak i komorki ktorym cukier sie ogranicza....
prawdopodobnie i szkielety zewnetrzne (panzerzyki bezkregowcow) i uklady kostne kregowcow powstaly z powodu prob usuwania wapnia z cytoplazmy - nadmiar sie odkladal i przypadkiem u tych zwierzat, ktorym sie on odkladal w jakis uporzadkowany sposob doszlo do ich premiowania w ewolucji....
rybka: w polsce od pewnego czasu modna stala sie (chyba polowa 19w.) oranzada/lemoniada a jaki byl uboczny efekt spozywania przez inteligencje takich napitków? zwiekszone przyswajanie roznych metali z wody...
nawet dzis jesli che sie zwiekszych przyswajalnosc mineralów z wod mineralnych to starczy wsypac do butelki kwasku cytrynowego lub octu lub soku z cytryna i niewielka ilosc (do 15%) wojnych jonow stworzy z kwasami chelaty....
oczywiscie, najlepiej pewne substancje przyswajaja sie z miesa i pisanie o mozliwosci zastapienia miesa szpinakiem, burqaczkami czy innym shitem to sa bzdury ....
przysfajalnosc np. zelaza z miesa jest minimum 10x wyzsza niz ze szpinaku - szczawiany chyba tam sa co dodatkowo uposledza przyswajanie zelaza z tego warzywa i pol kilo dzienie by trzeba zjesc zeby to cos dalo...
to samo tluszcze - o3 z lnu przyswajaja sie z 5x slabiej niz o3 z tranu...
glaude, 22 maja 2015, 16:43
Cretino szkiełko to szkiełko i populacja komórek, czy nawet tkanka w hodowli to nie organizm. To tak jak z samochodem, najważniejsze testy dotyczą samochodu jako (złożonej) całości, a nie każdej części z osobna. Siłą rzeczy zderzak samochodowy, czy wał korbowy wytrzyma więcej niż pasek klinowy od alternatora.
Natomiast ewolucji nie neguję ale jej interpretację w sposób jednoznaczny tak. To co jest trucizną dla jednych organizmów, nie jest nią dla innych. Do tego dochodzi ilość ewentualnej "trucizny".
Życie to przecież dynamiczna odpowiedź na zmieniające się parametry środowiskowe złożonych układów chemicznych, które w pewnych warunkach potrafią same podtrzymywać te parametry, w których reakcje są najwydajniejsze.
Użytkownik-7423, 22 maja 2015, 16:45
Niezłe, Glaude, ostatnie zdanie jest super.
Astroboy, 22 maja 2015, 19:54
Ja bym miał wątpliwości (taki szowinizm fizyczny ):
Wątpliwości wytłuszczyłem, bo nie chce mi się pisać.
Cieszę się niezmiernie, że na KW jesteśmy coraz bliżej definicji ŻYCIA.
Jajcenty, 22 maja 2015, 20:31
Według mnie wymóg największej wydajności nie jest konieczny.
pogo, 22 maja 2015, 22:20
Największa wydajność spośród konkurencji, bo kto nie da rady się najeść ten zostanie zjedzony.
glaude, 22 maja 2015, 22:42
Najwydajniejsze to znaczy najekonomiczniejsze i najefektywniejsze.
Hipoteza królowej kier jest motorem napędowym ewolucji, gdyż dostępne dobra są wartością skończoną.
P.S.
Dla mnie komórka, to mikroreaktor chemiczny- czyli układ związków potrafiących podtrzymywać swoje cykle dbając o środowisko, w którym zachodzą. Środowisko wewnętrzne to izolowany obszar reakcji, a zewnętrzne, to magazyn substratów słuzących do wykorzystania, a nie będących w możliwosci produkcji takiej mikrofabryki.
Astroboy, 22 maja 2015, 22:56
Nie zgodzę się. I to w wielu wymiarach tego sformułowania.
Glaude, można wolniej dla takiego kogoś, kto dawno już nie grywał w brydżyka?
A dla mnie mikroreaktor elektrofizykochemiczny.
Takiej "inteligencji" temu reaktorowi bym nie przypisywał… Cza doprecyzować "cykle"; zwłaszcza w sensie termodynamicznym.
Glaude, z całym szacunkiem, ale chyba jakaś gilotyna niechcący pocięła Ci notatki…
Jajcenty, 22 maja 2015, 23:11
Tu właśnie się nie zgadzamy. Nie musi być najbardziej efektywne. Musi być wystarczające. Dlatego antylopy zasadniczo są szybsze od lwów ale nie są najszybsze na świecie. Ale i to przypadek. Antylopa nie musi być szybsza od lwa, wystarczy że będzie szybsza od innych antylop. Ewentualną efektywność mógłbym rozumieć jako stosunek szybkości do jej kosztu. W tym sensie ewolucja zapewnia nam optymalność, chyba.
I choć Twoja definicja życia szalenie mi się podoba, to uważam że życie nie musi być optymalne by być życiem. Pewnie będzie krótkie lub będzie ewoluować w optymalne formy, ale dla samej definicji ten atrybut jest zbędny.
Formalnie nawet jest szkodliwy - ja i moje komórki nie jesteśmy już (prawdopodobnie) efektywni w sensie Glaudego. Tym samym, na mocy Twojej definicji, nie jestem żywy. Oczywiście z czysto formalnego punktu widzenia.
Użytkownik-7423, 23 maja 2015, 08:27
Wiem o co kaman Glaudowi, ale zgadzam się z Jajcentym.
Wśród ślepców jednooki jest królem, i to nawet wtedy, kiedy to oko jest zezowate, krótkowzroczne, z astygmatyzmem i zaćmą.
To jest moja ulubiona oszczędność energii, nie robić nic ponadto, co absolutnie konieczne.
Jaką wydajność ma dla przykładu fotosynteza, kluczowy proces w obecnej chwili na planecie?
Dla różnych długości fali pewnie różny, ale dla wytwarzania glukozy może ze 20%, a jeśli przeliczyć całość światła docierającego do roślin na ilość energii zgromadzoną w biomasie, pewno z 5%.
Zaraz się ściślaki przyczepią, bo zapewne coś popitoliłem.
pogo, 23 maja 2015, 09:35
Wiki mówi, że wydajność tego procesu to 0,1 - 8%. Pewnie zależy to od odmiany chlorofilu.
BTW. wciąż uważam za zabawne, że chlorofil nie zawiera chloru
glaude, 23 maja 2015, 10:30
Nie chce mi przepuszczać postów.
O co może chodzić?
Jajcenty, 23 maja 2015, 10:31
ten przeszedł
Astroboy, 23 maja 2015, 10:59
Śmiszne, mogłoby w nazwie być coś z magnezem.
Dla ścisłości jednak, to grecka zieleń, χλωρός.
Użytkownik-7423, 23 maja 2015, 11:40
Dokładnie, chodzi o barwę.
Jeśli już jesteśmy przy chlorofilu to jest on "krwiotwórczy", bo w jelitkowie rozkłada się do pierścieni, a później składa się z tych pierścieni, tylko zamiast Mg wchodzi Fe. Jeden warunek - musi być pod dostatkiem Fe (II), np. kwaskowatego chlorku żelaza.
Przypomnę, że wchłanianie żelaza na diecie czysto roślinnej jest na poziomie 1-2%, na diecie mieszanej 10%, na zwierzęcej ok. 25%.
Dlatego nie za bardzo zgadzam się z Glaude'em, że mamy takie niedobory populacyjne żelaza.
Żelazo łatwo się "chowa" we krwi i tkankach, żeby uniemożliwić korzystanie z niego drobnoustrojom, oraz żeby nie wzmagać stanu zapalnego.
glaude, 23 maja 2015, 12:52
Pisząc o hipotezie królowej kier miałem na myśli ewolucyjny wyścig zbrojeń. I w tym kontekście należy rozumieć ekonomię (na pierwszym miejscu) i efektywność (na drugim miejscu).
Chciałem też wrócić do "Gorącej podziemnej biosfery" Thomasa Golda.
Czy uważacie za prawdopodobne, że życie powstało na Ziemi z węglowodorów (konkretnie chyba z metanu)? Czyli jeśli go dobrze zrozumiałem, to z łańcuchów węglowodorowych pod wpływem temparatury z płaszcza Ziemi zapoczątkowały się pierwsze reakcje. A dopiero w następnej kolejności "życie" zaczęło się rozprzestrzeniać do innych "habitatów".
Jeśli mnie pamięć nie myli (a czytałem to bodaj kilkanaście lat temu) pisał, że życie w obecnej formie powstało samoczynnie na Ziemi jeden raz. Tzn nie negował kolejnych prób, ale te kolejne przegrały z już istniejącym- bardziej zaawansowanym i "zasiedziałym". Dowodem na taką tezę miały być enencjomery- u wszystkich przedstawicieli życia ziemskiego takie same.
To skąd w populacji niskie poziomy Hb, MCV i MCH? Ludzie nie jedzą czerwonego mięsa, ale jakieś tanie wędliny, gdzie mięsa jest kilka % i to w formie odpadów rzeźnych typu: ścięgna, chrzęści, tłuszcz itp. A wszystko oczywiście zmielone na pył.
Astroboy, 23 maja 2015, 13:01
Ekonomię i efektywność rozumiem, i "niemal" się zgadzam. Wydaje mi się jednak, że nie ma "wyścigu" zbrojeń – jest zwyczajne przetrwanie. Wszystko jest możliwe, nie wszystko przetrwa. Jako całkowitemu ignorantowi (wybacz Glaude, że zabieram głos) wydaje mi się, że istnieją nisze, gdzie nie ma jakiegokolwiek wyścigu zbrojeń, a jest zwyczajnie stabilne trwanie, bez strzałki ekonomicznej i efektywnej…