Choroba na szalce
Badacze z kilku amerykańskich uczelni, m.in. Harvard Stem Cell Institute, twierdzą, że udało im się zapoczątkować erę badania setek chorób w szalkach Petriego. Pobrali oni komórki od osób z 10 poważnymi chorobami i przeprogramowali je, uzyskując 20 linii indukowanych pluripotencjalnych komórek macierzystych (iPS, ang. induced pluripotent stem cells).
Dzięki Amerykanom wiadomo, że w przypadku wielu chorób reprogramowanie jest możliwe. Poza tym to spora oszczędność dla naukowców, którym brakuje czasu lub funduszy na wyhodowanie własnych linii komórek (Cell). Harvard Stem Cell Institute ma ufundować centralne laboratorium, z którego zasobów będą mogli za darmo skorzystać prowadzący doświadczenia akademicy. Naukowcy posłużyli się metodą uzyskania iPS, opracowaną dwa lata temu przez Shinyę Yamanakę z Uniwersytetu w Kioto. Nieznacznie ją przy tym zmodyfikowali.
Na co chorowali pacjenci, od których pobrano materiał? Na dystrofię mięśniową, choroby Huntingtona i Gauchera, cukrzycę typu 1., zespół Downa czy chorobę Parkinsona.
Doug Melton, dyrektor harvardzkiego Instytutu, uważa, że tworzenie linii pochodzących od wielu pacjentów z, dajmy na to, cukrzycą, pozwoliłoby określić zakres zmienności genów przyczyniających się do zachorowania. Na specyficznych dla choroby komórkach macierzystych można by w przyszłości testować leki oraz hodować je do przeszczepów.
Linie iPS dokładniej naśladują przebieg choroby, niż da się to osiągnąć podczas eksperymentów na myszach i innych zwierzętach laboratoryjnych. Na razie technikę zastosowano tylko do 10 chorób, ale na pewno ich lista zostanie wydłużona.
Kierownik zespołu badawczego, profesor George Daley ze Szpitala Dziecięcego w Bostonie, cieszy się, że wreszcie udało się spełnić marzenie o przeniesieniu choroby do probówki. Będzie przecież można obserwować rozwój tkanki z pierwotną wadą genetyczną na płytce laboratoryjnej. Zostaną, oczywiście, wybrane tkanki upośledzane przez konkretną chorobę.
Daley ma nadzieję, że już niedługo wynaleziona w Japonii technika zostanie wykorzystana w codziennej praktyce szpitalnej. Dzięki niej terapie zaprojektowane pod kątem określonego pacjenta stałyby się rzeczywistością. Wystarczyłoby przeprojektować komórki, by usunąć powodującą chorobę wadę, a następnie wszczepić je podopiecznemu.
Komentarze (6)
inhet, 9 sierpnia 2008, 10:06
Hm, a skąd pewność, że przeszczep zmodyfikowanych komórek nei zostanie odrzucony? Albo nie uruchomi nowotworzenia?
mikroos, 9 sierpnia 2008, 13:45
Pewności nie masz nigdy nawet podczas autotransfuzji krwi czy przeszczepu skóry z własnych pośladków w poparzone miejsca. Taki już urok transplantów. Z drugiej jednak strony, hodowla komórek pobranych z własnego organizmu znacznie zwiększa szansę na przyjęcie się przeszczepu. Poza tym zawsze można wykonać hodowlę limfocytów biorcy z fragmentami tkanki, którą chce się przeszczepić. Negatywny wynik takiego testu (tzn. brak odpowiedzi immunologicznej) daje praktycznie 100% gwarancji, że jeśli operacja zostanie wykonana poprawnie od strony "technicznej", przeszczep przyjmie się.
Tutaj mam dwie odpowiedzi: można albo wyprowadzać linie klonalne od pojedynczej, dobrze przetestowanej komórki, albo po prostu oceniać na bieżąco niektóre funkcje komórek, które są charakterystyczne dla tych będących na granicy transformacji. Druga wersja: można wprowadzić do hodowanych komórek gen "samobójczy", który aktywuje się pod wpływem podania określonego czynnika. Do genów takich zalicza się np. kinaza tymidynowa. Po podaniu okreslonego leku (gancyklowiru) gen aktywuje się i prowadzi do śmierci komórek. Pozwoli to na błyskawiczne usunięcie przeszczepu, gdyby zaczął on szkodzić.
Druga odpowiedź: przeszczep wykonuje się najczęściej w celu doraźnego ratowania życia. Wniosek: osobiście wolałbym dostać przeszczep i ryzykować śmiercią, niż go nie otrzymać i wiedzieć, że umrę na 100%. Oczywiście, to tylko moja prywatna opinia.
inhet, 13 sierpnia 2008, 20:13
Twoje uwagi utwierdzają mnie w ostrożności wobec wyżej opisanej metody. Może się jeszcze okazać, że minusy przeważą nad plusami.
mikroos, 13 sierpnia 2008, 21:07
A mógłbyś konkretnie? Rzuciłeś takie ogólniki, że nawet nie jestem w stanie obronić własnego stanowiska.
inhet, 15 sierpnia 2008, 10:14
Po prostu nie mamy pewności, iż owe próbówkowe hodowle nie okażą się w dużej części bardziej szkodliwe, niż pożyteczne. W końcu są to tkanki chore.
mikroos, 15 sierpnia 2008, 10:32
Ale są to hodowle utrzymywane w bardzo konkretnych warunkach i pod ścisłą kontrolą. I jeszcze jedno: są na tyle wrażliwe, że wystarczy je wyjąć z inkubatora, by zginęły. Jakoś nie wyobrażam sobie inwazji takich komórek Pracuję z podobnymi hodowlami na codzień i zapewniam, że nie są groźne.