Elektrody leczą chory mózg
Stymulacja głęboko położonych rejonów mózgu może pomagać pacjentom cierpiącym z powodu depresji - donoszą wspólnie naukowcy z klinik na terenie Stanów Zjednoczonych i Belgii. Nowy rodzaj terapii, zwany DBS (od ang. Deep Brain Stimulation - stymulacja głębokich rejonów mózgu), przynosi ulgę wielu pacjentom opornym na wszelkie stosowane uprzednio rodzaje leczenia.
Testowane urządzenie przypomina nieco znane powszechnie rozruszniki serca. Jego zadaniem jest "narzucanie rytmu" neuronom, które dzięki bodźcowi z zewnątrz są w stanie powrócić do prawidłowej pracy. Podobne stymulatory stosowano już z powodzeniem m.in. w leczeniu choroby Parkinsona, lecz choroby psychiczne mają znacznie bardziej złożone podłoże, w związku z czym usuwanie ich objawów jest trudniejsze. Z tego powodu prace nad "rozrusznikiem mózgu", który mógłby z nimi walczyć, są na wczesnym etapie rozwoju. Obecnie trwają testy kliniczne, którym poddano kilkudziesięciu pacjentów cierpiących z powodu ciężkich przypadków depresji oraz zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych (OCDs, od ang. Obsessive-Compulsive Disorders).
Dotychczasowe rezultaty badań są obiecujące. Coraz częściej pojawiają się doniesienia o poprawie stanu zdrowia u pacjentów, którzy byli oporni na wszelkie stosowane rutynowo metody leczenia, takie jak farmakoterapia, psychoterapia, a nawet leczenie elektrowstrząsami. Co ważne, u wielu pacjentów pierwsze efekty leczenia były dostrzegalne niemal natychmiast po włączeniu urządzenia - wyraźnie zmienia się wyraz ich twarzy oraz sposób zachowania, a oni sami ze zdziwieniem mówią o poprawie nastroju.
Badacze analizowali stan siedemnastu pacjentów ukarżających się na zaawansowaną depresję oraz dwudziestu sześciu osób cierpiących z powodu zespołów obsesyjno-kompulsywnych. Po roku leczenia udało się wprowadzić w stan remisji (tzn. zaniku objawów choroby) aż siedmiu pacjentów z depresją, natomiast trzyletnia terapia OCDs pomogła ponad połowie osób poddanych terapii.
Nie wszyscy pacjenci poczuli się lepiej, ale jeśli odpowiedzieli [na leczenie - red.], reakcja była wyraźna, tłumaczy dr Helen Mayberg z Emory University, która wszczepiła dotychczas około pięćdziesięciu urządzeń typu DBS. Pierwsza osoba leczona z użyciem nowej technologii nie wykazuje objawów depresji już od pięciu lat, a łączny odsetek osób reagujących pozytywnie na terapię wynosi około 60-70%.
Zapotrzebowanie na nowe rodzaje terapii chorób psychicznych jest ogromne. Szacuje się bowiem, że aż 20% pacjentów cierpiących z powodu depresji oraz 10% chorych na zaburzenia depresyjno-kompulsywne jest opornych na stosowane metody leczenia. Oznacza to, że nie istnieje skuteczna metoda leczenia dla kilku milionów osób w samych tylko Stanach Zjednoczonych.
Pomimo obiecujących wyników, lekarze są ostrożni w ocenie nowej technologii. Przesłanki do stosowania DBS są wiarygodne., ocenia dr Wayne Goodman, członek amerykańskiego Narodowego Instytutu Zdrowia Psychicznego. Chirurgom czasem udaje się pomóc pacjentom w bardzo złym stanie poprzez niszczenie nieprawidłowo funkcjonujących obszarów mózgu. Elektrody są wszczepiane w podobne punkty, lecz nie niszczą tkanki - sygnały elektryczne można płynnie włączać lub wyłączać. Lekarz zaznacza jednak, że DBS wciąż nie nadaje się do szerokiego zastosowania, a wielu innych naukowców zaznacza, że wciąż nie poznano precyzyjnie rejonów mózgu odpowiedzialnych za powstawanie depresji.
Odmienny punkt widzenia proponuje część pozostałych specjalistów. Rozważają oni m.in. wdrożenie tego typu terapii z nadzieją poprawy stanu zdrowia m.in. weteranów wojen w Iraku. Czy pomysł ten zostanie zrealizowany, dowiemy się zapewne w najbliższych miesiącach lub latach.
Komentarze (5)
inhet, 30 maja 2008, 16:29
Żeby tylko tych melancholików nie wpędzili dla odmiany w stan maniakalny...
waldi888231200, 30 maja 2008, 20:25
Czyli mózgu gadziego. 8)
mikroos, 30 maja 2008, 20:49
A może ptasiego móżdżka...?
inhet, 31 maja 2008, 10:52
Nie, to sprawa starej kory.
Gość tymeknafali, 31 maja 2008, 12:15
Cholera czytając to przypomina mi się "Psychomech" Briana Lumleya, genialna książka.
Tak swoja drogą powinni zaprojektować jakiś system na wczesne rozpoznawanie choroby, a nie leczyć opłakane skutki. Gdyby Amerykanie (lecz nie tylko, bo i Europejczycy i pewnie znajdzie się trochę innych) nie żarli tyle dziadostwa, przejadając się i zamiast TV gdyby po przebywali na świeżym powietrzu, gdyby dbali o regularny rozwój mentalno-duchowo-fizyczny, utrzymywali kontakty z innymi ludźmi to nie mieli by takich problemów. Dopóki dążą do coraz większego konsumpcjonizmu, coraz bardziej się alienują, są coraz większymi egoistami i do tego są leniwi, to nic dziwnego że maja ogrom problemów z psychiką.