Ssacze feromony nie istnieją?
Od czasu odkrycia - a to już sześćdziesiąt lat - feromony, czyli związki zapachowe mające wpływać na seksualne postrzeganie i przysparzać atrakcyjności, są nieustannie obecne zarówno w nauce, jak i kulturze masowej. Ale w przypadku ludzi, a szerzej ssaków nie możemy mówić o istnieniu feromonów - uważa Richard Doty, naukowiec z Pennsylvania State University.
Badacz ten zaczął podejrzewać, że osławione feromony to wiele hałasu o nic już w 1976 roku, kiedy kierował Smell and Taste Center (Centrum Węchu i Smaku) na uniwersyteckiej klinice Penn's School of Medicine. Owady bez wątpienia posługują się substancjami zapachowymi - feromonami - do odnajdywania i doboru partnerów, ale czy pojedyncza chemiczna substancja może do takiego stopnia kierować bardziej skomplikowanymi zwierzętami, jak ssaki, nie mówiąc już o ludziach, których seksualność jest raczej skomplikowana?
Przez wiele lat Richard Doty przeprowadzał badania i zbierał dowody, żeby ostatecznie powiedzieć: nie. Uczynił to w książce „The Great Pheromone Myth" (Wielki mit feromonów), jaką wydał w tym roku. Rozprawia się w niej z mitami narosłymi wokół feromonów, dowodząc, że w przypadku człowieka nie można w ogóle mówić o czymś takim. Nie zaprzecza on istnieniu zapachowych substancji chemicznych, które mogą nieść informację o seksualności, ale nazywanie ich feromonami jest - według Doty'ego - wielkim uproszczeniem, zaś zachwalanie jako cudownego środka na podniesienie atrakcyjności gigantycznym nadużyciem.
To nie „feromon" decyduje o czymkolwiek, uważa Doty, to mózg ssaka interpretuje i ocenia przydatność i wartość informacji, również zapachowych, ale stanowią one kroplę w morzu danych. A mózgi ssaków (a już zwłaszcza ludzi) posiadają olbrzymią umiejętność nauki i dostosowania się.
Krytycy książki „The Great Pheromone Myth" uważają, że to jedynie bezwartościowy spór na polu semantycznym, czyli o definicję słowa „feromon". Richard Doty uważa to zaś za spór o rzecz podstawową - samą koncepcję feromonu, która w przypadku ludzi z pewnością nie ma zastosowania.
„Feromony" jako zjawisko kulturowo-naukowe istnieją, ponieważ ludzie chcą, żeby one istniały - uważa autor książki. Ludzie poszukują łatwych i prostych recept, a feromony taką receptą właśnie są, ku radości przemysłu perfumeryjnego.
Komentarze (13)
sylkis, 4 grudnia 2010, 13:18
nie podoba mi sie uczycie zbyt kolokwialnych zwrotow w tekscie popularnonaukowym (chodzi mi o slowa typu: "sciema", "halo" itd). ale to moje subiektywne odczucie - razi mnie, gdy czytam cos, od czego oczekuje jednak pewnego poziomu; nie kazdy musi sie z tym zgodzic.
co do samych feromonow: na pewno cos w tym jest, ale na pewno tez nie na tak wielka skale, jak u prostszych od nas zwietrzat, bo inaczej dwie osoby uzywajace takiego samego perfumu bylyby tak samo atrakcyjne, a tak nie jest - w gre wchodza wlasnie tez rozne inne czynniki.
z drugiej strony zas powiedzenie, ze feromony w ogole nie maja znaczenia tez nie jest prawdziwe (zwlaszcza, gdy mowimy o wszysktich ssakach - moje pierwsze skojazenie: psy obwachujace sie wzajemnie pod ogonem) - bo w zapachu zapisana jest np nasza informacja genetyczna, ktora podswiadomie jako jeden w ziewlu elementow analizujemy podczas oceny atrakcyjnosci drugiej osoby, oraz inormacja o jej stanie zdrowia, plodnosci itp - czasem zapach potrafi byc czynnikiem decydujacym w ocenie partnera, oraz oczywistym jest, ze ludzie wola przebywac z ludzmi, ktorzy przyjemnie pachna i sami wola takowoz pachniec.
ale wciaz jest to tylko jeden z bardzo wielu czynnikow... czyli pewnie prawda jest gdzies po srodku - w sensie, feromony u ludzi isntnieja, ale nie sa az tak wazne, jak np u owadow. czyli nihil novi, bo stwierdzono to juz dawno temu albo rzeczywiscie wychodzi na to, ze ten spor to to kwestia semantyki - czyli czy feromonami sa tylko zwiazki zapachowe dzialajace na organizmy tak mocno i predefiniowanie, bez wzgledu na odbiorce, jak na owady, czy po prostu w ogole zwiazki zapachowe jakkolwiek oddzialowujace na ocene atrakcyjnosci, kiedy interpretacja moze byc rozna w zaleznosci od odbiorcy? bo wydaje mi sie, ze to drugie - mozgi ssakow sa bardziej zlozone, niz owadow, i dlatego nie sa tak jednoznacznie zaprogramowane na reagowanie na poszczegolne feromony, co nie zmienia faktu, ze te istnieja, bo typ zwiazku sam w sobie sie nie zmienia tak bardo w przypadku ssakow i owadow - jedynie aparat analizujacy je jest mniej, lub bardziej rozbudowany.
waldi888231200, 4 grudnia 2010, 13:50
Po uzyciu "feromonów" widać działanie gołym okiem zwłaszcza na stosującym - coś jednak w tych substancjach jest i działają natychmiast.
KONTO USUNIĘTE, 4 grudnia 2010, 15:27
Obserwując znajome koty, widzę gołym okiem jak kocury adorują JEDYNIE ostatnią niewysterylizowaną kotkę,chociaż te wysterylizowane ładniejsze.Są dla nich seksualnym powietrzem.
Mają rentgen w oczach?
@sylkis
jakie czasy,taki język.Sam negujący feromony "odkrywca" użył "ściema".
Słownictwo charakterystyczne dla konkretnych środowisk płynnie się przenika.
Takie czasy,taki język (żywy )
yaworski, 4 grudnia 2010, 16:33
Można to podkreślić w treści artykułu przez dodanie "sic!", żeby podkreślić, że jest to dosłowne cytowanie autora badań .
Jeżeli chodzi o koty, to rzeczywiście bardzo dobry kontrprzykład dla wniosków autora badania .
Tolo, 4 grudnia 2010, 16:47
Sugerujesz ze do żelu do włosów tez dodają?
A kto powiedział ze w przypadku kotów o feromony chodzi. Przecież równie dobrze może to być "mruganie okiem". Chodzi o to ze koty mogą mieć zmysł który za w Andrzejem Mleczko nazwę "Obywatelu nie przypieprz bez sensu". Przecież kotom chodzi o przetrwanie gatunku i nic więcej. My może też mamy taki zmysł ale nam w niczym nie przeszkadza . Ale wcale nośnikiem informacji nie muszą być feromony.
Rysunek poglądowy
http://niniwa2.cba.pl/mleczko_obywatelu.GIF
maciejo, 4 grudnia 2010, 17:08
Był kiedyś fajny program na Discovery, kiedy zrobili imprezę na której ludzie mieli się obwąchiwać ;-). Opowiadali tam nie o feromonach jako takich, bo to ściema totalna wylansowana żeby zarobić na sprzedaży. Było za to o tym że nasz zapach ciała jest zakodowany w kodzie DNA. Im bardziej różnią się pod względem określonych genów osoby różnej płci tym bardziej postrzegają swój zapach jako miły. Jeśli jesteśmy podobni genetycznie - osoba ta może nawet w naszym odczuciu "śmierdzieć" ;-) . I na pewno pod tym względem można powiedzieć że zapach może mieć na spory wpływ na dobór partnera, przecież nie będziemy z partnerem który źle pachnie w naszym mniemaniu ;-) . Nie wiem tylko czy te "zakodowane zapachy" wpisują się w definicję feromonów, bo jeśli tak, mogę uwierzyć w ich działanie, ale raczej nie w to że można stworzyć jakiś działający specyfik przyciągający wszystkie "foczki" ;-)
sylkis, 4 grudnia 2010, 19:30
o to mi dokladnie chodzilo - wg mnie ta informacja genetyczna odzwierciedlona w zapachu wpisuje sie w termin feromony, bo to zwiazki chemiczne wplywajace na nas (choc nie ma zapachow uniwersalnych dla ludzi jak dla owadow - bo kazdy mozg analizuje je indywidualnie), ale moge nie miec racji.
co do tego, ze to autor badania uzyl takich slow... nie zalapalem tego, myslalem, ze to autor artykulu tak okreslil, sory totalne rozgrzeszenie i tym bardziej nagana dla autora badan! strasznie psuje swoj wizerunek i umniejsza autorytet w takiej sytuacji jak dla mnie.
Mariusz Błoński, 4 grudnia 2010, 22:34
Zgadzam się z sylkisem. Poprawione.
thikim, 4 grudnia 2010, 22:52
http://pl.wikipedia.org/wiki/Feromony
Czy człowiek jest czuły na pewne zapachy? Tak. Czy na pewne reaguje seksualnie? Tak.
Jednak terminem feromony określamy substancje działające bardzo silnie a nie jak ktoś użyje dezodorantu i kobieta mówi że pachnie pięknie, jak fiołki.
Żeby mówić o feromonach (ludzkich) należałoby dysponować substancją robiącą mokro większości kobiet w promieniu <5 metrów. Nie ma takiej substancji.
Z pewnością jest za to wiele substancji podobających się danej płci. Ale od podobać się do "chcę mieć z tobą dziecko" daleka droga.
waldi888231200, 4 grudnia 2010, 23:25
W tym "zapachu feromonowym" są sztuczne hormony które naprawdę działają.
Maxek, 5 grudnia 2010, 21:01
Gnany ciekawością i po części nie wierząc w skuteczność feromonów postanowiłem wypróbować tę substancje na własnej skórze - dosłownie. Zakupiłem stosowną fiolkę najbardziej polecanych i najlepiej działających feromonów na rynku - raz kozie śmierć! Sama substancja miała bardzo intensywny zapach, ale raczej nie przyjemny dla nosa - mocno piżmowy, koński zapach. I tu dochodzimy do sedna - feromony działają.....ale inaczej Po zaaplikowaniu minimalnej dawki przez jakiś czas (2-3 godziny) czułem się mocno pobudzony - mniej więcej jak po wypiciu 2-3 kaw. Było to ogólne pobudzenie dalekie w jakiejkolwiek formie od seksualnego. Z drugiej strony myślę, że może ono nieśmiałym samcom dodać pewności siebie i przełożyć się na sukces w podrywie Ciekawostką jest fakt, że zapach ten był różnie odbierany przez różne osoby. Niektórzy oceniali go jako nieprzyjemny, ostry, piżmowy - taki był dla mnie, inni jako przyjemny ale trudny do zdefiniowania, jeszcze inni wcale go nie czuli - czysta woda.
KONTO USUNIĘTE, 6 grudnia 2010, 08:54
Taka substancja zezwierzęciłaby człowieka.
W przypadku ludzi, skuteczna byłaby już substancja działająca podprogowo, przeważająca szalę, mająca nieuświadomiony przez niuchającą wpływ na jej decyzję
@ Maxek
Opisałeś wstępne wrażenia,a finałowe efekty były?
Belisariusz, 6 grudnia 2010, 08:57
Z argumentami przytoczonymi na podstawie zachowania zwierząt nie można się w żadnym wypadku zgodzić. W przypadku psów czy kotów węch jest o wiele wiele czulszy. Pies wyczówa zapachy, ktorych niewielka ilość znajduje się w powietrzu a których my nie jesteśmy nawet w stanie wyczuć. Po drugi i chyba nawet ważniejsze węch dla psów czy ktow jest podstawowym zmysłem. Pies najpierw wącha, potem słucha a na końcu patrzy. Odwrotnie ludzie gdzie podstawowy zmysł jakim się posługujemy to wzrok. Dlatego nawet jeżeli fermony isnieją to dla ludzi będą one miały mniejsze o ile nie zerowe znaczenie.