Mamy nieco więcej czasu
Najnowsze analizy wykazały, że wzrost temperatur na Ziemi będzie nieco wolniejszy niż dotychczas sądzono. To daje ludzkości więcej czasu na utrzymanie globalnego ocieplenia na rozsądnym poziomie. Rządy wielu państw zobowiązały się na przeprowadzenie działań, które spowodują, że średnie globalne temperatury nie wzrosną w bieżącym wieku o więcej niż 2 stopnie Celsjusza w porównaniu z okresem preindustrialnym. Aby spełnić te założenia ludzkość musiałaby od 2020 roku emitować coraz mniej gazów cieplarnianych. Już teraz wiadomo, że jest to nierealne. Na szczęście analizy przeprowadzone przez brytyjskich naukowców wskazują, że ocieplenie będzie postępowało w bieżącym wieku nieco wolniej.
Jeśli wcześniejsze szacunki byłyby prawdziwe, to utrzymanie ocieplenia na poziomie poniżej 2 stopni Celsjusza byłoby praktycznie niemożliwe. Teraz wygląda na to, że mamy szansę, więc powinniśmy ją wykorzystać - mówi Piers Forster z University of Leeds. Przed naszymi badaniami byliśmy dość pewni, że czegokolwiek byśmy nie zrobili, temperatura wzrośnie bardziej niż o 2 stopnie. Teraz widzimy, że nic nie jest przesądzone - dodaje Myles Allen z University of Oxford. Jeśli międzyrządowe ustalenia weszłyby w życie w roku 2020 i rzeczywiście szybko zaczęlibyśmy zmniejszać emisję gazów cieplarnianych, to jest szansa na utrzymanie ocieplenia na poziomie poniżej 2 stopni Celsjusza.
Ziemia szybko ogrzewała się w drugiej połowie XX wieku, ale w ostatniej dekadzie - częściowo dzięki naturalnym cyklom w atmosferze - ocieplnie spowolniło. Alexander Otto z University of Oxford i jego koledzy wzięli pod uwagę najnowsze dane i obliczyli, o ile klimat został ogrzany przez emisję z paliw kopalnych. Skupili się na okresie, w którym koncentracja CO2 w atmosferze powinna osiągnąć poziom dwukrotnie wyższy niż w czasach preindustrialnych. Przy obecnym tempie emisji nastąpi to pomiędzy rokiem 2050 a 2070. Dotychczasowe badania wskazywały, że wówczas średnie temperatury na Ziemi będą o 1,6 stopnia Celsjusza wyższe niż przed epoką przemysłową. Z wyliczeń zespołu Otto wynika zaś, że temperatury będą wyższe o 1,3 stopnia Celsjusza.
Jeśli Otto ma rację, to ludzkośc ma kilka lat więcej na zatrzymanie ocieplenia na pożądanym poziomie.
Oczywiście to nie oznacza, że problemu nie ma. Dwutlenek węgla długo utrzymuje się w atmosferze, zatem nawet gdybyśmy już dzisiaj przestali go emitować, Ziemia będzie się ocieplała. Jednak szacunki Otto są znacznie bardziej optymistyczne niż głośny raport IPCC z 2007 roku. Wówczas stwierdzono, że jeśli ludzkość przestanie emitować CO2 w momencie, gdy jego koncentracja w atmosferze będzie dwukrotnie wyższa niż w czasach preindustrialnych, to temperatury powinny ustabilizować się na poziomie od 2 do 4,5 stopnia Celsjusza wyższym. Najprawdopodobniej będzie to około 3 stopni. Tak duży rozrzut wyników to wpływ wielu niewiadomych. Ziemski klimat jest niezwykle złożony i nie wiemy, jaki wpływ będą miały wyższe temperatury np. na rozkład burz i poziom wód oceanicznych.
Coraz więcej klimatologów sądzi jednak, że klimat jest mniej wrażliwy na zmiany CO2 niż przyjęło IPCC, dlatego też wzrost temperatur będzie niższy. Mówię o tym od lat - stwierdził James Annan z Instytutu Nauk o Ziemi JAMSTEC w Jokohamie.
Otto obliczył, że temperatury powinny ustabilizować się na poziomie około 2 stopni Celsjusza powyżej średniej dla epoki preindustrialnej.
Jeśli będziemy mieli szczęście i klimat rzeczywiście jest mniej wrażliwy na CO2 i jeśli w roku 2015 zostanie podpisana umowa o ograniczeniu emisji, która wejdzie w życie od roku 2020, to mamy szansę na utrzymanie się w granicach 2 stopni Celsjusza. Ale dużo jest tutaj tych 'jeśli' - mówi Corinne Le Quéré z brytyjskiego Tyndall Centre for Climate Change Research.
Komentarze (0)