Zimna głowa zdrowia doda?
Badania przeprowadzone w Szkole Medycznej Uniwersytetu Waszyngtońskiego wykazały, że schłodzenie mózgu podczas znieczulenia ogólnego znacząco zmniejsza uszkodzenie mózgu wywołane podaniem leku.
Zebrane informacje, choć zostały uzyskane podczas badań na myszach, mogą być istotne także dla "ludzkiej" medycyny. Od pewnego czasu wiadomo bowiem, że podawanie leków znieczulających może powodować zmiany w obrębie układu nerwowego. Spekuluje się, że ich stosowanie u dzieci może powodować zaburzenia zachowania oraz różnego rodzaju opóźnienia rozwoju.
Obecnie wiadomo ponad wszelką wątpliwość, że liczne substancje (wśród nich m.in. alkohol oraz leki anestezjologiczne i przeciwdrgawkowe) mogą wymuszać neuroapoptozę, czyli samobójczą śmierć komórek nerwowych. Najnowsze badania pokazują na szczęście, że proces ten można znacząco ograniczyć. Skutecznymi środkami zapobiegającymi temu zjawisku wydają się być sole litu oraz wywołanie hipotermii (obniżenia temperatury) mózgu.
Schładzanie mózgu wydaje się być dość efektywnym sposobem ograniczania śmierci neuronów u mysich noworodków eksponowanych na leki anestezjologiczne, tłumaczy istotę odkrycia dr John W. Olney, główny autor badania. Dodaje jednak, że wyniki należy traktować z ostrożnością: nie wiemy jeszcze, czy takie schładzanie tylko chwilowo ogranicza tego typu uszkodzenia, czy też całkowicie im zapobiega. Obecnie pracujemy nad wyjaśnieniem tego.
Eksperyment miał na celu sprawdzenie, czy szkodliwe działanie dwóch popularnych leków anestezjologicznych, izofluranu oraz ketaminy, może być ograniczone dzięki obniżeniu temperatury mózgu. Wychładzanie organu przeprowadzano za pomocą dwóch metod: schładzania całego organizmu lub tylko głowy (z wykorzystaniem odpowiednio zaprojektowanego "hełmu").
Wyniki badania pokazują, że udało się osiągnąć zamierzony cel, lecz nie bez konsekwencji. Okazuje się bowiem, że hipotermia może blokować także "dobrą" apoptozę, zachodzacą w prawidłowo rozwijającym się mózg. Proces ten jest niezbędny dla uzyskania prawidłowej organizacji układu nerwowego. Jeżeli jednak dalsze badania wykażą, że po pewnym czasie fizjologiczny poziom neuroapoptozy zostaje przywrócony, będzie to bez wątpienia dobra wiadomość. Pozwoliłoby to na uniknięcie wielu komplikacji rozwojowych u bardzo młodych pacjentów.
Zdaniem dr. Olneya stopień uszkodzenia układu nerwowego zależy od wielu czynników, na czele z wiekiem noworodka w momencie podania preparatu. Nawet niewielkie z pozoru różnice mogą według badacza wywołać zupełnie odmienne reakcje. Uzyskanie precyzyjnych informacji na ten temat pozwoliłoby na wybranie optymalnego momentu na przeprowadzenie niektórych zabiegów wymagających znieczulenia ogólnego, co mogłoby wpłynąć na znaczne ograniczenie negatywnych konsekwencji przeprowadzenia operacji.
Komentarze (2)
thibris, 18 listopada 2008, 09:25
Czyżby związane to było z tym, że im zimniejsza głowa tym wolniejsze przemiany w niej zachodzące ? Coś w stylu miniHibernacji ? Jeśli tak, to odkrycie byłoby prawie oczywiste z biologicznego punktu widzenia, ale dobrze że ktoś to zbada dogłębnie. Pomoże to na pewno rozwinąć pomoc i bezpieczeństwo ludzi (nie tylko maluchów) przy różnych zabiegach. Strach troszkę pomyśleć jak w przyszłości będą wyglądały zabiegi/operacje w szpitalach. Trzy godziny przygotowań pacjenta i wprowadzanie go w stan optymalny dla przeprowadzenia zabiegu - później sam zabieg (trwający pewnie kilka chwil) i przywracanie normalnego stanu pacjenta. Zabieg będzie wykonywała jedna osoba, a przygotowanie pacjenta będzie wymagało sześciu wyspecjalizowanych grup ludzi...
mikroos, 18 listopada 2008, 09:27
Pewnie chodzi o to, że poczas ekspozycji neurony są wychłodzone, więc są mniej aktywne metabolicznie i nie są w stanie uruchomić apoptozy, która jest przecież procesem aktywnym. Niby proste, ale odważyć się na coś takiego (i wpaść na to!) to nie byle co.