Grociki mogą pomóc w uściśleniu lokalizacji bitwy pod Zawichostem, jednej z naważniejszych batalii stoczonych przez wojska polskie w XIII w.
Późną jesienią zeszłego roku członkowie Stowarzyszenia Mieszkańców Gminy Annopol Szansa prowadzili w okolicach Zawichostu (woj. świętokrzyskie) poszukiwania zabytków z wykorzystaniem detektorów metalu. Odkryli m.in. 3 wczesnośredniowieczne groty strzał do łuku. Przekazano je do sandomierskiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Kielcach.
We wszystkich trzech przypadkach są to groty z trzpieniem służącym do osadzania w drzewcu, czyli brzechwie strzały. Jest to typ szczególnie popularny w Europie Wschodniej i wśród ludów koczowniczych; w Europie Zachodniej, w tym na ziemiach polskich, przeważają zaś groty strzał z tulejkami.
Jak poinformował Kopalnię Wiedzy dr hab. Marek Florek, dwa z grotów, o liściach deltoidalych, w przekroju poprzecznym mające kształt prostokąta, reprezentują typ grotów "przeciwpancernych", mogących przebijać zbroje (pancerze, kolcze). Ogólnym pokrojem najbardziej przypominają one egzemplarze typu 100, wg klasyfikacji grotów strzał z Europy Wschodniej A.F. Medvedeva, różniąc się jednak od nich trójkątnym, a nie płaskim zakończeniem ostrza.
Wg Medvedeva, takie groty były rozpowszechnione na Rusi i wśród Bułgarów Nadwołżańskich od połowy XI do połowy XIII w. Miały wyjść z użycia po najeździe mongolskim na Ruś (w latach 40. XIII w.), ale nie można wykluczyć, że były wykorzystywane także później, w tym przez Mongołów.
Dr Florek dodaje, że trzeci grot posiada płaski liść trójkątnego kształtu (jedno ze skrzydełek jest ułamane) i długi, dwuczęściowy trzpień, którego węższa część, wbijana w drzewce strzały, została odłamana. Analogie do niego również można znaleźć przede wszystkim wśród grotów używanych w XII i XIII w. w Europie Wschodniej, przede wszystkim na Rusi.
Groty strzał z trzpieniem znajdowane na ziemiach polskich traktuje się przeważnie jako ślady najazdów ze wschodu. W XIII wieku Mongołów (Tatarów), a wcześniej Węgrów, Pieczyngów, Połowców (nazywanych też Komanami lub Kumanami) bądź Rusinów. Szczególnie na najazdy narażone były okolice Sandomierza, w tym sam Sandomierz oraz Zawichost, gdzie znajdowały się dogodne brody (przeprawy) przez Wisłę. Dlatego zastanawiająca jest znikoma liczba militariów pochodzenia wschodniego znana z okolic Sandomierza i Zawichostu.
Z Kroniki halicko-wołyńskiej, jednego z najważniejszych pomników średniowiecznej ruskiej historiografii, wiadomo, że podczas oblężenia Sandomierza przez wojska mongolskie i ruskie w lutym 1260 r. gród był przez 4 dni tak intensywnie ostrzeliwany, że obrońcy nie byli w stanie wyjść zza przedpiersia wałów. Jak to jednak czasem bywa, latopisarze jedno, a badania archeologiczne drugie. Okazuje się bowiem, że badania przeprowadzone na sandomierskim Wzgórzu Zamkowym (w XIII w. znajdował się tu gród) zapewniły zaledwie 5 grotów - 3 groty żelazne, 1 kościany i 1 rogowy - które można łączyć z najazdami ze wschodu.
Z okolic Zawichostu, gdzie znajdowała się najważniejsza przeprawa przez Wisłę, przez którą przechodziły, poza jednym, wszystkie najazdy mongolskie i ruskie na ziemie sandomierską w XIII w., dotychczas nie były znane żadne militaria typu wschodniego. Znalezione [...] grociki są pierwszymi - opowiada dr Florek.
Kwestia nieobecnych grotów strzał stanowi jedną z większych zagadek. W XIII wieku Sandomierz i jego okolice były regularnie najeżdżane przez Mongołów, Rusinów i Litwinów. Najazd taki wiązał się ze zdobyciem lub próbą zdobycia miasta. Mimo to przez lata wykopalisk prowadzonych w różnych miejscach Sandomierza znaleziono zaledwie kilkanaście średniowiecznych militariów, w tym tylko kilka grocików strzał, które można wiązać z najazdami ze wschodu. Pytany przez nas o tę zagadkę doktor Marek Florek mówi, że jedynym sensowym wyjaśnieniem jest – jego zdaniem – zbieranie strzał po bitwie. Uczony przypomina tutaj relację duńskiego kronikarza Saxo Gramatyka, który w kronice Gesta Danorum informuje, że po oblężeniu Szczecina przez wojska duńskie w 1173 roku Duńczycy wyciągali z wałów grodu wystrzelone przez siebie strzały. Istnieją także doniesienia o podobnej praktyce stosowanej przez Słowian. Taka praktyka u Mongołów nie mogła zatem dziwić. Trzeba pamiętać, że wojownik wyruszał na wyprawę z ograniczoną liczbą strzał. O ile jeszcze drzewce mógł sobie wystrugać, to już żelaznego grotu, szczególnie tego najbardziej zaawansowanego, do przebijania pancerza, nie był w stanie samodzielnie wykonać. Zatem jedynym sposobem, aby dalej mieć czym walczyć, mogło być właśnie wyzbieranie strzał, grotów i innej broni, która pozostała po bitwie - stwierdził doktor Florek.
Jeśli weźmie się pod uwagę najbardziej prawdopodobną chronologię grocików znalezionych przez członków Stowarzyszenia Mieszkańców Gminy Annopol Szansa, hipotetycznie można je połączyć z bitwą pod Zawichostem z 19 czerwca 1205 r. Rozegrała się ona między wojskami polskimi książąt Leszka Białego i Konrada Mazowieckiego (dowodzonymi przez wojewodę mazowieckiego Krystyna) a ruskimi księcia Romana Mścisławowicza. Poza przegraną bitwą pod Legnicą (1241 r.) była to jedna z najważniejszych batalii stoczonych przez wojska polskie w XIII w. Należy pamiętać, że bitwa pod Zawichostem należała do największych zwycięstw polskiego oręża w średniowieczu. Przyćmiła ją dopiero bitwa pod Grunwaldem. Dotychczas miejsce tej bitwy, poza tym, że stoczono ją pod Zawichostem, w pobliżu Wisły, nie było znane. Obecne znaleziska grotów strzał pozwalają na uściślenie jej lokalizacji, a co za tym idzie, zaplanowanie w tym miejscu badań archeologicznych.
Komentarze (14)
Ergo Sum, 9 marca 2021, 07:56
Wojska mongolskie siedziały na tym terenie przez prawie 100 lat. Mając leże w okolicach Sokala penetrowali całą Małopolskę, lubelskie i Świętokrzyskie. Przypisywanie grocików do jednej tylko bitwy jest moim zdaniem mało sensowne. Tym bardziej, że znaną taktyką Słowian z tego regionu były np. zasadzki rzeczne (znane są opisy o obrońcach którzy czekali pod wodą przez kilka godzin (oddychając przez ucięte trzciny), przeczekując zwiad i atakując dopiero przeprawiające się wojsko.
Mariusz Błoński, 9 marca 2021, 09:14
Kilka godzin? W rzece? A co z hipotermią?
cyjanobakteria, 9 marca 2021, 10:59
Brzmi jak urban legend. Latem hipotermia chyba nie grozi, ale na pełnym morzu to zdaje się maks kilkanaście minut, a znacznie wcześniej utrata zdolności motorycznych. Na pewno byli lekko niedotlenieni po takim nurkowaniu ze słomkami Po za tym dla mnie to misja samobójcza. Ile ludzi można ukryć w zaroślach do ataku na przeprawiającą się armię i jak się po wszystkim bezpiecznie, po partyzancku wycofać? Wróg jest w wodzie i na lądzie, a do tego ma przewagę. Łucznicy z lądu mogą ładować jak do kaczek, a ci w wodzie nie mają łuków, bo te nie lubią wilgoci. Chyba, że zabierali na zasadzki Mojżesza
Jajcenty, 9 marca 2021, 12:26
A jednak, nawet latem, woda nieczęsto ma więcej niż 24 stopnie. W bezruchu kilka godzin, a głęboka hipotermia to 28 stopni. Wedlug wiki.
Próbowałem nurkowania ze słomką i.... z rurą od odkurzacza (jakieś 1.5m) Oto wnioski:
a) rurka musi być baaardzo gruba. Cienka słomka nie dostarczy tyle powietrza ile trzeba i będzie grała jak flet przy poddźwiękowych prędkościach ssania. Ja, w każdym razie, wypłynąłem bardzo szybko, prawie uduszony
b) głębokość nie może być duża, a płytko zanurzony wojak jest dobrze widoczny. Na głębokości 1.5m (rura od odkurzacza) zdołałem wziąć zaledwie kilka wdechów - zakwasy w przeponie miałem dwa dni, a byłem wysportowanym nastolatkiem.
I niespodzianka: z resztą Twojej analizy taktycznej też całkowicie się zgadzam.
cyjanobakteria, 9 marca 2021, 12:53
Ciekawe wnioski. Podejrzewałem właśnie, że takie nurkowanie nie przebiega jak w kreskówkach ze strusiem pędziwiatrem W rurze od odkurzacza może chyba dojść do akumulacji CO2. Wojownicy do walki mają iść wypoczęci i sprawni fizycznie nie po kilku godzinnym podduszaniu i waterboardingu Żeby nie było wątpliwości, z tym urban legend to odnosiłem się do historii o zasadzkach, a nie hipotermii, o której napisał Mariusz. Zły szyk zdań, ale faktycznie niedoszacowałem wpływu letniej wody na organizm.
tempik, 9 marca 2021, 12:57
grozi nawet pływając na Karaibach w szczycie letniego sezonu.
to szeroką japę masz kolego (jeśli mówisz o sztywnej metalowej)ja nie dałbym rady, za duże fi no chyba że z zasobnika bym podłączył wąską końcówkę do wybierania śmieci z zakamarków
a poza tym przy długości 1,5m to pewnie ta rura ma pojemność kilkunastu L czyli cały czas byś oddychał tym samym powietrzem (jak z worka foliowego)
tempik, 9 marca 2021, 14:41
na głowę?
to i tak klops. Normalny wdech/wydech to 0,5 litra. Świeże powietrze to to które będzie nadwyżką ponad wdech 1,2L. Jeśli w ogóle tyle zassiesz to będzie za mało i na dodatek nie zrekompensuje wielkiego wysiłku mięśni poniesionego na tak duże wdechy/wydechy. I tak z każdym haustem będziesz dryfował w kierunku Hadesu
cyjanobakteria, 9 marca 2021, 15:55
Przypomniało mi się o scamie na kickstarterze, którego autor twierdził, że będą sprzedawać działający rebreather do nurkowania, który wygląda jak sklejone ze sobą uchwyty od BMX'ów zasilane na baterie
https://gearjunkie.com/refunded-triton-artificial-gills-campaign-update
tempik, 9 marca 2021, 15:57
Ja całą sytuacje widzę dokładnie oczami wyobraźni i rozumiem, ale nie popieram:
wojów zaskoczyła noc więc postanowili przespać się w trzcinowisku bo było miękcej. Rankiem starli się swoimi dzidami z przeciwnikiem, albo i nie(nie ma to znaczenia). Oczywiście następnego dnia była biesiada w karczmie, a że na dziewojach już nie robiły wrażenia opowiadania o zwykłych potyczkach więc powstała wersja wzmocniona - brygada antyterrorystyczna która w pełnym akwalungu całą noc siedziała pod wodą żeby zwyciężyć ku chwale ojczyzny i pięknych niewiast.
no i poszło w świat.....
ale spiromertii trwającej całą noc i tylu flaszek być nie przeżył
peceed, 9 marca 2021, 18:08
Groty strzał były bardzo cenne i wszystkie się zbierało, co było tym łatwiejsze że ich lokalizacja była oznaczona za pomocą doczepionego kijka
Broń wychodzi z użycia gdy znikają cele które mogła skutecznie zwalczać.
Mongołowie przywieźli swój patent: jedwabne tkaniny pozwalające osłabiać penetrację strzał i usuwać je bez zanieczyszczania rany, daleko skuteczniejsze od metalowych pancerzy.
Zdarzało mi się przesiadywać w basenie w którym woda była zdecydowanie chłodniejsza od tej na Karaibach.
007 używał podobnego w "Operacji Piorun". Inspiracja jest zatem jasna.
Akcja nie musi się dziać za dnia. A łuki przez kilka godzin w wodzie nie stracą swoich właściwości, zwłaszcza po zabezpieczeniu tłuszczem.
Nie byli też idiotami, i kronikarze i ci którzy te zasadzki robili więc na 90% czegoś po prostu nie wiemy.
tempik, 9 marca 2021, 18:59
A mi się zdarzyło wskoczyć do wody o temp poniżej 5sc.
Tak patrzę na wykresy z których wynika że przeżywalność w wodzie 20sc(rzeki w Polsce raczej nigdy wyższej nie mają) wynosi 6 godzin, i to pewnie przy założeniu że człowiek próbuje rozgrzewać mięśnie a nie stoi jak kłoda. Trochę za mało żeby przetrwać noc, już nie wspomnę o stanie psycho-ruchowym po takim doświadczeniu.
Mała poprawka, jednak w temp. poniżej 18 sc nie ma sensu walczyć lepiej stać jak kłoda, oszczędzenie energii przy tej temperaturze jest już bardziej opłacalne od wydatkowania energii na rozgrzewanie.
cyjanobakteria, 9 marca 2021, 20:24
A po wszystkim trupy spływały w dół rzeką.
Przypomina mi się zabawa w głuchy telefon. Część kronik na pewno zawiera sporo prawdy, ale jestem dalej sceptycznie nastawiony do tej historii
Kijki często były tak zaprojektowane, żeby się odłamały i żeby nie można było strzały zwrócić do nadawcy
peceed, 9 marca 2021, 20:28
Wciąż działały lepiej niż detektor metalu.
venator, 20 marca 2023, 00:53
Ubóstwo artefaktów militarnych na polach pobitewnych nie powinno dziwić, a zwłaszcza tych, którzy te pobojowiska badali. W trakcie badań pobojowiska po jednej z największych bitew w historii polskiego oręża, pod Beresteczkiem, gdzie na niewielkiej powierzchni starło się blisko 200 tyś ludzi, nie odnaleziono zbyt wiele. Tak jak i pod Grunwaldem. Pod Beresteczkiem najwięcej artefaktów znaleziono w miejscu gdzie bronił się (już po właściwej bitwie) kozacki tabor pod dowództwem imć panów pułkowników Dziedziały i Bohuna (min. fajna kolekcja glinianych fajek).
Brałem udział w badaniach (badania MWP) pobojowiska bitwy pod Maciejowicami, z okresu Insurekcji Kościuszkowskiej. W epicentrum bitwy same kule muszkietowe/kartaczowe. Najwięcej znalezisk było z rejonu Oronnego, gdzie uciekało rozbite polskie wojsko.
Bo właśnie w takich miejscach wychodzi najwięcej fantów - bezwładna ucieczka lub chaotyczna obrona to często porzucanie lub gubienie "po szuwarach" broni i elementów uzbrojenia. Względnie "ciekawe" są jeszcze miejsca obozowiska. Z samego pola bitwy zbierano co się da, stąd takie, a nie inne ubogie wyniki.
Co więcej - nie mamy chyba w Polsce oryginalnych, zachowanych kopii husarskich, a na pewno nie mamy takich skrzydeł. Skrzydła, które są w zbiorach polskich muzeów, to bez wyjątku (nawet w MWP), to XIX-wieczne falsyfikaty. Jedyne, "pewne" skrzydła husarskie znajdują się na Ukrainie i są to skrzydła ewidentnie (poprzez sposób mocowaania) paradne, używane podczas popisowych przemarszów i ceremoni pogrzebowych, łamania kopii o katafalk. W dodatku, te ukraińskie, pochodzą z końcówki istnienia husarii, naszej chluby (zwłaszcza w obecnych czasach ) bo ile mnie pamięc nie myli, są datowane na końcówkę konfedercji barskiej.
Jedyne skrzydło z czasów "świetności" tej jazdy, które się uchowało, jest na Zamku Wrangla w Skokloster w Szwecji. Ma ono pewne datowanie, bo zostało zabrane z pobojowiska bitwy pod Warszawą, gdzie liczba husarii była bliska tysiąca. To skrzydło to właściwie listwa, bez piór. Smaczku dodaje fakt, że na 100% nie wiadomo czy było husarskie. Bo skrzydeł czasami też używała jazda tatarska. A w bitwie brał udział komunik tatarski Suchana Ghazi. A przecież przez husarie przewinęło się dziesiątki tysięcy żołnierzy, i brała ona udział w ogromnej ilości walk na przestrzeni ponad 200 lat.
Także militaria w miejscach bitew to temat trudny...