Wspinanie doprowadziło do wykształcenia dwunożności?
Wg archeologów z University of York, do zejścia z drzew i poruszania się na dwóch nogach zmusił naszych przodków trudny teren. W pliocenie krajobraz wschodniej i południowej Afryki kształtowały wulkany i ruchy płyt tektonicznych. Wąwozy i wychodnie zapewniały co prawda schronienie oraz ułatwiały zastawianie pułapek, ale wymagały także wspinania w pozycji wyprostowanej.
Przypomnijmy, że autorzy wcześniejszych teorii nt. początków ludzkiej dwunożności wspominali raczej o 1) zmianie klimatu i przerzedzeniu drzew, 2) ułatwianiu przenoszenia cennych dóbr czy 3) walki o samice.
Nasze badanie pokazuje, że dwunożność rozwinęła się raczej w odpowiedzi na ukształtowanie terenu niż pod wpływem sterowanych klimatem zmian w wegetacji. Rozczłonkowany teren zapewniał korzyści w postaci schronienia i pokarmu, ale motywował również do poprawienia zdolności lokomotorycznych przez wspinanie, balansowanie, pełzanie i prześlizgiwanie się nad szczelinami. [Jak można zauważyć], wszystkie wymienione typy ruchów zachęcają do przyjęcia wyprostowanej postawy - opowiada dr Isabelle Winder.
Szkieletowe przystosowania do biegania rozwinęły się, gdy poszukując ofiar i nowych rewirów, hominidy zaczęły eksplorować płaskie równiny. Uwolnione ręce mogły ewoluować w kierunku posługiwania się narzędziami. Wg Winder, zróżnicowany teren przyczynił się do zaawansowania zdolności poznawczo-społecznych, w tym wyobraźni/orientacji przestrzennej czy komunikacji.
Komentarze (6)
madan, 27 maja 2013, 15:20
Wydaje mi się, że to spore uproszczenie. Ciekawe, ile lat potrzeba, by w wyniku spokojnej ewolucji, czteronożnik przekształcił się w istotę dwunożną? Taka spokojna ewolucja trwać może dobrych parę milionów lat. Czy znaleziono szczątki form pośrednich?
Coś mi się to kojarzy z syndromem wąskiej specjalności. Na ogół poza nią nie widzi się nic. Nie widzi sie rozlicznych uwarunkowań, tła. Stąd, zresztą we wszystkich dziedzinach nauki, pojawiają się hipotezy, a nawet teorie, które dla kogoś patrzącego szerzej wydają się po prostu bałamutne, nawet z posmakiem infantylizmu. W tej chwili już nie mówię o tej, opisanej w tej notce.
Osobiście sądzę, że człowiek pojawił się nagle, nie w wyniku spokojnej ewolucji. Sporo argumentów przemawiałoby za tym. Człowiek może być rezulatem zamierzonej ingerencji, powiedziałbym nawet inżynierii genetycznej na odpowiednim materiale, czyli na którymś z hominidów.
Stać się to mogło powiedzmy, że pół miliona lat temu.
Łukasz Domański, 27 maja 2013, 22:43
Proteanie.
pogo, 28 maja 2013, 08:57
Moim zdaniem mamy wystarczająco dużo form pośrednich by to była powolna ewolucja pozycji pionowej.
Bardziej mnie zastanawia jaki sens dla wspinaczki ma utrata chwytności stopy, to chyba wręcz przeszkadza.
radar, 28 maja 2013, 09:46
No ba, zdawało mi sie, a nawet raz byłem w ZOO, że małpy się lepiej wspinają od ludzi. Chyba, że... wspinanie na ściance różni się technicznie od wspinania po drzewie, wtedy miałoby to sens (wyprostowana postawa pozwala lepiej przywrzeć do ściany).
Jedno z nielicznych przewag postawy wyprostowanej to "prześlizgiwanie się nad szczelinami", na wąskich chodnikach nad przepaścią, albo przez wąskie szczeliny. Jeśli ludzie przez 10tys. lat żyli w takich odizolowanych górskich szczelinach to ok
pogo, 28 maja 2013, 14:42
Tak, wspinanie się po ścianach bardzo się różni od wspinania po drzewach. Bywam na ściance wspinaczkowej i tam bardziej by mi się przydała możliwość złapania się stopą za uchwyt niż postawa wyprostowana.
Stopa za to całkiem skutecznie pomaga w skakaniu, które raczej przy wspinaczce się rzadko przydaje.
Dobra... właśnie doszedłem do wniosku, że budowa stopy jest skutkiem postawy wyprostowanej, a nie elementem
Ale nadal kompletnie nie rozumiem dlaczego człowiekowi jako stojącemu jest łatwiej pokonywać skały niż np szympansowi. Z tego co wiem większość naczelnych lepiej się wspina po skałach niż człowiek...
radar, 29 maja 2013, 09:49
Gdyby chodziło tylko o wspinanie się po skałach to wyewoluowalibyśmy w kozice górskie:) To wszystko wynika z czegoś zupełnie innego.
[Moja teoria] jest taka, że postawa wyprostowana jest wynikiem dążenia natury do maksymalnej efektywności energetycznej (oraz pośrednio z ludzkiej wyobraźni, czyli lenistwa!).
Dlaczego lenistwa? Bo po co uganiać się za zającem pół dnia jak można w niego rzucić kamieniem czy dzidą (to też poprawa efektywności energetycznej)?
Wiadomo, że natura dąży do optymalnego wykorzystania energii w danych warunkach środowiskowych. Dąży, nie znaczy, że ją osiąga, ale przez ewolucję próbuje. Co to ma do postawy wyprostowanej? A no to, że aby posługiwać się narzędziami nasze dłonie musiały stać się bardziej precyzyjne. Do tego potrzebny jest większy mózg. Większy mózg to większe zapotrzebowanie na energię, a ponieważ do posługiwania się narzędziami wystarczą 2 dłonie to z oszczędności energetycznej stopy wyewoluowały odwrotnie. Dodatkowo, prezycyjniejsze dłonie to elastyczniejszy nadgarstek, dłuższe palce, elastyczniejsze stawy i słabsze mięśnie przez co stawały się one mnie przydatne do chodzenia. Ponieważ jakoś chodzić i biegać (uciekać/gonić) jednak trzeba było to druga para kończyn wyewoluowała w stronę skrócenia palców, zmniejszenia elastyczności i zwiększenia siły. Jeśli dodamy do tego, że korzystanie z narzędzi wymuszało też noszenie ich czasami ze sobą (efektywność energetyczna + wyobraźnia pt. po co mam robić dwa razy jak mogę zabrać + konieczność trzymania narzędzia w pogotowiu, np. maczugi) to noszenie ich uniemożliwiało/utrudniało podpieranie się przednimi kończynami. To wszystko powyższe razem spowodowało prostowanie się postawy.
Skąd jednak ta wyobraźnia do tworzenia i posługiwania się narzędziami w stopniu bardziej zaawansowanym niż u innych naczelnych? Moim skromnym zdaniem to mógł być przypadek tak jak u innych zwierząt (dlaczego kameleon zmienia barwy zamiast mieć kły, a żaba produkuje toksyny zamiast uciekać? Poprostu każdy organizm "wybiera" inną drogę). To nawet mogła nie być jakaś mutacja powodująca powiększenie danej części mózgu, bo jak wiemy mózg potrafi dobrze adaptować do pracy różne swoje części, albo było to połączenie tych przypadków.
To mógł być przypadek typu: małpa trzymając patyk została zaatakowana przez pumę, małpa w panice macha kijem, a puma się na niego nadziewa i umiera. Małpa podnosi w szoku zakrwiawiony kij i się rozdziera, patrzcie jaki jestem silny. Patyk śmierdzi krwią pumy to i inne zwięrzęta robią się chociaż odrobinę ostrożniejsze. Zupełny przypadek, ale one tego nie rozumieją, więc reszta stada zaczyna naśladować pobratymca i nosi patyki. Nie wypływa to od razu na skuteczność ich obrony ani na prawdopodobieństwo przeżycia, ale sam fakt noszenia i przez to coraz częstszego posługiwania się patykami zwiększa objętość ich mózgów. Mając już ten patyk można odkryć, że można wspiąć się 1 metr niżej i banana stracić kijem. Młode, które od dziecka chodzą z patykami nie tylko mają już większe mózgi, ale i bardziej sprawne dłonie. Można potem odkryć, że patyk, jako przedłużenie ręki faktycznie dobrze służy do obrony, bo obijanie się pięściami boli, a uderzanie patykiem tylko męczy i dodatkowo zwiększa dystans do przeciwnika (bezpieczeństwo).
Ergo, postawa wyprostowana jest wynikiem dążenia natury do maksymalnej efektywności energetycznej poprzez lenistwo!
I tak oto kończy się [/Moja teoria]
Kolejnym parametrem wspomnianym w artykule jest walka przy użyciu narzędzi (kij), a konkretniej wrażliwość organów. Głowa jest najwrażliwszą częścią, więc aby jej sięgać trzeba być wyższym. Im jest się wyższym tym przeciwnik ma gorzej się do niej dostać. Dodatkowo z góry się lepiej (efektywniej energetycznie!) atakuje.
Co do wspinania się... po co się męczyć skoro można skonstruować drabinę lub ukręcić linę?
radar