Kojoty chronią miasta

| Nauki przyrodnicze
jurvetson, CC

Mieszkające w amerykańskich miastach bezdomne koty są nie tylko zdrowsze, niż dotychczas sądzono, ale również nie powodują tak wielkich szkód na terenach zielonych. Wszystko dzięki... kojotom, które redukują liczbę kotów i których koty muszą unikać. Dzięki temu ograniczają swoją aktywność. Działa tutaj mechanizm "ekologii strachu", o którym już wcześniej pisaliśmy, a który wydaje się niezbędnym elementem zachowania równowagi w przyrodzie.

Bezdomne koty nie używają terenów zielonych w miastach zbyt intensywnie, gdyż obawiają się kojotów. Z jednej strony chroni to je przed kojotami, a z drugiej oznacza, że kojoty chronią te tereny przed kotami - mówi profesor Stan Gehrt z Ohio State University.

Gehrt wraz z kolegami opublikowali w PLOS One wyniki pierwszego studium opisującego interakcje pomiędzy kotami a kojotami na terenach miejskich. Uczeni monitorowali zdrowie, zasięg i wybór habitatów 39 dzikich i bezdomnych kotów zamieszkujących okolice 6 parków i obszarów zielonych na terenie Chicago. Wybór padł na to miasto, gdyż w niektórych obszarach charakteryzuje je wyjątkowo gęsta populacja kojotów.

Badania wykazały, że większość kotów unikało tych terenów, na których kojoty były wyjątkowo aktywne. A to oznacza, że przede wszystkim unikały dużych terenów zielonych. Koty ograniczały swoją obecność do obszarów gęściej zaludnionych, w pobliżu dzielnic mieszkalnych i handlowych. Kojoty wypychały koty z terenów zielonych na obszarach miejskich - mówi profesor Gehrt. Kojoty są znane z polowania na koty, zarówno dzikie, bezdomne jak i domowe. Z kolei koty dziesiątkują ptaki, gryzonie i płazy.

Oczywiście obecność zarówno kojotów jak i kotów może być uciążliwa dla ludzi. Zwierzęta hałasują, rozgrzebują śmieci, koty mogą roznosić toksoplazmozę, a sporadycznie zdarza się ugryzienie człowieka przez kojota. Jednak badania uczonych OSU wykazały, że sytuacja  jest lepsza niż sądzono. Bezdomne i zdziczałe koty są zdrowsze i żyją dłużej niż się uważa. Nie są też tak niebezpieczne dla innych gatunków, przynajmniej nie na terenach miejskich - mówią uczeni. Kojoty zaś chronią miejską przyrodę przed kotami.

Czasem zdarza się, że kojoty pojawiają się w gęściej zaludnionych obszarach, jednak nie są to tereny ich głównej aktywności. Sposób, w jaki kojot używa obszarów gęsto zaludnionych jest odmienny od tego, w jaki używa go kot. Kojoty poruszają się po dzielnicach mieszkaniowych czy handlowych bardzo szybko, wykorzystując każe możliwe schronienie. Przechodzą nimi od jednego obszaru polowań do drugiego. Tymczasem koty trzymają się takich dzielnic i w nich żyją - mówi Gehrt. Koty próbują być możliwie blisko ludzi, kojoty starają się ich unikać. To, co próbują zrobić kojoty jest zadziwiające. Muszą żyć w miastach unikając jednocześnie ludzi. To niezwykle trudne zadanie - dodają uczeni.

Naukowcy podkreślają, że nie monitorowali wpływu kotów na ekosystem gęsto zaludnionych obszarów. Nawet jeśli odkryliśmy, że ich wpływ na tereny zielone miast jest niewielki, to nie znaczy, że równie mały jest na terenach zaludnionych, gdzie spędzają większość czasu. Potencjalnie mogą wywierać na te obszary silny wpływ, ale jego badanie nie było celem naszego studium.

Dodatkowo, co jest niezwykle cennym spostrzeżeniem, naukowcy zauważyli, że wysterylizowane koty były w lepszym stanie niż zwierzęta niesterylizowane. To pokazuje, że sterylizacja nie tylko zapobiega rozrostowi populacji kotów, ale zachowuje ją też w lepszym zdrowiu.

Uczonych zdziwił też fakt, że w czasie trwających 2 lata badań zginęło jedynie 20% kotów. Padły one ofiarami wypadków komunikacyjnych oraz, prawdopodobnie, zostały zabite przez kojoty. Specjaliści byli przekonani, że odsetek przypadków śmierci będzie znacznie wyższy. Stan zdrowia i możliwości przeżycia wśród kotów są znacznie lepsze niż ludzie sądzą - dodaje Gehrt.

kot kojot miasto