Spór o spowolnienie
Od kilku lat można usłyszeć, że na początku bieżącego wieku doszło do - co najmniej - spowolnienie globalnego ocieplenia. Naukowcy nie potrafili wyjaśnić tego zjawiska, aż w końcu zaczęły pojawiać się badania, z których wynikało, iż spowolnienie nie miało miejsca, a było ono widoczne jedynie ze względu na błędy popełnione przy obróbce statystycznej i pomiarach temperatury.
Teraz jednak grupa naukowców twierdzi, że nawet jeśli dokonamy odpowiednich korekt, to i tak okaże się, że spowolnienie ocieplenia jest widoczne. Mamy do czynienia z rozbieżnością pomiędzy modelami klimatycznymi, a obserwacjami - mówi główny autor najnowszych badań John Fyfe z Kanadyjskiego Centrum Modelowania i Analiz Klimatu.
Fyfe i jego zespół wyjaśniają, że badania, podczas których korygowano znane błędy i na podstawie których stwierdzono, iż do spowolnienia ocieplenia nie doszło, również nie były pozbawione błędów. Ich autorzy wzięli bowiem pod uwagę niewłaściwy przedział czasu. Na korektę wpłynął bowiem okres 1950-1972. Wówczas emisja gazów cieplarnianych była niższa, a mieliśmy do czynienia ze sporą emisją pyłów czy związków siarki, które ochładzały planetę. Fyfe zwraca uwagę, że jego własne obliczenia wskazują, iż w latach 1972-2001 średnia temperatura Ziemi rosła o 0,170 stopnia Celsjusza na dekadę. Tymczasem w latach 2000-2014 mieliśmy do czynienia ze znacznie mniejszym wzrostem rzędu 0,113 na dekadę.
Pracę kanadyjskiego uczonego chwali klimatolog z MIT Susan Solomon. Jej zdaniem pozwala ona umieścić XXI-wieczne trendy temperaturowe we właściwym kontekście i jasno wskazuje, że ocieplenie spowolniło pomimo znacznego wzrostu emisji gazów cieplarnianych. Jako naukowców interesują nas wszelkie odchylenia - mówi Solomon. Z takim podejściem nie zgadzają się jednak autorzy wcześniejszych badań, którzy mówią, że zajmując się 10- czy 20-letniemi okresami nie da się właściwie zbadać trendów.
Gavin Schmidt, dyrektor Goddard Institute for Space Studies stwierdza zaś, że cała dyskusja ma charakter wyłącznie akademicki. Jego zdaniem nie ma żadnych dowodów na zmianę długoterminowych trendów, a istnieje wiele przyczyn, dla których trendy takie mogą zostać tymczasowo zaburzone. Modele klimatyczne mogą zaś takich krótkotrwałych zmian nie wyłapywać. Myślę, że najlepszym wyjaśnieniem tego sporu jest chęć autopromocji - mówi Schmidt.
Komentarze (10)
Przemek Kobel, 1 marca 2016, 08:26
Gra idzie o takie ilości zieleniny, że na pewno jakoś to wyjaśnią.
Qion, 4 marca 2016, 13:02
Ludzie twierdzący, że globalne ocieplenie spowolniło mają problem z myśleniem, gdyż faktycznie prawdziwą miarą ocieplenia są topniejące lody Arktyki, a jeżeli średnie temperatury na świecie nie odzwierciedlają tego procesu to znaczy, że zachodzi efekt ujemnego sprzężenia zwrotnego, a mianowicie topniejące lody schładzają prądy oceaniczne co może objawiać się pozornie nie tak szybkim wzrostem średnich temperatur na świecie jak w przypadku braku czynnika chłodzącego. Jednak gdy lodowce stopnieją już całkowicie to wzrosty średnie temperatur na świecie będą tak gwałtowne, że ludzkość skazana na kopalne źródła energii może sobie nie poradzić i w ogóle przestanie istnieć.
thikim, 4 marca 2016, 14:16
No już im się przecież udało
Jajcenty, 4 marca 2016, 14:21
No właśnie. Dla jednych błędy dla drugich metodologia.
Gość Astro, 4 marca 2016, 16:32
Prześliczny przykład TJN (tajny język naukowców). W wolnym tłumaczeniu: "całkowite g*wno wiemy".
To już chyba każdy sobie przetłumaczy.
Ergo Sum, 6 marca 2016, 18:13
Nie ma czegoś takiego jak topniejące lody. NASA pokazywała zdjęcia że zasięg pokrywy śniegowej nawet wzrósł. Badania dowiodły że poziom mórz podniósł się o ok. 17 mm, a jednocześnie POWIEKSZYŁ się zasób śniegu na Antarktyce o ok. 13 mm (gdyby go jako wodę rozłożyć na całej powierzchni oceanów). Przecież ten śnieg jest plastyczny - ma ciężar, spływa po lądzie, spada w wodę. Włóżcie kostkę lodu do szklanki z wodą i zobaczcie czy się poziom nie podniesie. A trzeba jeszcze zaznaczyć że do naszej planety rocznie dociera nawet kilka mm pyłu kosmicznego podnosząc poziom powierzchni w tym poziom np. dna morskiego. Te wszystkie procesy są nie uwzględniane. Pomyślcie jak zmieni się temperatura nad lądem gdy próbnik pozostanie w tym samym miejscu a średni poziom się podniesie?
Gość Astro, 7 marca 2016, 19:19
To nie takie proste. W sporej większości ten pył stanowi ziarna kondensacji, czyli jest przyczyną sporej ilości zwyczajnych ziemskich opadów.
A jednak. Lody również się tworzą. Hasło klucz: równowaga (lub niemal ) dynamiczna. Pomyśl o takim ziemskim krwioobiegu wody. Zapiera dech w piersi (nic szowinistycznego ).
Krzychoo, 7 marca 2016, 20:33
Średni dla lutego zasięg lodu w Arktyce był najmniejszym w historii pomiarów. To kontynuacja tego, co działo się w styczniu, a zapoczątkowane zostało na koniec grudnia. Średni zasięg lodu morskiego wyniósł 14,22 mln km2, a więc 1,16 mln km2 mniej niż wynosi średnia 1981-2010.
ex nihilo, 7 marca 2016, 21:06
thikim, 7 marca 2016, 23:55
No to jeszcze wypadkowa na całą planetę by się przydała.