Pszczoła zaczyna, a plaster kończy dzieło
Okazuje się, że idealne sześciokąty plastrów miodu to skutek działania sił fizycznych, a nie zdolności matematycznych pszczół...
Na początku otwory mają okrągły przekrój, ale pod wpływem ciepła pracujących owadów wosk ulega zmiękczeniu i przy temperaturze ok. 45°C jako wiskoelastyczna ciecz zaczyna wolno płynąć. Na styku 3 komórek napięcie powierzchniowe powoduje, że wyciąga się on ku górze. Tak formuje się wierzchołek "kąta". Z czasem rozciągające się ścianki przyległych komórek zlewają się i wzmocnione, tworzą idealny sześciokąt.
Bhushan Karihaloo z Uniwersytetu w Cardiff zauważył, że gdy budujące plaster pszczoły włoskie (Apis mellifera ligustica) wykurzono za pomocą dymu, dopiero co zbudowane komórki miały okrągły kształt, lecz te nieco starsze (2-dniowe) zdążyły się już zmienić w sześciokąty.
Już Darwin sugerował, że pierwotnie komórki mają okrągły kształt, ale nie udało mu się zdobyć przekonujących dowodów. Brytyjsko-chiński zespół podkreśla, że pomysł na najnowszy eksperyment zrodził się pod wpływem studium z 2011 r., kiedy to ci sami naukowcy zademonstrowali, że po podgrzaniu i ściśnięciu przekrój wiązki plastikowych rurek zmienił się z okrągłego na sześciokątny (podejrzewano, że na podobnej zasadzie owady ugniatają wosk i podnoszą jego temperaturę).
Karihaloo podkreśla, iż to nieprawda, że skoro temperatura wewnętrzna pszczoły wystarczy do stopienia wosku, to temperatura w ulu zawsze pozostaje bliska punktu topnienia, wosk staje się bowiem półpłynny dzięki wyspecjalizowanym robotnicom-podgrzewaczkom. Brytyjczyk dodaje, że zwykle temperatura w plastrze sięga zaledwie 25°C.
Choć fizyka i matematyka pozwalają wyjaśnić tajemnicę plastrów, nie możemy ignorować lub nie podziwiać roli ogrywanej przez pszczoły, które podgrzewają, ubijają i ścieniają wosk dokładnie w tym miejscu, gdzie trzeba - podsumowują autorzy artykułu z Journal of the Royal Society Interface.
Komentarze (0)