Epidemia i utrata habitatów zagrażają płazom
Na całym świecie gwałtownie pogarsza się sytuacja płazów. Zwierzęta te stoją obecnie przed dwoma olbrzymimi zagrożeniami - utratą habitatów i epidemią chytridiomycosis. To śmiertelna choroba powodowana przez grzyba z gatunku Batrachochytrium dendrobatidis. Niestety, jak dowiadujemy się z najnowszego numeru PNAS, epidemią najbardziej zagrożone są dziewicze habitaty.
Badania przeprowadzone przez uczonych z Cornell University wykazały, że przed epidemią w pewnym stopniu chroni... dewastacja habitatów, szczególnie ich wylesianie. Jednak może to pomóc jedynie tym nielicznym gatunkom, które są w stanie przeżyć w zniszczonych przez człowieka ekosystemach. To podwójne zagrożenie. Większość tropikalnych płazów jest wyspecjalizowanych, nie tolerują niszczenia habitatów. Jest więc nieprawdopodobne, by przetrwały w zdewastowanym środowisku - mówi Guilherme Becker, doktorant z Cornell i główny autor badań.
Analiza dystrybucji Batrachochytrium dendrobatidis wykazała, że najlepiej rozpowszechnia się on w dziewiczych lasach. Takie zjawisko zanotowano zarówno w Australii jak i Kostaryce. Biorąc pod uwagę takie zmienne jak wysokość nad poziomem morza, szerokość geograficzna, klimat, bogactwo ekosystemu i inne, okazało się, że jedynie utrata habitatów powoduje zmiany w rozprzestrzenianiu się choroby. Dane te potwierdzono obserwacjami z Brazylii.
Te wyniki przeczą są sprzeczne z dotychczasowymi badaniami, które wykazywały, że utrata bioróżnorodności przyczynia się do rozprzestrzeniania takich chorób jak malaria czy denga. Batrachochytrium dendrobatidis zaatakował już 350 gatunków na całym świecie i zawsze do wybuchu epidemii dochodziło w dziewiczych lasach.
Becker i jego promotor, Kelly Zamudio, sugerują, że Bd słabiej rozprzestrzenia się w zdewastowanym środowisku z powodu mniejszej liczby gatunków lub zmienionego klimatu. Wielu specjalistów nie zgadza się jednak z takimi wnioskami. Na papierze wszystko wygląda dobrze i jest to interesujące, przeczące intuicji, odkrycie - jednak są inne sposoby, by je wyjaśnić - mówi Peter Daszak, szef organizacji EcoHealth Alliance. Popiera go Vance Vrendenburg, specjalista ds. ekologii płazów z San Francisco State University. Bd nie radzi sobie dobrze w wysokich temperaturach i do wiedzieliśmy już wcześniej, ale nie zgodzę się z wnioskiem, że badania te obalają olbrzymi materiał dowodowy wskazujący, że utrata bioróżnorodności ułatwia rozprzestrzenianie się patogenów - mówi. Jego zdaniem wyjaśnieniem może być też fakt, że habitaty położone niżej nad poziomem może są zawsze bardziej zanieczyszczone, szczególnie w przypadku Kostaryki, gdzie większość obszarów chronionych znajduje się wysoko nad poziomem morza. Włączenie Kostaryki do zbioru danych może zatem zafałszować obraz wskazując na większą liczbę problemów w obszarach dziewiczych. Ewentualnie, mówi Vrendenburg, patogen mógł już dotrzeć do bardziej zdewastowanych obszarów i poczynić tam szkody. Do obszarów dziewiczych choroby docierają na samym końcu ze względu na niewielką obecność tam człowieka. Gdy jednak tam dotrą, dochodzi zwykle do masowych zachorowań.
Daszak zwraca uwagę przede wszystkim na fakt, że niewiele wiemy o chorobach trapiących płazy. Naukowców interesują przede wszystkim choroby dotykające zwierzęta hodowlane i towarzyszące człowiekowi. W dziedzinie chorób zwierząt dziko żyjących jesteśmy w epoce kamienia - mówi.
Większość naukowców już się poddała i nie próbują walczyć z epidemią Bd. Świat należy teraz do Bd - mówi Karen Lips z University of Maryland. Wraz z Vrendenburgiem skupia się ona teraz na zrozumieniu, jak to się stało, że niektóre płazy przetrwały epidemię. Vrendenburg jest optymistą, mimo strat jakie poniósł ekosystem m.in. w King's Canyon w Kalifornii. Było tam 10 000 żab. Teraz jest ich 175, ale te które przetrwały rozmnażają się i nie padają. Ewolucja działa. Może po prostu nie tak szybko, jak byśmy chcieli - mówi uczony.
Komentarze (0)