Skąd rosnąca nienawiść między głównymi siłami politycznymi? Naukowcy proponują wyjaśnienie
Proponujemy niepopularny pogląd, że politycy najlepiej służą współczesnemu społeczeństwu, gdy główne siły polityczne dzielą się władzą lub się nią wymieniają, mówi profesor psychologii Roy Baumeister z University of Queensland. Im szybciej społeczeństwa to przyznają, tym dla nich lepiej, dodaje. Baumeister wraz z profesorem komunikacji Bradem Bushmanem z The Ohio State University są twórcami teorii wyjaśniającej przyczyny narastającego konfliktu pomiędzy dwiema najważniejszymi stronami sporu politycznego.
Obaj uczeni – opisując sytuację polityczną w Ameryce – twierdzą, że konserwatyści skupiają się na kwestii gromadzenia zasobów, a liberałowie na kwestii ich dystrybucji. Oba zadania są niezbędne dla społeczeństwa, mówi Bushman. Jednak problemem jest fakt, że każda ze stron sporu politycznego próbuje coraz bardziej deprecjonować to, co za najważniejsze uznają przeciwnicy. Te dwie postawy są w amerykańskim społeczeństwie coraz bardziej rozbieżne, prowadząc do niechęci i braku szacunku pomiędzy konserwatystami a liberałami, stwierdzają uczeni.
Nowa teoria bazuje na opublikowanej w 2005 roku książce Baumeistera The Cultural Animal: Human Nature, Meaning, and Social Life. Uczony pisze w niej, że w przypadku człowieka ewolucja faworyzowała te cechy, które pozwalały korzystać z wymiany kulturowej, gdyż umożliwiało to gromadzenie zasobów. Faworyzowane więc były takie działania jak wspólne polowania, wymiana informacji oraz rozwój narzędzi. Jednocześnie jednak te zasoby musiały być szeroko dystrybuowane, by cała społeczność dobrze żyła.
Jednak we współczesnych rozwiniętych społeczeństwach mamy często do czynienia z rosnącym rozdźwiękiem pomiędzy tymi postawami. A przykładem, zdaniem obu uczonych, może być rozkład osób głosujących na obie główne partie polityczne.
Na republikanów głosują głównie farmerzy, ranczerzy, biznesmeni i inne osoby, które wytwarzają różne zasoby. Z kolei na demokratów głosują ci, którzy są zainteresowani głównie dystrybucją dóbr, jak np. członkowie związków zawodowych. Obie strony sporu politycznego kładą nacisk na działania, które są ważne dla powodzenia człowieka jak gatunku. Nie bylibyśmy tutaj, gdzie jesteśmy, gdybyśmy nie potrafili gromadzić zasobów i ich dystrybuować, mówi Bushman.
Oczywiście naukowcy podkreślają, że ich teoria nie wyjaśnia wszystkich złożoności i procesów głównego sporu politycznego. Niektóre tematy, jakie się w nim pojawiają – jak kara śmierci, prawo do aborcji czy małżeństw jednopłciowych – nie są bezpośrednio powiązane z zasobami. Uważamy jedynie, że nasza teoria częściej jest prawdziwa, niż nieprawdziwa i sporo może wyjaśniać, stwierdzają.
Powstaje jednak pytanie, skoro kwestia gromadzenia i dystrybucji zasobów nie jest nowa, dlaczego wrogość pomiędzy głównymi siłami politycznymi tak bardzo ostatnio rośnie. Otóż, jak stwierdzają naukowcy, niemal wszystkie współczesne gospodarki odniosły sukces dzięki różnego rodzaju zachętom (jak np. ulgi podatkowe). Ludzie są nagradzani za gromadzenie większej ilości zasobów, ale to prowadzi do nierówności. Zachęty pomagają gromadzić zasoby, co jest po myśli prawicy, ale lewicę martwi, że wraz z tym idą zwieszające się nierówności. Tym bardziej, że ludzie, którzy zgromadzili zasoby, przekazują je własnym dzieciom. Każde z pokoleń przekazuje pokoleniu swoich dzieci nieco z przewagi, jaką udało mu się zdobyć. Po wielu pokoleniach przewaga ta się kumuluje i niektóre z dzieci są bardzo uprzywilejowane, stwierdza Baumaister. W USA staje się to coraz większym problemem, gdyż coraz większa część zasobów jest zatrzymywana przez niewielką część społeczeństwa, a wiele osób posiada olbrzymie zasoby, których nie zgromadziły, a odziedziczyły.
Zdaniem naukowców, najlepszym rozwiązaniem jest albo podział władzy pomiędzy główne siły polityczne, albo wymienianie się przez nie władzą. Uczeni ostrzegają jednocześnie przed systemem jednopartyjnym. Przykłady takich państw jak ZSRR, Zair, Kuba czy Wenezuela pokazują, że to niewłaściwa droga. Gdyby jedna partia miała właściwe odpowiedzi na wszystko, to ciągle wygrywałaby wybory ku zadowoleniu niemal wszystkich. Tak jednak się nie dzieje w systemach demokratycznych, stwierdzają. Jednocześnie podkreślają, że nie ma nic dobrego w tym, że główne siły polityczne postrzegają się nawzajem jako śmiertelni wrogowie i uważają, że przeciwnik nie ma nic dobrego do zaoferowania. Rozwiązaniem tego sporu byłoby przyznanie, że ważne jest zarówno gromadzenie, jak i dystrybucja zasobów. Potrzebujemy więcej wzajemnego szacunku i mniej nienawiści oraz demonizowania przeciwnika, mówią naukowcy.
Komentarze (0)